Krótko o mnie:
Więcej o mnie.
Moje maszyny:
Dawno, dawno temu:
- 2025, Wrzesień3 - 0
- 2025, Sierpień9 - 2
- 2025, Lipiec2 - 2
- 2025, Czerwiec11 - 2
- 2025, Maj1 - 0
- 2025, Kwiecień6 - 2
- 2025, Marzec1 - 0
- 2024, Październik3 - 5
- 2024, Wrzesień6 - 0
- 2024, Sierpień4 - 2
- 2024, Lipiec8 - 0
- 2024, Czerwiec4 - 2
- 2024, Maj3 - 0
- 2024, Kwiecień8 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 2
- 2023, Sierpień8 - 6
- 2023, Lipiec9 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 4
- 2023, Maj4 - 4
- 2023, Kwiecień1 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Październik3 - 1
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień8 - 2
- 2022, Lipiec5 - 6
- 2022, Czerwiec9 - 2
- 2022, Maj3 - 0
- 2022, Kwiecień1 - 0
- 2022, Marzec2 - 0
- 2022, Luty1 - 0
- 2022, Styczeń1 - 3
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień3 - 2
- 2021, Sierpień2 - 0
- 2021, Lipiec6 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 2
- 2021, Maj7 - 7
- 2021, Kwiecień1 - 0
- 2021, Luty2 - 4
- 2020, Wrzesień2 - 0
- 2020, Sierpień3 - 2
- 2020, Lipiec8 - 5
- 2020, Czerwiec5 - 4
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Marzec2 - 0
- 2019, Wrzesień1 - 2
- 2019, Sierpień5 - 4
- 2019, Lipiec3 - 2
- 2019, Czerwiec3 - 4
- 2019, Maj2 - 8
- 2019, Kwiecień4 - 8
- 2019, Marzec1 - 7
- 2018, Październik2 - 19
- 2018, Wrzesień3 - 6
- 2018, Sierpień3 - 7
- 2018, Lipiec3 - 13
- 2018, Maj2 - 2
- 2018, Kwiecień4 - 11
- 2017, Grudzień1 - 10
- 2017, Październik2 - 7
- 2017, Sierpień3 - 13
- 2017, Lipiec2 - 5
- 2017, Czerwiec3 - 5
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień1 - 3
- 2017, Marzec2 - 12
- 2017, Luty1 - 0
- 2017, Styczeń4 - 36
- 2016, Grudzień4 - 47
- 2016, Październik3 - 47
- 2016, Wrzesień11 - 100
- 2016, Sierpień12 - 64
- 2016, Lipiec7 - 66
- 2016, Czerwiec11 - 73
- 2016, Maj16 - 99
- 2016, Kwiecień6 - 54
- 2016, Marzec4 - 19
- 2016, Luty6 - 19
- 2016, Styczeń4 - 50
- 2015, Grudzień6 - 55
- 2015, Listopad4 - 28
- 2015, Październik8 - 27
- 2015, Wrzesień11 - 47
- 2015, Sierpień18 - 58
- 2015, Lipiec16 - 70
- 2015, Czerwiec8 - 24
- 2015, Maj11 - 57
- 2015, Kwiecień12 - 30
- 2015, Marzec9 - 38
- 2015, Luty7 - 58
- 2015, Styczeń2 - 10
- 2014, Grudzień2 - 8
- 2014, Listopad2 - 19
- 2014, Październik7 - 71
- 2014, Wrzesień8 - 61
- 2014, Sierpień8 - 36
- 2014, Lipiec4 - 26
- 2014, Czerwiec9 - 18
- 2014, Maj8 - 18
- 2014, Kwiecień5 - 18
- 2014, Marzec12 - 52
- 2014, Luty4 - 28
- 2014, Styczeń1 - 10
- 2013, Grudzień3 - 16
- 2013, Listopad3 - 80
- 2013, Październik8 - 59
- 2013, Wrzesień7 - 43
- 2013, Sierpień10 - 35
- 2013, Lipiec10 - 39
- 2013, Czerwiec13 - 23
- 2013, Maj8 - 25
- 2013, Kwiecień15 - 10
- 2013, Marzec7 - 2
- 2013, Luty6 - 5
- 2013, Styczeń3 - 0
- 2012, Grudzień3 - 14
- 2012, Listopad1 - 2
- 2012, Sierpień3 - 8
- 2012, Lipiec11 - 0
- 2012, Czerwiec8 - 0
- 2012, Maj5 - 0
- 2012, Kwiecień4 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
- 2011, Sierpień2 - 0
- 2011, Czerwiec1 - 0
- 2011, Maj5 - 0
- 2011, Kwiecień2 - 0
- 2010, Czerwiec4 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Wrzesień3 - 0
- DST 55.63km
- Czas 03:28
- VAVG 16.05km/h
- VMAX 44.69km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 580m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
Stanisławów - po raz pierwszy i nie ostatni :)))
Sobota, 14 lutego 2015 • dodano: 14.02.2015 | Komentarze 7
No to szarpnęłam się dzisiaj na trasę. :) Z moją formą, a właściwie jej brakiem, powinnam była pojechać na lajcikowe kółko po okolicy, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pojechać w moje ulubione miejsce.
Na początek jeszcze fotka sprzed tygodnia. Pierwszy raz w życiu pojechałam na biegówki do Jakuszyc. Pogoda była wymarzona do tego rodzaju aktywności! Ani jednej chmurki na niebie, lekki mrozik, przepięknie zaśnieżone tereny, bajka. Sama jazda na biegówkach bardzo mi się spodobała i zapewne jeszcze kiedyś na nich pojeżdżę, mimo potężnych poniedziałkowych zakwasów w rękach i nogach. :P
Na początek jeszcze fotka sprzed tygodnia. Pierwszy raz w życiu pojechałam na biegówki do Jakuszyc. Pogoda była wymarzona do tego rodzaju aktywności! Ani jednej chmurki na niebie, lekki mrozik, przepięknie zaśnieżone tereny, bajka. Sama jazda na biegówkach bardzo mi się spodobała i zapewne jeszcze kiedyś na nich pojeżdżę, mimo potężnych poniedziałkowych zakwasów w rękach i nogach. :P

A teraz do rzeczy. Od samego rana na niebie była full lampa i gdyby nie upierdliwy paszczowiatr w drodze do Chroślic oraz przemarznięte stopy po powrocie do domu, śmiało stwierdziłabym, że to już wiosna. Ale jeszcze chwilę, już za moment i beznadziejna zima pójdzie w zapomnienie. :)
W każdym razie postanowiłyśmy z Moniką rozpocząć dzisiaj sezon wspólnych jazd. Zaproponowałam wypad do Słupa i powrót do Legnicy przez Winnicę oraz Dunino. Miała być powtórka trasy sprzed 2 tygodni. Do Słupa dojechałyśmy zmasakrowane przez południowy wiatr. Mordęga była nieziemska, ale i tak warto było ruszyć się z domu. W Słupie pomyślałam, że skoro jesteśmy już zmęczone, to może by tak się rowerowo dobić? :) Nieśmiało zaproponowałam pojechanie pod radiostację. Monika okazała się niezwykle konkretną osobą i niemalże bez wahania stwierdziła, że jedziemy. :) Pomysł szalony, bo obie nie błyszczymy formą, ale co tam. W Sichowie zrobiłyśmy sobie krótką przerwę pod sklepem, gdzie przypadkowo spotkałyśmy Łukasza, który wracał już do Legnicy. Zamieniliśmy kilka zdań i rozstaliśmy się. Jak to zwykle w Sichowie bywa, nie obeszło się bez spotkania miejscowych pijaczków. Po sklepem jeden do drugiego krzyknął: "Walniemy sobie ćwiarteczkę?". Godzina 14", a panowie już wstawieni i gotowi na dalsze alkoholowe boje. :)))
Na podjeździe do Stanisławowa wlekłam się ostro, ale najważniejsze, że udało nam się dzisiaj zdobyć wzgórze. Dumne byłyśmy z siebie jak pawie. :) Mnie zaś udało się pojechać pierwszy raz w tym sezonie do Stanisławowa o weekend wcześniej, niż w tamtym roku, więc byłam z siebie podwójnie dumna. :)
Przy radiostacji ostały się jeszcze resztki śniegu.

Przejrzystość powietrza była dzisiaj taka se, więc nie nacieszyłyśmy za bardzo oczu widokami.

I po krótkim odpoczynku, zabrałyśmy się za drogę powrotną. Zjazd dosyć mocno nas wymroził, więc w Sichowie byłyśmy zdeczka skostniałe. Ale rogale z twarzy i tak nam nie schodziły. Do Legnicy wróciłyśmy przez Krajów i Winnicę. Powrót był z wiatrem w plecy, więc 30 km/h z licznika nie schodziło. :P Do Legnicy wróciłyśmy tuż przed zachodem słońca - trochę zmarznięte, ale co najważniejsze - w mega dobrym nastroju, naładowane porządną dawką endorfin. :)
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Winnica - Kozice - Babin - Legnica
Kategoria 50-75 km
- DST 41.42km
- Czas 02:35
- VAVG 16.03km/h
- Temperatura 3.5°C
- Podjazdy 237m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
przedwiosenne kółeczko
Niedziela, 1 lutego 2015 • dodano: 01.02.2015 | Komentarze 19
Na początek serdecznie pozdrowienia od barana dla wszystkich moich "fanów". :D

HA!!! Dzisiaj znowu dopisała aura. :) Było ciut cieplej niż wczoraj, wiatr też był mniejszy, więc przed południem ponownie wyruszyłam w stronę Chełmów. Przedwiosenna pogoda za oknem uaktywniła biegaczy i rowerzystów, których dzisiaj wielu spotkałam. Przy Słupie zrobiłam krótką sesję okolicom.
Zalew:
Zalew:

Panoramka Chełmów i Słupa:

I czym prędzej zabrałam się w drogę powrotną, bo od robienia zdjęć zaczęły grabieć mi dłonie. Przy zwierzątkach w Duninie była kolejna przerwa.


I wróciłam do domu z jeszcze większym rogalem na buzi niż wczoraj. :D
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Winnica - Krajów - Dunino - Prostynia - Legnica
Kategoria 25-50 km
- DST 33.91km
- Czas 01:57
- VAVG 17.39km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 183m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
pod Słupek popaczeć na Chełmy
Sobota, 31 stycznia 2015 • dodano: 31.01.2015 | Komentarze 5
No w końcu nadarzyła się okazja do pokręcenia. Na jeżdżenie po pracy jest jeszcze za wcześnie, bo słońce za szybko zachodzi, więc póki co zostają mi tylko weekendy do jazdy. A, że trzy ostatnie były albo wietrzne, albo deszczowe, albo wietrzne i deszczowe, to już wziął mnie lekki wkurw na tą beznadziejną styczniową pogodę. Albo sypnęłoby śniegiem na 3 metry, albo było sucho i powyżej kilku stopni na plusie. W każdym razie dzisiaj było i sucho i dosyć "ciepło" (całe 2°C). Wiatr był znośny, więc chociaż rozum mówił "NIE WYCHODŹ na rower bo zmarzniesz", to serce podpowiadało "IDŹ!!! Po powrocie do domu odmarzniesz". :)
Więc po południu zagłuszyłam głupie myśli i wyszłam na krótką przejażdżkę. Stęskniłam się za Chełmami, toteż postanowiłam pojechać w ich kierunku i chociaż z daleka sobie na nie popatrzeć. Tylko taka opcja wchodziła w rachubę, bo na jazdę choćby do Stanisławowa nie mam formy, a ponadto za bardzo by mnie wymroziło.
Jakiś czas temu natrafiałam w sieci na fajową stronkę --> www.geocaching.com I postanowiłam, że w tym roku zostanę odkrywcą i pobawię się w poszukiwanie skarbów. :) Zasad gry nie będę tutaj opisywać, bo jak ktoś chce dowiedzieć się co, jak i gdzie, to odsyłam do strony internetowej. A, że na dzisiejszej trasie są ukryte dwie skrytki, to musiałam je odnaleźć. :)
Znalezione, nie kradzione. :P
Więc po południu zagłuszyłam głupie myśli i wyszłam na krótką przejażdżkę. Stęskniłam się za Chełmami, toteż postanowiłam pojechać w ich kierunku i chociaż z daleka sobie na nie popatrzeć. Tylko taka opcja wchodziła w rachubę, bo na jazdę choćby do Stanisławowa nie mam formy, a ponadto za bardzo by mnie wymroziło.
Jakiś czas temu natrafiałam w sieci na fajową stronkę --> www.geocaching.com I postanowiłam, że w tym roku zostanę odkrywcą i pobawię się w poszukiwanie skarbów. :) Zasad gry nie będę tutaj opisywać, bo jak ktoś chce dowiedzieć się co, jak i gdzie, to odsyłam do strony internetowej. A, że na dzisiejszej trasie są ukryte dwie skrytki, to musiałam je odnaleźć. :)
Znalezione, nie kradzione. :P

Zostawiłam po sobie ślad w logbook'u (dzienniczku odwiedzin), dorzuciłam 2 fanty, skrytkę ponownie ukryłam i ruszyłam dalej.
I w końcu moim oczom ukazały się Chełmy i śladowe ilości śniegu na Górzcu i przy ruinach radiostacji w Stanisławowie.

Odpuściłam sobie zjazd do Słupa, bo zaczęły mi dosyć mocno marznąć stopy. W drodze powrotnej do Legnicy odkryłam kolejny "skarb", również wpisałam swoje odwiedziny i po 3 godzinach jeżdżenia emeryckim tempem, wróciłam do domu z mega rogalem na buzi. :D

Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Bielowice - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica
Kategoria 25-50 km
- DST 15.86km
- Czas 00:52
- VAVG 18.30km/h
- Temperatura -1.9°C
- Podjazdy 78m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
sezon 2015 - czas start!
Wtorek, 6 stycznia 2015 • dodano: 06.01.2015 | Komentarze 5
Nie ma, że bolą paluchy po powrocie do domu. Moje plany na ten rok są dosyć ambitne (jak na czas, który mogę przeznaczyć na rower), więc trzeba jeździć. :) Dzisiaj w końcu wiatr uspokoił się, więc wpadło standardowe kółeczko po okolicy.
W Kunicach jezioro było ledwo co ścięte:
W Kunicach jezioro było ledwo co ścięte:

A temperaturka była dzisiaj taka:

W porywach było -2,1°C. :P Na szczęście na drogach nie było ślisko, więc jechało mi się płynnie, bez obawy o poślizg. Na polnym łączniku z Ziemnic do Koskowic lód chrupał pod kołami aż miło. :P I wróciłam do domu w mega humorze. :)
Legnica - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Koskowice - Legnica
Kategoria 1-25 km
the end of story
Środa, 31 grudnia 2014 • dodano: 31.12.2014 | Komentarze 3
Nowy sezon za pasem, więc nadszedł czas małego podsumowania roku pańskiego 2014. :P
Udało się w zdrowiu, bądź w chorobie wykręcić w tym roku całe 3285,92 km. Rzym zdobyty. Tam i z powrotem. :) Chciałam, żeby w tym roku pojawiła się 4 z przodu przebiegu, no ale splot różnych wypadkowych skutecznie uniemożliwił mi realizację tych planów. Zresztą co za różnica czy przejechałam w tym roku 3 tys. km z hakiem czy milion pięćset sto dziewięćset. :P Cieszę się z każdego tegorocznego wykręconego kilometra, bo każdy zapewnił mi porządną dawkę endorfin. No może prawie każdy, bo bywały też takie kilometry, że ciszę wokół mnie przecinały tylko śpiewy ptaków, albo moje bluzgi. :P Koniec pitolenia. Do rzeczy! :)
Trochę faktów statystycznych:
- ilość odbytych wycieczek: 69 :D
- średnia ilość km na wycieczkę: 47,62 km
- średnia prędkość na rowerze: 18,50 km/h
- największa osiągnięta chwilowa prędkość na rowerze: 64,49 km/h
- wycieczek z własnymi myślami: 42
- wycieczek w towarzystwie: 27
A teraz czas na pudło. :)
Pierwsze miejsce w tym roku bezapelacyjnie przyznaję wycieczce w rejon Gór Stołowych oraz Broumovska.
Ta wycieczka to było jedno wielkie NAJ! NAJlepsze towarzystwo, NAJfajniejsze trasy, NAJsmaczniejsze żelki z keczupem, jakie w życiu jadłam, NAJpiękniejsze widoki, jakie w tym roku ogarniałam oraz NAJprzyroda, w której miałam przyjemność jeździć. :) Jeszcze raz wielkie dzięki Ryjku i Feniksie za dzielne i cierpliwe "oprowadzanie" mnie i Łukasza po przecudownych terenach Gór Stołowych i Broumovska. Ja i moje dwa kółka na pewno jeszcze kiedyś tam wrócimy. :)
No i to by było na tyle, jeśli idzie o pudło, bo jeżeli chodzi o pozostałe miejsca, to w tym roku nie potrafię zdecydować się które wycieczki były ciut lepsze od innych. Więc ograniczę się do przypomnienia tych najfajniejszych, które z różnych względów najbardziej utkwiły mi w pamięci:
- Stanisławów - Leszczyna - za to, że zrobiłam sobie dobrze odkryciem fajowego szutru z lotniska w Stanisławowie do Leszczyny
- lany poniedziałek - tu "wielkie podziękowania" należą się Matce Naturze za koncertowe strzaskanie mnie deszczem
- zachód słońca w Stanisławowie - bo uwielbiam zachody słońca
- wygłupy staniaławowsko-myśliborskie - za kupę śmiechu podczas robienia zdjęć
- Kolorowe jeziorka - ta wycieczka z wiadomych względów NAJBARDZIEJ utkwiła mi w pamięci, ale na szczęście pamięć o ostatniej myśli przed dzwonem powoli ustępuje miejsca wspomnieniom z przyjemniejszej części tego wypadu, bo pod względem widokowo-przyrodnicznym był on fantastyczny
- nadrabianie zaległości w odwiedzinach Stefanowa - za to, że po zjeździe do Sichowa, bolały mnie mięśnie brzucha ze śmiechu z niezbyt ciepłego zjazdu
- rundka po PK Chełmy - ta wycieczka była chyba moim najfajniejszym samotnym wypadem w tym roku
- 3 w 1 - za kolejny fajowy szuter, który odkryłam
- Zamek Książ - za kolejną epicką historię z deszczem
- Okole - Kapella - bo to najdłuższy w moim życiu samotnie przejechany dystans i w ogóle walka z błotem na dojściu do Okola była bezcenna
- Górzec - Radogost - za super towarzystwo i skumulowanie podczas jednej wycieczki prawie wszystkich moich ulubionych szlaków
- lato kontra jesień - 1:0 - kolejna fantastyczna wycieczka w towarzystwie cudownych jesiennych kolorów
I na koniec kilka najlepszych fotek z sezonu.
Robimy "cheeeeeeese" :)))))
Udało się w zdrowiu, bądź w chorobie wykręcić w tym roku całe 3285,92 km. Rzym zdobyty. Tam i z powrotem. :) Chciałam, żeby w tym roku pojawiła się 4 z przodu przebiegu, no ale splot różnych wypadkowych skutecznie uniemożliwił mi realizację tych planów. Zresztą co za różnica czy przejechałam w tym roku 3 tys. km z hakiem czy milion pięćset sto dziewięćset. :P Cieszę się z każdego tegorocznego wykręconego kilometra, bo każdy zapewnił mi porządną dawkę endorfin. No może prawie każdy, bo bywały też takie kilometry, że ciszę wokół mnie przecinały tylko śpiewy ptaków, albo moje bluzgi. :P Koniec pitolenia. Do rzeczy! :)
Trochę faktów statystycznych:
- ilość odbytych wycieczek: 69 :D
- średnia ilość km na wycieczkę: 47,62 km
- średnia prędkość na rowerze: 18,50 km/h
- największa osiągnięta chwilowa prędkość na rowerze: 64,49 km/h
- wycieczek z własnymi myślami: 42
- wycieczek w towarzystwie: 27
A teraz czas na pudło. :)
Pierwsze miejsce w tym roku bezapelacyjnie przyznaję wycieczce w rejon Gór Stołowych oraz Broumovska.
Ta wycieczka to było jedno wielkie NAJ! NAJlepsze towarzystwo, NAJfajniejsze trasy, NAJsmaczniejsze żelki z keczupem, jakie w życiu jadłam, NAJpiękniejsze widoki, jakie w tym roku ogarniałam oraz NAJprzyroda, w której miałam przyjemność jeździć. :) Jeszcze raz wielkie dzięki Ryjku i Feniksie za dzielne i cierpliwe "oprowadzanie" mnie i Łukasza po przecudownych terenach Gór Stołowych i Broumovska. Ja i moje dwa kółka na pewno jeszcze kiedyś tam wrócimy. :)
No i to by było na tyle, jeśli idzie o pudło, bo jeżeli chodzi o pozostałe miejsca, to w tym roku nie potrafię zdecydować się które wycieczki były ciut lepsze od innych. Więc ograniczę się do przypomnienia tych najfajniejszych, które z różnych względów najbardziej utkwiły mi w pamięci:
- Stanisławów - Leszczyna - za to, że zrobiłam sobie dobrze odkryciem fajowego szutru z lotniska w Stanisławowie do Leszczyny
- lany poniedziałek - tu "wielkie podziękowania" należą się Matce Naturze za koncertowe strzaskanie mnie deszczem
- zachód słońca w Stanisławowie - bo uwielbiam zachody słońca
- wygłupy staniaławowsko-myśliborskie - za kupę śmiechu podczas robienia zdjęć
- Kolorowe jeziorka - ta wycieczka z wiadomych względów NAJBARDZIEJ utkwiła mi w pamięci, ale na szczęście pamięć o ostatniej myśli przed dzwonem powoli ustępuje miejsca wspomnieniom z przyjemniejszej części tego wypadu, bo pod względem widokowo-przyrodnicznym był on fantastyczny
- nadrabianie zaległości w odwiedzinach Stefanowa - za to, że po zjeździe do Sichowa, bolały mnie mięśnie brzucha ze śmiechu z niezbyt ciepłego zjazdu
- rundka po PK Chełmy - ta wycieczka była chyba moim najfajniejszym samotnym wypadem w tym roku
- 3 w 1 - za kolejny fajowy szuter, który odkryłam
- Zamek Książ - za kolejną epicką historię z deszczem
- Okole - Kapella - bo to najdłuższy w moim życiu samotnie przejechany dystans i w ogóle walka z błotem na dojściu do Okola była bezcenna
- Górzec - Radogost - za super towarzystwo i skumulowanie podczas jednej wycieczki prawie wszystkich moich ulubionych szlaków
- lato kontra jesień - 1:0 - kolejna fantastyczna wycieczka w towarzystwie cudownych jesiennych kolorów
I na koniec kilka najlepszych fotek z sezonu.
Robimy "cheeeeeeese" :)))))

A tymczasem na jednej z posesji...

Jaram się jak helikopter w ogniu rzepakami i wiatrakami. ;)

No niech ktoś powie, że on nie jest słodki. :P

Tylko w ramkę i na ścianę. :D

Kilka fotek z Broumovska:




No comment...

Gdzieś na Malediwach. :D

Gdzieś w Polsce. :P

Zamek Książ przed podjaraniem się:

Ulubiony Stanisławów:

Takie tam z Okola:

O taką scenerię leśno-jesienną to ja poproszę na każdą wycieczkę:

I gdzieś tam na Radogost prawie w chmurach. :)

Dziękuję za tegoroczną uwagę i zapraszam na kolejne wpisy. Już wkrótce... :) A teraz lecę wypić Wasze zdrowie :)
- DST 14.98km
- Czas 00:48
- VAVG 18.72km/h
- Podjazdy 74m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
co by nie zapomnieć jak się jeździ na rowerze :)
Piątek, 26 grudnia 2014 • dodano: 26.12.2014 | Komentarze 5
... i nie przytyć po świątecznym objadaniu się i nic nie robieniu. :P A tak na serio, bo przytycie mi nie grozi, to w końcu po 1,5 miesiąca udało mi się wyskoczyć chociaż na chwilę na bajka. Ostatnio jeździłam w pierwszy weekend listopada. Szmat czasu temu. Prawie zapomniałam jak się jeździ. :P Kiedy w drugi weekend listopada pogoda znów dopisała, to ja oczywiście podłapałam przeziębienie, potem się leczyłam, jak już wyzdrowiałam, to musiałam wkuwać paragrafy na konkurs do
pracy, a potem nad Polskę nadciągnął front z upierdliwym halnym. No i suma sumarum, dopiero dzisiaj nadarzyła się okazja do pokręcenia.
Z racji tego, że temperatura na dworze nie jest już letnia, to ubrałam się jak na syberyjskie mrozy i po śniadanku wyruszyłam na lajtową, godzinną rundkę poza miasto.
Chyba zepsuł mi się licznik, bo po kilku minutach jazdy, wyskoczył na nim jakiś dziwny myślnik. :O
Z racji tego, że temperatura na dworze nie jest już letnia, to ubrałam się jak na syberyjskie mrozy i po śniadanku wyruszyłam na lajtową, godzinną rundkę poza miasto.
Chyba zepsuł mi się licznik, bo po kilku minutach jazdy, wyskoczył na nim jakiś dziwny myślnik. :O

Pokonałam kolejną barierę rowerową i pierwszy raz w życiu jeździłam na mrozie. :) Jak się tak człowiek porządnie obłoży ubraniami, to nie jest aż tak źle i idzie wytrzymać. Oczywiście na trasie nie dłuższej niż godzinka jazdy. :P
W Kunicach nie spotkałam żadnej żywej duszy, oprócz ptactwa.
W Kunicach nie spotkałam żadnej żywej duszy, oprócz ptactwa.

I po niespełna godzince wróciłam do domu, z lekko przemarzniętymi paluszkami u nóg. Im nie potrafię zapewnić ciepła przy takich temperaturach. Z ręcami nie mam problemu, ale stopy to zawsze mi marzną. :/
I na koniec mała dygresja. Ze Stanisławowa ludki zjeżdżały dzisiaj tak:
Legnica - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Legnica
Kategoria 1-25 km
- DST 60.49km
- Czas 03:12
- VAVG 18.90km/h
- VMAX 47.88km/h
- Podjazdy 652m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
lato kontratakuje :)))))
Niedziela, 2 listopada 2014 • dodano: 02.11.2014 | Komentarze 4
Nie wiem od czego zacząć wpis. No cóż - lato rulez. :D Pogoda do jazdy była dzisiaj wymarzona!!! Ciepło, wiatr nie był zbyt upierdliwy, jesienna kolorystyka w pełni. Tuż po 12" spotkałam się z Moniką przy wyjeździe z Legnicy i bez ociągania się ruszyłyśmy na południe. Już od kilku weekendów powtarzamy sobie, że nadarza się ostatnia okazja w tym roku do pojeżdżenia po Chełmach, więc trzeba ją wykorzystać. :) Never ending story.
Dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj :O, więc już po kilku kilometrach jazdy wyskakiwałam z nadmiaru ubrań. TAKA była dzisiaj pogoda:
Dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj :O, więc już po kilku kilometrach jazdy wyskakiwałam z nadmiaru ubrań. TAKA była dzisiaj pogoda:


Pogodowy orgazm. ;) W Sichowie pod sklepem zrobiłyśmy sobie standardową przerwę na colę / banana / cukierki (co kto lubi). Pojazd do Stanisławowa był dzisiaj cudownie kolorystyczny - resztki zieleni gryzły się z rdzą i żółcią. Miodzio! Podjazd pod radiostację odpuściłyśmy sobie, bo Monia miała ograniczony czas na jazdę, a ja z kolei byłam tam tydzień temu, a przez 7 dni widok ze wzgórza raczej się nie zmienił. :)
Widoki sprzed zjazdu do Pomocnego były dzisiaj rewelacyjne - bez większego wysiłku można było dostrzec stację meteorologiczną na Śnieżce, Śnieżne Kotły i Szrenicę.

Zdjęcie było robione pod słońce, także aparat średnio to ogarnął. Po zjeździe do Pomocnego odbiłyśmy na Górzec, żeby zrobić sobie powtórkę z rozrywki sprzed 2 tygodni i ponownie zaliczyć fantastyczny szutrowy zjazd do Męcinki. Prawie wszystkie liściaste drzewa w lesie były obłędnie rdzawo-złote.


A tuż przed wyjazdem z lasu pojawiły się widoczki na Męcinkę i Jawor.


Dwa tygodnie temu obczaiłam huśtawkę. Od razu przeszło mi przez myśl, żeby znowu poczuć się jak dziecko, ale jak szybko o tym pomyślałam, tak jeszcze szybciej minęłam ją. Dzisiaj nie mogłam odpuścić. :D

Oczywiście najpierw było obczajenie czy lina i konar drzewa utrzymają taki "ciężar". :D

Uznałam, że dadzą radę, a ponadto rów pod huśtawką nie był duży, także nie dałabym rady połamać się w razie upadku. :P No to jeszcze jeden "cheese" do aparatu...

biorę rozbieg...

I pokraka w akcji. :D

Bujnęłam się jeszcze kilka razy, zaczęły boleć mnie ręce i tyle dobrego z tego wyszło. :D Jakby pode mną było jezioro, to dopiero byłaby beka. A tak to nuda. :P Do powrotu do Legnicy nie działo się już nic ciekawego. Parę razy po drodze obejrzałam się za siebie, co by ostatni (???) raz w tym roku zerknąć na Chełmy. Aczkolwiek kto wie co będzie działo się w następny weekend. :)
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Górzec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica
Kategoria 50-75 km
- DST 46.19km
- Czas 02:18
- VAVG 20.08km/h
- Podjazdy 245m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
pierwszolistopadowy powrót lata!!! :)
Sobota, 1 listopada 2014 • dodano: 01.11.2014 | Komentarze 15
8 dni temu co niektórzy oznajmiali wszem i wobec, że nastąpił koniec ATAKÓW lata. No ok.

Więc jak mam nazwać temperaturę, która dzisiaj panowała na dworze? Jesienną? :D :D :D W każdym razie - trafił się kolejny już z rzędu przepiękny SŁONECZNY weekend. :)))) Nie mogłam nie wykorzystać lampy przy bezchmurnym niebie do chociaż krótkiej przejażdżki. Z domu wyruszyłam dosyć późno, toteż postanowiłam pokolebać się po okolicznych, płaskich wiochach.
W Spalonej dla odmiany cisza, spokój, słychać było bicie własnego serca. Dla odmiany, bo w lecie, w upalne weekendy, to jak się tam pojedzie, to nie słychać własnych myśli. :D
W Spalonej dla odmiany cisza, spokój, słychać było bicie własnego serca. Dla odmiany, bo w lecie, w upalne weekendy, to jak się tam pojedzie, to nie słychać własnych myśli. :D

W śmierdzących Kunicach (jak to kiedyś nazwał je Łukasz :) ) posiedziałam sobie chwilkę w towarzystwie kaczuch, które były jakoś dziwnie oswojone.

Potem wypięły się na mnie...

I kolejnymi wiochami dojechałam na farmę wiatrową w Koskowicach.


Popatrzyłam chwilę na wiatraczki i wróciłam do domu w mega dobrym humorze. :)
P.S. Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? :(((

P.S. Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? :(((

Legnica - Ziemnice - Grzybiany - Rosochata - Jaśkowice - Spalona - Bieniowice - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Grzybiany - Koskowice - Taczalin - Księginice - Koskowice - Legnica
Kategoria 25-50 km
- DST 45.53km
- Czas 02:29
- VAVG 18.33km/h
- Podjazdy 299m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
inauguracja sezonu morsowego
Niedziela, 26 października 2014 • dodano: 26.10.2014 | Komentarze 27
Działo się!!! Ale o tym za chwilę... :)

Już w marcu w oko wpadło mi pewne stowarzyszenie. :) Było już po ich sezonie, więc stwierdziłam, że dopiero bliżej jesieni zainteresuję się tą społecznością. :P Po drodze przegrałam zakład, więc jak tylko dowiedziałam się, że Morsy z Legnicy otwierają dzisiaj swój sezon, to wiedziałam, że nie może mnie tam zabraknąć. :)
Najpierw na rozgrzewkę wybrałyśmy się z Moniką na rundkę po okolicy. Po południu zrobiła się maga lampa na niebie i było wręcz gorąco! Pokolebałyśmy się po okolicznych wiochach, odwiedziłyśmy duninowskie zwierzątka...
Najpierw na rozgrzewkę wybrałyśmy się z Moniką na rundkę po okolicy. Po południu zrobiła się maga lampa na niebie i było wręcz gorąco! Pokolebałyśmy się po okolicznych wiochach, odwiedziłyśmy duninowskie zwierzątka...

... i punktualnie o 15" stawiłyśmy się na miejscu zbiórki:


Na miejscu uzbierało się dosyć sporo ludzi - gapiów, rowerzystów, spacerowiczów i oczywiście kilkudziesięciu morsów. Można było skosztować kwaśnicy, marchewkowych muffinek czy też leczo. Do tego była mega pozytywna atmosfera! Zjechały się też regionalne media, co by potem skrupulatnie zrelacjonować w TV to wydarzenie.
Morsica udziela wywiadu. :D
Morsica udziela wywiadu. :D

Po jedzonku rozpoczęła się rozgrzewka. Były pajacyki, wkręcanie żarówek, przysiady i wszelkie inne formy ruchowe służące rozgrzaniu organizmu:


Następnie ciuchy zostały porzucone i zaczęło odliczanie się. 3, 2, 1...

No i poszły konie po betonie. :D

Adrenalina robi swoje i w ogóle nie było czuć zimna. :)





A po kąpieli było ognisko do późnego wieczora!
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Prostynia - Legnica
Koniec i bomba, a kto łyknął, ten trąba. :D Małe sprostowanie - wszystko działo się naprawdę, z jednym małym szczegółem. Tylko dzielnie kibicowałam Morsom. :) Monika również. Od samego patrzenia robiło nam się zimno. Wystarczyło, że zamoczyłam palec w celu sprawdzenia temperatury wody. W sumie można to zaliczyć do pomorszenia się. :D
Koniec i bomba, a kto łyknął, ten trąba. :D Małe sprostowanie - wszystko działo się naprawdę, z jednym małym szczegółem. Tylko dzielnie kibicowałam Morsom. :) Monika również. Od samego patrzenia robiło nam się zimno. Wystarczyło, że zamoczyłam palec w celu sprawdzenia temperatury wody. W sumie można to zaliczyć do pomorszenia się. :D
Kategoria 25-50 km
- DST 65.58km
- Czas 03:41
- VAVG 17.80km/h
- VMAX 50.64km/h
- Podjazdy 658m
- Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
- Aktywność Jazda na rowerze
no to się zaczęło... smarki, zimne uda i skostniałe palce
Sobota, 25 października 2014 • dodano: 25.10.2014 | Komentarze 10
Na początek taka tam promocja czytania książek. :)

A teraz do rzeczy. Dzisiaj nie było już tak bombowo, jak przed tygodniem. :(

I tak przez całą wycieczkę: +, - kilka dziesiątych stopni. Dobrze chociaż, że nie wiało i świeciło słońce, więc mróz był znośny. Tak - MRÓZ, bo dla mnie taka temperatura zakrawa już na mróz. :P
Postanowiłam po raz ostatni w tym roku pojechać do mojego ukochanego Stefanowa. Jutro ch** wie po co cofają zegarki, temperatura leci już na łeb na szyję w dół, więc chciałam jeszcze raz w tym roku poczuć przypływ endorfinek na zjeździe spod radiostacji. Na podjeździe do Stanisławowa miejscami zielenina w pełni:

A miejscami było już bardzo jesiennie:

Widoczność ze wzgórza była dzisiaj prawie zerowa, toteż nie nacieszyłam oczu widoczkami. :(



Tydzień temu poziom ubrania: light, dzisiaj: mega hard!

Czapka, koszulka z długim rękawem, bluza, kurtka, wiadomo bielizna, 2 pary grubych skarpet, rajty, legginsy, rękawiczki. Chwilę po zrobieniu zdjęcia nałożyłam jeszcze wełniany komin. :D A i tak na zjazdach ostro mnie przypizgało. :/
Po zjechaniu ze wzgórza odbiłam na Pomocne, a potem na Chełmiec. Widoki sprzed zjazdu do Chełmca również były dzisiaj "rewelacyjne":
Po zjechaniu ze wzgórza odbiłam na Pomocne, a potem na Chełmiec. Widoki sprzed zjazdu do Chełmca również były dzisiaj "rewelacyjne":

Dzisiaj taki znak w ogóle mnie nie cieszył, bo po każdym zjeździe byłam zdeczka skostniała. :(

I przez Chełmiec i dalsze płaskie już wiochy wróciłam do Legnicy. Na koniec trafiły mi się jeszcze jesienne impresje. :)

A teraz odtajam przy gorącej herbatce z cytrynką i miodem. :)
Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Chełmiec - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica
P.S. Ta wycieczka, to mój taki mały, osobisty rekord... ilości przejechanych km w temperaturze poniżej 10°C.
Kategoria 50-75 km


