Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Kolorowe jeziorka

Niedziela, 13 lipca 2014 • dodano: 18.07.2014 | Komentarze 14

Po dwóch tygodniach wyjętych z rowerowego życia z powodu choroby, a potem złej pogody, postanowiłam wrócić do aktywności w wielkim stylu! :) O tej wycieczce marzyłam już od dawna i wiedziałam, że jak tylko nadarzy się okazja do dłuższego pokręcenia, to wybiorę się właśnie nad malowniczo położone w samym sercu Rudawskiego Parku Krajobrazowego - Kolorowe jeziorka.

Na dzisiaj nadarzyła się idealna okazja - udało się skombinować towarzystwo do wspólnej jazdy oraz zamówić słoneczną, z zachodnim wiatrem, pogodę. :) Tuż po 8" wyruszyliśmy w drogę - ja, Justyna i Krzysiek. Na południe udaliśmy się standardową trasą przez Słup. Po wbiciu się na szutrówkę prowadzącą do Bielowic, zastaliśmy taki oto widok.

WTF??!!??



Kolejna komfortowa szutrówka w regionie zostanie zalana asfaltem. :/ Jak tak dalej pójdzie, to jedyne fajne szutrówki zostaną w lasach. Jakby tego było mało, to chamy wycięli moje przepyszne czeresieńki. :( Póki nie zaleją tego żwiru asfaltem, to będę omijać ten skrót szerokim łukiem, bo jedzie się nim teraz fatalnie - wytelepotało nas na kamieniach na wszystkie strony.

Po zjechaniu z tego dziadostwa, zjechaliśmy do Słupa, a po pokonaniu podjazdu do Chroślic nastąpiła pierwsza euforia na trasie :) Justyna i Krzysiek nie są wymiataczami rowerowymi, więc dla nich każda pokonana górka jest poważną sprawą. :)



Pojazd do Chroślic był tylko małą rozgrzewką przed podjazdem na Górzec. Przed zjazdem do Pomocnego Krzysiek postanowił zrezygnować z dalszej jazdy i wrócić z powrotem do Legnicy. Pstrykęliśmy sobie więc wspólną fotkę i następnie z Justyną ruszyłyśmy w stronę Pomocnego, a Krzysiek szutrami zjechał do Męcinki.



W Pomocnem zrobiłyśmy sobie pierwszą przerwę na colę i coś słodkiego. Potem ruszyłyśmy na Muchów, a stamtąd fajową, leśną starą asfaltówko-szutrówką w stronę Lipy. Za Lipą, w towarzystwie Buków Sudeckich, trochę zmęczyłyśmy się na rozwleczonym podjeździe w stronę Mysłowa. Wiedziałyśmy, że cała trasa będzie obfitowała w podjazdy, więc nie pokonywałyśmy ich zbyt szybko, co by za bardzo się nie spocić. :)

Widok ze zjazdu do Mysłowa wynagrodził nam trudy podjazdu. :) Po raz kolejny pojawiły się Karkonosze:



Po Mysłowie był szybki zjazd do Kaczorowa i ani się obejrzałyśmy, a miałyśmy już więcej jak pół drogi w jedną stronę za sobą. Po zobaczeniu w Kaczorowie pewnego "fajnego" znaku, postanowiłyśmy zrobić sobie kolejną przerwę na słodkości.



Justyna zaopatrzyła się w sklepie w tonę sevendejsów i po krótkim odpoczynku ruszyłyśmy dalej.



Im bliżej było nam do jeziorek, tym podjazdy stawały się coraz dłuższe i bardziej męczące. Droga zaczęła mi się dłużyć, a dodatkowo włączył się tryb marzenia o obiedzie.

Taka tycia górka :)



Za Marciszowem, po jednym z podwórków, biegały takie oto słodziaki:



Mało się nie posrały i nie wyskoczyły z tej klatki, bo za ogrodzeniem biegał mały piesek. :)))

Jak na trasie pojawiły się takie oto tabliczki, to uznałam, że jestem w domu. :))



Nie, nie, nie!!! Nie może być zbyt łatwo, bo zaraz za tym znakiem pojawił się ostatni, ale ostry podjazd przed wejściem na teren Kolorowych jeziorek. To było już ponad moje siły. Dosłownie na 100 metrów przed wymarzonym obiadkiem pięknie odcięło mi prąd. Zeszłam z roweru i stwierdziłam: "Pierdolę, nie jadę!!!". :))) Na szybko wsunęłam batonika, co by doczłapać do ławek, gdzie można było usiąść i zjeść coś normalnego.

Yes, yes, yes!!!





Zaraz za bramą usiadłyśmy sobie przy ławeczkach i wsunęłyśmy porządne porcje obiadowe. Czułam się jak nowo narodzona. :)) Postanowiłyśmy zwiedzić rezerwat od najładniejszego jeziorka - błękitnego. Za nim jest jeszcze zielone jeziorko, ale odpuściłyśmy sobie jego zwiedzanie, gdyż jest wysychające, więc mogłybyśmy go nie zastać.

Taaa daaammm - błękitne jeziorko:











Dalej purpurowe jeziorko:











I na końcu jaskinia, znajdująca się przy żółtym jeziorku:



Żółte jeziorko wygląda jak wielki zbiornik moczu. Fuuujjjj :P



Po zwiedzeniu jeziorek i popstrykaniu sobie fotek, trzeba było wyruszyć w drogę powrotną. Niestety tuż po wyjechaniu z rezerwatu wydarzył się wypadek. :( Generalnie jestem cała, ale mogło być naprawę źle i świadomość tego jest dobijająca. :( Jakoś z powrotem wdrapałam się na rower i ruszyłyśmy dalej. Jazda całkowicie przestała mnie cieszyć, bo skupiałam się tylko na tym, aby nie pogłębić odniesionych kontuzji. Nie cieszyła mnie nawet perspektywa zbliżającego się zjazdu z Poręby do Bolkowa, który jako podjazd w odwrotnym kierunku jest wymieniany jako jeden z najtrudniejszych w Polsce.

Fotka tuż przed zjazdem do Bolkowa. Widoki stamtąd są bardzo ładne:





Z całym szacunkiem dla autora rowerowej bazy podjazdów, ale obecnie to nie jest najszybsza polska szosa. Nawierzchnia asfaltu jest fatalna, pełno dziur, wszędzie pełno luźnych kamieni. Jak ktoś chce się zabić, to polecam puścić hamulce. Nie wiem czy miałam tam na liczniku z 40 km/h, bo strach było jechać szybciej.

Po zjeździe przebiłyśmy się przez Bolków, a następnie, żeby ominąć krajówkę, pobocznymi asfaltówkami dojechałyśmy do Grobli. A stamtąd prosto na Siedmicę, Myślibórz i w sumie byłyśmy już prawie w domu. :) Reszta drogi do Legnicy poszła nam szybko i sprawnie. W domach byłyśmy o 20". A potem od razu udałam się na SOR, jedno rtg, drugie i na dłuższy czas mam rower z głowy. :(

Pomimo tego niefajnego akcentu, wycieczkę uważam za bardzo udaną. :)))



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Lipa - Mysłów - Kaczorów - Świdnik - Ciechanowice - Marciszów - Wieściszowice - Kolorowe jeziorka - Wieściszowice - Marciszów - Świdnik - Płonina - Bolków - Gorzanowice - Pogwizdów - Bobolin - Grobla - Siedmica - Myślinów - Myślibórz - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria pow. 100 km



Komentarze
mors
| 22:14 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj Z nikim i z niczym nie walczę. ;p Obaw też nie miałem. ;)
monikaaa
| 22:06 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj Masz sporo zaległości do nadrobienia w komentarzach... Walcz dalej. :D Dokładnie - do 3 razy sztuka. 2 sztuki dały mi wystarczająco dużo do myślenia, także bez obaw. Już sama do 3 się nie przyczynię. :P
mors
| 22:04 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj To już druga kraksa na rowerze... no cóż, jak to mówią: do trzech razy sztuka... ;)
monikaaa
| 12:23 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj To na pewno :) Czas leczy wszystkie rany :)
fullstrong
| 07:53 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj Fajna trasa, fajne foty, ale najlepsze w tym wszystkim że jesteś cała ))) pozytywne wspomnienia zawsze przyćmiewają te negatywne, zapomnisz wkrótce o wypadku, będziesz pamiętać całkiem co innego ))).
mors
| 23:35 środa, 23 lipca 2014 | linkuj "Kask kupuję(...)" - xD
monikaaa
| 10:15 niedziela, 20 lipca 2014 | linkuj Erka była do kolegi, który jechał w kasku. Tak gwoli wyjaśnienia :) Kask kupuję pod koniec miesiąca, a tym razem i tak by nie pomógł, bo nie chroni ani nosa, ani szyi :/ Piotrze, w tym przypadku max był osiągnięty gdzie indziej.
pioter50
| 07:49 niedziela, 20 lipca 2014 | linkuj Fotki piękne, miło popatrzeć na znajome miejsca.Kraksy współczuję.Może nie wyciskaj takich maksów, zwłaszcza w terenie zalesionym, dłużej pożyjesz.Kolega TomSawyer ma rację co do kasku.Szkoda by było, gdyby Twój blog nagle zamilkł...Pozdrawiam
monikaaa
| 23:20 sobota, 19 lipca 2014 | linkuj Niestety. Obecnie nawierzchnia jest do kitu. Coś jak zjazd z Górzca do Bogaczowa. Na szczęście niczego nie zagipsowali, bo np. nos byłoby ciężko :P Szyję też :)
andale
| 22:35 sobota, 19 lipca 2014 | linkuj Tak szybko zniszczyła się? Jeszcze w lutym można było pomknąć nią bez ograniczeń :(
Chyba niczego w gips Ci nie włożyli, co?
monikaaa
| 09:30 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj Znaczy się masz na myśli zjazd z Poręby do Bolkowa? Poświęcę temu zjazdowi trochę miejsca, bo gościu z genetyka, to następnym razem niech ostro puknie się w łeb, zanim znów napisze, że coś jest dla niego najszybszą polską szosą. No chyba, że ktoś chce się zabić. A max prędkość została osiągnięta zupełnie gdzie indziej. :)
andale
| 06:29 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj Widzę znajomy zjazd :D Tylko chyba wiatr wiał w złym kierunku, bo maksymalna prędkość jest przynajmniej o 10 km/h za mała ;p
pioter50
| 03:05 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj Konkretna trasa.Czekamy na fotki.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!