Krótko o mnie:

Więcej o mnie.
Moje maszyny:
Dawno, dawno temu:
- 2025, Lipiec1 - 2
- 2025, Czerwiec11 - 2
- 2025, Maj1 - 0
- 2025, Kwiecień6 - 2
- 2025, Marzec1 - 0
- 2024, Październik3 - 5
- 2024, Wrzesień6 - 0
- 2024, Sierpień4 - 2
- 2024, Lipiec8 - 0
- 2024, Czerwiec4 - 2
- 2024, Maj3 - 0
- 2024, Kwiecień8 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 2
- 2023, Sierpień8 - 6
- 2023, Lipiec9 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 4
- 2023, Maj4 - 4
- 2023, Kwiecień1 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Październik3 - 1
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień8 - 2
- 2022, Lipiec5 - 6
- 2022, Czerwiec9 - 2
- 2022, Maj3 - 0
- 2022, Kwiecień1 - 0
- 2022, Marzec2 - 0
- 2022, Luty1 - 0
- 2022, Styczeń1 - 3
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień3 - 2
- 2021, Sierpień2 - 0
- 2021, Lipiec6 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 2
- 2021, Maj7 - 7
- 2021, Kwiecień1 - 0
- 2021, Luty2 - 4
- 2020, Wrzesień2 - 0
- 2020, Sierpień3 - 2
- 2020, Lipiec8 - 5
- 2020, Czerwiec5 - 4
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Marzec2 - 0
- 2019, Wrzesień1 - 2
- 2019, Sierpień5 - 4
- 2019, Lipiec3 - 2
- 2019, Czerwiec3 - 4
- 2019, Maj2 - 8
- 2019, Kwiecień4 - 8
- 2019, Marzec1 - 7
- 2018, Październik2 - 19
- 2018, Wrzesień3 - 6
- 2018, Sierpień3 - 7
- 2018, Lipiec3 - 13
- 2018, Maj2 - 2
- 2018, Kwiecień4 - 11
- 2017, Grudzień1 - 10
- 2017, Październik2 - 7
- 2017, Sierpień3 - 13
- 2017, Lipiec2 - 5
- 2017, Czerwiec3 - 5
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień1 - 3
- 2017, Marzec2 - 12
- 2017, Luty1 - 0
- 2017, Styczeń4 - 36
- 2016, Grudzień4 - 47
- 2016, Październik3 - 47
- 2016, Wrzesień11 - 100
- 2016, Sierpień12 - 64
- 2016, Lipiec7 - 66
- 2016, Czerwiec11 - 73
- 2016, Maj16 - 99
- 2016, Kwiecień6 - 54
- 2016, Marzec4 - 19
- 2016, Luty6 - 19
- 2016, Styczeń4 - 50
- 2015, Grudzień6 - 55
- 2015, Listopad4 - 28
- 2015, Październik8 - 27
- 2015, Wrzesień11 - 47
- 2015, Sierpień18 - 58
- 2015, Lipiec16 - 70
- 2015, Czerwiec8 - 24
- 2015, Maj11 - 57
- 2015, Kwiecień12 - 30
- 2015, Marzec9 - 38
- 2015, Luty7 - 58
- 2015, Styczeń2 - 10
- 2014, Grudzień2 - 8
- 2014, Listopad2 - 19
- 2014, Październik7 - 71
- 2014, Wrzesień8 - 61
- 2014, Sierpień8 - 36
- 2014, Lipiec4 - 26
- 2014, Czerwiec9 - 18
- 2014, Maj8 - 18
- 2014, Kwiecień5 - 18
- 2014, Marzec12 - 52
- 2014, Luty4 - 28
- 2014, Styczeń1 - 10
- 2013, Grudzień3 - 16
- 2013, Listopad3 - 80
- 2013, Październik8 - 59
- 2013, Wrzesień7 - 43
- 2013, Sierpień10 - 35
- 2013, Lipiec10 - 39
- 2013, Czerwiec13 - 23
- 2013, Maj8 - 25
- 2013, Kwiecień15 - 10
- 2013, Marzec7 - 2
- 2013, Luty6 - 5
- 2013, Styczeń3 - 0
- 2012, Grudzień3 - 14
- 2012, Listopad1 - 2
- 2012, Sierpień3 - 8
- 2012, Lipiec11 - 0
- 2012, Czerwiec8 - 0
- 2012, Maj5 - 0
- 2012, Kwiecień4 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
- 2011, Sierpień2 - 0
- 2011, Czerwiec1 - 0
- 2011, Maj5 - 0
- 2011, Kwiecień2 - 0
- 2010, Czerwiec4 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Wrzesień3 - 0
- DST 15.86km
- Czas 00:52
- VAVG 18.30km/h
- Temperatura -1.9°C
- Podjazdy 78m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
sezon 2015 - czas start!
Wtorek, 6 stycznia 2015 • dodano: 06.01.2015 | Komentarze 5
Nie ma, że bolą paluchy po powrocie do domu. Moje plany na ten rok są dosyć ambitne (jak na czas, który mogę przeznaczyć na rower), więc trzeba jeździć. :) Dzisiaj w końcu wiatr uspokoił się, więc wpadło standardowe kółeczko po okolicy.
W Kunicach jezioro było ledwo co ścięte:
W Kunicach jezioro było ledwo co ścięte:

A temperaturka była dzisiaj taka:

W porywach było -2,1°C. :P Na szczęście na drogach nie było ślisko, więc jechało mi się płynnie, bez obawy o poślizg. Na polnym łączniku z Ziemnic do Koskowic lód chrupał pod kołami aż miło. :P I wróciłam do domu w mega humorze. :)
Legnica - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Koskowice - Legnica
Kategoria 1-25 km
the end of story
Środa, 31 grudnia 2014 • dodano: 31.12.2014 | Komentarze 3
Nowy sezon za pasem, więc nadszedł czas małego podsumowania roku pańskiego 2014. :P
Udało się w zdrowiu, bądź w chorobie wykręcić w tym roku całe 3285,92 km. Rzym zdobyty. Tam i z powrotem. :) Chciałam, żeby w tym roku pojawiła się 4 z przodu przebiegu, no ale splot różnych wypadkowych skutecznie uniemożliwił mi realizację tych planów. Zresztą co za różnica czy przejechałam w tym roku 3 tys. km z hakiem czy milion pięćset sto dziewięćset. :P Cieszę się z każdego tegorocznego wykręconego kilometra, bo każdy zapewnił mi porządną dawkę endorfin. No może prawie każdy, bo bywały też takie kilometry, że ciszę wokół mnie przecinały tylko śpiewy ptaków, albo moje bluzgi. :P Koniec pitolenia. Do rzeczy! :)
Trochę faktów statystycznych:
- ilość odbytych wycieczek: 69 :D
- średnia ilość km na wycieczkę: 47,62 km
- średnia prędkość na rowerze: 18,50 km/h
- największa osiągnięta chwilowa prędkość na rowerze: 64,49 km/h
- wycieczek z własnymi myślami: 42
- wycieczek w towarzystwie: 27
A teraz czas na pudło. :)
Pierwsze miejsce w tym roku bezapelacyjnie przyznaję wycieczce w rejon Gór Stołowych oraz Broumovska.
Ta wycieczka to było jedno wielkie NAJ! NAJlepsze towarzystwo, NAJfajniejsze trasy, NAJsmaczniejsze żelki z keczupem, jakie w życiu jadłam, NAJpiękniejsze widoki, jakie w tym roku ogarniałam oraz NAJprzyroda, w której miałam przyjemność jeździć. :) Jeszcze raz wielkie dzięki Ryjku i Feniksie za dzielne i cierpliwe "oprowadzanie" mnie i Łukasza po przecudownych terenach Gór Stołowych i Broumovska. Ja i moje dwa kółka na pewno jeszcze kiedyś tam wrócimy. :)
No i to by było na tyle, jeśli idzie o pudło, bo jeżeli chodzi o pozostałe miejsca, to w tym roku nie potrafię zdecydować się które wycieczki były ciut lepsze od innych. Więc ograniczę się do przypomnienia tych najfajniejszych, które z różnych względów najbardziej utkwiły mi w pamięci:
- Stanisławów - Leszczyna - za to, że zrobiłam sobie dobrze odkryciem fajowego szutru z lotniska w Stanisławowie do Leszczyny
- lany poniedziałek - tu "wielkie podziękowania" należą się Matce Naturze za koncertowe strzaskanie mnie deszczem
- zachód słońca w Stanisławowie - bo uwielbiam zachody słońca
- wygłupy staniaławowsko-myśliborskie - za kupę śmiechu podczas robienia zdjęć
- Kolorowe jeziorka - ta wycieczka z wiadomych względów NAJBARDZIEJ utkwiła mi w pamięci, ale na szczęście pamięć o ostatniej myśli przed dzwonem powoli ustępuje miejsca wspomnieniom z przyjemniejszej części tego wypadu, bo pod względem widokowo-przyrodnicznym był on fantastyczny
- nadrabianie zaległości w odwiedzinach Stefanowa - za to, że po zjeździe do Sichowa, bolały mnie mięśnie brzucha ze śmiechu z niezbyt ciepłego zjazdu
- rundka po PK Chełmy - ta wycieczka była chyba moim najfajniejszym samotnym wypadem w tym roku
- 3 w 1 - za kolejny fajowy szuter, który odkryłam
- Zamek Książ - za kolejną epicką historię z deszczem
- Okole - Kapella - bo to najdłuższy w moim życiu samotnie przejechany dystans i w ogóle walka z błotem na dojściu do Okola była bezcenna
- Górzec - Radogost - za super towarzystwo i skumulowanie podczas jednej wycieczki prawie wszystkich moich ulubionych szlaków
- lato kontra jesień - 1:0 - kolejna fantastyczna wycieczka w towarzystwie cudownych jesiennych kolorów
I na koniec kilka najlepszych fotek z sezonu.
Robimy "cheeeeeeese" :)))))
Udało się w zdrowiu, bądź w chorobie wykręcić w tym roku całe 3285,92 km. Rzym zdobyty. Tam i z powrotem. :) Chciałam, żeby w tym roku pojawiła się 4 z przodu przebiegu, no ale splot różnych wypadkowych skutecznie uniemożliwił mi realizację tych planów. Zresztą co za różnica czy przejechałam w tym roku 3 tys. km z hakiem czy milion pięćset sto dziewięćset. :P Cieszę się z każdego tegorocznego wykręconego kilometra, bo każdy zapewnił mi porządną dawkę endorfin. No może prawie każdy, bo bywały też takie kilometry, że ciszę wokół mnie przecinały tylko śpiewy ptaków, albo moje bluzgi. :P Koniec pitolenia. Do rzeczy! :)
Trochę faktów statystycznych:
- ilość odbytych wycieczek: 69 :D
- średnia ilość km na wycieczkę: 47,62 km
- średnia prędkość na rowerze: 18,50 km/h
- największa osiągnięta chwilowa prędkość na rowerze: 64,49 km/h
- wycieczek z własnymi myślami: 42
- wycieczek w towarzystwie: 27
A teraz czas na pudło. :)
Pierwsze miejsce w tym roku bezapelacyjnie przyznaję wycieczce w rejon Gór Stołowych oraz Broumovska.
Ta wycieczka to było jedno wielkie NAJ! NAJlepsze towarzystwo, NAJfajniejsze trasy, NAJsmaczniejsze żelki z keczupem, jakie w życiu jadłam, NAJpiękniejsze widoki, jakie w tym roku ogarniałam oraz NAJprzyroda, w której miałam przyjemność jeździć. :) Jeszcze raz wielkie dzięki Ryjku i Feniksie za dzielne i cierpliwe "oprowadzanie" mnie i Łukasza po przecudownych terenach Gór Stołowych i Broumovska. Ja i moje dwa kółka na pewno jeszcze kiedyś tam wrócimy. :)
No i to by było na tyle, jeśli idzie o pudło, bo jeżeli chodzi o pozostałe miejsca, to w tym roku nie potrafię zdecydować się które wycieczki były ciut lepsze od innych. Więc ograniczę się do przypomnienia tych najfajniejszych, które z różnych względów najbardziej utkwiły mi w pamięci:
- Stanisławów - Leszczyna - za to, że zrobiłam sobie dobrze odkryciem fajowego szutru z lotniska w Stanisławowie do Leszczyny
- lany poniedziałek - tu "wielkie podziękowania" należą się Matce Naturze za koncertowe strzaskanie mnie deszczem
- zachód słońca w Stanisławowie - bo uwielbiam zachody słońca
- wygłupy staniaławowsko-myśliborskie - za kupę śmiechu podczas robienia zdjęć
- Kolorowe jeziorka - ta wycieczka z wiadomych względów NAJBARDZIEJ utkwiła mi w pamięci, ale na szczęście pamięć o ostatniej myśli przed dzwonem powoli ustępuje miejsca wspomnieniom z przyjemniejszej części tego wypadu, bo pod względem widokowo-przyrodnicznym był on fantastyczny
- nadrabianie zaległości w odwiedzinach Stefanowa - za to, że po zjeździe do Sichowa, bolały mnie mięśnie brzucha ze śmiechu z niezbyt ciepłego zjazdu
- rundka po PK Chełmy - ta wycieczka była chyba moim najfajniejszym samotnym wypadem w tym roku
- 3 w 1 - za kolejny fajowy szuter, który odkryłam
- Zamek Książ - za kolejną epicką historię z deszczem
- Okole - Kapella - bo to najdłuższy w moim życiu samotnie przejechany dystans i w ogóle walka z błotem na dojściu do Okola była bezcenna
- Górzec - Radogost - za super towarzystwo i skumulowanie podczas jednej wycieczki prawie wszystkich moich ulubionych szlaków
- lato kontra jesień - 1:0 - kolejna fantastyczna wycieczka w towarzystwie cudownych jesiennych kolorów
I na koniec kilka najlepszych fotek z sezonu.
Robimy "cheeeeeeese" :)))))

A tymczasem na jednej z posesji...

Jaram się jak helikopter w ogniu rzepakami i wiatrakami. ;)

No niech ktoś powie, że on nie jest słodki. :P

Tylko w ramkę i na ścianę. :D

Kilka fotek z Broumovska:




No comment...

Gdzieś na Malediwach. :D

Gdzieś w Polsce. :P

Zamek Książ przed podjaraniem się:

Ulubiony Stanisławów:

Takie tam z Okola:

O taką scenerię leśno-jesienną to ja poproszę na każdą wycieczkę:

I gdzieś tam na Radogost prawie w chmurach. :)

Dziękuję za tegoroczną uwagę i zapraszam na kolejne wpisy. Już wkrótce... :) A teraz lecę wypić Wasze zdrowie :)
- DST 14.98km
- Czas 00:48
- VAVG 18.72km/h
- Podjazdy 74m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
co by nie zapomnieć jak się jeździ na rowerze :)
Piątek, 26 grudnia 2014 • dodano: 26.12.2014 | Komentarze 5
... i nie przytyć po świątecznym objadaniu się i nic nie robieniu. :P A tak na serio, bo przytycie mi nie grozi, to w końcu po 1,5 miesiąca udało mi się wyskoczyć chociaż na chwilę na bajka. Ostatnio jeździłam w pierwszy weekend listopada. Szmat czasu temu. Prawie zapomniałam jak się jeździ. :P Kiedy w drugi weekend listopada pogoda znów dopisała, to ja oczywiście podłapałam przeziębienie, potem się leczyłam, jak już wyzdrowiałam, to musiałam wkuwać paragrafy na konkurs do
pracy, a potem nad Polskę nadciągnął front z upierdliwym halnym. No i suma sumarum, dopiero dzisiaj nadarzyła się okazja do pokręcenia.
Z racji tego, że temperatura na dworze nie jest już letnia, to ubrałam się jak na syberyjskie mrozy i po śniadanku wyruszyłam na lajtową, godzinną rundkę poza miasto.
Chyba zepsuł mi się licznik, bo po kilku minutach jazdy, wyskoczył na nim jakiś dziwny myślnik. :O
Z racji tego, że temperatura na dworze nie jest już letnia, to ubrałam się jak na syberyjskie mrozy i po śniadanku wyruszyłam na lajtową, godzinną rundkę poza miasto.
Chyba zepsuł mi się licznik, bo po kilku minutach jazdy, wyskoczył na nim jakiś dziwny myślnik. :O

Pokonałam kolejną barierę rowerową i pierwszy raz w życiu jeździłam na mrozie. :) Jak się tak człowiek porządnie obłoży ubraniami, to nie jest aż tak źle i idzie wytrzymać. Oczywiście na trasie nie dłuższej niż godzinka jazdy. :P
W Kunicach nie spotkałam żadnej żywej duszy, oprócz ptactwa.
W Kunicach nie spotkałam żadnej żywej duszy, oprócz ptactwa.

I po niespełna godzince wróciłam do domu, z lekko przemarzniętymi paluszkami u nóg. Im nie potrafię zapewnić ciepła przy takich temperaturach. Z ręcami nie mam problemu, ale stopy to zawsze mi marzną. :/
I na koniec mała dygresja. Ze Stanisławowa ludki zjeżdżały dzisiaj tak:
Legnica - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Legnica
Kategoria 1-25 km
- DST 60.49km
- Czas 03:12
- VAVG 18.90km/h
- VMAX 47.88km/h
- Podjazdy 652m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
lato kontratakuje :)))))
Niedziela, 2 listopada 2014 • dodano: 02.11.2014 | Komentarze 4
Nie wiem od czego zacząć wpis. No cóż - lato rulez. :D Pogoda do jazdy była dzisiaj wymarzona!!! Ciepło, wiatr nie był zbyt upierdliwy, jesienna kolorystyka w pełni. Tuż po 12" spotkałam się z Moniką przy wyjeździe z Legnicy i bez ociągania się ruszyłyśmy na południe. Już od kilku weekendów powtarzamy sobie, że nadarza się ostatnia okazja w tym roku do pojeżdżenia po Chełmach, więc trzeba ją wykorzystać. :) Never ending story.
Dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj :O, więc już po kilku kilometrach jazdy wyskakiwałam z nadmiaru ubrań. TAKA była dzisiaj pogoda:
Dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj :O, więc już po kilku kilometrach jazdy wyskakiwałam z nadmiaru ubrań. TAKA była dzisiaj pogoda:


Pogodowy orgazm. ;) W Sichowie pod sklepem zrobiłyśmy sobie standardową przerwę na colę / banana / cukierki (co kto lubi). Pojazd do Stanisławowa był dzisiaj cudownie kolorystyczny - resztki zieleni gryzły się z rdzą i żółcią. Miodzio! Podjazd pod radiostację odpuściłyśmy sobie, bo Monia miała ograniczony czas na jazdę, a ja z kolei byłam tam tydzień temu, a przez 7 dni widok ze wzgórza raczej się nie zmienił. :)
Widoki sprzed zjazdu do Pomocnego były dzisiaj rewelacyjne - bez większego wysiłku można było dostrzec stację meteorologiczną na Śnieżce, Śnieżne Kotły i Szrenicę.

Zdjęcie było robione pod słońce, także aparat średnio to ogarnął. Po zjeździe do Pomocnego odbiłyśmy na Górzec, żeby zrobić sobie powtórkę z rozrywki sprzed 2 tygodni i ponownie zaliczyć fantastyczny szutrowy zjazd do Męcinki. Prawie wszystkie liściaste drzewa w lesie były obłędnie rdzawo-złote.


A tuż przed wyjazdem z lasu pojawiły się widoczki na Męcinkę i Jawor.


Dwa tygodnie temu obczaiłam huśtawkę. Od razu przeszło mi przez myśl, żeby znowu poczuć się jak dziecko, ale jak szybko o tym pomyślałam, tak jeszcze szybciej minęłam ją. Dzisiaj nie mogłam odpuścić. :D

Oczywiście najpierw było obczajenie czy lina i konar drzewa utrzymają taki "ciężar". :D

Uznałam, że dadzą radę, a ponadto rów pod huśtawką nie był duży, także nie dałabym rady połamać się w razie upadku. :P No to jeszcze jeden "cheese" do aparatu...

biorę rozbieg...

I pokraka w akcji. :D

Bujnęłam się jeszcze kilka razy, zaczęły boleć mnie ręce i tyle dobrego z tego wyszło. :D Jakby pode mną było jezioro, to dopiero byłaby beka. A tak to nuda. :P Do powrotu do Legnicy nie działo się już nic ciekawego. Parę razy po drodze obejrzałam się za siebie, co by ostatni (???) raz w tym roku zerknąć na Chełmy. Aczkolwiek kto wie co będzie działo się w następny weekend. :)
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Górzec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica
Kategoria 50-75 km
- DST 46.19km
- Czas 02:18
- VAVG 20.08km/h
- Podjazdy 245m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
pierwszolistopadowy powrót lata!!! :)
Sobota, 1 listopada 2014 • dodano: 01.11.2014 | Komentarze 15
8 dni temu co niektórzy oznajmiali wszem i wobec, że nastąpił koniec ATAKÓW lata. No ok.

Więc jak mam nazwać temperaturę, która dzisiaj panowała na dworze? Jesienną? :D :D :D W każdym razie - trafił się kolejny już z rzędu przepiękny SŁONECZNY weekend. :)))) Nie mogłam nie wykorzystać lampy przy bezchmurnym niebie do chociaż krótkiej przejażdżki. Z domu wyruszyłam dosyć późno, toteż postanowiłam pokolebać się po okolicznych, płaskich wiochach.
W Spalonej dla odmiany cisza, spokój, słychać było bicie własnego serca. Dla odmiany, bo w lecie, w upalne weekendy, to jak się tam pojedzie, to nie słychać własnych myśli. :D
W Spalonej dla odmiany cisza, spokój, słychać było bicie własnego serca. Dla odmiany, bo w lecie, w upalne weekendy, to jak się tam pojedzie, to nie słychać własnych myśli. :D

W śmierdzących Kunicach (jak to kiedyś nazwał je Łukasz :) ) posiedziałam sobie chwilkę w towarzystwie kaczuch, które były jakoś dziwnie oswojone.

Potem wypięły się na mnie...

I kolejnymi wiochami dojechałam na farmę wiatrową w Koskowicach.


Popatrzyłam chwilę na wiatraczki i wróciłam do domu w mega dobrym humorze. :)
P.S. Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? :(((

P.S. Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? :(((

Legnica - Ziemnice - Grzybiany - Rosochata - Jaśkowice - Spalona - Bieniowice - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Grzybiany - Koskowice - Taczalin - Księginice - Koskowice - Legnica
Kategoria 25-50 km
- DST 45.53km
- Czas 02:29
- VAVG 18.33km/h
- Podjazdy 299m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
inauguracja sezonu morsowego
Niedziela, 26 października 2014 • dodano: 26.10.2014 | Komentarze 27
Działo się!!! Ale o tym za chwilę... :)

Już w marcu w oko wpadło mi pewne stowarzyszenie. :) Było już po ich sezonie, więc stwierdziłam, że dopiero bliżej jesieni zainteresuję się tą społecznością. :P Po drodze przegrałam zakład, więc jak tylko dowiedziałam się, że Morsy z Legnicy otwierają dzisiaj swój sezon, to wiedziałam, że nie może mnie tam zabraknąć. :)
Najpierw na rozgrzewkę wybrałyśmy się z Moniką na rundkę po okolicy. Po południu zrobiła się maga lampa na niebie i było wręcz gorąco! Pokolebałyśmy się po okolicznych wiochach, odwiedziłyśmy duninowskie zwierzątka...
Najpierw na rozgrzewkę wybrałyśmy się z Moniką na rundkę po okolicy. Po południu zrobiła się maga lampa na niebie i było wręcz gorąco! Pokolebałyśmy się po okolicznych wiochach, odwiedziłyśmy duninowskie zwierzątka...

... i punktualnie o 15" stawiłyśmy się na miejscu zbiórki:


Na miejscu uzbierało się dosyć sporo ludzi - gapiów, rowerzystów, spacerowiczów i oczywiście kilkudziesięciu morsów. Można było skosztować kwaśnicy, marchewkowych muffinek czy też leczo. Do tego była mega pozytywna atmosfera! Zjechały się też regionalne media, co by potem skrupulatnie zrelacjonować w TV to wydarzenie.
Morsica udziela wywiadu. :D
Morsica udziela wywiadu. :D

Po jedzonku rozpoczęła się rozgrzewka. Były pajacyki, wkręcanie żarówek, przysiady i wszelkie inne formy ruchowe służące rozgrzaniu organizmu:


Następnie ciuchy zostały porzucone i zaczęło odliczanie się. 3, 2, 1...

No i poszły konie po betonie. :D

Adrenalina robi swoje i w ogóle nie było czuć zimna. :)





A po kąpieli było ognisko do późnego wieczora!
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Prostynia - Legnica
Koniec i bomba, a kto łyknął, ten trąba. :D Małe sprostowanie - wszystko działo się naprawdę, z jednym małym szczegółem. Tylko dzielnie kibicowałam Morsom. :) Monika również. Od samego patrzenia robiło nam się zimno. Wystarczyło, że zamoczyłam palec w celu sprawdzenia temperatury wody. W sumie można to zaliczyć do pomorszenia się. :D
Koniec i bomba, a kto łyknął, ten trąba. :D Małe sprostowanie - wszystko działo się naprawdę, z jednym małym szczegółem. Tylko dzielnie kibicowałam Morsom. :) Monika również. Od samego patrzenia robiło nam się zimno. Wystarczyło, że zamoczyłam palec w celu sprawdzenia temperatury wody. W sumie można to zaliczyć do pomorszenia się. :D
Kategoria 25-50 km
- DST 65.58km
- Czas 03:41
- VAVG 17.80km/h
- VMAX 50.64km/h
- Podjazdy 658m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
no to się zaczęło... smarki, zimne uda i skostniałe palce
Sobota, 25 października 2014 • dodano: 25.10.2014 | Komentarze 10
Na początek taka tam promocja czytania książek. :)

A teraz do rzeczy. Dzisiaj nie było już tak bombowo, jak przed tygodniem. :(

I tak przez całą wycieczkę: +, - kilka dziesiątych stopni. Dobrze chociaż, że nie wiało i świeciło słońce, więc mróz był znośny. Tak - MRÓZ, bo dla mnie taka temperatura zakrawa już na mróz. :P
Postanowiłam po raz ostatni w tym roku pojechać do mojego ukochanego Stefanowa. Jutro ch** wie po co cofają zegarki, temperatura leci już na łeb na szyję w dół, więc chciałam jeszcze raz w tym roku poczuć przypływ endorfinek na zjeździe spod radiostacji. Na podjeździe do Stanisławowa miejscami zielenina w pełni:

A miejscami było już bardzo jesiennie:

Widoczność ze wzgórza była dzisiaj prawie zerowa, toteż nie nacieszyłam oczu widoczkami. :(



Tydzień temu poziom ubrania: light, dzisiaj: mega hard!

Czapka, koszulka z długim rękawem, bluza, kurtka, wiadomo bielizna, 2 pary grubych skarpet, rajty, legginsy, rękawiczki. Chwilę po zrobieniu zdjęcia nałożyłam jeszcze wełniany komin. :D A i tak na zjazdach ostro mnie przypizgało. :/
Po zjechaniu ze wzgórza odbiłam na Pomocne, a potem na Chełmiec. Widoki sprzed zjazdu do Chełmca również były dzisiaj "rewelacyjne":
Po zjechaniu ze wzgórza odbiłam na Pomocne, a potem na Chełmiec. Widoki sprzed zjazdu do Chełmca również były dzisiaj "rewelacyjne":

Dzisiaj taki znak w ogóle mnie nie cieszył, bo po każdym zjeździe byłam zdeczka skostniała. :(

I przez Chełmiec i dalsze płaskie już wiochy wróciłam do Legnicy. Na koniec trafiły mi się jeszcze jesienne impresje. :)

A teraz odtajam przy gorącej herbatce z cytrynką i miodem. :)
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Chełmiec - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica
P.S. Ta wycieczka, to mój taki mały, osobisty rekord... ilości przejechanych km w temperaturze poniżej 10°C.
Kategoria 50-75 km
- DST 68.42km
- Czas 03:39
- VAVG 18.75km/h
- Podjazdy 448m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
bombowa jesień vol. 2 - Jaroszówka
Niedziela, 19 października 2014 • dodano: 21.10.2014 | Komentarze 9
19 października AD 2014 r. Stan ubioru - krótki rękawek. Stan zachmurzenia - mniej niż zero. Mega lampa.
Ale o so chozi? o_O
Ale o so chozi? o_O

Jednym słowem - trafił się kolejny dzień z zajebistą pogodą do jazdy. :D Jak dla mnie, to taka pogoda może być do końca grudnia. Potem 2 miesiące względnego zimna, co by każdy był zadowolony i od marca wiosna w pełni. :)))
Widoczność była dzisiaj 100/10. Doskonale było widać całe pasmo Karkonoszy. Mój sokoli wzrok wypatrzył nawet Śnieżne Kotły i Szrenicę.
Widoczność była dzisiaj 100/10. Doskonale było widać całe pasmo Karkonoszy. Mój sokoli wzrok wypatrzył nawet Śnieżne Kotły i Szrenicę.

Wycieczka ponownie w towarzystwie Moniki. Dzisiaj jednak bez górek i w egzotyczne rejony, bo po wczorajszych wojażach nie miałyśmy za dużo sił na kolejne podjazdy, poza tym byłyśmy ograniczone czasowo. Padło więc na leśne szuterki prowadzące do Jaroszówki.

Szutry gładsze niż legnickie drogi. I ta mega lampa. :D

Gdzieś po drodze zajechałyśmy nad urokliwe jeziorko położone w środku lasu. Zawsze ktoś tam jest - grillowicze / wędkarze / rowerzyści / piesi - do wyboru do koloru.


Zatrzymałyśmy się na chwilę na jedzonko. Kąpieli wodnych w tym czasie zażywał przeuroczy owczarek niemiecki. Sikał z radości jak chlapał się w tej wodzie. :)

Po odpoczynku dalszymi szutrami dojechałyśmy do Jaroszówki. Tam po chwili przyczepił się do nas sznaucer - brzydki jak noc! :P Najpierw ślinił się na moją czekoladę, robiąc przy tym oczy kota ze Shreka:

Ode mnie nic nie wskurał, więc poszedł w łaski do Moniki. Prosił, prosił...

i wyprosił kilka kęsów kanapki. :D

A potem rozliczał Monikę z każdego kolejnego kęsa. :))))

Pożegnałyśmy (czyt. pogoniłyśmy - bo za bardzo się przykleił i jak chciałam już odjeżdżać, to zaczął grać mi na uczuciach) sznaucera i polnymi drogami ruszyłyśmy w stronę Miłkowic. Na polnym łączniku z Niedźwiedzic do Miłkowic zmasakrował nas paszczowiatr i kopny piach, po którym trzeba było jechać.
A Miłkowicach fotka dedykacyjna (co i jak tylko dla wtajemniczonych :P):
A Miłkowicach fotka dedykacyjna (co i jak tylko dla wtajemniczonych :P):

Z mostu kolejowego rozciągały się dzisiaj bardzo dobre widoki na Karkonosze, Grodziec oraz farmę wiatrową w Łukaszowie:

Za Miłkowicami wbiłyśmy się na polne ścieżki prowadzące przez Ulesie już bezpośrednio do Legnicy. Do Legnicy wróciłyśmy oblepione babiolatowym gównem. :/ To jedyny minus czadowej złotej jesieni.
Legnica - Raszówka - Karczowiska - Lisiec - Jaroszówka - Goliszów - Niedźwiedzice -
Miłkowice - Ulesie - Legnica
Kategoria 50-75 km
- DST 87.05km
- Czas 04:37
- VAVG 18.86km/h
- Podjazdy 1029m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
bombowa jesień: Górzec - Radogost
Sobota, 18 października 2014 • dodano: 21.10.2014 | Komentarze 4
Tydzień temu marzyłyśmy z Leą, żeby przepiękna pogoda była również i w ten weekend, co by nacieszyć się cudownymi, jesiennymi kolorami. No i stało się! :) Chociaż rano niebo było zachmurzone, to przed południem rozpogodziło się, a ponadto znów było ciepło, więc tuż przed 12" ruszyłam z Moniką (nową rowerową koleżanką :) ) w wiadomym kierunku. Prawdopodobnie
nadarzyła się jedna z ostatnich okazji do pojeżdżenia po Chełmach, więc
chciałam jak najbardziej ją wykorzystać i przejechać się po prawie wszystkich moich ulubionych
szlakach.
Najpierw standardowo ruszyłyśmy na Słup, a potem przez Bogaczów na Górzec. Już podczas minionej wycieczki zauważyłam, że Monika jest dobra na podjazdach, więc poinstruowałam ją gdzie ma na górze na mnie poczekać i każda ruszyła swoim tempem. I tyle ją widziałam. :)
Najpierw standardowo ruszyłyśmy na Słup, a potem przez Bogaczów na Górzec. Już podczas minionej wycieczki zauważyłam, że Monika jest dobra na podjazdach, więc poinstruowałam ją gdzie ma na górze na mnie poczekać i każda ruszyła swoim tempem. I tyle ją widziałam. :)

Podjazd był dzisiaj przepiękny pod względem kolorystycznym! Jechałam, jarałam się przyrodą i co chwila trzaskałam zdjęcia, co by przez BEZNADZIEJNĄ ZIMĘ mieć co wspominać. :P


A po bokach podjazdu królowały dywany z liści:

Oczywiście na górę wjechałam zagotowana, bo w październikową pogodę ciężko jest dobrać odpowiedni ubiór - na podjazdach człowiek przegrzewa się, a na zjazdach jest mu zimno. Chwila przerwy na złapanie oddechu i wbiłyśmy się na szutry prowadzące do Męcinki.
o_O

Na podjazdach Monika ciśnie aż miło, ale na zjazdach królowa jest tylko jedna. Więc tym razem to ona oglądała moje plecy. :))) Niżej końcówka zjazdu. Mógłby mieć tak z 10 km, wtedy byłoby idealnie, ale dobre i 4 kilosy. :)

Szelest liści uciekających spod kół jest niesamowity! W lesie cisza, gdzieniegdzie słychać było tylko ptaki. Relaks totalny.

No i żeby nie było, to jest i moja fotka. :D

Po zjechaniu z Górzca kolejnymi szutrami dotarłyśmy do Chełmca, a dalej do Myśliborza. Tam szybka przerwa na małe conieco i zaczął się podjazd do Myślinowa, gdzie znów pooglądałam sobie plecy Moniki. :)

Gdzieś po drodze żółto-zielone impresje. :)

Za Myślinowem wbiłyśmy się na kolejne piękne leśne szutry, prowadzące do Siedmicy. Bez kitu, ale wszystkie dzisiejsze szutry miały lepszą nawierzchnię niż niejeden asfalt.

W dole wspomniana Siedmica:

I to było tyle na dziś, jeśli chodzi o jazdę szutrami. Za Siedmicą niejako rozpoczęła się droga powrotna do Legnicy. Miałyśmy jeszcze trochę zapasu czasu, więc zaproponowałam Monice, żebyśmy zahaczyły na koniec wycieczki o wieżę widokową Radogost. Nie musiałam jej namawiać, więc po kilkunastu minutach podprowadzałyśmy już rowery na wzgórze. Nachylenie sięga tam miejscami 20%, więc przy dzisiejszych warunkach podjazd był nie do podjechania, gdyż cały był zasypany liśćmi i idąc ślizgałyśmy się, a co dopiero działoby się przy próbie podjechania. Po kilku minutach intensywnego spacerku znalazłyśmy się pod wieżą:

I ja - ku pamięci potomnych. :)

Zostawiłyśmy rowery na dole i heja na górę. A tam mega widoczki - na wprost Bazaltowa Góra, w głębi Jawor i Legnica, po prawej Paszowice:


A po lewej PK Chełmy:

Chełmów cd.

Niestety przejrzystość powietrza była dzisiaj kiepska, toteż dobrze widoczne były tylko najbliższe okolice. Tutaj gdzieś są Karkonosze. :D

A tutaj mamy Ślężę jak na dłoni:

I jeszcze ja:

Po "najedzeniu" się widokami, zabrałyśmy się za drogę powrotną do Legnicy. Ta nie obfitowała już w żadne atrakcje - nudne, płaskie wiochy. Do Legnicy wróciłyśmy punktualnie o zaplanowanej porze. To była jedna z lepszych wycieczek w tym roku! :)
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Chełmiec - Myślibórz - Myślinów - lasy siedmickie - Siedmica - Paszowice - Kłonice - Paszowice - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica
Kategoria 75-100 km
- DST 35.61km
- Czas 02:15
- VAVG 15.83km/h
- Podjazdy 239m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
jesienny lajcik nad stawy miłogostowickie
Niedziela, 12 października 2014 • dodano: 12.10.2014 | Komentarze 3
A dzisiaj był mega lajcik z Izą. Chwilami jechałyśmy tempem niedzielnych rowerzystek. :) Czasami i tak trzeba - dla towarzystwa, dla rekreacji, dla odchamienia się. :) W każdym razie pojechałyśmy na północ (sic!) nad stawy hodowlane, które są położone w środku lasu. Dojeżdża się do nich przepięknymi leśnymi szutrami. Miodzio :)

I jeden ze wspomnianych stawów. Wokół cisza i zero jakiejkolwiek formy życia, oprócz ryb i ptaków. Można maksymalnie zrelaksować się.


Powrót do Legnicy w 95% przez lasy. O wiele ładniejsze były w nich kolorki, niż wczoraj na południu:

Gdzieś po drodze trafiały się nawet takie cuda:

I zrelaksowane po niedzielnym obiadku wróciłyśmy do domów. :)
Legnica - Pątnów - Bieniowice - Miłogostowice - Raszowa Mała - i powrót lasami do Legnicy
Kategoria 25-50 km