Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:505.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:54
Średnia prędkość:18.52 km/h
Maksymalna prędkość:51.70 km/h
Suma podjazdów:4667 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:63.15 km i 3h 50m
Więcej statystyk

w scenerii rodem z Silent Hill

Sobota, 31 października 2015 • dodano: 31.10.2015 | Komentarze 2

Miała być dzisiaj lampa. Miała być dzisiaj piękna, złota jesień. I było tak pięknie, że kulnęłam się tylko na cmentarz ogarnąć liście. Była taka mgła i piździawa, że bardzo szybko zrezygnowałam z pomysłu przejechania się gdzieś dalej. Chwilę temu dowiedziałam się od kolegi, że wszystko co związane z lampą, było dzisiaj 30 km od Legnicy. W Stanisławowie i ogólnie w Chełmach było dzisiaj piękne słońce. Super! :/

Kategoria 1-25 km


  • DST 101.90km
  • Czas 05:24
  • VAVG 18.87km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 1139m
  • Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

wypad na 102 :) (Wojcieszów - Lipa)

Sobota, 24 października 2015 • dodano: 28.10.2015 | Komentarze 2

Z racji tego, że najprawdopodobniej nadarzyła się jedna z ostatnich (albo nawet ostatnia) okazji w tym roku do przejechania konkretnego dystansu, trzeba było godnie pożegnać się z tegorocznymi setkami. Postanowiłam połączyć asfalt z terenem, odkryć kilka nowych ścieżek i wykorzystać na maksa piękną pogodę.

Taka była dzisiaj lampa!!! :)



Temperaturka również była niczego sobie, więc jechało się baaaaardzo przyjemnie. :) W drodze na Górzec trafiłyśmy z Moniką na trening jakiegoś zawodnika przed rajdowymi ME w Szwajcarii. Fajnie było popatrzeć jak gościu grzał jakieś 100 km/h w miejscu, gdzie nikt normalny nie rozpędza się do 40-stki, bo łata goni łatę.



I tak sobie śmigał na Górzec tam i z powrotem. Ten trening chwilowo pokrzyżował nam plany wycieczkowe, bo okazało się, że zamknięto dla ruchu asfaltowy podjazd na Górzec. Po negocjacjach kierownik treningu pozwolił nam wbić się w lasy i dojechać do Pomocnego terenem. Mnie taki obrót sprawy w sumie spodobał się, bo wyglądające teraz przepięknie leśne szutry zrekompensowały bardziej wymagający podjazd.





Po wyjechaniu z lasu w Pomocnem odbiłyśmy na szuter prowadzący do Muchowa. Niedawno odkryłam, że jest takowy i okazało się, że stanowi świetną alternatywę dla asfaltowego dojazdu. Potem było szybkie pitu pitu przez Muchów i wylądowałyśmy przed Starą Kraśnicą. Zjazd do niej jest dosyć stromy, ale niestety połatany, więc zarządziłam odbicie na unijkę (tak nazywam polne szutry, które zostały niedawno zalane asfaltem) prowadzącą do Dobkowa. Unijka była bardzo dobrym wyborem, bo zjazd też był zacny, a i widoki były również niczego sobie. :)



Po odpoczynku w Starej Kraśnicy, udałyśmy się w stronę Wojcieszowa, gdzie w połowie miasteczka wbiłyśmy się ponownie w teren. Wyczaiłam na mapie leśne szutry, które prowadzą prawie pod samą Lipę, więc postanowiłam je sprawdzić, bo jakość asfaltu w Mysłowie (przez który dotąd dojeżdżałam do Lipy) pozostawia wiele do życzenia. Już po chwili okazało się, że był to bardzo dobry wybór, bo do lasu zaprowadziła nas urocza polna ścieżka.





A potem był już tylko 7-km podjazd, więc było trochę ciężko. :P Niemniej jednak wolałam męczyć się w takich okolicznościach przyrody, niż jechać dziurawym asfaltem przez Mysłów.







Cały terenowy odcinek z Wojcieszowa do wylotu na asfalt prowadzący do Lipy jest rewelacyjny. Piękne, dobrej jakości leśne szutry, które mogę polecić z czystym sumieniem. :) Po wyjeździe z lasu czekał na nas już powrót samymi asfaltami. Zjazd do Lipy jak zwykle wywołał u mnie dreszcze. I bynajmniej nie z zimna. :) Nowiuśki asfalt, ostro w dół - można poczuć wiatr we włosach. :)

W okolicach Słupa trafiły się jeszcze takie kolorystyczne okazy.





Tuż przed zachodem słońca temperatura zaczęła lecieć na łeb na szyję i od Warmątowic było już bardzo rześko. Do Legnicy udało nam się wrócić przed zmrokiem, więc idealnie wyrobiłyśmy się z czasem.

To był naprawdę fajny wypad - trasa urozmaicona, pogoda piękna, pykła setka. Mogę teraz spokojnie zapaść w rowerowy sen zimowy. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Dobków - Stara Kraśnica - Wojcieszów - Lipa - Nowa Wieś Mała - Siedmica - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

P.s.

A w niedzielę pojechałam ze znajomymi w Rudawy Janowickie. Niestety nie było już takiej lampy jak w sobotę, ale i tak było warto pojechać, bo w Rudawach jest teraz jesienny boom kolorystyczny.

Postanowiłam zaprowadzić towarzystwo w najbardziej miejsca w Rudawach. Więc niżej mamy Sokolik widziany z Husyckich Skał.





Wdrapaliśmy się też na Krzyżną Górę.



Zachmurzenie spowodowało, że widoki nie powalały na kolana, ale i tak były piękne.





Następnie leśnymi szutrami udaliśmy się w kierunku Starościńskich Skał. Jak tak szliśmy tymi szutrami, to przypomniała mi się czerwcowa masakra podjazdowa. Niemniej jednak, fajnie było wrócić w te rejony i poznać je z pozycji piechura. :)



I wspomniane Starościńskie Skały.



W centrum Krzyżna Góra i Sokolik.



Wpadliśmy też na ruiny Zamku Bolczów.



W lesie było bajecznie!



Kolejny odcinek z cyklu: "Wiosna czy jesień?" :)





Na koniec traska z Rudaw.



To był fantastyczny weekend! Pogoda dopisała, maksymalnie nacieszyłam się piękną jesienią, a teraz leczę choróbsko, które w sumie już w piątek przypałętało się do mnie. W sobotę jeszcze trzymałam się, ale niedzielnym wypadem dokończyłam dzieła. :P

Kategoria pow. 100 km


niedzielnie przed obiadkiem

Niedziela, 18 października 2015 • dodano: 18.10.2015 | Komentarze 0

"Piękną" mamy pogodę tej jesieni. "Piękną" pogodę mieliśmy w minionym tygodniu. :) Jednak dopiero dzisiaj udało mi się wyskoczyć na chwilę na rower. Nie zapuszczałam się zbyt daleko, bo pogoda była nijaka i nie potrafiłam przewidzieć czy będzie padać czy nie.

Chociaż miejscami, nie powiem, było ładnie. :)



To tylko jednak pozory, bo było dzisiaj dosyć chłodno. Drzewka wyglądały jednak pięknie.





Legnica - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Grzybiany - Koskowice - Taczalin - Księginice - Koskowice - Legnica

Kategoria 25-50 km


piździernik na całego i pykło 5.000 :D

Niedziela, 11 października 2015 • dodano: 12.10.2015 | Komentarze 7

Dzisiaj od rana znowu była lampa z atrakcjami w postaci wschodniego halnego. Z tą różnicą, że wczoraj po policzkach cięły żyletki, a dziś to już były regularne brzytwy. :O Nie zważając jednak na przeciwności pogodowe, trzeba było dobić do 5.000 km przejechanych w jednym roku i tym samym uczcić mój rekord rocznego dystansu. Miejsce do świętowania mogło być tylko jedno. :)

W Sichowie, tradycyjnie już, była krótka przerwa na złapanie oddechu przed podjazdem pod radiostację w Stanisławowie. Herbatka z prądem dała radę!!! :)



Doładowana herbatką, a Łukasz batonem - pełni nowych sił ruszyliśmy do Stefanowa.



Po drodze co rusz pojawiały się takie kolorystyczne smaczki.



Gdyby nie ten wiatr, byłoby idealnie. Chociaż nie ma co narzekać, bo zawsze mogło naparzać deszczem albo czym innym brzydkim. :)



Pitu pitu, ale ciągle do przodu i pod górę.



Na końcówce podjazdu trochę przycisnęłam, więc poczułam, że mam mięśnie i płuca. :P



A Rosocha wyglądała dzisiaj tak! :O W tym roku idealnie trafiłam z wycieczkami w jesienny boom kolorystyczny.



A spod radiostacji widoki takie...



Albo takie. :D



To jak? Maj...



czy piździernik? :)



Także ten. :) W razie problemów z odczytaniem tego co jest na kartce - proszę powiększyć sobie widok strony w przeglądarce. :P



I jeszcze pamiątkowe zdjęcie przy słynnych radiostacjowych słupkach.



Niestety nie mogliśmy zbyt długo przebywać pod radiostacją, bo wiatr wychładzał nas z każdą sekundą, a brak ruchu potęgował uczucie chłodu. Postanowiłam, że w drodze powrotnej odbijemy jeszcze na terenowy czerwony szlak do Bogaczowa, żeby trochę urozmaicić trasę. Zabraliśmy się więc za zjazd do początku Stanisławowa, który jest najostrzejszym odcinkiem. Na zjeździe tak nas wypizgało, że te brzytwy na policzkach podczas jazdy po płaskim terenie okazały się być przyjemną jesienną bryzą, w porównaniu do tego zjazdowego kilometra. Po dojechaniu do miejsca, gdzie odbija się w las na szlak, ja trzęsłam się z zimna jak galareta, a Łukasz jak sto galaret. :D Śmiechu było jednak przy tym co niemiara. :)))

Na szczęście początek szlaku bardzo szybo nas rozgrzał, kiedy przyszło do prowadzenia rowerów.



A w lesie również cud, miód i orzeszki kolorystyczne.



W maju robiłam porównania tych samych miejsc o różnych porach roku. No to dorzucam do tej paczki jeszcze jesień. :)















W lesie tylko miejscami zalegało jakieś błoto, więc cały przejazd przez las sprawił mi dużo frajdy.



Po zboczeniu z czerwonego szlaku, do Bogaczowa zjechaliśmy bardzo urokliwymi szutrami.





Droga powrotna do Legnicy, niestety, nie była przyjemna. Nic, a nic. Boczny, zimny wiatr oraz ból brzucha skutecznie zgasiły we mnie radość z jazdy. Jakoś dowlekłam się do domu, ale lekko nie było. :( Niemniej jednak - mam te upragnione 5.000 km w jednym roku i nic w tym momencie nie jest w stanie zepsuć mi humoru. Założony na początku roku plan wykonałam w 125%, także ja już w tym roku nic nie muszę. :)



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Bogaczów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


rześko-jesiennie po Chełmach

Sobota, 10 października 2015 • dodano: 10.10.2015 | Komentarze 5

Rok temu o tej porze również była lampa, rok temu również było cudownie jesiennie. Déjà vu? No prawie. Dzisiaj nie śmigałam w krótkim rękawku. Dzisiaj zacnie wiało i chwilami żyletki ostro cięły po policzkach, ale i tak było przepięknie! Tak jak tydzień temu, ponownie trafiła się lampa. Postanowiłam więc z Łukaszem najeść się przecudownymi kolorami jesieni w Chełmach. Najpierw standardowo udaliśmy się w stronę Słupa, a dalej w kierunku Górzca.



Krówki również miały dzisiaj lajcik. Kamera Łukasza fajnie ujęła kulistość Ziemi.



I pitu pitu na Górzec.



Po podjeździe było nam bardzo ciepło, ale gorąca herbatka z cytryną i tak smakowała wybornie. :)



Po herbatce i krótkim odpoczynku zjechaliśmy do Pomocnego, gdzie zaczęły się cudowne kolorki.



Ależ dzisiaj było pięknie!!!





Odcinek do Muchowa zawsze jest urokliwy, ale dzisiaj to przekroczył wszelkie granice urokliwości. :)





Czartowska Skała.



Za Muchowem odbiliśmy na najpiękniejsze leśne szutry w Chełmach, prowadzące do Siedmicy.





Po wjechaniu w las zrobiło się bardzo rześko. Tak rześko, że czym prędzej wyskoczyłam z letnich rękawiczek, bo palce u rąk nabrały rumieńców. :)

Tuż przed Siedmicą trafiliśmy na jesienny odlot kolorystyczny. :)





Ja swoje, Łukasz swoje. :)



Po wyjechaniu z lasu szybko rozgrzaliśmy się na krótkim podjeździe w kierunku Paszowic. Z kolei na zjeździe do Paszowic, po raz pierwszy tej jesieni poczułam, że mam palce u nóg. :) Wiatr potęgował uczucie rześkości, ale na szczęście nie było mi zimno i jechałam dzisiaj na granicy komfortu cieplnego.

Kolejne selfie po drodze i potem już szybka spadówa do Legnicy.



Przed wjazdem do miasta trafiliśmy jeszcze na drzewka w kolorze pudrowy róż. :)



To jak? Wiosna...



czy jesień? :)



Zmasakrowani przez wiatr. :)





Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Siedmica - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

p.s. Szampan już się mrozi. :)
Ja zdecydowanie wybieram jesień. :)

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

jesienny grupowy czad (Wilków - Leszczyna)

Niedziela, 4 października 2015 • dodano: 04.10.2015 | Komentarze 3

Miałam dzisiaj odpoczywać, miałam trochę popracować (tak, w niedzielę, ale na szczęście w domu), a wyszło jak widać poniżej. :) Jesienna lampa bardzo szybko wywiała mnie z domu i mimo że po wczorajszych wojażach nie odpoczęłam nic, a nic, a nogi miałam jak z waty, to zdecydowałam się pojechać w Chełmy. Być może nadarzyła się jedna z ostatnich okazji do pokręcenia po moich ulubionych rejonach, więc trzeba było wykorzystać tę okazję w miarę maksymalnie.

Na wypad zwerbowałam Monikę oraz Łukasza i w samo południe wyruszyliśmy na jesienne odmulenie. Było pięknie od samego początku!



Łukasz zabrał ze sobą kamerę z kijem, więc po drodze porobiliśmy sobie kilka poważnych lub mniej poważnych fotek. :)





Robi się coraz ładniej. :)



Robi się coraz piękniej!!! :)



Ze Stanisławowa odbiliśmy w kierunku lotniska, a potem dalej w stronę Wilkowa.



Na lotnisku byliśmy też świadkami lądowania samolotu, co zdarzyło mi się po raz pierwszy w tym miejscu.



Potem szybkie pitu pitu do Wilkowa, a następnie do Leszczyny (nowiuśki asfalt na zjeździe jest mega, tylko szkoda, że zjazd jest taki krótki) i na końcu wylądowaliśmy w Duninie przy zwierzątkach.



Dziękuję. Było fajowo. :) Nie czuję nóg, bolą mnie stawy kostkowe i siedzisko, ale i tak był to cudowny, rowerowy weekend. :)



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Kondratów - Wilków - Leszczyna - Prusice - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Legnica

Kategoria 50-75 km


  • DST 128.80km
  • Czas 06:41
  • VAVG 19.27km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 1073m
  • Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
  • Aktywność Jazda na rowerze

w poszukiwaniu złotego pociągu

Sobota, 3 października 2015 • dodano: 03.10.2015 | Komentarze 7

Powtórka wycieczki sprzed roku. I w sumie na tym mogłabym zakończyć wpis, bo trasa ta sama, zdjęcia podobne, więc cóż można nowego stworzyć? :P

W każdym razie postanowiłam dzisiaj zakończyć sezon długich wycieczek z przytupem. Padło na Zamek Książ, bo chciałam tam pojechać przy pięknej pogodzie jeszcze w tym roku (bo w zeszłym roku pogoda była zmienna, delikatnie mówiąc - szczegóły w zeszłorocznym wpisie). Pomimo prognozowanego na dziś bardzo mocnego południowego wiatru, zdecydowałam się pojechać na zamek tą samą trasą, jak ostatnio, gdyż wiedziałam czego mogę spodziewać się po drodze (czyt. gdzie i jakie będą podjazdy). Bardzo szybko przekonałam się o tym co znaczy świadome zapakowanie się na trasę pod paszczowiatr. Aż do Dobromierza moja średnia prędkość jazdy wynosiła jakieś 16 km/h. Po płaskim. Brawo ja! :D Motywacja do kręcenia w skali od 1 do 10 wynosiła jakieś -50. Pocieszałam się jednak tym, że za Dobromierzem skończą się nudne płaszczyzny i zaczną bardziej urokliwe odcinki.

W sumie to już przed Dobromierzem motywacja do jazdy wzrosła do 5/10, kiedy tylko na horyzoncie pojawiły się lokalne wzgórza.





Nad zalew w Dobromierzu tym razem nie zajechałam, bo wolałam więcej czasu spędzić przy zamku.



Tak jak wspomniałam wcześniej, za Dobromierzem zaczęły się ciekawsze odcinki - z podjazdami i zjazdami, ale co ważniejsze - w miarę osłonięte od wiatru, więc jechało się bardzo przyjemnie. Zwłaszcza do Cieszowa i dalej w kierunku Świebodzic, gdzie jechałam piękną, wiejską (i gładką!) drogą w towarzystwie coraz bardziej złocistych drzew.



Kiedy na horyzoncie pojawił się Zamek Książ, motywacja do jazdy wzrosła do 10/10. :)



No a jak moim oczom ukazał się fantastyczny widok na Świebodzice oraz Ślężę, Radunię i to trzecie coś, to już micha zaczęła mi się uśmiechać na całego i nie żałowałam ani jednego przejechanego metra pod wiatr. :)



W tę pędy pognałam do Świebodzic, pitu pitu przez miasto i dosyć szybko wylądowałam pod jednym z wejść na teren Książańskiego Parku Krajobrazowego.





Pod zamek wjeżdżałam czarnym szlakiem rowerowym, który stanowi wspaniałą alternatywę dla ruchliwej DK 35. Po drodze nawet pojawiły się widoczki.



Szlak, choć w całości prowadzi po starym, rozwalającym się asfalcie, to jest naprawdę przyjemny.





Tuż przed wjazdem na zamek znajduje się stajnia z ogierami (tak było napisane na tablicy informacyjnej). :P



I po 60 km walki z wmordęwindem, udało się dojechać pod zamek. :)





Po jedzonku i krótkim odpoczynku, zabrałam się za nadrabianie zaległości zdjęciowych z okolic zamku, gdyż w tamtym roku nie było na to czasu i trzeba było uciekać przed deszczem.













Niestety ogrody były dzisiaj zamknięte i bardzo żałowałam, że nie będzie dane mi ich zobaczyć.







Po obcykaniu zamku i tego co wokół niego się znajduje, podjechałam jeszcze na punkt widokowy, z którego roztacza się piękny widok na cały zamek.









Gdzieś między gałęziami przebijał się też widok na Wałbrzych.



Po 14" czas było zabrać się w drogę powrotną, bo nie chciałam jechać po zmroku. Z Książa zjechałam do Wałbrzycha. A tam jak zwykle króluje Chełmiec. Może kiedyś tam wpadnę. :)



Wałbrzych wykorzystał na maksa w celach autopromocyjnych tę aferę z pociągiem widmem - po drodze widziałam kilka banerów/reklam związanych z tym tematem.



Z Wałbrzycha pognałam w dół do Szczawna-Zdroju, a potem odbiłam na podjazd, który w zeszłym roku zmasakrował mnie na całego. Dzisiaj wiedziałam jak rozłożyć siły i co mnie czeka, więc nawet wyrwałam na nim KOM-a na Stravie. :) Dalszą część trasy stanowiła asfaltowa tułaczka po mniej lub bardziej gładkich wioskowych drogach. Co jednak najważniejsze - prawie cały czas było z górki i z wiatrem w plecy!!! To był balsam na moje sponiewierane wiatrem w pierwszej części wycieczki ciało. :)

W Sadach Dolnych pojawił się ciekawy pomnik.



A kiedy moim oczom ukazały się Chełmy, to od razu poczułam ulgę, że jestem już na swoich śmieciach. :)



Całościowo muszę stwierdzić, że pięknie dziś było!



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Przybyłowice - Stary Jawor - Jawor - Zębowice - Czernica - Gniewków - Dzierżków - Roztoka - Jugowa - Dobromierz - Cieszów - Świebodzice - Zamek Książ - Wałbrzych - Szczawno-Zdrój - Struga - Stare Bogaczowice - Sady Górne - Sady Dolne - Wolbromek - Kłaczyna - Celów - Wiadrów - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

p.s. pociągu niestety nie odnalazłam :(

Kategoria pow. 100 km


relaks na maksa (Winnica - Słupek)

Piątek, 2 października 2015 • dodano: 02.10.2015 | Komentarze 1

No ależ dzisiaj była pogoda! PRZEkozacka!!! Oby jak najdłużej taka była. Po pracy jednak czasu coraz mniej na jeżdżenie, więc wyskoczyłam tylko na rundkę pod Chełmy. Mimo że krótko, to i tak było fajowo - ciepło, prawie bezwietrznie, totalny relaks rowerowy. Taka mała rozgrzewka przed jutrem... :)

Wiadomo. Jest tylko jedna! :)





Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Słup - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 25-50 km