Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 30456.27 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.42 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w kategorii

75-100 km

Dystans całkowity:4197.88 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:223:56
Średnia prędkość:18.38 km/h
Maksymalna prędkość:57.87 km/h
Suma podjazdów:32490 m
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:85.67 km i 4h 39m
Więcej statystyk
Uczestnicy

Chełmy do znudzenia (Radogost)

Sobota, 11 lipca 2015 • dodano: 11.07.2015 | Komentarze 0

Który to już raz byłam w Chełmach? No ale cóż poradzić skoro one są jak narkotyk - i ścieżki, chociaż już wielokrotnie przejechane, za każdym razem wywołują mega uśmiech na mojej gębie i powodują wydzielanie się mnóstwa endorfin. :) Było trochę asfaltów, trochę terenu, jeden szlak całkowicie nowo odkryty (niestety dupy nie urwał), aż w końcu wdrapałyśmy się z Moniką na wieżę widokową Radogost w Kłonicach. Była dzisiaj bardzo dobra przejrzystość powietrza, to i widoki były świetne:



I rzut okiem na Góry Sowie i Chełmiec w Wałbrzychu:



Idealna pogoda do jazdy, towarzystwo jak zawsze idealne, idealne widoki z Radogost, wszystko było dzisiaj idealne! :)



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Muchów - Siedmica - Paszowice - Kłonice - Radogost - Kłonice - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 75-100 km


piekielne Chełmy

Sobota, 4 lipca 2015 • dodano: 06.07.2015 | Komentarze 9

Tak, tak. Dobrze widzicie. Taka panowała dzisiaj temperatura przez zdecydowaną większość wycieczki. To co się działo można określić jednym słowem - RZEŹNIA!!!

Na wycieczkę wybrałam się razem z Przemkiem (poznanym na Stravie), który mieszka pod Wrocławiem. Mimo że zjeździł już na rowerze prawie cały Dolny Śląsk, to Chełmy zawsze jakoś omijał - aż do dzisiaj. W drogę wyruszyliśmy tuż po 8", żeby wbić się w lasy jeszcze przed największym gorącem. Zaplanowałam na dzisiaj jazdę w zdecydowanej większości po leśnym terenie, bo wiadomo było, że na niezalesionych asfaltach będzie masakra. I była. :(

W teren wbiliśmy się już w Stanisławowie. Szlaki zdążyły już wyschnąć po poprzednim deszczowym tygodniu, temperatura w lesie była znośna, więc jechało się super. Po wyjechaniu w Bogaczowie, wbiliśmy się na Górzec, skąd szutrami zjechaliśmy pod Męcinkę. Przed wyjazdem z lasu zarządziłam powrót na szczyt Górzca, bo chciałam pokazać Przemkowi drugi najlepszy zjazd z tego wzgórza. I ani się obejrzeliśmy, a wylądowaliśmy w Jerzykowie, a następnie w Myśliborzu. Tam, w miejscowej knajpce, zrobiliśmy sobie dosyć długą przerwę na frytki i mnóstwo coli. :) Chciałam odpocząć przed kolejnym odcinkiem trasy - polnym skrótem z Myśliborza do Paszowic. W całości odkrytym i wystawionym na słońce...

Po odpoczynku ruszyliśmy dalej w drogę. Na polniaku termometr pokazał mi 44°C! Ten skrót ma tylko 3 km, ale przy dzisiejszym upale, ten odcinek totalnie mnie zniszczył. Z Paszowic pojechaliśmy w stronę Kłonic, gdzie po raz pierwszy zaliczyłam zgon na dzisiejszej trasie. Mimo że byliśmy z powrotem w lesie, marzyłam o powrocie do domu albo o zanurzeniu się w jakimś zbiorniku wodnym. Do tego trzeba było pokonać terenowy podjazd w stronę Grobli. "Fantastycznie"!

Przy życiu utrzymywała mnie myśl, że za Groblą płynie strumyk. Tylko dlaczego jest on taki płytki? :(



Po ochłodzeniu się odzyskałam trochę sił. Musiały mi wystarczyć na dojechanie do kolejnego strumyka - w Myśliborzu. Droga wiodła przez las, więc sił starczyło. :) Po powrocie do Myśliborza, zrobiliśmy sobie kolejną dłuższą przerwę, przed następnym nasłonecznionym odcinkiem trasy.

Miejscowy kot również nie ogarniał dzisiejszego upału. :)



W Myśliborzu zakończyły się leśne tereny na dzisiejszej wycieczce. Do domu zostało "tylko" 35 km. 35 km jazdy w pełnym słońcu. :( Do kolejnego zbiornika wodnego, zalewu w Słupie, było aż 15 km. Dojechałam do niego na granicy udaru cieplnego, bo dreszcze przy takiej pogodzie nie są dobrym objawem. Wchodząc do wody, buty ściągałam w biegu. :) Nie przeszkadzały mi ani wodorosty, ani zerowa przejrzystość wody. Po zanurzeniu się (oczywiście wcześniej ochlapałam się, żeby nie dostać szoku termicznego), miałam ochotę zostać w tej wodzie do 20" i dopiero wtedy wrócić do domu. Rad nie rad, wrócić trzeba było jednak wcześniej. Do wody weszłam w pełnym ubraniu (oprócz butów), więc podczas pozostałej drogi do Legnicy nie było mi już tak gorąco. Na lotnisku pożegnałam się z Przemkiem i do domu wróciłam ostatkami sił.

Przemek zdecydowanie lepiej zniósł upał. Mnie dzisiejsza pogoda pokonała bez dwóch zdań. Pomimo tego, że wlałam w siebie hektolitry picia, żeby nie odwodnić się, to było mi po prostu za gorąco i miałam wrażenie, że gotuję się od środka. No cóż - kolejna rowerowa nauczka. Nigdy więcej takich dystansów przy takiej pogodzie.



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Bogaczów - Górzec - Jerzyków - Chełmiec - Myślibórz - Paszowice - Kłonice - Grobla - Siedmica - Myślibórz - Chełmiec - Męcinka - Słup - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 75-100 km


terenowe Chełmy w pigułce

Niedziela, 31 maja 2015 • dodano: 01.06.2015 | Komentarze 5

Motywami przewodnimi dzisiejszej wycieczki były: teren, awaria roweru (nie mojego! :D) i lot przez kierę (mój...). Ale po kolei... Zaplanowałam na dzisiaj trasę po najlepszych terenowych i szutrowych szlakach w PK Chełmy, bo jest sucho w lasach i można po nich śmigać bez obaw o błoto, do którego czuję nienawiść w najczystszej jej postaci. :P Punktualnie o 11" ruszyłam z Moniką w stronę Stanisławowa. Przez lasek złotoryjski dojechałyśmy do Dunina, skąd dalej do Krajowa udałyśmy się szutrami przez Janowice Duże. Pogoda dopisywała, szutry były suchutkie, nic tylko jeździć i jeździć. :) Tuż przed Krajowem jest terenowy zjazd przez las. Ja jak zwykle poprułam przodem i Monika tyle mnie widziała. W Krajowie zaczęłam na nią czekać. Czekam, czekam, czekam i zaczęło coś mi nie grać, bo to czekanie za długo trwało. Już miałam zawrócić po Monikę i sprawdzić czy wszystko w porządku, ale ona w końcu przyjechała. I oznajmiła mi, że na tym kończy dzisiejszą wycieczkę... Na zjeździe urwał jej się jakiś gwint w mechanizmie tylnego hamulca. Klamka ciągnęła linkę, ale hamulec nie działał. No niech to szlag! Byłam zła, bo nie lubię takich sytuacji, że nagle trzeba zmieniać plany, bo coś nie gra w rowerze. Dobrze jednak, że ta awaria nie przytrafiła się Monice w piątek przy zjeździe z radiostacji... Tu wrócę do naszych rozkmin po zjeździe do Podgórek. Samospełniająca się przepowiednia? :O Cóż poradzić. Monika musiała zawrócić do Legnicy, a ja pojechałam dalej już sama. Od razu skróciłam w myślach zaplanowaną trasę, bo odzwyczaiłam się od samotnych jazd i nie miałam najmniejszej ochoty na trzaskanie setki w samotności.

Zaraz po wjeździe do Stanisławowa odbiłam na rewelacyjny czerwony szlak prowadzący do Bogaczowa. Terenowo-szutrowy, kręty, głównie z górki. Miodzio. Obecnie, kiedy zieleń jest jeszcze taka soczysta, szlak jest po prostu piękny. Uroku dodają mu licznie rosnące paprocie.



A jeszcze dwa miesiące temu ten odcinek wyglądał tak...



Teraźniejszość...



I marcowa przeszłość...



Świetne są takie fotograficzne porównania tych samych miejsc z różnych pór roku. Dopiero na fotkach widać jak potrafi zmienić się przyroda w przeciągu tak krótkiego czasu.

W pewnym momencie zjechałam z czerwonego szlaku (gdyż obecnie jest bardzo zarośnięty, a nie chciało mi się samej przedzierać przez chaszcze) i do Bogaczowa pomknęłam jakąś inną ścieżką. Na żadnym drzewie nie zauważyłam kolorystycznego oznaczenia szlaku, więc przyjmijmy, że jest to jakiś dziki szlak, chociaż jest on bardzo ucywilizowany.



Po wyjechaniu w Bogaczowie od razu wpakowałam się na asfaltowy podjazd prowadzący na Górzec. Na górze była chwila na odpoczynek i pamiątkową fotkę mej skromnej osoby. :P



Dalej pojechałam zielonym (?) szlakiem prowadzącym do Jerzykowa, który odkryłam dwa tygodnie temu.



Szutrowy zjazd do Jerzykowa znowu zapewnił mi dużo frajdy. A w Jerzykowie jak zwykle dobre widoki na okolice.



Rozpoczął się sezon na polne kwiaty maści wszelakiej - chabry, maki, storczyki plamiste i wiele, wiele innych zdobią teraz pola.



Po przerwie obiadowej ruszyłam w kierunku Myśliborza. Po drodze spotkałam Łukasza, który wracał już do Legnicy po wycieczce z kuzynem. Zamieniliśmy kilka zdań, Łukasz pożyczył mi "szerokości" na czarnym szlaku do Wąwozu Myśliborskiego i rozstaliśmy się. Czarny szlak, który również odkryłam stosunkowo niedawno, jest najbardziej terenowym szlakiem w Chełmach. Wąski, leśny singielek z kamieniami, korzonkami, kilka razy przecinany przez strumyk, zapewnia dużo frajdy z jazdy na MTB.

Jeszcze fotka przed wjazdem na szlak i chwilę potem pomknęłam w terenową odchłań. :)



No i nadszedł czas na wyjaśnienie trzeciego motywu przewodniego dzisiejszej wycieczki - lotu przez kierę... Generalnie przez większość szlaku widać ścieżkę, bo nie jest zarośnięta. Niemniej jednak i tak ciągle trzeba mieć się na baczności, bo na nieuważnego rowerzystę czyhają korzonki albo połamane gałęzie, które lubią wyginać haki od przerzutek. :) Końcówka szlaku jest obecnie zachaszczona i zarośnięta trawą. Wystarczyła chwila nieuwagi i klasycznie przeleciałam przez kierę. Wszystko przez rów, który bezczelnie schował się przede mną w trawie. :) Tyle mojego szczęścia, że wylądowałam na miękkim podłożu, a że nie jechałam zbyt szybko, to upadek nie był jakoś bardzo bolesny. Podsumowując dzwona: straty w sprzęcie - brak; straty w ludziach - krwiak na lewym udzie. :P Upadając wyrżnęłam jakoś udem w kierownicę i całe mam zadrapane i posiniaczone. To i tak pikuś w porównaniu do moich poprzednich kontuzji (złamanie obojczyka; złamanie nosa i skręcenie kręgosłupa szyjnego - przyp. red.).

Jak już zgramoliłam się z powrotem na nogi, to odpoczęłam chwilę nad strumykiem. Musiałam ochłonąć. Po uspokojeniu się ruszyłam dalej żółtym szlakiem (już bardzo lajtowym, bo szutrowym) w stronę Myśliborza. Przed zjazdem do Myśliborza jeszcze fotka i za chwilę darłam się do turystów: "Z DROOOOOGIII ŚLEDZIEEEEE, BO POKRAKAAA JEDZIEEEEE!!!!!" :)))))



A dla Radzia kotek. :)



Na koniec jeszcze maczki.



Pomimo zawinięcia się z trasy Moniki oraz lotu przez kierę i tak było fajnie. :)



Legnica - Dunino - Janowice Duże - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - czerwonym szlakiem do Bogaczowa - Górzec - Jerzyków - Chełmiec - Myślibórz - Myślinów - czarnym szlakiem do Wąwozu Myśliborskiego - Myślibórz - Chełmiec - szutrami do Męcinki - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 75-100 km


terenowo po PK Chełmy

Sobota, 25 kwietnia 2015 • dodano: 26.04.2015 | Komentarze 9

Ostrzegam - będzie duuuużo zdjęć. :P

No! Pykła pierwsza 30-stka w tym roku. :))))



Taką pogodę jaka była dzisiaj, to ja rozumiem. Aczkolwiek wiatr znów był trochę upierdliwy, ale nie będę narzekać, bo wolę po stokroć lampę, temperaturę oscylującą wokół 30°C i wiatr, niż deszcz i zimnicę. Niestety na dzisiejszą wycieczkę musiałam udać się sama, bo Monika postanowiła odchamić się z koleżanką w teatrze. Dała jednak radę wyskoczyć na małą rundkę po okolicy i tak samo jak przed tygodniem - zupełnie przypadkowo spotkałyśmy się tuż za Legnicą. Ona wracała już do domu, a ja dopiero zaczynałam podbój Chełmów. Zaplanowałam na dzisiaj poodkrywanie nowych ścieżek, bo nadal jest sucho w lasach i na szutrach, więc trzeba korzystać z tych dobrodziejstw.

Wszelkie dzikie czereśnie, wiśnie i mirabelki mają teraz swoje apogeum kwitnienia. Wygląda to pięknie! KOCHAM WIOSNĘ! :)



W Słupie trzasnęłam pierwszą fotę mojej skromnej osoby. Przez brak towarzystwa nie miałam kogo molestować o robienie mi zdjęć, więc musiałam szukać dobrych podpórek pod aparat, a o to w terenie niestety ciężko.



Zieleń przeplata się teraz z białością i szkoda, że ta mieszkanka szybko zniknie.



Żółć też już zaczyna się panoszyć. :)



Ze Słupa udałam się w stronę Męcinki, a następnie szutrami dojechałam do Chełmca i dalej do Myśliborza. I główny motyw dzisiejszego wypadu.



Z Myśliborza odbiłam na szutrowo-polno-trawiasty szlak do Paszowic, który jest rewelacyjną alternatywą dla nudnego asfaltu łączącego obie miejscowości.



Po kilkunastu minutach wylądowałam najpierw w Paszowicach, a potem w Kłonicach, gdzie rozpoczęłam swoją wspinaczkę na wzgórze Radogost, na którym znajduje się wieża widokowa, skąd roztaczają się rewelacyjne widoki na okolice bliższe i dalsze. Zdjęcie tego nie oddaje, ale tam naprawdę jest ostro pod górę, więc uskuteczniłam sobie spacerek, bo prędzej spaliłabym sobie mięśnie w łydkach, niż podjechała ten szlak.



I bang. Jest wieża widokowa.



Na schodach prowadzących na górę wieży nie mogło zabraknąć miłosnych wyznań. :)



Na górze wieży pizgało niemiłosiernie, więc pstryknęłam szybko kilka fotek i wróciłam na dół.

Od lewej: wzgórze Rataj, Bazaltowa Góra, Męcinka oraz Paszowice.



Na zdjęcie załapały się też Karkonosze, które były dzisiaj dosyć dobrze widoczne.



Fotograf też miał swoje 5 minut. :)



Pierwszy ze szlaków, który postanowiłam dzisiaj odkryć, to czerwony prowadzący do Grobli. Jeszcze nigdy nie zjeżdżałam z Radogost w stronę Grobli, a zjazd jest dosyć ostry, więc wolałam nie ryzykować gleby i znowu pospacerowałam sobie.



Na szczęście tylko przez kilkadziesiąt metrów szlak jest stromy. Potem zamienia się w polny szuter, a następnie prowadzi przez las i jest naprawdę fajowy. Lekki teren, ciągle w dół. Mniam. :)



Po kilku minutach leśnej frajdy wylądowałam w Grobli. Wieś urokliwa, mogłabym mieć tam domek do relaksowania się w weekendy.



Jak zobaczyłam, że z lasu wybiegły dwa dosyć duże psy, to momentalnie zrobiło mi się słabo. Po ostatniej przygodzie z psami bardzo boję się tych wiejskich dużych kundli. :( Na szczęście dosyć szybko okazało się, że tym razem pieski były bardzo pokojowo nastawione i zaczęły zabiegać o moje względy.



Mieszaniec wilczura i huskiego szybko odpuścił, ale labrador skrzętnie liczył mi każdy kęs bułki. :)



No i skończyło się na tym, że głodna ruszyłam dalej. :) Zielonym szlakiem udałam się w stronę Siedmicy.



Szlak jest lajtowy, bo biegnie brzegiem lasu albo przez pola.



W Siedmicy odbiłam w stronę Myślinowa, do którego dojeżdża się cudownymi leśnymi szutrami, jednymi z lepszych w Chełmach.



Swą wycieczkę zielonym i niebieskim szlakiem zakończyłam w miejscu, w którym pojawił się drogowskaz wskazujący czarny szlak prowadzący do Wąwozu Myśliborskiego. To był drugi szlak, który postanowiłam dzisiaj odkryć. Jest słynny w naszym regionie, ze względu na to, że jest chyba najbardziej terenowym w Chełmach.



Trochę wahałam się czy pakować się w nieznaną mi dzicz, ale do odważnych świat należy i po chwili mknęłam już leśnym duktem.



Zaraz na początku szlaku pojawiła się pierwsza przeszkoda.



Tylko przez pierwszych kilkadziesiąt metrów szlak składa się z dwóch ścieżek, potem zamienia się w bardzo przyjemny leśno-wąwozowy singielek.





Szlak kilka razy przecina się ze strumykiem i w dniu dzisiejszym osiągnęłam nowy level w przenoszeniu roweru przez strumyk. :)













W środku wąwozu czarny szlak w swojej terenowej odsłonie kończy się i zamienia się w typowo leśny, lajtowy dukt.



Podsumowując wrażenia z pierwszego przejazdu czarnym - szlak jest naprawdę rewelacyjny! Są korzonki, kamienie, przejazdy przez strumyk, można podszkolić technikę jazdy w terenie. Nastawiłam się jednak na większy hardcor, a tu się okazało, że przejechałam go zupełnie bezproblemowo, a wiadomo, że moje umiejętności techniczne nie są na jakimś wysokim poziomie. Po deszczach na pewno jest tam mega hardcorowo, ale obecnie, kiedy jest sucho w lasach ten szlak to cud, miód i orzeszki. :) Po wyjechaniu z lasu, trawiastym zjazdem pomknęłam w stronę Myśliborza.



I skończyły się fajne, terenowe odcinki. Za Myśliborzem to już płaskie, asfaltowe nudy. :P Żeby urozmaicić sobie jeszcze wycieczkę, do Legnicy postanowiłam wrócić przez Legnickie Pole. Nadrobiłam trochę kilometrów, ale dla takich szutrów warto było. :)



Do domu wróciłam dosyć mocno zmęczona, bo jednak terenowe odcinki dają dwa razy bardziej w dupę, niż bujanina po asfaltach. Wycieczkę oceniam 10/10. Było super i jak dotąd - najlepiej samotnie w tym roku. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Męcinka - szutrami do Chełmca - Myślibórz - Paszowice - Kłonice - Radogost - Grobla - Siedmica - Wąwóz Myśliborski - Myślibórz - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Małuszów - Czarnków - Lubień - Legnickie Pole - Bartoszów - Legnica

p.s. Także ten. Szykuj się Monia, bo przy nadarzającej się okazji zamierzam powtórzyć tę traskę. :) Albo proś o deszcz. :))

Kategoria 75-100 km


Uczestnicy

terenowo-szutrowe oficjalne rozpoczęcie wiosny :)

Sobota, 21 marca 2015 • dodano: 21.03.2015 | Komentarze 7

Przez cały miniony tydzień pitolili, że w ten weekend pogoda będzie na pewno nie wiosenna. Więc trzaskałam te nudne rundki po pracy, żeby nadgonić zaplanowane na marzec kilometry. I co? I figa z makiem. Pierwszy oficjalny dzień wiosny był przepiękny! :) Miał być krótki wypad na południe połączony z ewentualnym uciekaniem przed deszczem w drodze powrotnej, a skończyło się tak jak widać w statystyce wpisu. :)

Na początek asfaltami dojechałyśmy z Moniką do Stanisławowa. Z podjazdu pod radiostację zrezygnowałyśmy, bo zaplanowałam na dzisiaj jazdę po szutrach z domieszką poważniejszego terenu. No bo ileż można jeździć tymi samymi asfaltami? Zaczyna mi się to powoli nudzić, ale ja nie lubię nudzić się na rowerze. :P

Więc tuż po wjeździe do Stanisławowa odbiłyśmy na czerwony szlak prowadzący do Bogaczowa. Na początek miałyśmy małą przeprawę przez strumyk, a potem zaczęło się ostre podejście pod górę. Podjechanie tego nie wchodziło w rachubę. Na górę prowadziły dwie ścieżki. Miałyśmy do wyboru albo marsz po kolana w błocie, albo walkę z zalegającymi na szlaku połamanymi drzewami oraz gałęziami. Wybrałyśmy walkę z drzewami. :)



I tak przez dobre kilkaset metrów - albo zalegające pnie drzew, albo gałęzie. :) I do tego ostro pod górę, z nogami zapadającymi się w liściach - można było się zmęczyć.



Po odcinku z przeszkodami, szlak przeistoczył się w bardzo przyjemną leśną ścieżkę, wyściełaną liśćmi.



Miejscami jechałyśmy też brzegiem szczytu wzgórza, co zapewniło nam mnóstwo frajdy widokowej i w ogóle rowerowej. Świetne są takie szlaki!



Po wyjechaniu z trawiasto-liściastego odcinka, trafiłyśmy na fragment, którego nie sfotografowałam, bo byłam skupiona na nie zatapianiu się po kolana w rozrytym przez traktory błocie. Na szczęście ta część szlaku dosyć szybko się skończyła i zaczęłyśmy zjazd do Bogaczowa dosyć komfortową, ubitą ścieżką. Można było nieźle się rozpędzić i byłoby idealnie, gdyby nie źle wyprofilowane rynny, przed którymi trzeba było zwalniać.



Po drodze, przez drzewa, przebijały się widoczki. :)



I końcówka zjazdu do Bogaczowa.



Jak przejrzałam w domu mapkę, to okazało się, że w pewnym momencie zboczyłyśmy z czerwonego szlaku i do Bogaczowa zjechałyśmy jakąś drogą nieoznaczoną na mapie. No nic. Trzeba będzie tam wrócić i przejechać ten czerwony od początku do końca. :)

W Bogaczowie odbiłyśmy w stronę Pomocnego i wjechałyśmy na Górzec, a dalej fantastycznymi szutrami zjechałyśmy do Jerzykowa.





Końcówka zjazdu jest bardzo ostra, a ponadto kończy się zakrętem, więc tutaj zawsze zsiadam z roweru i podziwiam las z perspektywy pieszego. :)



Po dojechaniu przez Jerzyków do Chełmca, wbiłyśmy się na polny skrót do Myśliborza, skąd zaczęłyśmy podjeżdżać do Myślinowa. Na podjeździe dołączył do nas Łukasz, więc w obstawie CCC ruszyłyśmy kolejnymi szutrami w stronę Muchowa. Następnie w Muchowie skręciliśmy w las, bo wyczaiłam na mapie, że do Rzeszówka można dojechać komfortową drogą pożarową. No i faktycznie - szuter okazał się rewelacyjny!



I słit focia z rąsi z CCC. :)



Po wyjechaniu z lasu, dziurawym asfaltem zjechaliśmy do Kondratowa. Chciałam dzisiaj zaliczyć jeszcze dzisiaj szutry prowadzące do Leszczyny, ale przez goniący nas czas, zdecydowaliśmy się wrócić do Legnicy najkrótszą drogą, czyli przez szutrowy zjazd z Górzca do Męcinki. Uwielbiam go. Najlepszy szutrowy zjazd w regionie! Zdecydowanie.

Tutaj końcówka zjazdu.



A potem to już nudny powrót asfaltami przez Męcinkę i Słup.

Hmm. Reasumując. Wycieczka była mega. Pogoda piękna. Świetne towarzystwo. Rozdziewiczyłam kolejne szlaki w Chełmach. :) Wróciłam do domu mocno zmęczona, więc czego chcieć więcej od wycieczki rowerowej? :)



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - czerwonym szlakiem do Bogaczowa - Górzec - Jerzyków - Chełmiec - Myślibórz - Myślinów - szutrami do Muchowa - szutrami do Rzeszówka - Kondratów - Pomocne - Górzec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 75-100 km


Uczestnicy

WIOSNAAA!!! Cieplejszy wieje wiatr... :)))

Sobota, 7 marca 2015 • dodano: 07.03.2015 | Komentarze 7

OCH! ACH! I właściwie na tym mogłabym zakończyć wpis, bo choćbym nie wiem ile tu się naprodukowała, to żadne słowa nie oddadzą mojego zachwytu po dzisiejszej wycieczce! ;) No tak dobrego humoru po powrocie do domu, to ja jeszcze w tym roku nie miałam. :D

Przez cały tydzień wiało/lało/zacinało śniegiem/padało śniegodeszczem. Było do tego w ch** zimno, więc z niecierpliwością czekałam na prognozy pogody na weekend. I jak na zawołanie - dzisiaj wypogodziło się do tego stopnia, że przez całą wycieczkę pociskałam bez czapki na głowie, z rękawiczkami bez palców, a paluchy u nóg ani razu mi nie zmarzły. Cud, miód i orzeszki pogodowe. :))) Trawa na polach zaczyna zielenić się, nieuchronnie idzie ku dobremu.

Postanowiłam pokazać dzisiaj Monice trochę inne tereny, niż Chełmy. Żeby nie było, to o Chełmy dzisiaj też zaczepiłyśmy, ale praktycznie cała droga powrotna przebiegała przez rejony, po których mało jeżdżę. Chyba trzeba będzie to zmienić, bo okolice około złotoryjskie również są świetne do jazdy.

Standardowo przez Słup, Górzec, Pomocne i Muchów dosyć szybko dojechałyśmy do Świerzawy. A tam, przed zjazdem do niej, takie rzeczy. :D



Na drugim planie, widoczne Góry Kaczawskie, z resztkami śniegu na Łysej Górze.

No chciałam pstryknąć widoczek i mi się sarenka wepchała w kadr. :P



W Świerzawie zrobiłyśmy sobie przerwę na małe co nieco, a potem ruszyłyśmy w stronę Nowego Kościoła. Trochę na około, ale chciałam zaliczyć zjazd z Biegoszowa, bo to taki trochę a'la zjazd ze Stanisławowa. :) Po drodze do Biegoszowa z lewej towarzyszyła nam Ostrzyca Proboszczowicka (jeden z tegorocznych celów któregoś wypadu),



a po prawej Góry Kaczawskie.



W końcu naszym oczom ukazała się też Wilcza Góra, a po jej lewej farma wiatrowa w Łukaszowie.



Potem był wspomniany cudny zjazd z Biegoszowa do Nowego Kościoła, a potem kilka męczących podjazdów, aż pod Wilczą Górę. 

Uroczy wiatraczek z Sępowa. :D



I bang - Wilcza Góra na wyciągnięcie dłoni.



Żeby nie było, to dzisiaj na Stanisławów przynajmniej sobie popatrzyłam. :)



Przed zjazdem do Rokitnicy pojawiły się znowu wiatraki w Łukaszowie. Było też dobrze widać Grodziec, ale ze względu na nieodpowiednie położenie słońca, zdjęcie wyszło do dupy.



I przez kolejne wiochy dojechałyśmy do Dunina, gdzie w miejscowym lasku były dywany przebiśniegowe. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam coś takiego. Nie to co oszukane przebiśniegi pod blokiem. :P



Bombowo to wyglądało!



Po podjaraniu się przebiśniegami, odwiedziłyśmy z Monią jeszcze duninowskie zwierzątka, a potem pojechałyśmy już bezpośrednio do Legnicy.



 photo P3070960_zpsetictnqx.jpg

Do Legnicy wróciłyśmy w mega humorach, ale dosyć mocno zmęczone, bo dzisiejsza wycieczka była interwałowa - podjazd, zjazd, jeszcze większy pojazd, zjazd i tak przez całe 90 km. Dostałyśmy w dupę, ale opłacało się. Dzień, pod względem rowerowym, idealnie spędzony. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Stara Kraśnica - Świerzawa - Gozdno - Biegoszów - Nowy Kościół - Nowa Ziemia - Sępów - Wilków - Rokitnica - Łaźniki - Krajów - Dunino - Legnica

Kategoria 75-100 km


Uczestnicy

chłodne 75 kilosów

Sobota, 28 lutego 2015 • dodano: 28.02.2015 | Komentarze 10

Za mną kolejna, fajowa lutowa wycieczka w towarzystwie Moniki. Dzisiejsza temperatura za oknem nie zachęcała do ruszenia się z domu. Oj zdecydowanie nie. :( Do tego wiał dosyć mocny, nieprzyjemny zimny wiatr, ale skoro mam zrealizować tegoroczne plany, to trzeba spinać pośladki i nie narzekać. :)

Tuż po 12" ruszyłyśmy standardową trasą na Słup, a potem prosto na Górzec. Ojjj. Zagotowałam się dzisiaj na podjeździe. Jak dla mnie, to jest on jednym z najtrudniejszych w Chełmach, a dobra forma dopiero przede mną, więc na górze płuca trochę mnie bolały. :P

Postanowiłam dzisiaj zabrać Monikę na jedną z moich ulubionych dróg w Chełmach - na skrót z Muchowa do Nowej Wsi Wielkiej. Na wiosnę czy lato jest tam przepięknie, kiedy jedzie się przez las, w towarzystwie zieleniny. Dzisiaj było ponuro, drzewa straszyły swoimi suchymi patykami, ale droga i tak spodobała się Monice. Wrócimy tam w bardziej zielonych okolicznościach. :)

Dzisiaj tylko jedno zdjęcie, bo lutowe, szarobure kolory nie zachęcają do pstrykania fotek.



W Nowej Wsi Wielkiej odbiłyśmy na Siedmicę, potem wypizgało nas na zjeździe do Paszowic i dalej powrót już przez płaskie wiochy. Jak wspomniałam wcześniej, wiatr był dzisiaj zimny i na otwartych przestrzeniach dał nam popalić. :( Pomimo tego do Legnicy wróciłyśmy z bananami na twarzach. :D

Aaaa. Jeszcze jedno. Najważniejsze! :D Już drugi raz w przeciągu dwóch tygodni usłyszałyśmy z Moniką pytanie czy chodzimy jeszcze do szkoły czy już pracujemy. Ostatnio od jakieś przemiłej babcinki w Krajowie, która zagadała do nas podczas odpoczynku, dzisiaj od właściciela sklepu w Pomocnem, który był po wrażeniem, że w taką pogodę przybyłyśmy aż z Legnicy. Chyba ta jazda na rowerze tak dobrze nas konserwuje. :P



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Przybyłowice - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Nowa Wieś Wielka - Siedmica - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 75-100 km


Uczestnicy

bombowa jesień: Górzec - Radogost

Sobota, 18 października 2014 • dodano: 21.10.2014 | Komentarze 4

Tydzień temu marzyłyśmy z Leą, żeby przepiękna pogoda była również i w ten weekend, co by nacieszyć się cudownymi, jesiennymi kolorami. No i stało się! :) Chociaż rano niebo było zachmurzone, to przed południem rozpogodziło się, a ponadto znów było ciepło, więc tuż przed 12" ruszyłam z Moniką (nową rowerową koleżanką :) ) w wiadomym kierunku. Prawdopodobnie nadarzyła się jedna z ostatnich okazji do pojeżdżenia po Chełmach, więc chciałam jak najbardziej ją wykorzystać i przejechać się po prawie wszystkich moich ulubionych szlakach.

Najpierw standardowo ruszyłyśmy na Słup, a potem przez Bogaczów na Górzec. Już podczas minionej wycieczki zauważyłam, że Monika jest dobra na podjazdach, więc poinstruowałam ją gdzie ma na górze na mnie poczekać i każda ruszyła swoim tempem. I tyle ją widziałam. :)



Podjazd był dzisiaj przepiękny pod względem kolorystycznym! Jechałam, jarałam się przyrodą i co chwila trzaskałam zdjęcia, co by przez BEZNADZIEJNĄ ZIMĘ mieć co wspominać. :P





A po bokach podjazdu królowały dywany z liści:



Oczywiście na górę wjechałam zagotowana, bo w październikową pogodę ciężko jest dobrać odpowiedni ubiór - na podjazdach człowiek przegrzewa się, a na zjazdach jest mu zimno. Chwila przerwy na złapanie oddechu i wbiłyśmy się na szutry prowadzące do Męcinki.

o_O miodzooooooooo



Na podjazdach Monika ciśnie aż miło, ale na zjazdach królowa jest tylko jedna. Więc tym razem to ona oglądała moje plecy. :))) Niżej końcówka zjazdu. Mógłby mieć tak z 10 km, wtedy byłoby idealnie, ale dobre i 4 kilosy. :)



Szelest liści uciekających spod kół jest niesamowity! W lesie cisza, gdzieniegdzie słychać było tylko ptaki. Relaks totalny.



No i żeby nie było, to jest i moja fotka. :D



Po zjechaniu z Górzca kolejnymi szutrami dotarłyśmy do Chełmca, a dalej do Myśliborza. Tam szybka przerwa na małe conieco i zaczął się podjazd do Myślinowa, gdzie znów pooglądałam sobie plecy Moniki. :)



Gdzieś po drodze żółto-zielone impresje. :)



Za Myślinowem wbiłyśmy się na kolejne piękne leśne szutry, prowadzące do Siedmicy. Bez kitu, ale wszystkie dzisiejsze szutry miały lepszą nawierzchnię niż niejeden asfalt.



W dole wspomniana Siedmica:



I to było tyle na dziś, jeśli chodzi o jazdę szutrami. Za Siedmicą niejako rozpoczęła się droga powrotna do Legnicy. Miałyśmy jeszcze trochę zapasu czasu, więc zaproponowałam Monice, żebyśmy zahaczyły na koniec wycieczki o wieżę widokową Radogost. Nie musiałam jej namawiać, więc po kilkunastu minutach podprowadzałyśmy już rowery na wzgórze. Nachylenie sięga tam miejscami 20%, więc przy dzisiejszych warunkach podjazd był nie do podjechania, gdyż cały był zasypany liśćmi i idąc ślizgałyśmy się, a co dopiero działoby się przy próbie podjechania. Po kilku minutach intensywnego spacerku znalazłyśmy się pod wieżą:



I ja - ku pamięci potomnych. :)



Zostawiłyśmy rowery na dole i heja na górę. A tam mega widoczki - na wprost Bazaltowa Góra, w głębi Jawor i Legnica, po prawej Paszowice:





A po lewej PK Chełmy:



Chełmów cd.



Niestety przejrzystość powietrza była dzisiaj kiepska, toteż dobrze widoczne były tylko najbliższe okolice. Tutaj gdzieś są Karkonosze. :D



A tutaj mamy Ślężę jak na dłoni:



I jeszcze ja:



Po "najedzeniu" się widokami, zabrałyśmy się za drogę powrotną do Legnicy. Ta nie obfitowała już w żadne atrakcje - nudne, płaskie wiochy. Do Legnicy wróciłyśmy punktualnie o zaplanowanej porze. To była jedna z lepszych wycieczek w tym roku! :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Chełmiec - Myślibórz - Myślinów - lasy siedmickie - Siedmica - Paszowice - Kłonice - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 75-100 km


asfaltowo po Chełmach

Niedziela, 7 września 2014 • dodano: 11.09.2014 | Komentarze 6

Plany na dzisiaj były zupełnie inne. Miało być spełnienie kolejnego marzenia rowerowego, a skończyło się "tylko" na jeździe po okolicy. Wygrał leń. Nie dałam rady zwlec się z łóżka wcześnie rano. Wystarczy, że w tygodniu wstaję o nieludzkiej porze. Potem oczywiście żałowałam, że nie zebrałam się do dalszego wypadu, bo pogoda była wymarzona na dłuższą jazdę - ciepło (chyba nawet za bardzo) i bez upierdliwego wiatru. No cóż. Innym razem śmignę tam gdzie planowałam śmignąć. :P

W każdym razie jak już zwlekłam się z łóżka, to czym prędzej pozbierałam się i wyszłam z domu. Nie było jeszcze południa, a temperaturka była idealna do jazdy. :D Chwilami były nawet 34°C!



We wrześniu takie rzeczy? o_O Do tego nie wiał zbyt mocny wiatr, co spotęgowało odczuwanie gorąca.

Z racji tego, że w piątek wypucowałam Specusia po środowej błotnej masakrze, żal mi było znów go brudzić. Postanowiłam więc unikać dzisiaj szutrów czy polnych skrótów. Najpierw standardowo pojechałam na Słup, a potem prosto asfaltami na Górzec. Na podjeździe "lekko" się podgotowałam, bo nawet las nie chronił przed gorącem. Następnie odbiłam na Pomocne i Muchów. W drodze na Nową Wieś Wielką zrobiłam sobie przerwę na żelki. :) Następnym razem kupuję 3 paczki, bo te nadziane są przepyszne!!! Tak sobie siedziałam w lasku, wcinałam te żelki i nagle jeb! Zaczęło grzmieć gdzieś nad Pomocnem. Zaliczyłam niezłego zonka, bo wcześniej nie zauważyłam jakichś burzowych chmur. Żelkowa przerwa została czym prędzej zakończona, bo nie miałam najmniejszej ochoty być stłuczoną przez deszcz, już nie wspomnę o moim lśniącym Specu. :) Nie było się też gdzie schować, bo wokół był tylko i wyłącznie las. Więc zaczęłam pruć ile sił w nogach w stronę Siedmicy, w stronę zabudowań. Na szczęście front okazał się łaskawy i szedł równolegle z kierunkiem mojej jazdy. Przez cały odcinek z Lipy do Paszowic miałam dysonans - po lewej ostro grzmiało, a po prawej naparzało słońce. Dziwne uczucie. W Paszowicach ujrzałam w końcu winowajcę grzmotów:



Chmury były jednak dosyć daleko, więc słońce nadal prażyło. W pewnym momencie z tego gorąca zaczęło mi się troić w oczach. :D



Od Piotrowic burzowe chmury zaczęły coraz bardziej mnie osaczać i im bliżej było do Legnicy, tym one bardziej się napiętrzały nade mną. Od Starego Jawora znów prułam ile sił, żeby zdążyć do domu przed burzą.





Udało się i do domu wróciłam sucha i z nadal czyściutkim Speckiem. A przy okazji wyszedł dosyć ładny dystans.



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Przybyłowice - Słup - Chroślice - Męcinka - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Nowa Wieś Wielka - Siedmica - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 75-100 km


zachmurzony Grodziec

Czwartek, 31 lipca 2014 • dodano: 31.07.2014 | Komentarze 3

Jakoś tak ostatnio dziwnie się składa, że nie ma odpowiedniej pogody na rower, bo albo są afrykańskie upały, albo deszcz i chmury. Z dwojga złego lepsze chmury i przelotny deszcz, więc postanowiliśmy z Justyną i Krzyśkiem, że pojedziemy dzisiaj na Zamek Grodziec. Wycieczka w sam raz, żeby zbytnio się nie zmęczyć, a krajoznawczo bardzo ciekawa. No i to obowiązkowy punkt sezonu. Raz do roku wypada tam pojechać. :)

Oczywiście jak tylko wyszliśmy na rower, to zaczęło padać. Zaczęłam ostro się wahać czy jechać, bo deszcz + wiatr nie są dobrymi sprzymierzeńcami do wycieczek. Na szczęście za Legnicą deszcz osłabł, aż w końcu przestał padać. Droga do farmy wiatrowej w Łukaszowie minęła nam dosyć szybko. Przed wjechaniem na farmę zrobiliśmy sobie krótką przerwę na jedzonko przy sklepiku. Tam potowarzyszył nam rudzielec, choć bardzo nieufny wobec ludzi:



Kolejne fotki zaczęłam pstrykać dopiero przed Grodźcem, bo wszyscy wiedzą jak wyglądają wiatraki w Łukaszowie, czy też Zagrodno. :P



W Grodźcu zatrzymałam się też na chwilę przy tamtejszym eksponacie. :P



Przed podjazdem na zamek znalazła się też chwila na wygłupy. :)



No a chwilę potem nie wszystkim było do śmiechu. :D



Na zamek wszyscy wjechali o własnych siłach, wolniej lub szybciej, ale przynajmniej bez prowadzenia roweru. :) Na zamku czekała na nas zasłużona wyżerka:



Po popasie popstrykałyśmy z Justyną jeszcze pamiątkowe fotki, w pojedynkę...



... albo grupowe :)



I jeszcze panoramka zamku na koniec:



I po odpoczynku trzeba było zabrać tyłki w drogę powrotną. Po ostatnich wydarzeniach mam blokadę do zjazdów i mam nadzieję, że będzie trzymać się jak najdłużej, bo na pewno wyjdzie mi to na dobre. Aczkolwiek żal było zjeżdżać z zamku w granicach 25 km/h i to jeszcze co chwila hamując. :(

Droga powrotna z Grodźca zawsze jest taka sama - generalnie z górki. :) Więc jechaliśmy bez zbędnego zatrzymywania się. Dopiero na moście kolejowym w Miłkowicach była przerwa na kolejną sesyjkę:



A za górami, za lasami było widać w oddali Grodziec:



A selfie z Pendolino w tle to macie? :D Na pewno nie macie. :P



I po sesji wróciliśmy do domów. :P Na kilkanaście dni dziękuję za uwagę. Wyjeżdżam uprawiać smażing, leżing, plażing, kąpieling, gorfowing i inne ingi. :)



Legnica - Czerwony Kościół - Ernestynów - Gierałtowiec - Łukaszów - Zagrodno - Uniejowice - Grodziec - Uniejowice - Zagrodno - Modlikowice - Wojciechów - Budziwojów - Gołocin - Dobroszów - Siedliska - Miłkowice - Gniewomirowice - Ulesie - Legnica

Kategoria 75-100 km