Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Uczestnicy

radiostacja po raz trzeci + mini zlot BS

Niedziela, 9 sierpnia 2015 • dodano: 09.08.2015 | Komentarze 3

I jak na razie po raz ostatni. Muszę przypomnieć sobie o innych szlakach w Chełmach, bo Stanisławowa mam na obecną chwilę serdecznie dosyć. Plany wycieczkowe na dzisiaj miałam o wiele większe, ale pogoda skutecznie je zdemolowała. Rano burza i ulewa, potem parno i duszno jak w piekarniku, a do tego zero prześwitu błękitu na niebie. Jednak już wczoraj umówiłam się z Moniką, Darkiem i Tomkiem, że zrobimy mały zlot na wzgórzu Rosocha. Więc pomimo okropnej porannej pogody wyruszyłam z Moniką w drogę. Do Sichowa jechało się dosyć znośnie, ale podjazd od Stanisławowa pod radiostację zniszczył mnie. Duża wilgotność powietrza, parność, zero wiatru, w nogach poprzednie 2 nocne wypady na Rosochę, po których jeszcze dobrze nie odpoczęłam - wszystko to skumulowało się i pod koniec podjazdu odpuściłam i uskuteczniłam sobie spacerek. Na górę dotarłam ledwo żywa, ale obecni już Darek, Tomek, Monika i Wojtek (który dołączył się do nas po drodze) niemalże otworzyli szampana na mój widok, że w końcu zwlekłam się pod radiostację. :)

Drużyna pierścienia. :)



Pitu pitu o tematach rowerowych i okołorowerowych i prawie godzina zleciała nam na plotach. Wojtek pojechał dalej eksplorować Chełmy, a ja, Darek, Monika i Tomek pognaliśmy w dół do Sichowa.

Rosocha miała dzisiaj ofiarę i to konkretną. To, że jako ostatnia na nią wjechałam, to oczywiste (podjazdy nie były, nie są i nie będą moją mocną stroną). No, ale że na zjeździe również byłam ostatnia, to już wstyd na całego...



Ewidentnie dzisiaj nie był mój dzień. Z Sichowa pojechaliśmy w stronę Dunina,



gdzie Tomek cieszył się jak małe dziecko z karmienia kóz i osła. :)))



Po nakarmieniu zwierzątek, Darek tak pocisnął, że tylko kurz po nim pozostał. :)



W Duninie nadszedł czas rozstania. Chwilę po nim, dosłownie kilkaset metrów od rozdzielenia się, Darkowi nie było już do śmiechu... Dobrze, że ta historia nie wydarzyła się na zjeździe z Rosochy!

Na powrocie do Legnicy grzała już lampa i w sumie cieszyłam się, że miałam dzisiaj mało sił na jazdę, bo gdybym zapuściła się gdzieś dalej, to nie byłoby kolorowo.



Legnica - Wilczyce - Krotoszyce - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Legnica

p.s. Głównym sponsorem dzisiejszej wycieczki był jegomość "pech". Do domu wróciłam normalnie, bez przygód. A jakieś 2 godziny potem patrzę na rower - a w tylnym kole kapeć... Gdzie, kiedy? Jutro zlokalizuję dziurę, bo dzisiaj już mi się nie chciało.

Kategoria 50-75 km



Komentarze
nahtah
| 14:00 wtorek, 11 sierpnia 2015 | linkuj Kapcie w domu to przydatna rzecz ale żeby je łapać, co żywe jakieś? To z czego je masz?;)))
monikaaa
| 19:07 poniedziałek, 10 sierpnia 2015 | linkuj Nie no, ja nie narzekam - dobrze jest łapać kapcie w domu. :)
nahtah
| 14:34 poniedziałek, 10 sierpnia 2015 | linkuj Drużyna pierścienia wymiata, szkoda, że się późno zorientowaliśmy i Wojtka nie wciągnęliśmy na foto.:)
Co do pecha, tak bym tego nie nazwał i w Twoim i moim przypadku mogło być gorzej a tak pełny luksus, bez ran i stresów na trasie.;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!