Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:265.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:15:04
Średnia prędkość:17.63 km/h
Maksymalna prędkość:60.19 km/h
Suma podjazdów:2692 m
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:66.40 km i 3h 46m
Więcej statystyk

zachmurzony Grodziec

Czwartek, 31 lipca 2014 • dodano: 31.07.2014 | Komentarze 3

Jakoś tak ostatnio dziwnie się składa, że nie ma odpowiedniej pogody na rower, bo albo są afrykańskie upały, albo deszcz i chmury. Z dwojga złego lepsze chmury i przelotny deszcz, więc postanowiliśmy z Justyną i Krzyśkiem, że pojedziemy dzisiaj na Zamek Grodziec. Wycieczka w sam raz, żeby zbytnio się nie zmęczyć, a krajoznawczo bardzo ciekawa. No i to obowiązkowy punkt sezonu. Raz do roku wypada tam pojechać. :)

Oczywiście jak tylko wyszliśmy na rower, to zaczęło padać. Zaczęłam ostro się wahać czy jechać, bo deszcz + wiatr nie są dobrymi sprzymierzeńcami do wycieczek. Na szczęście za Legnicą deszcz osłabł, aż w końcu przestał padać. Droga do farmy wiatrowej w Łukaszowie minęła nam dosyć szybko. Przed wjechaniem na farmę zrobiliśmy sobie krótką przerwę na jedzonko przy sklepiku. Tam potowarzyszył nam rudzielec, choć bardzo nieufny wobec ludzi:



Kolejne fotki zaczęłam pstrykać dopiero przed Grodźcem, bo wszyscy wiedzą jak wyglądają wiatraki w Łukaszowie, czy też Zagrodno. :P



W Grodźcu zatrzymałam się też na chwilę przy tamtejszym eksponacie. :P



Przed podjazdem na zamek znalazła się też chwila na wygłupy. :)



No a chwilę potem nie wszystkim było do śmiechu. :D



Na zamek wszyscy wjechali o własnych siłach, wolniej lub szybciej, ale przynajmniej bez prowadzenia roweru. :) Na zamku czekała na nas zasłużona wyżerka:



Po popasie popstrykałyśmy z Justyną jeszcze pamiątkowe fotki, w pojedynkę...



... albo grupowe :)



I jeszcze panoramka zamku na koniec:



I po odpoczynku trzeba było zabrać tyłki w drogę powrotną. Po ostatnich wydarzeniach mam blokadę do zjazdów i mam nadzieję, że będzie trzymać się jak najdłużej, bo na pewno wyjdzie mi to na dobre. Aczkolwiek żal było zjeżdżać z zamku w granicach 25 km/h i to jeszcze co chwila hamując. :(

Droga powrotna z Grodźca zawsze jest taka sama - generalnie z górki. :) Więc jechaliśmy bez zbędnego zatrzymywania się. Dopiero na moście kolejowym w Miłkowicach była przerwa na kolejną sesyjkę:



A za górami, za lasami było widać w oddali Grodziec:



A selfie z Pendolino w tle to macie? :D Na pewno nie macie. :P



I po sesji wróciliśmy do domów. :P Na kilkanaście dni dziękuję za uwagę. Wyjeżdżam uprawiać smażing, leżing, plażing, kąpieling, gorfowing i inne ingi. :)



Legnica - Czerwony Kościół - Ernestynów - Gierałtowiec - Łukaszów - Zagrodno - Uniejowice - Grodziec - Uniejowice - Zagrodno - Modlikowice - Wojciechów - Budziwojów - Gołocin - Dobroszów - Siedliska - Miłkowice - Gniewomirowice - Ulesie - Legnica

Kategoria 75-100 km


rozpoznawczo po dzwonie vol. 2

Środa, 30 lipca 2014 • dodano: 30.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj kolejna lajtowa przejażdżka, tym razem w towarzystwie Łukasza. Szyja daje radę. :)))



Legnica - Koskowice - Grzybiany - Ziemnice - Kunice - Szczytniki Małe - Spalona - Bieniowice - Pątnów - Legnica

Kategoria 25-50 km


rozpoznawczo po dzwonie

Wtorek, 29 lipca 2014 • dodano: 29.07.2014 | Komentarze 9

Chyba już wyzdrowiałam. :) Więc postanowiłam spacerkowym tempem przejechać się do Kunic i obadać jak moja szyja. Generalnie jest dobrze, choć nie idealnie, ale pomału wszystko wróci do normy. A po dzwonie powtarzałam wszystkim wokoło, że w tym roku nie wsiądę już na rower. No cóż. Kobieta zmienną jest. :P





Kategoria 1-25 km


Kolorowe jeziorka

Niedziela, 13 lipca 2014 • dodano: 18.07.2014 | Komentarze 14

Po dwóch tygodniach wyjętych z rowerowego życia z powodu choroby, a potem złej pogody, postanowiłam wrócić do aktywności w wielkim stylu! :) O tej wycieczce marzyłam już od dawna i wiedziałam, że jak tylko nadarzy się okazja do dłuższego pokręcenia, to wybiorę się właśnie nad malowniczo położone w samym sercu Rudawskiego Parku Krajobrazowego - Kolorowe jeziorka.

Na dzisiaj nadarzyła się idealna okazja - udało się skombinować towarzystwo do wspólnej jazdy oraz zamówić słoneczną, z zachodnim wiatrem, pogodę. :) Tuż po 8" wyruszyliśmy w drogę - ja, Justyna i Krzysiek. Na południe udaliśmy się standardową trasą przez Słup. Po wbiciu się na szutrówkę prowadzącą do Bielowic, zastaliśmy taki oto widok.

WTF??!!??



Kolejna komfortowa szutrówka w regionie zostanie zalana asfaltem. :/ Jak tak dalej pójdzie, to jedyne fajne szutrówki zostaną w lasach. Jakby tego było mało, to chamy wycięli moje przepyszne czeresieńki. :( Póki nie zaleją tego żwiru asfaltem, to będę omijać ten skrót szerokim łukiem, bo jedzie się nim teraz fatalnie - wytelepotało nas na kamieniach na wszystkie strony.

Po zjechaniu z tego dziadostwa, zjechaliśmy do Słupa, a po pokonaniu podjazdu do Chroślic nastąpiła pierwsza euforia na trasie :) Justyna i Krzysiek nie są wymiataczami rowerowymi, więc dla nich każda pokonana górka jest poważną sprawą. :)



Pojazd do Chroślic był tylko małą rozgrzewką przed podjazdem na Górzec. Przed zjazdem do Pomocnego Krzysiek postanowił zrezygnować z dalszej jazdy i wrócić z powrotem do Legnicy. Pstrykęliśmy sobie więc wspólną fotkę i następnie z Justyną ruszyłyśmy w stronę Pomocnego, a Krzysiek szutrami zjechał do Męcinki.



W Pomocnem zrobiłyśmy sobie pierwszą przerwę na colę i coś słodkiego. Potem ruszyłyśmy na Muchów, a stamtąd fajową, leśną starą asfaltówko-szutrówką w stronę Lipy. Za Lipą, w towarzystwie Buków Sudeckich, trochę zmęczyłyśmy się na rozwleczonym podjeździe w stronę Mysłowa. Wiedziałyśmy, że cała trasa będzie obfitowała w podjazdy, więc nie pokonywałyśmy ich zbyt szybko, co by za bardzo się nie spocić. :)

Widok ze zjazdu do Mysłowa wynagrodził nam trudy podjazdu. :) Po raz kolejny pojawiły się Karkonosze:



Po Mysłowie był szybki zjazd do Kaczorowa i ani się obejrzałyśmy, a miałyśmy już więcej jak pół drogi w jedną stronę za sobą. Po zobaczeniu w Kaczorowie pewnego "fajnego" znaku, postanowiłyśmy zrobić sobie kolejną przerwę na słodkości.



Justyna zaopatrzyła się w sklepie w tonę sevendejsów i po krótkim odpoczynku ruszyłyśmy dalej.



Im bliżej było nam do jeziorek, tym podjazdy stawały się coraz dłuższe i bardziej męczące. Droga zaczęła mi się dłużyć, a dodatkowo włączył się tryb marzenia o obiedzie.

Taka tycia górka :)



Za Marciszowem, po jednym z podwórków, biegały takie oto słodziaki:



Mało się nie posrały i nie wyskoczyły z tej klatki, bo za ogrodzeniem biegał mały piesek. :)))

Jak na trasie pojawiły się takie oto tabliczki, to uznałam, że jestem w domu. :))



Nie, nie, nie!!! Nie może być zbyt łatwo, bo zaraz za tym znakiem pojawił się ostatni, ale ostry podjazd przed wejściem na teren Kolorowych jeziorek. To było już ponad moje siły. Dosłownie na 100 metrów przed wymarzonym obiadkiem pięknie odcięło mi prąd. Zeszłam z roweru i stwierdziłam: "Pierdolę, nie jadę!!!". :))) Na szybko wsunęłam batonika, co by doczłapać do ławek, gdzie można było usiąść i zjeść coś normalnego.

Yes, yes, yes!!!





Zaraz za bramą usiadłyśmy sobie przy ławeczkach i wsunęłyśmy porządne porcje obiadowe. Czułam się jak nowo narodzona. :)) Postanowiłyśmy zwiedzić rezerwat od najładniejszego jeziorka - błękitnego. Za nim jest jeszcze zielone jeziorko, ale odpuściłyśmy sobie jego zwiedzanie, gdyż jest wysychające, więc mogłybyśmy go nie zastać.

Taaa daaammm - błękitne jeziorko:











Dalej purpurowe jeziorko:











I na końcu jaskinia, znajdująca się przy żółtym jeziorku:



Żółte jeziorko wygląda jak wielki zbiornik moczu. Fuuujjjj :P



Po zwiedzeniu jeziorek i popstrykaniu sobie fotek, trzeba było wyruszyć w drogę powrotną. Niestety tuż po wyjechaniu z rezerwatu wydarzył się wypadek. :( Generalnie jestem cała, ale mogło być naprawę źle i świadomość tego jest dobijająca. :( Jakoś z powrotem wdrapałam się na rower i ruszyłyśmy dalej. Jazda całkowicie przestała mnie cieszyć, bo skupiałam się tylko na tym, aby nie pogłębić odniesionych kontuzji. Nie cieszyła mnie nawet perspektywa zbliżającego się zjazdu z Poręby do Bolkowa, który jako podjazd w odwrotnym kierunku jest wymieniany jako jeden z najtrudniejszych w Polsce.

Fotka tuż przed zjazdem do Bolkowa. Widoki stamtąd są bardzo ładne:





Z całym szacunkiem dla autora rowerowej bazy podjazdów, ale obecnie to nie jest najszybsza polska szosa. Nawierzchnia asfaltu jest fatalna, pełno dziur, wszędzie pełno luźnych kamieni. Jak ktoś chce się zabić, to polecam puścić hamulce. Nie wiem czy miałam tam na liczniku z 40 km/h, bo strach było jechać szybciej.

Po zjeździe przebiłyśmy się przez Bolków, a następnie, żeby ominąć krajówkę, pobocznymi asfaltówkami dojechałyśmy do Grobli. A stamtąd prosto na Siedmicę, Myślibórz i w sumie byłyśmy już prawie w domu. :) Reszta drogi do Legnicy poszła nam szybko i sprawnie. W domach byłyśmy o 20". A potem od razu udałam się na SOR, jedno rtg, drugie i na dłuższy czas mam rower z głowy. :(

Pomimo tego niefajnego akcentu, wycieczkę uważam za bardzo udaną. :)))



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Lipa - Mysłów - Kaczorów - Świdnik - Ciechanowice - Marciszów - Wieściszowice - Kolorowe jeziorka - Wieściszowice - Marciszów - Świdnik - Płonina - Bolków - Gorzanowice - Pogwizdów - Bobolin - Grobla - Siedmica - Myślinów - Myślibórz - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria pow. 100 km