Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 30456.27 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.42 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w kategorii

50-75 km

Dystans całkowity:11581.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:622:51
Średnia prędkość:18.50 km/h
Maksymalna prędkość:64.49 km/h
Suma podjazdów:70650 m
Liczba aktywności:189
Średnio na aktywność:61.28 km i 3h 18m
Więcej statystyk

rześko-jesiennie po Chełmach

Sobota, 10 października 2015 • dodano: 10.10.2015 | Komentarze 5

Rok temu o tej porze również była lampa, rok temu również było cudownie jesiennie. Déjà vu? No prawie. Dzisiaj nie śmigałam w krótkim rękawku. Dzisiaj zacnie wiało i chwilami żyletki ostro cięły po policzkach, ale i tak było przepięknie! Tak jak tydzień temu, ponownie trafiła się lampa. Postanowiłam więc z Łukaszem najeść się przecudownymi kolorami jesieni w Chełmach. Najpierw standardowo udaliśmy się w stronę Słupa, a dalej w kierunku Górzca.



Krówki również miały dzisiaj lajcik. Kamera Łukasza fajnie ujęła kulistość Ziemi.



I pitu pitu na Górzec.



Po podjeździe było nam bardzo ciepło, ale gorąca herbatka z cytryną i tak smakowała wybornie. :)



Po herbatce i krótkim odpoczynku zjechaliśmy do Pomocnego, gdzie zaczęły się cudowne kolorki.



Ależ dzisiaj było pięknie!!!





Odcinek do Muchowa zawsze jest urokliwy, ale dzisiaj to przekroczył wszelkie granice urokliwości. :)





Czartowska Skała.



Za Muchowem odbiliśmy na najpiękniejsze leśne szutry w Chełmach, prowadzące do Siedmicy.





Po wjechaniu w las zrobiło się bardzo rześko. Tak rześko, że czym prędzej wyskoczyłam z letnich rękawiczek, bo palce u rąk nabrały rumieńców. :)

Tuż przed Siedmicą trafiliśmy na jesienny odlot kolorystyczny. :)





Ja swoje, Łukasz swoje. :)



Po wyjechaniu z lasu szybko rozgrzaliśmy się na krótkim podjeździe w kierunku Paszowic. Z kolei na zjeździe do Paszowic, po raz pierwszy tej jesieni poczułam, że mam palce u nóg. :) Wiatr potęgował uczucie rześkości, ale na szczęście nie było mi zimno i jechałam dzisiaj na granicy komfortu cieplnego.

Kolejne selfie po drodze i potem już szybka spadówa do Legnicy.



Przed wjazdem do miasta trafiliśmy jeszcze na drzewka w kolorze pudrowy róż. :)



To jak? Wiosna...



czy jesień? :)



Zmasakrowani przez wiatr. :)





Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Siedmica - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

p.s. Szampan już się mrozi. :)
Ja zdecydowanie wybieram jesień. :)

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

jesienny grupowy czad (Wilków - Leszczyna)

Niedziela, 4 października 2015 • dodano: 04.10.2015 | Komentarze 3

Miałam dzisiaj odpoczywać, miałam trochę popracować (tak, w niedzielę, ale na szczęście w domu), a wyszło jak widać poniżej. :) Jesienna lampa bardzo szybko wywiała mnie z domu i mimo że po wczorajszych wojażach nie odpoczęłam nic, a nic, a nogi miałam jak z waty, to zdecydowałam się pojechać w Chełmy. Być może nadarzyła się jedna z ostatnich okazji do pokręcenia po moich ulubionych rejonach, więc trzeba było wykorzystać tę okazję w miarę maksymalnie.

Na wypad zwerbowałam Monikę oraz Łukasza i w samo południe wyruszyliśmy na jesienne odmulenie. Było pięknie od samego początku!



Łukasz zabrał ze sobą kamerę z kijem, więc po drodze porobiliśmy sobie kilka poważnych lub mniej poważnych fotek. :)





Robi się coraz ładniej. :)



Robi się coraz piękniej!!! :)



Ze Stanisławowa odbiliśmy w kierunku lotniska, a potem dalej w stronę Wilkowa.



Na lotnisku byliśmy też świadkami lądowania samolotu, co zdarzyło mi się po raz pierwszy w tym miejscu.



Potem szybkie pitu pitu do Wilkowa, a następnie do Leszczyny (nowiuśki asfalt na zjeździe jest mega, tylko szkoda, że zjazd jest taki krótki) i na końcu wylądowaliśmy w Duninie przy zwierzątkach.



Dziękuję. Było fajowo. :) Nie czuję nóg, bolą mnie stawy kostkowe i siedzisko, ale i tak był to cudowny, rowerowy weekend. :)



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Kondratów - Wilków - Leszczyna - Prusice - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Legnica

Kategoria 50-75 km


Czartowska Skała

Sobota, 12 września 2015 • dodano: 15.09.2015 | Komentarze 6

Czy taka pogoda jaka była dzisiaj, nie mogła być w sierpniu??? W końcu było normalnie - słonecznie, ciepło (ale nie piekarnikowo), lekki wiaterek. Plany na dzisiaj miałam ambitne, ale bardzo szybko je zweryfikowałam, kiedy wczoraj organizm upomniał się o sen. Plany nie uciekną, a wypocząć trzeba było. Więc po południu ruszyłam w stronę Chełmów. Bez konkretnego planu na trasę, co mi się zazwyczaj nie zdarza. Postanowiłam, że najpierw pojadę do Stanisławowa, a potem zobaczę gdzie mnie nogi poniosą.

Ktoś przydzwonił w Stanisławów. :)



Nie wbijałam się dzisiaj pod radiostację, bo jakoś nie miałam do tego weny. Pojechałam w stronę Kondratowa, gdzie na zjeździe trzeba było pstryknąć obowiązkową fotkę z tego miejsca.



Większość zdjęć z dzisiejszej wycieczki była robiona pod słońce, więc wyszły kiepskiej jakości. Po zjeździe wpadłam na pomysł, żeby wdrapać się na Czartowską Skałę. W swojej dotychczasowej "karierze" rowerowej byłam tam tylko raz (w 2012 r.), a przejeżdżałam obok niej już milion razy. :P Nadszedł więc czas, żeby przypomnieć sobie widoki jakie roztaczają się z tego wygasłego wulkanu.

Na Czartowską Skałę postanowiłam wejść z dupy strony, z Pomocnego.



Po kilku minutach spacerku byłam już pod wzniesieniem.





Potem jeszcze kilkanaście metrów wprowadzania roweru niemalże pionowo pod górę i voilà! Na zdjęciach są widoki od lewej do prawej strony Skały. Po lewej Pomocne, centralnie na wprost - Górzec.





Szczyt Czartowskiej Skały z kawałkiem Muchowskich Wzgórz.



Muchowskie Wzgórza  plus Góry Kaczawskie po prawej.



Góry Kaczawskie i w tle Karkonosze.





I na koniec Pomocne.



Po nacieszeniu oczu widoczkami i nie spadnięciu ze szczytu, zabrałam się w drogę powrotną. Czartowska Skała od południowej strony.



To skały czy skała? :)



Miałam chrapkę odbić jeszcze w stronę Muchowa i Siedmicy, ale miałam już za mało jedzenia przy sobie, a nie chciałam wracać do domu ostatkiem sił. Pojechałam więc w stronę Myśliborza. Zjazd z Myślinowa do Myśliborza za każdym razem zapewnia mi taką dawkę endorfin, że potem chodzę podjarana do końca dnia. :) Jak zwykle zjeżdżałam w dół te 4 km i suszyłam zęby z radości. :) A potem już prosto do domu przez Piotrowice, Stary Jawor itd. Fajnie było. :)



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Kondratów - Pomocne - Czartowska Skała - Myślinów - Myślibórz - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

oblężenie klasztoru z Fitness Piekary

Sobota, 5 września 2015 • dodano: 05.09.2015 | Komentarze 4

Nie wiem, ale jakoś ostatnio odczuwam zmęczenie materiału i nie chce mi się jeździć gdzieś daleko. Chyba już przejeździłam się w tym sezonie. Więc jak tylko dorwałam na efbe ogłoszenie, że osiedlowy klub fitness będzie organizował dzisiaj rowerowe pożegnanie lata, to weszłam w tę akcję w ciemno. :) Potrzebny był mi taki piknikowy wypad w większym gronie.

Punktualnie o 9" około 30 osób zebrało się pod klubem.



Kilka informacji organizacyjnych i ruszyliśmy w stronę Lubiąża, do tamtejszego Opactwa Cystersów. Droga w tamtą stronę wiedzie po płaskich wioskach z małym natężeniem ruchu, więc cała szerokość jezdni była nasza. ;)



Nawet na krótkim dystansie przerwa na banana musi być. :D



Przejrzystość powietrza była dzisiaj bardzo dobra, więc zerkając co chwilę na Karkonosze, było mi trochę żal, że nie śmigam gdzieś po Chełmach. Ale tylko trochę, bo atmosfera wycieczki była przednia - każdy uśmiechnięty od ucha do ucha, w dobrym nastroju, tempo odpowiednie do tego rodzaju wypadów, czego chcieć więcej. :)



Nawet i Odra załapała się na pierwszy plan.



No i dojechali.



I główny cel naszej dzisiejszej wycieczki.



Opactwo robi wrażenie i jest naprawdę piękne.



Pod klasztorem zrobiliśmy naradę plemienną co do dalszych planów wycieczkowych, bo część grupy postanowiła zwiedzić opactwo.



Mnie jakoś do tego nie ciągnęło, więc obcykałam klasztor tylko z zewnątrz.













Po odwaleniu fotoreporterki wróciłam do drugiej grupy, która w tym czasie zwiedzała pobliską karczmę. :D



Po powrocie zwiedzających klasztor, zostało przeprowadzone losowanie fantów wśród uczestników wycieczki. Można było wygrać m.in. bidon, licznik rowerowy, karnet do klubu czy też karnet na masaż. W sumie to mogę czuć się wyróżniona, bo jako jedna z nielicznych nic nie wygrałam. Także jeśli chodzi o numery na najbliższe losowanie totka, to nie do mnie. :P



Po zwiedzeniu opactwa i karczmy zabraliśmy się w drogę powrotną. Powrót z Lubiąża to dzida pod wiatr - w mniejszym lub większym stopniu. Zdecydowanie częściej w większym. :P

Gdzieś po drodze znowu chwila na banany. :)



Z Prochowic już droga prosta do Legnicy, więc wracało się dosyć szybko.



Krótko i na temat - było fajowo i mega pozytywnie! :)



Legnica - Ziemnice - Kunice - Jaśkowice - Szczedrzykowice - Dąbie - Cichobórz - Kawice - Lubiąż - Rogów Legnicki - Kwiatkowice - Prochowice - Lisowice - Szczytniki n. Kaczawą - Bieniowice - Pątnów - Legnica

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

babskie kręcenie po Chełmach

Sobota, 29 sierpnia 2015 • dodano: 01.09.2015 | Komentarze 0

W końcu odpoczęłam po Wyrypie i niedzielnej pieszej wycieczce na Śnieżne Kotły i Szrenicę oraz nareszcie udało mi się wyrwać z okopów remontowych mieszkania. Wyskoczyłam więc w towarzystwie Moniki i Ewy do Stanisławowa.

Dożynki trwają na całego i wsie prześcigają się w reklamie własnych imprez. :)





Znowu wlekłam się pod radiostację... Widoczność była dzisiaj dosyć dobra.



Potem zjechałyśmy do Leszczyny (asfalt od zeszłego roku znacznie się pogorszył i tak szczerze mówiąc, to nie zjeżdżało się fajnie), a dalej przez Sichów i Słup wróciłyśmy do Legnicy. Ewa pruła na swoich cieniutkich oponkach aż miło. :) Dobrze było oderwać się na chwilę od malowania ścian czy też wyboru koloru mebli. :P



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Leszczyna - Sichów - Chroślice - Słup - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


VI Izerska Wielka Wyrypa

Sobota, 22 sierpnia 2015 • dodano: 01.09.2015 | Komentarze 3

Jakiś czas temu koleżanka poprosiła mnie o to, żebym pojechała z nią na Izerską Wielką Wyrypę (to rajd na orientację, podczas którego zadaniem zawodników jest zdobycie jak największej ilości punktów kontrolnych w sztywno wyznaczonym dla danej trasy limicie czasowym). Nie chciała jechać sama z facetami, a wiadomo, że w babskim gronie zawsze raźniej. :P Tegoroczna, VI już edycja Wyrypy, została zaplanowana na jazdę po okolicach Świeradowa-Zdroju i Górach Izerskich. Do wyboru miałyśmy trasę 150 km albo 75 km. Wybrałyśmy trasę 75 km. Opłaciłyśmy wpisowe i pozostało nam modlić się o ładną pogodę, chociaż trzeba było nastawić się psychicznie na każde warunki pogodowo-terenowe (od upału, przez deszcz, po błoto).

W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień. Modły o dobrą pogodę zostały wysłuchane, bo po 3 tygodniach upałów nadszedł jeden dzień wytchnienia i normalnej temperatury. Nie prognozowali na dzisiaj deszczu - pogoda trafiła się idealna!!! :) Po otrzymaniu numerów startowych zameldowaliśmy się na starcie Wyrypy - ja, Krzysiek, Henio, Piotrek i Bartek. Zabrakło koleżanki, która w ostatniej chwili zrezygnowała z wyjazdu do Świeradowa. Ja i czterech chłopa. :P Dobrze, że ćwiczyłam formę na Chełmowskich pagórkach, więc wiedziałam, że nie będzie siary przed facetami. :)



Punktualnie o 9" wystartowaliśmy. Na rozgrzewkę organizatorzy zafundowali nam 2,5 km podjazd, na którym nachylenie wahało się od 6 do 20%... Czyli 2,5 km zapitalania pod górę 13%. Bez rozgrzewki. Bomba! :P Po kilku minutach jazdy sapali wszyscy - bez wyjątku i rozdzielenia na płeć. :))) Ja jechałam gdzieś w połowie stawki, także byłam z siebie bardzo dumna, że nie obstawiam tyłów.

Ta 2,5 km rozgrzewka była po to, żeby dojechać do punktu, w którym były wydawane mapy z rozmieszczonymi punktami kontrolnymi. Po naszym dotarciu na miejsce część zawodników rozkminiała już trasy.



Mapa wyglądała tak.



20 punktów kontrolnych rozmieszczonych wokół Świeradowa, kolejność zdobywania punktów była dowolna, przy wyborze najbardziej optymalnej trasy było do przejechania ok. 75 km z 2600 m przewyższeń. Wybór trasy zależał od zawodników, ale można było się wpakować na same podjazdy, albo zjazdy. W tym momencie kłaniała się umiejętność czytania mapy - poziomic, skali itd. Na mecie trzeba było zameldować się do 17", bo potem była już dyskwalifikacja, nawet jakby ktoś zdobył wszystkie PK.

W końcu i my zaczęliśmy rozkminę mapy. W tym miejscu ogromne podziękowania należą się Krzyśkowi i Heniowi, którzy czytali tę mapę jak książkę i potrafili dokładnie określić długość i sztywność podjazdu, odległość między PK, wiedzieli czy ścieżka będzie szutrowa czy hardkorowa itd. Dla mnie mapa była czarną magią. :)



Rozkminiamy dalej... :)





Kolejność zdobywania PK ustalona. Czas ruszać dalej. :)



Już na samym początku zrezygnowaliśmy z próby zdobycia wszystkich PK, bo po prostu nie wyrobilibyśmy się w czasie. Zdobywanie wszystkich PK zostawiliśmy harpaganom. :P Ustaliliśmy też, że skoro wjechaliśmy już na pewną wysokość, to szkoda ją tracić i postanowiliśmy jechać dalej w kierunku... Stogu Izerskiego.



Jakby ktoś kiedyś powiedział mi, że wjadę rowerem na Stóg Izerski (bez rozgrzewki!), to popukałabym się w głowę. Dla pewności dwa razy. :) Dlaczego? Ano dlatego, że asfaltowe podejście na Stóg jest bardzo sztywne i z buta ciężko jest tam wejść, a co dopiero wjechać na rowerze. Strava pokazała mi, że na asfaltowym podjeździe były segmenty po 20%. Średnio wyszło po 10% nachylenia. Widoki rekompensowały jednak wszelkie trudy podjazdu.



W końcu dojechaliśmy do pierwszego PK, do którego trzeba było zjechać 1 km takim zjazdem, że wszystkim śmierdziały hamulce. :) Zdobywanie PK polegało na perforowaniu wyznaczonego miejsca na karcie, którą dostaliśmy przy starcie.



Potem trzeba było wrócić się ten 1 km i dalej mielić pod górę. Po 11 km mieliśmy 730 m przewyższeń! :O Tyle to ja robię na 75 km kręcąc się po Chełmach. To daje wyobrażenie, jak było ostro pod górę. Po wypłaszczeniu się podjazdu, w miejscu gdzie można było odbić na szczyt Stogu Izerskiego, Piotrek zarządził rozdzielenie się grupy, bo nie chciał wszystkich opóźniać. Zapadła więc decyzja, że Piotrek będzie dalej jechał sam, a ja, Krzysiek, Henio i Bartek będziemy walczyć dalej wspólnie.

Do kolejnego PK droga wiodła przez podmokłe torfowiska i ścieżki, którym daleko było do szutrowych. :P Pierwsze wejście po kostki w błoto i wodę bolało, ale potem przestałam zwracać na to uwagę. Trzeba było iść bez ociągania nosem. Iść, bo tych 2 km nie dało rady przejechać - teren był po prostu zbyt podmokły.



Taaa daaammm - kolejny PK zdobyty. :)



Do dzisiaj wydawało mi się, że Góry Izerskie są nudne. Dosyć szybko zmieniłam zdanie, bo okazało się, że są tam wspaniałe tereny leśne z niezliczoną ilością ścieżek, ścieżynek, dróżek i dróg - od asfaltowych, przez szutrowe, po typowo terenowe. Istny raj dla rowerzystów. :)







Do kolejnego PK, o wdzięcznej nazwie "Bagienko", rowery musieliśmy prowadzić przez wąską, zarośniętą trawą, zasypaną gałązkami, kamienistą ścieżkę.



A chwilami rowery trzeba było porzucić i dalej PK szukać z buta.



PK odnaleziony. "Bagienko" nie śmierdziało bagnem, a zdechłymi rybami. :D



Potem pitu pitu w dół leśnymi szutrami i w końcu wylądowaliśmy przy Chatce Górzystów. Zdobycie Chatki miałam w tym roku w planie, przy okazji innej wycieczki, a tu proszę jaka niespodzianka. :)



Za Chatką dostaliśmy w dupę najpierw od kamienistego podjazdu,



a potem od szutrowego.



Kolejny PK został bardzo malowniczo ulokowany, pod mostkiem nad jednym ze strumyków.



Do tego miejsca tereny były w większości przejezdne i raz wolniej, albo szybciej, ale prawie ciągle siedzieliśmy na kołach. Jednak żeby dotrzeć do kolejnego PK, mieliśmy do wyboru hardkorowy skrót w dół, albo nadrabiane drogi szutrami. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. :) Zdecydowaliśmy się więc na skrót. A tam było co chwilę przenoszenie rowerów przez powalone pnie. :P



Ufff. Tu już dało radę prowadzić rowery. :)



Po jakimś czasie wpadł kolejny PK, potem następny i następny. :)



Co jakiś czas pojawiały się też widoczki.



:)



I znowu podjazd - tym razem asfaltowy.



A do PK "Ambona" dojechaliśmy pięknym leśno-trawiastym odcinkiem.



Potem zjechaliśmy już do Świeradowa. Takim zjazdem (asfaltowym), że chwilami można było przywitać się ze śmiercią - asfalt gładki jak stół i kilka km ostro w dół. Chłopaki szaleli, ja zjeżdżałam bardzo asekuracyjnie, ale i tak fajnie było. :) W Świeradowie odbiliśmy jeszcze na jeden PK, a potem wracaliśmy już ile sił w nogach do mety, żeby zdążyć z powrotem do 17". Udało się! :)



Na metę dotarliśmy krótko przez 17", ze zdobytymi 11 PK (na 20 możliwych). Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni z trasy! Było fantastycznie. Góry Izerskie okazały się mega terenami do jazdy na rowerze - znajdą tam coś dla siebie i miłośnicy hardkorowych terenów i lajtowych szutrów. Fakt, że teren jest górzysty i chwilami trzeba się namęczyć, żeby gdzieś wjechać, ale naprawdę warto!

Tytułem podsumowania - zajęłam 5/8 miejsce wśród kobiet i 30/49 w ogólnej klasyfikacji. Więc jak na debiut w tego typu imprezie i moje zdolności podjazdowe, to uważam to za bardzo dobry wynik. Nie zamknęłam peletonu, a to najważniejsze. :) Udało mi się wjechać maksymalnie na wysokość 1057 m.n.p.m. Średnie nachylenie podczas całej trasy wyniosło 1,9%, więc jakby nie patrzeć, to mieliśmy ciągle pod górę.

Organizatorzy spisali się na medal, bo tereny były bardzo różnorodne i nie można było się nudzić. W dwóch słowach - było zajebiście! :) Także do zobaczenia za rok...

A na koniec jeszcze tegoroczna IWW okiem Jacka Bartkowiaka, któremu jako jednemu z nielicznych udało się zdobyć wszystkie PK w wyznaczonym czasie. Brawo!




p.s. Piotrek po złapaniu drugiego oddechu, również spisał się znakomicie, bo zdobył tyle co samo PK co my i to w krótszym czasie. :)



asfaltowy standard po Chełmach (Górzec - Myślibórz)

Środa, 19 sierpnia 2015 • dodano: 19.08.2015 | Komentarze 4

Dzisiejszy wpis jest przełomowym w tym roku. Tym razem bez zdjęcia, bo w sumie nie było nic ciekawego do sfotografowania. Żadnego kota czy cuś. W każdym razie niniejszą wycieczką stuknęło mi 4.000 km w tym roku!!! Także od dzisiaj mam wyjeba*e, bo zrealizowałam swój najważniejszy tegoroczny cel rowerowy. :))) Nie to, że przestanę jeździć, ale skończyło się nerwowe odliczanie do magicznej czwórki z przodu. Jestem z siebie bardzo dumna! ;)

W każdym razie dzisiaj zaliczyłam ostatni sprawdzian formy przed sobotą... Jest dobrze, bo jeszcze nigdy nie wykręciłam w Chełmach takiej średniej z wycieczki, a ponadto na prawie wszystkich stravowych segmentach pobiłam swoje dotychczasowe czasy.

Jakby kto pytał co będzie w sobotę, to odpowiadam. Izerska Wielka Wyrypa. 77 km. 2.600 m przewyższeń. Będzie bolało. :) Uprzedzam, że na rajd jadę dla przygody, więc proszę nie spodziewać się mnie na pudle. :) Najważniejsze będzie dla mnie ukończenie trasy w wyznaczonym czasie. Acha. Do domu wróciłam tuż przed 22". Mój świetlny przyjaciel spisał się znakomicie. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Myślinów - Myślibórz - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

radiostacja po raz trzeci + mini zlot BS

Niedziela, 9 sierpnia 2015 • dodano: 09.08.2015 | Komentarze 3

I jak na razie po raz ostatni. Muszę przypomnieć sobie o innych szlakach w Chełmach, bo Stanisławowa mam na obecną chwilę serdecznie dosyć. Plany wycieczkowe na dzisiaj miałam o wiele większe, ale pogoda skutecznie je zdemolowała. Rano burza i ulewa, potem parno i duszno jak w piekarniku, a do tego zero prześwitu błękitu na niebie. Jednak już wczoraj umówiłam się z Moniką, Darkiem i Tomkiem, że zrobimy mały zlot na wzgórzu Rosocha. Więc pomimo okropnej porannej pogody wyruszyłam z Moniką w drogę. Do Sichowa jechało się dosyć znośnie, ale podjazd od Stanisławowa pod radiostację zniszczył mnie. Duża wilgotność powietrza, parność, zero wiatru, w nogach poprzednie 2 nocne wypady na Rosochę, po których jeszcze dobrze nie odpoczęłam - wszystko to skumulowało się i pod koniec podjazdu odpuściłam i uskuteczniłam sobie spacerek. Na górę dotarłam ledwo żywa, ale obecni już Darek, Tomek, Monika i Wojtek (który dołączył się do nas po drodze) niemalże otworzyli szampana na mój widok, że w końcu zwlekłam się pod radiostację. :)

Drużyna pierścienia. :)



Pitu pitu o tematach rowerowych i okołorowerowych i prawie godzina zleciała nam na plotach. Wojtek pojechał dalej eksplorować Chełmy, a ja, Darek, Monika i Tomek pognaliśmy w dół do Sichowa.

Rosocha miała dzisiaj ofiarę i to konkretną. To, że jako ostatnia na nią wjechałam, to oczywiste (podjazdy nie były, nie są i nie będą moją mocną stroną). No, ale że na zjeździe również byłam ostatnia, to już wstyd na całego...



Ewidentnie dzisiaj nie był mój dzień. Z Sichowa pojechaliśmy w stronę Dunina,



gdzie Tomek cieszył się jak małe dziecko z karmienia kóz i osła. :)))



Po nakarmieniu zwierzątek, Darek tak pocisnął, że tylko kurz po nim pozostał. :)



W Duninie nadszedł czas rozstania. Chwilę po nim, dosłownie kilkaset metrów od rozdzielenia się, Darkowi nie było już do śmiechu... Dobrze, że ta historia nie wydarzyła się na zjeździe z Rosochy!

Na powrocie do Legnicy grzała już lampa i w sumie cieszyłam się, że miałam dzisiaj mało sił na jazdę, bo gdybym zapuściła się gdzieś dalej, to nie byłoby kolorowo.



Legnica - Wilczyce - Krotoszyce - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Legnica

p.s. Głównym sponsorem dzisiejszej wycieczki był jegomość "pech". Do domu wróciłam normalnie, bez przygód. A jakieś 2 godziny potem patrzę na rower - a w tylnym kole kapeć... Gdzie, kiedy? Jutro zlokalizuję dziurę, bo dzisiaj już mi się nie chciało.

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

nocna powtórka z rozrywki

Piątek, 7 sierpnia 2015 • dodano: 08.08.2015 | Komentarze 4

Wczoraj pisałam, że trzeba będzie powtórzyć taki nocny wypad. Nawet nie myślałam, że okazja nadarzy się tak szybko. Trzeba wykorzystywać obecnie panujące tropikalne temperatury na takie właśnie wycieczki, bo za dnia nie idzie wynurzyć nosa z domu, nie mówiąc już o jakiejkolwiek jeździe.

Cel dzisiejszej wycieczki był taki sam jak wczoraj - ruiny radiostacji na wzgórzu Rosocha w Stanisławowie. Dziś w innym towarzystwie - Moniki i Maxa (który dzielnie oświetlał nam całą drogę).



Ponowie jarałam się konstelacjami gwiazd, dowiedziałam się co nieco o satelitach, chyba widzieliśmy ISS, była też laserowa dżampreza (w klimacie disco polo, zafundowana przez obecną na wzgórzu "młodzież"). Fajnie było. :) Oprócz momentów, kiedy na odcinku leśnym do Bogaczowa (zapewne pełnym krwiożerczych bestii, tylko czekających na to, aby znienacka nas zaatakować) Max straszył nas, że słyszał płacz niemowlaka. :P



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Bogaczów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


najt rajt pod radiostację

Czwartek, 6 sierpnia 2015 • dodano: 06.08.2015 | Komentarze 9

Wstąpiłam na nowy level rowerowania. :) Za mną pierwsza nocna jazda. Oczywistym było, gdzie pojadę. :) Poprosiłam Łukasza o robienie za osobistego ochroniarza przed dziką zwierzyną i po 20" wyruszyliśmy do Stanisławowa. Pod radiostację dojechaliśmy chwilę po zachodzie słońca, więc musieliśmy czekać kilkanaście minut na całkowitą ciemność. A jak już nadeszła, to zrobiło się czadowo! Za dnia pod radiostacją jest super, ale nocą to już w ogóle REWELACJA!!! :)



Widoki na rozświetloną okolicę były świetne. Aparat oczywiście nie ogarnął tematu, ale ważne, że widziałam na własne oczy co i jak. :) Tu niżej farma wiatrowa w Łukaszowie:



I Legnica. :)



A niebo jakie było gwiaździste... Kropka obok kropki. W mieście człowiek ledwo dojrzy Wielki Wóz i się jara. Widzieliśmy też lecącą satelitę. No bomba!!! :)

Zjazd z Rosochy był równie fajny - z przodu jasność dzięki lampkom, a za nami ciemno jak wiadomo gdzie u kogo. :) Dzięki upałom temperatura w nocy była mega letnia i całą drogę jechaliśmy na letniaka.

Fantastyczny wypad i koniecznie kiedyś do powtórzenia.



Legnica - Wilczyce - Krotoszyce - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Winnica - Kozice - Babin - Legnica

Kategoria 50-75 km