Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 29741.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.40 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w kategorii

50-75 km

Dystans całkowity:11327.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:608:38
Średnia prędkość:18.51 km/h
Maksymalna prędkość:64.49 km/h
Suma podjazdów:68463 m
Liczba aktywności:185
Średnio na aktywność:61.23 km i 3h 18m
Więcej statystyk
Uczestnicy

babskie kręcenie po Chełmach

Sobota, 29 sierpnia 2015 • dodano: 01.09.2015 | Komentarze 0

W końcu odpoczęłam po Wyrypie i niedzielnej pieszej wycieczce na Śnieżne Kotły i Szrenicę oraz nareszcie udało mi się wyrwać z okopów remontowych mieszkania. Wyskoczyłam więc w towarzystwie Moniki i Ewy do Stanisławowa.

Dożynki trwają na całego i wsie prześcigają się w reklamie własnych imprez. :)





Znowu wlekłam się pod radiostację... Widoczność była dzisiaj dosyć dobra.



Potem zjechałyśmy do Leszczyny (asfalt od zeszłego roku znacznie się pogorszył i tak szczerze mówiąc, to nie zjeżdżało się fajnie), a dalej przez Sichów i Słup wróciłyśmy do Legnicy. Ewa pruła na swoich cieniutkich oponkach aż miło. :) Dobrze było oderwać się na chwilę od malowania ścian czy też wyboru koloru mebli. :P



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Leszczyna - Sichów - Chroślice - Słup - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


VI Izerska Wielka Wyrypa

Sobota, 22 sierpnia 2015 • dodano: 01.09.2015 | Komentarze 3

Jakiś czas temu koleżanka poprosiła mnie o to, żebym pojechała z nią na Izerską Wielką Wyrypę (to rajd na orientację, podczas którego zadaniem zawodników jest zdobycie jak największej ilości punktów kontrolnych w sztywno wyznaczonym dla danej trasy limicie czasowym). Nie chciała jechać sama z facetami, a wiadomo, że w babskim gronie zawsze raźniej. :P Tegoroczna, VI już edycja Wyrypy, została zaplanowana na jazdę po okolicach Świeradowa-Zdroju i Górach Izerskich. Do wyboru miałyśmy trasę 150 km albo 75 km. Wybrałyśmy trasę 75 km. Opłaciłyśmy wpisowe i pozostało nam modlić się o ładną pogodę, chociaż trzeba było nastawić się psychicznie na każde warunki pogodowo-terenowe (od upału, przez deszcz, po błoto).

W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień. Modły o dobrą pogodę zostały wysłuchane, bo po 3 tygodniach upałów nadszedł jeden dzień wytchnienia i normalnej temperatury. Nie prognozowali na dzisiaj deszczu - pogoda trafiła się idealna!!! :) Po otrzymaniu numerów startowych zameldowaliśmy się na starcie Wyrypy - ja, Krzysiek, Henio, Piotrek i Bartek. Zabrakło koleżanki, która w ostatniej chwili zrezygnowała z wyjazdu do Świeradowa. Ja i czterech chłopa. :P Dobrze, że ćwiczyłam formę na Chełmowskich pagórkach, więc wiedziałam, że nie będzie siary przed facetami. :)



Punktualnie o 9" wystartowaliśmy. Na rozgrzewkę organizatorzy zafundowali nam 2,5 km podjazd, na którym nachylenie wahało się od 6 do 20%... Czyli 2,5 km zapitalania pod górę 13%. Bez rozgrzewki. Bomba! :P Po kilku minutach jazdy sapali wszyscy - bez wyjątku i rozdzielenia na płeć. :))) Ja jechałam gdzieś w połowie stawki, także byłam z siebie bardzo dumna, że nie obstawiam tyłów.

Ta 2,5 km rozgrzewka była po to, żeby dojechać do punktu, w którym były wydawane mapy z rozmieszczonymi punktami kontrolnymi. Po naszym dotarciu na miejsce część zawodników rozkminiała już trasy.



Mapa wyglądała tak.



20 punktów kontrolnych rozmieszczonych wokół Świeradowa, kolejność zdobywania punktów była dowolna, przy wyborze najbardziej optymalnej trasy było do przejechania ok. 75 km z 2600 m przewyższeń. Wybór trasy zależał od zawodników, ale można było się wpakować na same podjazdy, albo zjazdy. W tym momencie kłaniała się umiejętność czytania mapy - poziomic, skali itd. Na mecie trzeba było zameldować się do 17", bo potem była już dyskwalifikacja, nawet jakby ktoś zdobył wszystkie PK.

W końcu i my zaczęliśmy rozkminę mapy. W tym miejscu ogromne podziękowania należą się Krzyśkowi i Heniowi, którzy czytali tę mapę jak książkę i potrafili dokładnie określić długość i sztywność podjazdu, odległość między PK, wiedzieli czy ścieżka będzie szutrowa czy hardkorowa itd. Dla mnie mapa była czarną magią. :)



Rozkminiamy dalej... :)





Kolejność zdobywania PK ustalona. Czas ruszać dalej. :)



Już na samym początku zrezygnowaliśmy z próby zdobycia wszystkich PK, bo po prostu nie wyrobilibyśmy się w czasie. Zdobywanie wszystkich PK zostawiliśmy harpaganom. :P Ustaliliśmy też, że skoro wjechaliśmy już na pewną wysokość, to szkoda ją tracić i postanowiliśmy jechać dalej w kierunku... Stogu Izerskiego.



Jakby ktoś kiedyś powiedział mi, że wjadę rowerem na Stóg Izerski (bez rozgrzewki!), to popukałabym się w głowę. Dla pewności dwa razy. :) Dlaczego? Ano dlatego, że asfaltowe podejście na Stóg jest bardzo sztywne i z buta ciężko jest tam wejść, a co dopiero wjechać na rowerze. Strava pokazała mi, że na asfaltowym podjeździe były segmenty po 20%. Średnio wyszło po 10% nachylenia. Widoki rekompensowały jednak wszelkie trudy podjazdu.



W końcu dojechaliśmy do pierwszego PK, do którego trzeba było zjechać 1 km takim zjazdem, że wszystkim śmierdziały hamulce. :) Zdobywanie PK polegało na perforowaniu wyznaczonego miejsca na karcie, którą dostaliśmy przy starcie.



Potem trzeba było wrócić się ten 1 km i dalej mielić pod górę. Po 11 km mieliśmy 730 m przewyższeń! :O Tyle to ja robię na 75 km kręcąc się po Chełmach. To daje wyobrażenie, jak było ostro pod górę. Po wypłaszczeniu się podjazdu, w miejscu gdzie można było odbić na szczyt Stogu Izerskiego, Piotrek zarządził rozdzielenie się grupy, bo nie chciał wszystkich opóźniać. Zapadła więc decyzja, że Piotrek będzie dalej jechał sam, a ja, Krzysiek, Henio i Bartek będziemy walczyć dalej wspólnie.

Do kolejnego PK droga wiodła przez podmokłe torfowiska i ścieżki, którym daleko było do szutrowych. :P Pierwsze wejście po kostki w błoto i wodę bolało, ale potem przestałam zwracać na to uwagę. Trzeba było iść bez ociągania nosem. Iść, bo tych 2 km nie dało rady przejechać - teren był po prostu zbyt podmokły.



Taaa daaammm - kolejny PK zdobyty. :)



Do dzisiaj wydawało mi się, że Góry Izerskie są nudne. Dosyć szybko zmieniłam zdanie, bo okazało się, że są tam wspaniałe tereny leśne z niezliczoną ilością ścieżek, ścieżynek, dróżek i dróg - od asfaltowych, przez szutrowe, po typowo terenowe. Istny raj dla rowerzystów. :)







Do kolejnego PK, o wdzięcznej nazwie "Bagienko", rowery musieliśmy prowadzić przez wąską, zarośniętą trawą, zasypaną gałązkami, kamienistą ścieżkę.



A chwilami rowery trzeba było porzucić i dalej PK szukać z buta.



PK odnaleziony. "Bagienko" nie śmierdziało bagnem, a zdechłymi rybami. :D



Potem pitu pitu w dół leśnymi szutrami i w końcu wylądowaliśmy przy Chatce Górzystów. Zdobycie Chatki miałam w tym roku w planie, przy okazji innej wycieczki, a tu proszę jaka niespodzianka. :)



Za Chatką dostaliśmy w dupę najpierw od kamienistego podjazdu,



a potem od szutrowego.



Kolejny PK został bardzo malowniczo ulokowany, pod mostkiem nad jednym ze strumyków.



Do tego miejsca tereny były w większości przejezdne i raz wolniej, albo szybciej, ale prawie ciągle siedzieliśmy na kołach. Jednak żeby dotrzeć do kolejnego PK, mieliśmy do wyboru hardkorowy skrót w dół, albo nadrabiane drogi szutrami. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. :) Zdecydowaliśmy się więc na skrót. A tam było co chwilę przenoszenie rowerów przez powalone pnie. :P



Ufff. Tu już dało radę prowadzić rowery. :)



Po jakimś czasie wpadł kolejny PK, potem następny i następny. :)



Co jakiś czas pojawiały się też widoczki.



:)



I znowu podjazd - tym razem asfaltowy.



A do PK "Ambona" dojechaliśmy pięknym leśno-trawiastym odcinkiem.



Potem zjechaliśmy już do Świeradowa. Takim zjazdem (asfaltowym), że chwilami można było przywitać się ze śmiercią - asfalt gładki jak stół i kilka km ostro w dół. Chłopaki szaleli, ja zjeżdżałam bardzo asekuracyjnie, ale i tak fajnie było. :) W Świeradowie odbiliśmy jeszcze na jeden PK, a potem wracaliśmy już ile sił w nogach do mety, żeby zdążyć z powrotem do 17". Udało się! :)



Na metę dotarliśmy krótko przez 17", ze zdobytymi 11 PK (na 20 możliwych). Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni z trasy! Było fantastycznie. Góry Izerskie okazały się mega terenami do jazdy na rowerze - znajdą tam coś dla siebie i miłośnicy hardkorowych terenów i lajtowych szutrów. Fakt, że teren jest górzysty i chwilami trzeba się namęczyć, żeby gdzieś wjechać, ale naprawdę warto!

Tytułem podsumowania - zajęłam 5/8 miejsce wśród kobiet i 30/49 w ogólnej klasyfikacji. Więc jak na debiut w tego typu imprezie i moje zdolności podjazdowe, to uważam to za bardzo dobry wynik. Nie zamknęłam peletonu, a to najważniejsze. :) Udało mi się wjechać maksymalnie na wysokość 1057 m.n.p.m. Średnie nachylenie podczas całej trasy wyniosło 1,9%, więc jakby nie patrzeć, to mieliśmy ciągle pod górę.

Organizatorzy spisali się na medal, bo tereny były bardzo różnorodne i nie można było się nudzić. W dwóch słowach - było zajebiście! :) Także do zobaczenia za rok...

A na koniec jeszcze tegoroczna IWW okiem Jacka Bartkowiaka, któremu jako jednemu z nielicznych udało się zdobyć wszystkie PK w wyznaczonym czasie. Brawo!




p.s. Piotrek po złapaniu drugiego oddechu, również spisał się znakomicie, bo zdobył tyle co samo PK co my i to w krótszym czasie. :)



asfaltowy standard po Chełmach (Górzec - Myślibórz)

Środa, 19 sierpnia 2015 • dodano: 19.08.2015 | Komentarze 4

Dzisiejszy wpis jest przełomowym w tym roku. Tym razem bez zdjęcia, bo w sumie nie było nic ciekawego do sfotografowania. Żadnego kota czy cuś. W każdym razie niniejszą wycieczką stuknęło mi 4.000 km w tym roku!!! Także od dzisiaj mam wyjeba*e, bo zrealizowałam swój najważniejszy tegoroczny cel rowerowy. :))) Nie to, że przestanę jeździć, ale skończyło się nerwowe odliczanie do magicznej czwórki z przodu. Jestem z siebie bardzo dumna! ;)

W każdym razie dzisiaj zaliczyłam ostatni sprawdzian formy przed sobotą... Jest dobrze, bo jeszcze nigdy nie wykręciłam w Chełmach takiej średniej z wycieczki, a ponadto na prawie wszystkich stravowych segmentach pobiłam swoje dotychczasowe czasy.

Jakby kto pytał co będzie w sobotę, to odpowiadam. Izerska Wielka Wyrypa. 77 km. 2.600 m przewyższeń. Będzie bolało. :) Uprzedzam, że na rajd jadę dla przygody, więc proszę nie spodziewać się mnie na pudle. :) Najważniejsze będzie dla mnie ukończenie trasy w wyznaczonym czasie. Acha. Do domu wróciłam tuż przed 22". Mój świetlny przyjaciel spisał się znakomicie. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Myślinów - Myślibórz - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

radiostacja po raz trzeci + mini zlot BS

Niedziela, 9 sierpnia 2015 • dodano: 09.08.2015 | Komentarze 3

I jak na razie po raz ostatni. Muszę przypomnieć sobie o innych szlakach w Chełmach, bo Stanisławowa mam na obecną chwilę serdecznie dosyć. Plany wycieczkowe na dzisiaj miałam o wiele większe, ale pogoda skutecznie je zdemolowała. Rano burza i ulewa, potem parno i duszno jak w piekarniku, a do tego zero prześwitu błękitu na niebie. Jednak już wczoraj umówiłam się z Moniką, Darkiem i Tomkiem, że zrobimy mały zlot na wzgórzu Rosocha. Więc pomimo okropnej porannej pogody wyruszyłam z Moniką w drogę. Do Sichowa jechało się dosyć znośnie, ale podjazd od Stanisławowa pod radiostację zniszczył mnie. Duża wilgotność powietrza, parność, zero wiatru, w nogach poprzednie 2 nocne wypady na Rosochę, po których jeszcze dobrze nie odpoczęłam - wszystko to skumulowało się i pod koniec podjazdu odpuściłam i uskuteczniłam sobie spacerek. Na górę dotarłam ledwo żywa, ale obecni już Darek, Tomek, Monika i Wojtek (który dołączył się do nas po drodze) niemalże otworzyli szampana na mój widok, że w końcu zwlekłam się pod radiostację. :)

Drużyna pierścienia. :)



Pitu pitu o tematach rowerowych i okołorowerowych i prawie godzina zleciała nam na plotach. Wojtek pojechał dalej eksplorować Chełmy, a ja, Darek, Monika i Tomek pognaliśmy w dół do Sichowa.

Rosocha miała dzisiaj ofiarę i to konkretną. To, że jako ostatnia na nią wjechałam, to oczywiste (podjazdy nie były, nie są i nie będą moją mocną stroną). No, ale że na zjeździe również byłam ostatnia, to już wstyd na całego...



Ewidentnie dzisiaj nie był mój dzień. Z Sichowa pojechaliśmy w stronę Dunina,



gdzie Tomek cieszył się jak małe dziecko z karmienia kóz i osła. :)))



Po nakarmieniu zwierzątek, Darek tak pocisnął, że tylko kurz po nim pozostał. :)



W Duninie nadszedł czas rozstania. Chwilę po nim, dosłownie kilkaset metrów od rozdzielenia się, Darkowi nie było już do śmiechu... Dobrze, że ta historia nie wydarzyła się na zjeździe z Rosochy!

Na powrocie do Legnicy grzała już lampa i w sumie cieszyłam się, że miałam dzisiaj mało sił na jazdę, bo gdybym zapuściła się gdzieś dalej, to nie byłoby kolorowo.



Legnica - Wilczyce - Krotoszyce - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Legnica

p.s. Głównym sponsorem dzisiejszej wycieczki był jegomość "pech". Do domu wróciłam normalnie, bez przygód. A jakieś 2 godziny potem patrzę na rower - a w tylnym kole kapeć... Gdzie, kiedy? Jutro zlokalizuję dziurę, bo dzisiaj już mi się nie chciało.

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

nocna powtórka z rozrywki

Piątek, 7 sierpnia 2015 • dodano: 08.08.2015 | Komentarze 4

Wczoraj pisałam, że trzeba będzie powtórzyć taki nocny wypad. Nawet nie myślałam, że okazja nadarzy się tak szybko. Trzeba wykorzystywać obecnie panujące tropikalne temperatury na takie właśnie wycieczki, bo za dnia nie idzie wynurzyć nosa z domu, nie mówiąc już o jakiejkolwiek jeździe.

Cel dzisiejszej wycieczki był taki sam jak wczoraj - ruiny radiostacji na wzgórzu Rosocha w Stanisławowie. Dziś w innym towarzystwie - Moniki i Maxa (który dzielnie oświetlał nam całą drogę).



Ponowie jarałam się konstelacjami gwiazd, dowiedziałam się co nieco o satelitach, chyba widzieliśmy ISS, była też laserowa dżampreza (w klimacie disco polo, zafundowana przez obecną na wzgórzu "młodzież"). Fajnie było. :) Oprócz momentów, kiedy na odcinku leśnym do Bogaczowa (zapewne pełnym krwiożerczych bestii, tylko czekających na to, aby znienacka nas zaatakować) Max straszył nas, że słyszał płacz niemowlaka. :P



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Bogaczów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


najt rajt pod radiostację

Czwartek, 6 sierpnia 2015 • dodano: 06.08.2015 | Komentarze 9

Wstąpiłam na nowy level rowerowania. :) Za mną pierwsza nocna jazda. Oczywistym było, gdzie pojadę. :) Poprosiłam Łukasza o robienie za osobistego ochroniarza przed dziką zwierzyną i po 20" wyruszyliśmy do Stanisławowa. Pod radiostację dojechaliśmy chwilę po zachodzie słońca, więc musieliśmy czekać kilkanaście minut na całkowitą ciemność. A jak już nadeszła, to zrobiło się czadowo! Za dnia pod radiostacją jest super, ale nocą to już w ogóle REWELACJA!!! :)



Widoki na rozświetloną okolicę były świetne. Aparat oczywiście nie ogarnął tematu, ale ważne, że widziałam na własne oczy co i jak. :) Tu niżej farma wiatrowa w Łukaszowie:



I Legnica. :)



A niebo jakie było gwiaździste... Kropka obok kropki. W mieście człowiek ledwo dojrzy Wielki Wóz i się jara. Widzieliśmy też lecącą satelitę. No bomba!!! :)

Zjazd z Rosochy był równie fajny - z przodu jasność dzięki lampkom, a za nami ciemno jak wiadomo gdzie u kogo. :) Dzięki upałom temperatura w nocy była mega letnia i całą drogę jechaliśmy na letniaka.

Fantastyczny wypad i koniecznie kiedyś do powtórzenia.



Legnica - Wilczyce - Krotoszyce - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Winnica - Kozice - Babin - Legnica

Kategoria 50-75 km


do koleżanki na ploty :)

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 • dodano: 03.08.2015 | Komentarze 4

Niestety - z każdym dniem upał ma rosnąć w siłę, więc na razie muszę wybić sobie z głowy wycieczki, które mam zaplanowane na urlop. Postanowiłam więc odwiedzić dawno niewidzianą koleżankę ze szkoły średniej. Wyjechałam rano, aby dojechać do niej przed południem i największy upał przesiedzieć w zamkniętym pomieszczeniu.

Oto Jej Wysokość Kleopatra, zwana też Tofficzką. :)



Kotka tylko sprawia wrażenie uroczej, słodkiej i milusińskiej.



No niby taki słodziak, a na dzień dobry osyczała mnie, a jak próbowałam ją pogłaskać, kiedy leżała na drapaku, to mało co nie rzuciła mi się do tętnicy. :O Podła, praktycznie jak każdy kot, ale i tak nie sposób jej nie lubić. :)



Tylko ją miziać. :)



Po naplotkowaniu się za wszystkie czasy i zjedzeniu pysznego obiadu, tuż po 17" zabrałam się w drogę powrotną do Legnicy. Obrałam najkrótszą z możliwych dróg, bo 1,5 h jazdy w upale jestem w stanie znieść.

Nie było jak się schłodzić, bo cały brzeg jest zarośnięty chaszczami. :/



I mimo że rajd po płaszczyznach, to widoczek też się trafił. Po lewej w dole Mierczyce.



Na koniec wiatraki i kukurydza, która rządzi teraz na polach.



Jutro i pojutrze odpoczywam, bo moje łydki proszą o litość. :)



Legnica - Koskowice - Taczalin - Biernatki - Kępy - Postolice - Budziszów Wielki - Bielany - Drogomiłowice - Łagiewniki Średzkie - Udanin - Piekary - Konary - Jenków - Księżyce - Granowice - Mierzyce - Wądroże Małe - Mikołajowice - Księginice - Koskowice - Legnica

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

wieża widokowa w Mściwojowie

Niedziela, 2 sierpnia 2015 • dodano: 03.08.2015 | Komentarze 5

Po wczorajszych szaleństwach na singlach łydki tak mnie naparzają, jakby ktoś spałował je bejsbolami. Żal jednak było siedzieć w domu przy tak pięknej pogodzie, jaka była dzisiaj. Postanowiłam odpuścić jednak górki, bo nie chciałam znów katować nóg. Obrałam więc z Moniką kierunek na Mściwojów i na znajdującą się tam wieżę widokową, która została niedawno wybudowana.

Droga do Mściwojowa nie była łatwa - raz, że po nudnych, płaskich wiochach, dwa - z wkurwiającym paszczowiatrem. :/ W końcu jednak dojechałyśmy do celu.



Wieża ma wysokość 25 m i składa się na nią 5 poziomów. Monika jako pierwsza zaczęła robić za stróża, a ja na wacianych nogach, ze swoim lękiem wysokości udałam się na górę.



Widoki z ostatniego piętra są zacne. Tu Mściwojów, a daleko na horyzoncie farma wiatrowa w Koskowicach.



Karkonosze (niestety słabo widoczne na zdjęciu, bo fotka była robiona pod słońce), Góry Kaczawskie i Pogórze Kaczawskie. Na pierwszym planie zalew w Mściwojowie.



Lokalne wzniesienia i zalew.



Na ostatniej platformie znajdują się tablice informacyjne i łatwo można zidentyfikować to co się widzi.



Po obejrzeniu widoczków, na jeszcze bardziej wacianych nogach zeszłam na dół i zmieniłam Monikę w roli stróża rowerów. :)



Na koniec jeszcze pamiątkowa fotka przy wieży



oraz ostatni rzut okiem na zalew i wieżę. 



Włodarze gminy mieli naprawdę dobry pomysł z wybudowaniem tej wieży. Świetna promocja regionu! Jedyne do czego można się przyczepić, to to, że schody prowadzące na szczyt wieży są bardzo strome i nawet ja, jako młoda osoba, dosyć niepewnie po nich szłam. Wydaje mi się, że dla osób starszych te schody są nie do pokonania, przez ich duże nachylenie.

W każdym razie - po nacieszeniu zmysłu wzroku widokami, zabrałyśmy się w drogę powrotną. Z WIATREM W PLECY! :))) Postanowiłyśmy wrócić przez Jawor i bokiem Chełmów, bo obie miałyśmy dosyć tych płaszczyzn w pierwszej części trasy.

Ratusz w Jaworze.



Wycieczka fajna, aczkolwiek taka, która już raczej się nie powtórzy. Jakoś nie wyobrażam sobie przyjeżdżania na tę wieżę tak często jak do Stanisławowa. :)



Legnica - Bartoszów - Gniewomierz - Legnickie Pole - Strachowice - Mikołajowice - Pawłowice Wielkie - Snowidza - Mściwojów - Siekierzyce - Zębowice - Jawor - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Singltrek pod Smrkem

Sobota, 1 sierpnia 2015 • dodano: 02.08.2015 | Komentarze 4

Wpis zawiera wulgaryzmy nieodpowiednie dla czytelników niepełnoletnich oraz takie, które mogą urazić niektórych dorosłych. Czytasz na własną odpowiedzialność. :D

I znowu trafił mi się taki wypad, że żadne słowa nie są w stanie oddać tego jak było fantastycznie!!! :) Po raz pierwszy na single do Czech pojechałam w w maju tego roku. Wtedy nie udało nam się przejechać większości szlaków. Musowo trzeba było tam wrócić. No i okazja nadarzyła się dzisiaj. Lepszego rozpoczęcia urlopu nie mogłam sobie wymarzyć. :)

Tym razem na eksplorację singli wybrałam się tylko w towarzystwie Justyny. Punktualnie o 12" wyruszyłyśmy w teren. Pogoda była idealna i lepsza nam się trafić nie mogła - szlaki suche, 25°C, słońce z lekkim zachmurzeniem. Ach!!! Nic, tylko jeździć. :) Postanowiłam, że dzisiaj skupię się też na widokowym aspekcie singli, bo po drodze coraz trafiają się jakieś fajne panoramy.

Tu rzut okiem w stronę Pobiednej i Mirska.



Nad frajdą z jazdy singlami i ich stanem nie będę się zachwycać, bo zrobiłam to już przy okazji wpisu z maja.



Przy pierwszym postoju podjechał do nas Czech i poprosił o "pompiczkę". :) Mówisz i masz. :)



Kolejny widoczek - któryś ze szczytów Gór Izerskich.



♥♥♥



Co jest najbardziej urocze w tych lasach? Że jeździ się po zupełnie różnorodnych terenach - od odcinków przepięknie zazielenionych mchami, paprociami i inną leśną roślinnością, po odcinki rodem z Blair Witch Project.



Tu nie wiem na co patrzyłam. :) Jakiś widoczek. :P



W pewnym momencie wjechałyśmy na szuter, który zaprowadził nas szlaki, po których w maju nie jeździłam. Żeby dostać się na nie trzeba było pokonać około 1 km dosyć sztywnego szutrowego podjazdu. Obie byłyśmy z Justyną już trochę zmęczone, ale jechać trzeba było dalej. Ja pocisnęłam jako pierwsza, bo chciałam mieć ten podjazd jak najszybciej za sobą. Justyna jechała jakieś 100 m za mną. W którymś momencie na podjeździe jest lekki zakręt w lewo i z daleka nie widać co czai się za nim. Kiedy już wydawało się, że podjazd się skończy, za zakrętem czyhała jego końcówka - taka mała ścianka. Jak to zobaczyłam, to pomyślałam sobie tylko o jednym: "O kurwa. Justyna się wkurwi". Dojeżdżając do szczytu podjazdu, nagle usłyszałam za swoimi plecami, niesione echem: "KURWAAAAAAAA!!!!!". Justyna dojechała za zakrętu. Nie byłam w stanie utrzymać się na rowerze, tak zaczęłam śmiać się z całej sytuacji. :)))))

No ale opłacało się trochę pomęczyć, bo za chwilę wjechałyśmy na czerwony singiel, który jest jednym z najlepszych!!! Singiel gładki, ciągle ostro w dół - rowerowy orgazm. :) Potem zrobiłyśmy sobie krótką przerwę na jedzonko w schronisku "Hubertka", a dalej wjechałyśmy na kolejny czarny szlak - najlepszy z czarnych.

Gdzieś na szlaku były skałki, więc trafiła się okazja do zrobienia fajnego zdjęcia. :)



Na tym czarnym szlaku są najlepsze widokowe miejscówy. Niestety nie było żadnego rowerzysty w pobliżu, więc za statyw posłużył nam korzeń. Ale nie jest łatwo o dobre zdjęcie, kiedy na ustawienie się masz 10 sekund, a po wskoczeniu na kamień okazuje się, że zapada się on w ziemię. :D



Poprawka i zdjęcie wyszło jak wyszło. :)



Na tym zakończyłyśmy wspólne pozowanie i każda zrobiła drugiej zdjęcie. Tu już nie trzeba było robić żadnych poprawek. :)



W dole Hejnice.



Dlaczego w Chełmach nie ma takich singli? No dlaczego??!!???





I kolejna strefa widokowa.



A tuż przed końcem śmigania po singlach widokowa wisienka na torcie - Nové Město pod Smrkem.



Niestety zabrakło nam czasu na zaliczenie jeszcze 2 singli - niebieskiego i czerwonego, które są poprowadzone po północnej części Nowego Miasta. Także ten - trzeba będzie tam jeszcze wrócić... :) Wypad był mega!!!



Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

Stanisławów do znudzenia

Czwartek, 30 lipca 2015 • dodano: 30.07.2015 | Komentarze 4

Powtórka trasy z minionego piątku. Tym razem w towarzystwie Moniki i Piotrka. Najpierw odwiedziliśmy duninowskie zwierzątka.



A potem pocisnęliśmy na Rosochę. Widoki znowu świetne. Dzisiaj na tapecie Karkonosze i Góry Kaczawskie.



Na zjeździe pościgałam się z Piotrkiem. Niestety wziął mnie z zaskoczenia i nie miałam możliwości zareagowania. Ale i tak fajnie się pruło, próbując go wyprzedzić. :) Do Bogaczowa dojechaliśmy jedną z najpiękniejszych leśnych szutrówek w regionie.



No niestety. Słońce zachodzi już coraz szybciej. :( Końcówka dnia była rześka. Znowu trzeba wozić ze sobą bluzę. :/



No i pykło 800 km w lipcu. To był bardzo dobry miesiąc - rekordowy pod względem łącznego dystansu oraz ilości wycieczek. :)



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Bogaczów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km