Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

  • DST 155.55km
  • Czas 08:07
  • VAVG 19.16km/h
  • VMAX 56.78km/h
  • Temperatura 16.5°C
  • Podjazdy 1924m
  • Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

drugi dystans życia (Zapora Pilchowicka - Kapella)

Sobota, 2 maja 2015 • dodano: 04.05.2015 | Komentarze 12

We wtorek rzuciłam Monice pomysł na trzaśnięcie kolejnej setki w tym sezonie. Monice nie trzeba dwa razy powtarzać i zgodziła się od razu. W czwartek, kiedy pojawiły się już pewniejsze prognozy pogody na majówkę, sprecyzowałam plany i padło hasło: "Zapora Pilchowicka". Ja już byłam tam w 2013 r., ale tak bardzo spodobało mi się to miejsce, że zapewne wrócę tam jeszcze parę razy w swoim rowerowym życiu. :)

Prognozy pogody sprawdziły się, bo od samego rana była przepiękna, słoneczna pogoda, aczkolwiek nie było jakoś specjalnie ciepło - było rześko. Tuż po 9" wyruszyłam z Monią na kolejną setkę. Jak się potem okazało, wyszło prawie rekordowo, ale o tym za chwilę...

Standardowo przez Słup, Pomocne i Muchów dosyć szybko dojechałyśmy do Starej Kraśnicy, gdzie tuż przed zjazdem do niej na horyzoncie pojawiły się pierwsze na trasie widoczki, na które liczyłyśmy, że będą pojawiać się dzisiaj w sporej ilości, bo przejrzystość powietrza była dosyć dobra.

W centrum kadru tzw. Śląska Fudżijama, czyli chyba następny cel naszej kolejnej setki w sezonie. :)



Spoglądamy w lewo i widzimy pasmo Gór Kaczawskich oraz jeden z jego najwyższych szczytów - Okole (718 m.n.p.m.), gdzie też w tym sezonie chcę zabrać Monikę.



I najbardziej w lewo dalsza część Gór Kaczawskich, ze Skopcem (724 m.n.p.m.), czyli najwyższym szczytem tego pasma górskiego.



Koniec krótkiej lekcji geografii. :P Po zjechaniu do Starej Kraśnicy, dalej przez Świerzawę udałyśmy się w stronę Sokołowca, gdzie w towarzystwie obłędnie żółtych rzepaków zaczęłyśmy pokonywać coraz większe podjazdy na trasie.



Podczas wspinaczki na Przełęcz Rząśnicką znowu towarzyszyła nam Ostrzyca Proboszczowicka.



Po wymęczeniu podjazdu na przełęcz, w końcu pojawił się drugi konkretny zjazd na trasie - do Janówka. Dwa lata temu był tam rozpadający się asfalt. Teraz jest tam stół, można naprawdę zaszaleć. :))) I tak sobie pomykałyśmy z Monią ciągle do przodu, raz pod górę, raz ostro w dół i licznik przewyższeń ciągle nam rósł.

Za Czernicą pojawiła się kolejna sztajfa. Niby podjazd krótki, ale dziad taki ostry, że tak samo jak dwa lata temu, nie dałam mu rady. Nie ma się czego wstydzić - nie po to jeżdżę na rowerze, żeby coś komuś udowadniać. Sic! Monia też wymiękła. Kurtyna. To znaczy, że podjazd jest naprawdę sztywny. Niemniej jednak miło było sobie uskutecznić spacerek w towarzystwie pięknych okoliczności przyrody. A tuż za szczytem sztajfy pojawiło się takie oto widokowe cudo. Zapora była już na wyciągnięcie ręki - po mojej prawej stronie jest wzniesienie Czyżyk i to właśnie obok niego jest Jezioro Pilchowickie.



Czym prędzej popędziłyśmy w dół, potem znowu pod górę i w końcu wylądowałyśmy w magicznej krainie. :)



Do zapory zjeżdża się przepięknym wąwozem, który stanowi jeden z odcinków Rajdu Karkonoskiego. Po drodze mija się także bardzo urokliwy most kolejowy nad Bobrem.



Oczywiście na most musowo trzeba wejść, jak się tam jest. Poprawiono stan drewnianych kładek, więc wejście na wiadukt nie jest już tak ryzykowne jak jeszcze do niedawna było.



I rzut okiem na jezioro, które mieniło się dzisiaj przepięknym niebieskim kolorem. Pływałabym sobie taką żaglóweczką w taką pogodę. :)



Tuż przy stacyjce kolejowej naszym oczom ukazała się przepiękna panorama części Karkonoszy (po prawej widoczne Śnieżne Kotły). Rewelka!





Most widziany tuż spod tamy. No i niech mi ktoś powie, że nie jest tam pięknie?



Kto dotrwał do tego miejsca, w końcu doczekał się zapory. :)



I dzielne rowerzystki, które nieświadomie wybrały się na bicie swoich życiówek na rowerze, tzn. jedna na bicie, druga na powtórzenie własnego rekordu. :)



Jeszcze fotki samej zapory...





...i po odpoczynku czas było zabrać tyłki w drogę powrotną. Zaplanowałam zjazd do Jeleniej Góry, bo chciałam wrócić inną drogą, niż tą którą przyjechałyśmy nad zaporę. Na odcinku do Jeleniej, prawie przez cały czas, towarzyszyły nam Karkonosze. Nie wiedziałam czy mam skupiać się na widoczkach, czy na czerpaniu frajdy ze zjazdów. Mogłabym mieszkać w tych okolicach...



Tuż po 16" zjechałyśmy do Jeleniej Góry, gdzie zarządziłam postój w McDonalds'ie. Stałam w kolejce chyba z 20 minut, tak było dużo ludzi. Co najgorsze - pełno rodzin z małymi dziećmi i rodzice tacy zadowoleni, że nie musieli gotować obiadów. A grubaski rosną... W każdym razie po wciągnięciu miliona kalorii, poczułam się jak nowo narodzona. :)



Niestety nie mogłyśmy zbyt długo siedzieć w Jeleniej, bo czas nas gonił, a do domu zostało jeszcze kilkadziesiąt ładnych kilometrów. Ostatni rzut oka na Karkonosze z wiaduktu...



...i wbiłyśmy się na drogę prowadzącą na Kapellę - jeden ze słynniejszych podjazdów w regionie. Osobiście nie uważam go za jakiegoś mega trudnego i według mnie za bardzo obrósł legendą. Podjazd jest po prostu rozwleczony, a nie jakiś masakrycznie stromy. Początkowo Monika towarzyszyła mi we wspinaczce na szczyt podjazdu, potem jak zwykle zostałam sama na placu boju.

Tutaj zdjęcie robię przy dużym zoomie, będąc kilkadziesiąt metrów niżej. :)



Kiedy Monia kończyła podjazd, ja dzielnie obfotografowałam widoczki.



Jeszcze jedno pamiątkowe zdjęcie na szczycie Kapelli i skończył się etap widoczkowy na dzisiejszej wycieczce. Warunki pogodowe do zdjęć były dzisiaj idealne!



Chwilę potem prułyśmy już z górki na pazurki, znaczy się z Kapelli do Wojcieszowa. Zjazd przez Podgórki z początku jest naprawdę ostry, więc nawet mi (miłośniczce zjazdów) śmierć zajrzała w oczy. :) Po zjeździe okazało się, że podczas niego miałyśmy z Moniką takie same myśli - co by było gdyby np. urwała nam się linka od hamulca? Pozostałoby wybierać na którym drzewie chcemy się zatrzymać. :)

Ani się obejrzałyśmy, a dojechałyśmy do Wojcieszowa, gdzie zaliczyłam lekkiego zonka zobaczywszy, że po przejechaniu zaplanowanej trasy wyjdzie nam kilkanaście kilometrów więcej niż zakładałam. Nie było jak skrócić trasy, więc jechałyśmy dalej. Przez Kaczorów, Mysłów (gdzie dobił nas przedostatni podjazd na trasie), a następnie mega szybkim, gładkim zjazdem do Lipy. Po nieco ponad 9 godzinach jazdy wjechałyśmy w końcu na swoje śmieci, czyli PK Chełmy. Stąd już "rzut beretem" do domu. :) Żeby nie było za łatwo na ostatnim podjeździe, za Siedmicą, wydarłam się, że nie mam już siły na dalszą jazdę. Monia dzielnie mnie dopingowała i tak to pomogło, że za Siedmicą poprułam jak szalona. Przy okazji dostałam napadu śmiechu ze zmęczenia i ze świadomości, że trzaśniemy "ciut" więcej kilometrów niż 100. Dalej powrót standardowo przez Paszowice, Piotrowice i Słup. Od Przybyłowic towarzyszył nam piękny zachód słońca, a rzepaki mieniły się śliczną żółcią. Do Legnicy wróciłyśmy tuż przed 21" - mocno zmęczone, ale mega zadowolone. Wycieczka była fantastyczna - pod względem widokowym i pogodowym. Ostatecznie Monia walnęła sobie życiówkę, a ja prawie ją wyrównałam, bo mój dotychczasowy rekord dnia wynosi 160 km.

Jeszcze raz wielkie dzięki Monia na towarzystwo i do następnej "setki". :)

I wracając jeszcze na koniec do mojej niedawnej przygody z osą...





Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Chroślice - Bogaczów - Pomocne - Muchów - Jurczyce - Stara Kraśnica - Świerzawa - Sędziszowa - Sokołowiec - Rząśnik - Czernica - Strzyżowiec - Zapora Pilchowicka - Siedlęcin - Jeżów Sudecki - Jelenia Góra - Dziwiszów - Podgórki - Wojcieszów - Kaczorów - Mysłów - Lipa - Nowa Wieś Mała - Siedmica - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria pow. 150 km



Komentarze
jorgo50
| 13:25 piątek, 15 maja 2015 | linkuj Super wypad! Przepiekne widoki.
monikaaa
| 21:09 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj IgoReCzeK - dziękuję za miłe słowa. Tak, chęć póki co jest, bo może nie ma tu za wiele komentarzy, ale docierają do mnie sygnały od osób postronnych (nie posiadających konta na BS), że sporo osób tu zagląda i podpatruje gdzie można pojeździć w okolicy. Więc cieszy mnie to, że dzięki blogowi ktoś tam rusza się z domu i patrzy na okolice z perspektywy siodełka rowerowego, a nie siedzenia w aucie. :) No i gdyby nie blog, to zapewne nie poznałabym Moniki, która teraz tak dzielnie towarzyszy mi na prawie każdej wycieczce. A wiadomo, że towarzystwo zawsze mile widziane - bo i raźniej i jakoś bezpieczniej się czuję na dalekich wypadach.

Zapora i jej okolice są pięknie i polecam każdemu odwiedzenie ich, kto jest w rejonach J. Góry.

Z tymi podjazdami jest jak napisałeś - chociaż szczerze ich nie znoszę z racji tego, że mam słabą wydolność płuc i zawsze ledwo dyszę po mocniejszej górce, to dzięki tym męczarniom mam zapewnione widoki i jeszcze większą frajdę na zjazdach. :)

pozdrawiam
monikaaa
| 11:05 wtorek, 5 maja 2015 | linkuj Mówię Ci - spoko luz. Dasz radę :) Dni są teraz długie... Jak chcesz w pierwszą stronę mieć mniej górek, to pakuj się przez Złotoryję.
MaxLca
| 10:59 wtorek, 5 maja 2015 | linkuj No jak zobaczyłem te zdjecia, to jednak kradne trasę, najwyzej zdechnę :)
monikaaa
| 20:23 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj Nie będzie padać, to będzie się działo. :P
nahtah
| 20:21 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj To się szykuje parada, będzie się działo.;)
monikaaa
| 19:22 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj hehehe cisza przez cały tydzień i jak wpis się pojawił, to konkret ;)

Ja tylko mam nadzieję, że będzie pogoda tego 20 czerwca, bo mam już bardzo konkretne plany na ten dzień. :)

Dziękuję w imieniu swoim i Moniki za miłe słowa. :)

Oby była z nami i Wami! :)
Dudysia
| 16:48 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj Ps. Piękne zdjęcia ,natura odkryła wszystko to co najpiękniejsze :)
Dudysia
| 16:47 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj Podziwiam ,podziwiam i jeszcze raz podziwiam ,taka trasa i do tego z takimi podjazdami. Wielki ukłon w Waszą stronę .
nahtah
| 16:13 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj No wreszcie jakiś wpis i od razu szok!
Ładny dystans a widoki z wycieczki bajka.:)
Na zaporze jestem przynajmniej raz w roku, to w drodze na paradę rowerową do Jeleniej, tam zawsze są widoki nawet jak ich niema.;)

P.s. Macie dziewczyny moc, takie podjazdy.:)

May the 4th Be With You!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!