Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 29741.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.40 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Uczestnicy

nocna powtórka z rozrywki

Piątek, 7 sierpnia 2015 • dodano: 08.08.2015 | Komentarze 4

Wczoraj pisałam, że trzeba będzie powtórzyć taki nocny wypad. Nawet nie myślałam, że okazja nadarzy się tak szybko. Trzeba wykorzystywać obecnie panujące tropikalne temperatury na takie właśnie wycieczki, bo za dnia nie idzie wynurzyć nosa z domu, nie mówiąc już o jakiejkolwiek jeździe.

Cel dzisiejszej wycieczki był taki sam jak wczoraj - ruiny radiostacji na wzgórzu Rosocha w Stanisławowie. Dziś w innym towarzystwie - Moniki i Maxa (który dzielnie oświetlał nam całą drogę).



Ponowie jarałam się konstelacjami gwiazd, dowiedziałam się co nieco o satelitach, chyba widzieliśmy ISS, była też laserowa dżampreza (w klimacie disco polo, zafundowana przez obecną na wzgórzu "młodzież"). Fajnie było. :) Oprócz momentów, kiedy na odcinku leśnym do Bogaczowa (zapewne pełnym krwiożerczych bestii, tylko czekających na to, aby znienacka nas zaatakować) Max straszył nas, że słyszał płacz niemowlaka. :P



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Bogaczów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


najt rajt pod radiostację

Czwartek, 6 sierpnia 2015 • dodano: 06.08.2015 | Komentarze 9

Wstąpiłam na nowy level rowerowania. :) Za mną pierwsza nocna jazda. Oczywistym było, gdzie pojadę. :) Poprosiłam Łukasza o robienie za osobistego ochroniarza przed dziką zwierzyną i po 20" wyruszyliśmy do Stanisławowa. Pod radiostację dojechaliśmy chwilę po zachodzie słońca, więc musieliśmy czekać kilkanaście minut na całkowitą ciemność. A jak już nadeszła, to zrobiło się czadowo! Za dnia pod radiostacją jest super, ale nocą to już w ogóle REWELACJA!!! :)



Widoki na rozświetloną okolicę były świetne. Aparat oczywiście nie ogarnął tematu, ale ważne, że widziałam na własne oczy co i jak. :) Tu niżej farma wiatrowa w Łukaszowie:



I Legnica. :)



A niebo jakie było gwiaździste... Kropka obok kropki. W mieście człowiek ledwo dojrzy Wielki Wóz i się jara. Widzieliśmy też lecącą satelitę. No bomba!!! :)

Zjazd z Rosochy był równie fajny - z przodu jasność dzięki lampkom, a za nami ciemno jak wiadomo gdzie u kogo. :) Dzięki upałom temperatura w nocy była mega letnia i całą drogę jechaliśmy na letniaka.

Fantastyczny wypad i koniecznie kiedyś do powtórzenia.



Legnica - Wilczyce - Krotoszyce - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Winnica - Kozice - Babin - Legnica

Kategoria 50-75 km


podwieczorny lajcik

Środa, 5 sierpnia 2015 • dodano: 05.08.2015 | Komentarze 1

Łydki trochę odżyły, więc na totalnym relaksie przejechałam się do Kunic i wokół jeziora. Nad jeziorem wyciągnęłam kopytka i przez dobrych kilkanaście minut napawałam się ciszą, śpiewem ptaków i wodą, która zawsze mnie uspokaja. Całkowity reset.





Tylko raz w tygodniu? Pff.



A tymczasem w moim ukochanym Stanisławowie... :(((



Kategoria 1-25 km


do koleżanki na ploty :)

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 • dodano: 03.08.2015 | Komentarze 4

Niestety - z każdym dniem upał ma rosnąć w siłę, więc na razie muszę wybić sobie z głowy wycieczki, które mam zaplanowane na urlop. Postanowiłam więc odwiedzić dawno niewidzianą koleżankę ze szkoły średniej. Wyjechałam rano, aby dojechać do niej przed południem i największy upał przesiedzieć w zamkniętym pomieszczeniu.

Oto Jej Wysokość Kleopatra, zwana też Tofficzką. :)



Kotka tylko sprawia wrażenie uroczej, słodkiej i milusińskiej.



No niby taki słodziak, a na dzień dobry osyczała mnie, a jak próbowałam ją pogłaskać, kiedy leżała na drapaku, to mało co nie rzuciła mi się do tętnicy. :O Podła, praktycznie jak każdy kot, ale i tak nie sposób jej nie lubić. :)



Tylko ją miziać. :)



Po naplotkowaniu się za wszystkie czasy i zjedzeniu pysznego obiadu, tuż po 17" zabrałam się w drogę powrotną do Legnicy. Obrałam najkrótszą z możliwych dróg, bo 1,5 h jazdy w upale jestem w stanie znieść.

Nie było jak się schłodzić, bo cały brzeg jest zarośnięty chaszczami. :/



I mimo że rajd po płaszczyznach, to widoczek też się trafił. Po lewej w dole Mierczyce.



Na koniec wiatraki i kukurydza, która rządzi teraz na polach.



Jutro i pojutrze odpoczywam, bo moje łydki proszą o litość. :)



Legnica - Koskowice - Taczalin - Biernatki - Kępy - Postolice - Budziszów Wielki - Bielany - Drogomiłowice - Łagiewniki Średzkie - Udanin - Piekary - Konary - Jenków - Księżyce - Granowice - Mierzyce - Wądroże Małe - Mikołajowice - Księginice - Koskowice - Legnica

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

wieża widokowa w Mściwojowie

Niedziela, 2 sierpnia 2015 • dodano: 03.08.2015 | Komentarze 5

Po wczorajszych szaleństwach na singlach łydki tak mnie naparzają, jakby ktoś spałował je bejsbolami. Żal jednak było siedzieć w domu przy tak pięknej pogodzie, jaka była dzisiaj. Postanowiłam odpuścić jednak górki, bo nie chciałam znów katować nóg. Obrałam więc z Moniką kierunek na Mściwojów i na znajdującą się tam wieżę widokową, która została niedawno wybudowana.

Droga do Mściwojowa nie była łatwa - raz, że po nudnych, płaskich wiochach, dwa - z wkurwiającym paszczowiatrem. :/ W końcu jednak dojechałyśmy do celu.



Wieża ma wysokość 25 m i składa się na nią 5 poziomów. Monika jako pierwsza zaczęła robić za stróża, a ja na wacianych nogach, ze swoim lękiem wysokości udałam się na górę.



Widoki z ostatniego piętra są zacne. Tu Mściwojów, a daleko na horyzoncie farma wiatrowa w Koskowicach.



Karkonosze (niestety słabo widoczne na zdjęciu, bo fotka była robiona pod słońce), Góry Kaczawskie i Pogórze Kaczawskie. Na pierwszym planie zalew w Mściwojowie.



Lokalne wzniesienia i zalew.



Na ostatniej platformie znajdują się tablice informacyjne i łatwo można zidentyfikować to co się widzi.



Po obejrzeniu widoczków, na jeszcze bardziej wacianych nogach zeszłam na dół i zmieniłam Monikę w roli stróża rowerów. :)



Na koniec jeszcze pamiątkowa fotka przy wieży



oraz ostatni rzut okiem na zalew i wieżę. 



Włodarze gminy mieli naprawdę dobry pomysł z wybudowaniem tej wieży. Świetna promocja regionu! Jedyne do czego można się przyczepić, to to, że schody prowadzące na szczyt wieży są bardzo strome i nawet ja, jako młoda osoba, dosyć niepewnie po nich szłam. Wydaje mi się, że dla osób starszych te schody są nie do pokonania, przez ich duże nachylenie.

W każdym razie - po nacieszeniu zmysłu wzroku widokami, zabrałyśmy się w drogę powrotną. Z WIATREM W PLECY! :))) Postanowiłyśmy wrócić przez Jawor i bokiem Chełmów, bo obie miałyśmy dosyć tych płaszczyzn w pierwszej części trasy.

Ratusz w Jaworze.



Wycieczka fajna, aczkolwiek taka, która już raczej się nie powtórzy. Jakoś nie wyobrażam sobie przyjeżdżania na tę wieżę tak często jak do Stanisławowa. :)



Legnica - Bartoszów - Gniewomierz - Legnickie Pole - Strachowice - Mikołajowice - Pawłowice Wielkie - Snowidza - Mściwojów - Siekierzyce - Zębowice - Jawor - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Singltrek pod Smrkem

Sobota, 1 sierpnia 2015 • dodano: 02.08.2015 | Komentarze 4

Wpis zawiera wulgaryzmy nieodpowiednie dla czytelników niepełnoletnich oraz takie, które mogą urazić niektórych dorosłych. Czytasz na własną odpowiedzialność. :D

I znowu trafił mi się taki wypad, że żadne słowa nie są w stanie oddać tego jak było fantastycznie!!! :) Po raz pierwszy na single do Czech pojechałam w w maju tego roku. Wtedy nie udało nam się przejechać większości szlaków. Musowo trzeba było tam wrócić. No i okazja nadarzyła się dzisiaj. Lepszego rozpoczęcia urlopu nie mogłam sobie wymarzyć. :)

Tym razem na eksplorację singli wybrałam się tylko w towarzystwie Justyny. Punktualnie o 12" wyruszyłyśmy w teren. Pogoda była idealna i lepsza nam się trafić nie mogła - szlaki suche, 25°C, słońce z lekkim zachmurzeniem. Ach!!! Nic, tylko jeździć. :) Postanowiłam, że dzisiaj skupię się też na widokowym aspekcie singli, bo po drodze coraz trafiają się jakieś fajne panoramy.

Tu rzut okiem w stronę Pobiednej i Mirska.



Nad frajdą z jazdy singlami i ich stanem nie będę się zachwycać, bo zrobiłam to już przy okazji wpisu z maja.



Przy pierwszym postoju podjechał do nas Czech i poprosił o "pompiczkę". :) Mówisz i masz. :)



Kolejny widoczek - któryś ze szczytów Gór Izerskich.



♥♥♥



Co jest najbardziej urocze w tych lasach? Że jeździ się po zupełnie różnorodnych terenach - od odcinków przepięknie zazielenionych mchami, paprociami i inną leśną roślinnością, po odcinki rodem z Blair Witch Project.



Tu nie wiem na co patrzyłam. :) Jakiś widoczek. :P



W pewnym momencie wjechałyśmy na szuter, który zaprowadził nas szlaki, po których w maju nie jeździłam. Żeby dostać się na nie trzeba było pokonać około 1 km dosyć sztywnego szutrowego podjazdu. Obie byłyśmy z Justyną już trochę zmęczone, ale jechać trzeba było dalej. Ja pocisnęłam jako pierwsza, bo chciałam mieć ten podjazd jak najszybciej za sobą. Justyna jechała jakieś 100 m za mną. W którymś momencie na podjeździe jest lekki zakręt w lewo i z daleka nie widać co czai się za nim. Kiedy już wydawało się, że podjazd się skończy, za zakrętem czyhała jego końcówka - taka mała ścianka. Jak to zobaczyłam, to pomyślałam sobie tylko o jednym: "O kurwa. Justyna się wkurwi". Dojeżdżając do szczytu podjazdu, nagle usłyszałam za swoimi plecami, niesione echem: "KURWAAAAAAAA!!!!!". Justyna dojechała za zakrętu. Nie byłam w stanie utrzymać się na rowerze, tak zaczęłam śmiać się z całej sytuacji. :)))))

No ale opłacało się trochę pomęczyć, bo za chwilę wjechałyśmy na czerwony singiel, który jest jednym z najlepszych!!! Singiel gładki, ciągle ostro w dół - rowerowy orgazm. :) Potem zrobiłyśmy sobie krótką przerwę na jedzonko w schronisku "Hubertka", a dalej wjechałyśmy na kolejny czarny szlak - najlepszy z czarnych.

Gdzieś na szlaku były skałki, więc trafiła się okazja do zrobienia fajnego zdjęcia. :)



Na tym czarnym szlaku są najlepsze widokowe miejscówy. Niestety nie było żadnego rowerzysty w pobliżu, więc za statyw posłużył nam korzeń. Ale nie jest łatwo o dobre zdjęcie, kiedy na ustawienie się masz 10 sekund, a po wskoczeniu na kamień okazuje się, że zapada się on w ziemię. :D



Poprawka i zdjęcie wyszło jak wyszło. :)



Na tym zakończyłyśmy wspólne pozowanie i każda zrobiła drugiej zdjęcie. Tu już nie trzeba było robić żadnych poprawek. :)



W dole Hejnice.



Dlaczego w Chełmach nie ma takich singli? No dlaczego??!!???





I kolejna strefa widokowa.



A tuż przed końcem śmigania po singlach widokowa wisienka na torcie - Nové Město pod Smrkem.



Niestety zabrakło nam czasu na zaliczenie jeszcze 2 singli - niebieskiego i czerwonego, które są poprowadzone po północnej części Nowego Miasta. Także ten - trzeba będzie tam jeszcze wrócić... :) Wypad był mega!!!



Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

Stanisławów do znudzenia

Czwartek, 30 lipca 2015 • dodano: 30.07.2015 | Komentarze 4

Powtórka trasy z minionego piątku. Tym razem w towarzystwie Moniki i Piotrka. Najpierw odwiedziliśmy duninowskie zwierzątka.



A potem pocisnęliśmy na Rosochę. Widoki znowu świetne. Dzisiaj na tapecie Karkonosze i Góry Kaczawskie.



Na zjeździe pościgałam się z Piotrkiem. Niestety wziął mnie z zaskoczenia i nie miałam możliwości zareagowania. Ale i tak fajnie się pruło, próbując go wyprzedzić. :) Do Bogaczowa dojechaliśmy jedną z najpiękniejszych leśnych szutrówek w regionie.



No niestety. Słońce zachodzi już coraz szybciej. :( Końcówka dnia była rześka. Znowu trzeba wozić ze sobą bluzę. :/



No i pykło 800 km w lipcu. To był bardzo dobry miesiąc - rekordowy pod względem łącznego dystansu oraz ilości wycieczek. :)



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Bogaczów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


  • DST 104.10km
  • Czas 05:44
  • VAVG 18.16km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 1290m
  • Sprzęt Specialized Hardrock Sport (26")
  • Aktywność Jazda na rowerze

wietrzna Lubiechowa, pizgawica na Kapelli

Niedziela, 26 lipca 2015 • dodano: 26.07.2015 | Komentarze 3

Wczoraj prognozy pogody były jasne - od około 11" full lampa. Więc zaplanowałam sobie porządną traskę, zaopatrzyłam się w prowiant i pół nocy nie spałam z wrażenia, nie mogąc doczekać się wycieczki. Po obudzeniu się załapałam dwa doły - pierwszego, bo okazało się, że nie będę mieć towarzystwa na wycieczce, drugiego po wyjrzeniu przez okno - na niebie zalegały ciężkie, brzydkie chmury. Przez kilkanaście minut zastanawiałam się czy realizować zaplanowaną trasę, czy poczekać, aż wypogodzi się i wyskoczyć na kilka godzin w Chełmy. Opcja druga wiązała się jednak z tym, że mogę nie dobić w tym miesiącu do łącznego dystansu 700 km, a bardzo mi na tym zależało, bo jeszcze nigdy tyle nie przejechałam w jednym miesiącu. Parę razy otarłam się o te 700, ale zawsze coś brakowało - w maju choćby 1,01 km. :( Ponadto chciałam już dzisiaj przebić cały zeszłoroczny dystans. Nie było innego wyjścia. Zjadłam śniadanie, ubrałam się jak na marcową pogodę i tuż po 8" wyszłam z domu.

Pizgało od samego początku jazdy. Wiatr był bardzo mocny, a do tego zimny. Nie jechało się fajnie. Nic, a nic. :( Cały odcinek z Kozic do Winnicy (3 km) przejechałam pod prąd, tzn. przy lewej krawędzi jezdni. Co chwilę boczne podmuchy wyrzucały mnie na środek jezdni. Zrobiło się niebezpiecznie, bo przez to wiatrzysko nie słyszałam czy coś jedzie za mną. Więc wolałam wpaść do rowu, niż pod auto.

Po zjechaniu do Winnicy, standardowo odbiłam na Krajów. A tam kolejny zonk - gdzieś 100 m przede mną na środku jezdni stał bezpański pies. Duży. Jak mnie zobaczył, to zatrzymał się i zaczął bacznie obserwować. A ja jego. I tak patrzyliśmy na siebie z 10 minut. W końcu postanowiłam ruszyć się w jego stronę i zobaczyć jak zareaguje. Zareagował jednoznacznie. Musiałam zawrócić i nadrobić drogi do Sichówka. Wolałam nie ryzykować ugryzienia.

Przy wyjeździe z Winnicy zatrzymałam się na przystanku, żeby zdecydować czy jadę dalej. Oto powód tego postoju.



Nawet jednego prześwitu błękitu. :( Całe niebo było zawalone ciężkimi, siwymi chmurami. Zmarnowałam pół godziny na tępe gapienie się w niebo i zastanawianie co robić. Złapałam kolejnego doła. Byłam sama, było zimno, wiał halny. Do celu daleko. Zajebiście! Trzeba było się w końcu na coś zdecydować. Postanowiłam więc, że dojadę do lotniska w Stanisławowie, skąd roztaczają się bardzo dobre widoki na Góry Kaczawskie i Karkonosze i tam zdecyduję co dalej. Prognoza pogody nadal pokazywała, że ma się rozpogodzić. Całkowicie jej zawierzyłam, chociaż wszelkie znaki na niebie nie zwiastowały słońca.

Totalnie zdołowana zimnem i halnym dojechałam w końcu do lotniska w Stanisławowie.



NOOOOOO NARESZCIEEEE!!!! Na mojej gębie pojawił się mega banan!!! :D :D :D Od razu zrobiło mi się raźniej, bo o wiele inaczej jedzie się w towarzystwie słońca. I nawet wiatr już mi nie przeszkadzał. :) Jednak, żeby nie było za dobrze, to do Świerzawy pogoda nadal była mega zmienna - raz świeciło słońce, raz nad moją głową przewalały się brzydkie chmury. Najważniejsze, że nic z nich nie padało.

W Świerzawie zrobiłam sobie dłuższą przerwę na jedzonko, bo nieuchronnie zbliżał się jeden z najtrudniejszych podjazdów w regionie.



Lubiechowa - mała urocza wioska, skąd dojeżdża się na Okole (na zdjęciu poniżej).



Już do Lubiechowej jedzie się lekko pod górę. Jednak zaraz po wjechaniu do wioski, zaczyna się to co "najlepsze". :) Początkowo wydaje się, że podjazd nie jest trudny. I tylko około 3 km? Łatwizna. :P

Jednakże z każdym metrem nachylenie robi się coraz większe. Na szczęście pojawiają się też widoczki, które rekompensują brak tlenu. :)



To ostatni kilometr podjazdu - człowiek jest już zmachany po pierwszych dwóch kilometrach, a ostatni jest na dobicie. Zdjęcie oczywiście spłaszcza podjazd.



Telefon pokazał mi maksymalne nachylenie 16,6%. Jak dla mnie - grubo. A za plecami nadal widoczki. No i w końcu wypogodziło się na całego. :)



Na szczęście na prawie całym podjeździe jest wylany nowy asfalt, więc jedzie się dosyć "przyjemnie". O podjeździe można poczytać tu albo tutaj.

Po podjeździe przez około kilometr pruje się w dół, potem końcówka podjazdu na Kapellę i w końcu moim oczom ukazał się widok, który zawsze rekompensuje wszelkie niedogodności na trasie.



Wiało niemiłosiernie, więc zrobiłam kilka zdjęć i zaczęłam zbierać się do drogi powrotnej. Jeszcze obowiązkowe zdjęcie na szczycie Kapelli...



...i ani się obejrzałam, a wylądowałam w Starej Kraśnicy. 10 km zjazdu - jeśli w końcu wyleją tam nowy asfalt, to będzie można puścić hamulce. Póki co, wolałam nie ryzykować, bo miejscami jest łata na łacie.

W Starej Kraśnicy postanowiłam odbić na Muchów i wrócić do Legnicy najkrótszą drogą. Ostatni rzut okiem na Okole, gdzie jeszcze niedawno wspinałam się.



No proszę jaka piękna pogoda! :) Miałabym mega ból dupy, gdybym została w domu albo zawróciła się z drogi.

Chełmy (na pierwszym planie) i Ślęża (w tle, w centrum).



I już coraz bliżej nudne niziny. Chociaż dzisiaj też ładne.



Do domu wróciłam, mimo wszystko, zadowolona z wycieczki. Pomimo początkowych dołów, ostatecznie było bardzo fajnie. Wyszły ładne zdjęcia, więc czego chcieć więcej? :P

Także, jakby to ująć. :) Jest troszkę więcej, niż połowa sezonu, a ja już pobiłam swój zeszłoroczny całkowity dystans. Jest dobrze! :) Oby tak dalej. I w końcu pękło te magiczne 700 km w jednym miesiącu...



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Kondratów - Rzeszówek - Świerzawa - Lubiechowa - Kapella - Radzyń - Janochów - Stara Kraśnica - Jurczyce - Muchów - Chełmiec - Piotrowice - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria pow. 100 km


test "nowego" koła

Sobota, 25 lipca 2015 • dodano: 25.07.2015 | Komentarze 20

Miałam poczekać z premierą zdjęcia kolorowego Specka do niedzieli, ale jak zrobiło się piękne okienko pogodowe, to wyskoczyłam w najbliższe okolice przetestować koło pożyczone od Łukasza.

"Dwa kolory. Biały". :D



Koło działa aż miło, więc do czasu naprawienia mojej piasty będzie miało zaszczyt wożenia mojego zgrabnego tyłeczka. ;)))

Jeszcze jezioro na koniec:



Chwilę po moim wejściu do domu, tak walnęło deszczem, że szok! :O Nie wiem skąd nadeszły te chmury i co najważniejsze - kiedy! Co najlepsze, na wycieczkę pojechałam na totalnym luzie - kurtka (którą prawie zawsze wożę ze sobą na wszelki "wy") została w domu, sandałki, letnia bluzeczka, te sprawy. "Fajnie" by było gdyby ta ściana deszczu złapała mnie po drodze. :)



Legnica - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Legnica

Kategoria 1-25 km


pitu pitu pod radiostację

Piątek, 24 lipca 2015 • dodano: 24.07.2015 | Komentarze 6

Pogoda piękna, więc wyskoczyłam po pracy do Stanisławowa. Nie ważne, że piasta nadal strzela aż miło. :)

Dzisiaj dla odmiany widoczek z lewej:



Po powrocie do domu kolega dostarczył mi koło ze swojego górala i do czasu naprawienia mojej piasty, będzie mi służyło. W niedzielę wrzucę aktualne zdjęcie Specka. Wieś na maksa, z racji koloru opony z pożyczonego koła. Ważne jednak, że póki co nic mi nie strzela. :)



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Bogaczów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

p.s. Jeszcze tylko niecałe 100 km... :D

Kategoria 50-75 km