Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2018

Dystans całkowity:97.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:27
Średnia prędkość:17.83 km/h
Suma podjazdów:511 m
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:32.40 km i 1h 49m
Więcej statystyk

piekielna osiemnastka

Czwartek, 23 sierpnia 2018 • dodano: 24.08.2018 | Komentarze 2

Musiałam podjechać dzisiaj do serwisu rowerowego. W serwisie nic nie załatwiłam, więc postanowiłam wyskoczyć w lasy. O Chryste. Co to był za błąd. Z nieba lał się okropny żar i po krótkim podjeździe na Dobrzejów myślałam, że umrę. Miałam wrażenie, że jestem w wielkim piekarniku. Po powrocie do domu nie wiedziałam jak się nazywam. Dystans krótki, ale przez ten upał tak dostałam w dupę, że szkoda gadać.




Kategoria 1-25 km


leśne autostrady

Środa, 15 sierpnia 2018 • dodano: 22.08.2018 | Komentarze 5

Kolejny wypad w północne lasy. Uwielbiam tam jeździć. Nie muszę przebijać się przez całe miasto, żeby wjechać w teren, a system pożarówek powiększa się z roku na rok. Dzisiaj odkryłam kolejne, biegnące w kierunku Lubina. No miodzio! Długie, proste odcinki, a nawierzchnia lepsza niż na większości asfaltów w regionie.



Na dworze było bardzo przyjemnie, więc wykorzystałam wolny czas na maksa. Naładowałam się endorfinkami jak za dawnych czasów. :) A na koniec jeszcze jeden widoczek z tychże lasów.






Kategoria 25-50 km


leśna duchota

Sobota, 4 sierpnia 2018 • dodano: 22.08.2018 | Komentarze 0

Pół dnia obczajałam chmury i wróżyłam z fusów - będzie burza, czy nie będzie. :P W końcu zapadła decyzja, że wychodzę na rower, bo chmury, które były na niebie nie wyglądały na groźne. :D Na dworze piekarnik, więc zapuściłam się w północne lasy, bo na asfalcie chyba bym umarła. Lasy i tak nie uchroniły mnie od duchoty i jak wpadłam do sklepu w Raszówce, to miałam ochotę ograbić go ze wszystkich zimnych coli. :) Planowałam poodkrywać jakieś nowe szutry, ale moje plany szybko zweryfikowało to:



Burza nadciągnęła nie wiadomo jak i skąd. Więc szybka zmiana planów i odwrót do domu. Ostatnie kilometry to jechałam już na pełnym gazie, czując na plecach oddech burzy. Udało się jednak wrócić o suchym rowerze. :)




Kategoria 25-50 km