Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w kategorii

50-75 km

Dystans całkowity:11169.73 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:601:03
Średnia prędkość:18.49 km/h
Maksymalna prędkość:64.49 km/h
Suma podjazdów:67746 m
Liczba aktywności:182
Średnio na aktywność:61.37 km i 3h 19m
Więcej statystyk

Górzec - Myślibórz

Sobota, 10 maja 2014 • dodano: 11.05.2014 | Komentarze 2

Dzień rowerowo bardzo udany. :)

Na początek na zachętę słodki rudzielec, ale o nim później. :)



Z rana mocno dmuchało i dopiero po południu wiatr trochę osłabł. Na szczęście wiał z zachodu, a ja zaplanowałam wypad na południe (no bo gdzieżby indziej), a wiatr boczny nie jest tak upierdliwy jak ten prosto w pysk. Standardową drogą dojechałam do Słupka. Tuż przed zjazdem do niego pstryknęłam kilka fotek.

Tu zjazd, a w dole Słup:



A tu po prawej stronie wiatraka (tzn. pozostałości po nim) mój ulubiony Stanisławów (to wzgórze oczywiście):



Tutaj z kolei wytrawne oczy dostrzegą Wilczą Górę i Grodziec. :)



Następnie pojechałam do Chroślic, a stamtąd już prosto na asfaltowy podjazd z Bogaczowa na Górzec. ZIELONOOOOOO MIIIII :)



Gdyby ten podjazd doczekał się nowego asfaltu, tak jak jest na podjeździe do Stanisławowa, byłoby miodzio. A tak jeżdżę tą drogą tylko pod górę. Z góry to jest jakaś masakra. Dziury, dziury i jeszcze raz dziury. Gdyby byłoby gładko, można byłoby popruć. Obecnie jest po prostu niebezpiecznie i przynajmniej ja jak już tamtędy zjeżdżałam, to co chwilę hamowałam, żeby wytracić prędkość. Bez sensu, bo nie o to chodzi w zjeździe.

Zjazd z Górzca do Pomocnego jest równie fatalny, choć dziur jest trochę mniej. Warto było dzisiaj jednak tamtędy zjeżdżać, bo widoczność była bardzo dobra. Było widać Śnieżkę, Małą Kopę oraz Śnieżne Kotły. Po prawej na pierwszym planie jeden z wygasłych wulkanów - Czartowska Skała.



I Czartowska Skała z bliższej odległości:



No a potem nastąpiły 4 km rowerowego szczęścia. :) Zjazd z Myślinowa do Myśliborza, tak samo jak ze Stanisławowa, ma nowiuśki asfalt, więc można pruć i pruć. :) Bez rozpędzania się zjeżdżałam dzisiaj 40 km/h. Ze wspomaganiem można śmiało jechać powyżej 50 km/h. I tak przez 4 km. Wypas! :)

Z Myśliborza dojechałam fajnym polnym skrótem do Chełmca. Jeden z moich ulubionych. Ktoś oczyścił go z połamanych gałęzi i teraz o wiele przyjemniej jedzie się nim. Następnie wbiłam się na szutry prowadzące do Męcinki. W takiej scenerii to ja mogę jeździć i jeździć:



TomSawyer - udało się nie zbiźkować. :) Jeszcze. :)) Następnie standardowo dojechałam do Słupa. Od jakiegoś czasu zaczęłam uskuteczniać wobec wiejskich psów (dzielnie biegnących obok roweru przez całą wioskę, głośno przy tym szczekając) pewną metodę - jak tylko widzę, że zaczynają biec w moją stronę, to jakby nigdy nic nadal na nich pruję, a potem nagle zatrzymuję się przed nimi, zamiast uciekać. Robię to już od jakiegoś czasu i na kilkanaście kundelków - każdy zachowywał się tak samo. Każdy jeden durnieje (bo nie wie co się dzieje, że rowerzysta zatrzymuje się, zamiast uciekać) i przestaje być taki odważny. Więcej - każdy wymiękał i dawał się pogłaskać. :) Dzisiaj miałam dwukrotnie taką samą sytuację. W drugiej z nich - już z daleka zauważyłam dwóch odważnych. :)



Jeden głośniej od drugiego szczekał i oba zaczęły biec w moim kierunku. Po chwili oba tak samo wymiękły - wystarczyło pocmokać i zacząć wołać je do siebie. Rudzielec pierwszy się poddał. :) Tu jeszcze starał się zachować twarz. :)))



Tu już zaczął wymiękać...



By po chwili zrobić się słodziakiem :)))



I wróciłam do domu. Dziękuję za uwagę. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Myślinów - Myślibórz - Chełmiec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


żółtooo mi :)

Wtorek, 6 maja 2014 • dodano: 07.05.2014 | Komentarze 4

Cele dzisiejszego szybkiego wypadu po pracy były następujące - dotlenić się zapachem rzepaków, nacieszyć oczy ich żółciutkim kolorem oraz naładować mnóstwem endorfin. Udało się! :) Ponadto od jutra zapowiadają deszcze, więc rad nie rad, musiałam dzisiaj pojechać w miejsce, które zawsze przyprawia mnie o dobry humor. Tak, wiem, że powtarzam się z tym Stanisławowem. :)

Zaraz za Legnicą zaczęły się żółte dywany z rzepaków. Teraz są najbardziej rozkwitnięte, a ich żółć jest wręcz oczojebna. :) A tak skubane pachną, że achhhh!





Do Stanisławowa dojechałam przez Dunino, Krajów i dalej Sichów. Podjazd pod radiostację jest już tak soczyście zielony, że najchętniej nie wyjeżdżałabym z tego lasu.



No i radiostacja po raz kolejny (i nie ostatni!) w tym roku zdobyta. :)



Widoczność była dzisiaj dosyć dobra. Grodziec:



Widok na Legnicę:



I na koniec Karkonosze (można dojrzeć Śnieżkę, w rzeczywistości wyraźniej było ją widać):



Po krótkim odpoczynku (bo gonił mnie czas) był zjazd (znów bez napinki na prędkość) i nastąpiło doładowanie się endorfinkami. Do Legnicy wróciłam przez Winnicę, w towarzystwie zachodzącego słońca:





Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Winnica - Kozice - Babin - Legnica

Kategoria 50-75 km


lany poniedziałek

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 • dodano: 21.04.2014 | Komentarze 4

Tradycji stało się zadość. Do domu wróciłam cała mokra, bynajmniej nie od wody z wiader. :/

Co się robi, jak widzi się, że ICM przewiduje nadejście deszczowych chmur i wie się, że ICM raczej nie myli się w swoich prognozach? Odpowiedź brzmi: wychodzi się na rower i liczy się na cud. :D No więc cud się nie wydarzył, ale o tym później.

Wczoraj i przedwczoraj było totalne świąteczne lenistwo, toteż nie wyjście dzisiaj na rower zakrawałoby na skandal. :) Od samego rana niebo było błękitne, więc dosyć szybko zebrałam się do wyjścia, bo wiedziałam, że jeśli nadejdą chmury przed moim ruszeniem się z domu, to odpuszczę sobie jazdę.

Szybko przebiłam się przez miasto, a potem tuż za hutą odbiłam na Szymanowice. Dzisiaj pierwszy raz jechałam w tamtym kierunku. Szutrówka prowadząca najpierw do Szymanowic, a potem do Wilczyc okazała się bardzo fajna:



Takie właśnie lajtowe szutrówki najbardziej lubię. No i do tego rzepakowy klimacik. :)

Z Wilczyc już asfaltem ruszyłam dalej do Krotoszyc. XVII-wieczny Pałac (bardzo ładnie odrestaurowany):



Kiedy w Krotoszycach niebo zasłoniło się chmurami, zaczęłam się wahać czy realizować dalszą część wycieczki. Było ciepło, więc postanowiłam jechać dalej. Potem były kolejne wiochy i w końcu dojechałam do Leszczyny, bo oczywiście na mapie dzisiejszej trasy nie mogło zabraknąć Stanisławowa, a podjazd pod radiostację postanowiłam zrealizować właśnie od strony Leszczyny.

W skansenie zrobiłam sobie pierwszy dłuższy odpoczynek. Pstryknęłam też kilka fotek. Piece wapiennicze z XIX w.:



Taaaakie koła:



Po odpoczynku pojechałam dalej. Dzisiaj śmigus dyngus. Jeszcze kilkanaście lat temu to o tej porze biegałam po dworze z wiadrem. Ubawu było po pachy. Od kilku lat tradycja w narodzie zanika i na dworze widać już tylko pojedyncze dzieci biegające z pistoletami na wodę. Myślałam, że może chociaż na wioskach będą jakieś grupki nastolatków lejących się wodą. Przez kilka wioch nikogo nie widziałam. Ale, ale... :) Pod sklepem w Leszczynie stał jegomość z wiadrem pełnym wody, tak dużym, że mogłabym się chyba w nim wykąpać. :) Zobaczył mnie i od razu banan na buzi od ucha do ucha. A ja pomyślałam tylko jedno: "No to zajebiście :(". Uciekać nie było gdzie, bo była to końcówka pierwszej części podjazdu pod radiostację, więc nie miałam też za dużo sił na ewentualną wycieczkę. W każdym razie jegomość po zobaczeniu mnie od razu do mnie: "ŚMIGUS DYGUS". A ja do niego oczy kota ze Shreka i zaczęłam prosić o litość nad mą osobą. A on dalej czy może mnie oblać. Więc ja znów z błagalnym wzrokiem, żeby sobie darował i innym razem mnie obleje. Jegomość okazał się bardzo kulturalny i sympatyczny. :) Stwierdził tylko, że następnym razem mi nie odpuści. :) Kamień spadł mi z serca. Gdyby było słonecznie, to znając swoje głupie pomysły, sama poprosiłabym go o oblanie mnie. Zważywszy jednak na to, że niebo było już całe zachmurzone, to nie byłoby nic fajnego we wracaniu do domu kilkadziesiąt kilometrów będąc przemoczoną do suchej nitki. Podziękowałam ładnie za łaskę, pomachałam na pożegnanie i pojechałam dalej.

Łowieczki w drodze pod radiostację:



A za mną w dole Leszczyna, a w głębi Grodziec:



Radiostacja coraz bliżej:



No i Rosocha po raz kolejny w tym roku zdobyta :)



Dzisiaj nawet nie próbowałam pobijać rekordu prędkości zjazdu, bo wiatr był południowo-wschodni, więc opór powietrza byłby za duży. Zjechałam sobie mega lajtowo, bez składania się, a tak wyszło prawie 50 km/h. :) Za Stanisławowem odbiłam na Pomocne. Chwilę potem zobaczyłam "piękne", jednolite sine niebo. To oznaczało jedno. :( Nie minęło kilka minut, a z nieba zaczęły lecieć dosyć duże krople. Deszcz zaczął się rozkręcać i jeszcze przed zjazdem do Pomocnego już lało. :( W Pomocnem zatrzymałam się na przystanku, z nadzieją, że deszcz przestanie padać. Po kilkunastu minutach osłabł. Dobre i to, więc ruszyłam na Górzec.

No i z górki na pazurki :)))



Na szczęście na zjeździe przestało całkowicie padać. Ostatni rzut okiem na Górzec:



I zaczęłam standardowo wracać do Legnicy - przez Męcinkę i Słup. Niestety na szutrówce z Bielowic do Warmątowic deszcz dokończył swoje dzieło. Zlało mnie okrutnie. :( Do Legnicy wróciłam przemoczona do suchej nitki. Rower nadaje się do totalnego pucowania.

Pomimo pogodowych przeciwności udało mi się zrealizować zaplanowaną trasę w całości. Wycieczkę, mimo deszczu, zaliczam do bardzo udanych. :)



Legnica - Smokowice - Wilczyce - Krotoszyce - Rzymówka - Wysocko - Kozów - Rokitnica - Prusice - Leszczyna - Stanisławów - Pomocne - Górzec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stefanów

Sobota, 12 kwietnia 2014 • dodano: 12.04.2014 | Komentarze 0

Rano było pochmurnie i nie zbyt ciepło. Jednak kiedy około południa wypogodziło się, to decyzja mogła być tylko jedna - idę na rower. :) Dawno nie byłam w Stanisławowie. Musiałam naładować się porządną dawką endorfin. :)

Najpierw przebiłam się przez miasto, a potem były odwiedzinki u rodzinki. :)



Dzisiaj nie miałam dla nich nic do żarcia, więc pstryknęłam tylko fotkę i pojechałam dalej. Na polach rzepak coraz śmielej zaczyna kwitnąć. Komfort wizualny jazdy o wiele bardziej się poprawił. :)



Podjazd do Stanisławowa również jest lepszy wizualnie, niż 2 tygodnie temu, bo na drzewach pojawia się coraz więcej zieleniny. Pogoda dzisiaj dopisała, więc na wzgórzu było trochę wycieczkowiczów - 4 motocyklistów i dwie rodziny z dziećmi. Widoki były dziś dosyć dobre:



Po kilkunastominutowym nasłuchaniu się ćwierkaniu ptaszków i zrelaksowaniu się, nastąpiło to po co wyszłam dzisiaj na rower. :P Zjazd z Rosochy, a więc i porządna dawka endorfinek. :))) Niestety na tym najdłuższym odcinku zjazdu dosyć mocno mnie wypizgało i do Sichowa zjechałam lekko skostniała. :/ Ale wystarczyło kilka minut mocniejszego kręcenia i było już w porządku z ciepłotą mojego ciała. Przy tamie w Słupie zrobiłam sobie kolejną przerwę, a potem pojechałam już prosto do Legnicy.

Na koniec jeszcze jedna fotka - przepięknie kwitnących czereśni:



A jak pachną!!! Uwielbiam wiosnę! :)

A po powrocie do domu zapodałam sobie to, co tygryski lubią najbardziej. :D





Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Chroślice - Słup - Przybyłowice - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


rundka wokół Legnicy

Niedziela, 6 kwietnia 2014 • dodano: 06.04.2014 | Komentarze 4

Świat schodzi na psy. ICM nie przewidział dzisiejszej pięknej pogody. :P Nastawiłam się na nie ruszanie dzisiaj dupska z domu, no ale jak rano wypogodziło się, to żal było nie wykorzystać słonecznej pogody. Na rower wyszłam dosyć późno, bo dopiero o 12:00, więc na szybkiego wpadłam na pomysł, żeby objechać dookoła Legnicę. Po wyjechaniu z Piekar najpierw zaczęłam jechać w kierunku południa, a następnie na zachód. Dzisiaj ICM trafił w "10" jedynie co do kierunku i prędkości wiatru. Na odcinku z Legnickiego Pola do Gierałtowca (ok. 20 km) zostałam zmasakrowana przez paszczowiatr. :( Dobrze, że było ciepło. Koniec pitolenia, teraz fotki. :P

Wiatraczki w Koskowicach:



Powoli zaczyna już kwitnąć rzepak, co mnie bardzo cieszy, bo lubię jeździć w żółtej scenerii. :)

Przepiękna magnolia przy jednej z posesji w Prostyni:



W Duninie odwiedziłam nowego członka rodziny. :)





Mega słodka!!! :) Póki co jeszcze bojaźliwa i nawet na krok nie odstępowała mamy. :) Nakarmiłam mamę, bo mała bała się podejść do płota i pojechałam dalej.



A dalej były futrzaki :)



I jak wszyscy polują na boćki, to ja również. :)))





I tyle ode mnie na dzisiaj. :P



Legnica - Koskowice - Legnickie Pole - Biskupice - Raczkowa - Nowa Wieś Legnicka - Złotniki - Prostynia - Dunino - Wilczyce - Krotoszyce - Ernestynów - Gierałtowiec - Lubiatów - Goślinów - Gniewomirowice - Jezierzany - Jakuszów - Pątnówek - Rzeszotary - Dobrzejów - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów - Leszczyna

Niedziela, 30 marca 2014 • dodano: 30.03.2014 | Komentarze 2

Proszę Państwa - oto WIOSNA!!! :))) Od samego rana pogoda dopisywała, więc pomimo zmęczenia po wczorajszej jeździe, nie mogłam zmarnować tak pięknego dnia na siedzeniu w domu. Co więcej - postanowiłam, że uderzę dzisiaj na południe, a więc i zaliczę kilka ładnych podjazdów. A co tam - jutro będę odpoczywać. :P

Już od dłuższego czasu przymierzałam się do obczajenia szutrowego zjazdu z lotniska w Stanisławowie do Leszczyny, który Ania zachwalała na swoim blogu. Postanowiłam dzisiaj go zaliczyć. Najpierw przez Słup, Chroślice i Sichów uderzyłam na mój ulubiony Stefanów. Podjazd w końcu zaczął pokrywać się zieleniną, więc jechało się o wiele przyjemniej niż 3 tygodnie temu:



Podjazd i słońce tak mnie rozgrzały, że pierwszy raz w tym roku jechałam w krótkim rękawku. W marcu? Więc zastanawiam się w czym będę jeździć w lecie? :P Za Stanisławowem odbiłam na Pomocne, a następnie na lotnisko. Odkąd jeżdżę w tamtych rejonach, to dzisiaj pierwszy raz widziałam stojący tam samolot:



Więc jednak lotnisko istnieje, nie tylko z nazwy. Po przejechaniu kilkuset metrów gładkim asfaltem, dojechałam do rozwidlenia dróg - na lewo asfalt, na prawo polna droga. Niby wczoraj wszystko obczaiłam na mapie i wiedziałam, że powinnam skręcić w polną drogę, ale wolałam się upewnić czy aby na pewno w tę, bo dzisiaj nie miałam czasu na błądzenie po szlakach. Wykonałam "telefon do przyjaciela" i upewniłam się, że muszę wbić się na polną drogę. Najpierw było lekkie błotko, a potem wjechałam na przepiękny, leśny szutrowy zjazd prowadzący do Leszczyny:



Zjazd jest naprawdę rewelacyjny i szybki, więc miejscami trzeba bardzo uważać, bo łatwo o glebę. Frajda ze zjazdu porównywalna do zjazdu szutrami z Górzca do Męcinki, aczkolwiek mały minus należy się za niezbyt dobrze wyprofilowane progi tuż przy końcu zjazdu.

Tuż przed końcem zjazdu spotykam się z Łukaszem, który wyjechał mi na przeciw, po wcześniejszych telefonicznych ustaleniach gdzie, co i jak. Razem zjeżdżamy do Leszczyny, potem szybko mkniemy na Prusice i Sichów, bo z domu wyjechała już Iza, z którą spotykamy się niedaleko tamy w Słupie. Więc już we trojkę zjeżdżamy do Słupa i robimy krótką przerwę pod sklepem na lodziki i banany :)



Potem wjeżdżamy na tamę, gdzie robimy dłuższy odpoczynek. Oczywiście trzeba było zrobić grupową fotkę. Ładnie machamy, mówimy "cheeeeeeese" i oto efekt :)



Do Legnicy wracamy standardową drogą ze Słupa. Oby więcej takich pozytywnych wypadów. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Leszczyna - Prusice - Sichów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


wiadomo gdzie :)

Niedziela, 9 marca 2014 • dodano: 09.03.2014 | Komentarze 3

Bardzo relaksacyjnym tempem z Izą. Od samego rana WIOSNAAAAA!!! :))) Iza dała namówić się na Stanisławów, chociaż wyszła na rower dopiero drugi raz w tym roku. Do Bielowic dojechałyśmy standardową trasą. W Bielowicach postanowiłam, że do Winnicy dojedziemy polnym skrótem, którym nie jechałam jeszcze ani razu. Jakoś trzeba było ominąć podjazd w Chroślicach i beznadziejną kostkę w Winnicy. Skrót do Winnicy okazał się bardzo przyjemny. W jednym tylko miejscu musiałyśmy prowadzić rowery, bo błoto było hardkorowe. A, że mnie, ani tym bardziej Izy błoto nie rajcuje, to miałyśmy chwilowy spacer. :) Z Winnicy dojechałyśmy standardowo do Sichowa, przez Krajów. W Sichowie była krótka przerwa na doładowanie się kaloriami.

A potem zaczął się podjazd pod radiostację. Na podjeździe minęła nas kilkuosobowa grupa "kolarzy" z Bolmetu. Standardowo żaden z nich nikogo nie pozdrowił. Więc tuż po minięciu ich odwróciłam się i krzyknęłam na cały głos do Izy: "Oooooo, patrz kto nas minął. Frajerzy z Bolmetu". Jeden z nich usłyszał, bo odwrócił się. :P Niech wie, co spora część rowerzystów o nich myśli. Pozdrowienie innego rowerzysty naprawdę nie boli.

Dzisiaj tylko jedna fotka, bo trasa znana, więc nie było co fotografować. :P



Po odpoczynku zaczęłyśmy zjazd. Te 5 km w dół sprawia mi ogromną frajdę. No po prostu jadę i non stop micha mi się cieszy. Przymierzałam się dzisiaj do pobicia mojego rekordu prędkości zjazdu (60,46 km/h dla przypomnienia :P), ale niestety w połowie najszybszego odcinka na drogę wybiegł mi drób. Po jednej stronie jezdni stały 2 kury, trzecia po drugiej stronie. Chciałam przejechać środkiem, między nimi, ale oczywiście ta trzecia jak zobaczyła, że się zbliżam, to skrzydła do góry i przed siebie. Prawie władowała mi się pod koła. I szlag trafił moją prędkość, bo musiałam ostro hamować.

Temperatura oscylowała dzisiaj wokół 15°C, niemniej jednak to ciągle marzec i już po zjechaniu najszybszego odcinka było nam trochę chłodno. A czekały na nas kolejne 4 km w dół, więc Iza stwierdziła, że musi zacząć pedałować, bo inaczej zamarznie. Więc zaczęła zapierd***** w granicach 40 km/h. :D Co ja się z niej uśmiałam. :) Bo chwilami brakowało jej cięższych przełożeń i nie nadążała nogami za pedałami. :))))) Przynajmniej rozgrzała się. Po zjechaniu na dół, bolał mnie cały brzuch od śmiechu. :))))))

Potem pojechałyśmy w kierunku Dunina, żeby nie wracać tą samą drogą co w pierwszą stronę. W Duninie przy zwierzątkach Bożeny spotkałyśmy... Bożenę. :) Weź Ty sobie dziewczyno kup takiego osła i będziesz miała go na co dzień. :PPPPP Ja i Iza byłyśmy już trochę głodne, więc tylko wymieniłyśmy z Bożeną "Cześć" i pojechałyśmy dalej. Ale ta nie odpuściła i za Duninem dogoniła nas. Do Legnicy wróciłyśmy już we trójkę, przez Lasek Złotoryjski. Potem Bożena odbiła na wał, a ja i Iza wróciłyśmy do domu przez lotnisko.

Wycieczka była bardzo udana. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Bielowice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stefanów :) - Górzec - Jawor

Sobota, 1 marca 2014 • dodano: 01.03.2014 | Komentarze 6

No więc marzec trzeba było rozpocząć jakąś konkretną traską. :) Jak to śpiewał Golden Life: "Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj (do szczęścia) nie potrzeba". :) A błękit od samego rana był taki oooooo.



O 11" wyruszyłam w drogę. Najpierw przebiłam się przez centrum. Gdzieś po drodze natknęłam się na reklamę marketowego superfulla.



200 zł za rower? Jeździłabym tym chyba tylko do sklepu na zakupy. :P Potem przejechałam przez park i wbiłam się na wał, gdzie natknęłam się na, pierwsze podczas dzisiejszej trasy, zwierzątka.





Następnie obwodnicą dojechałam do huty. Jadąc obok niej, nagle podjechał do mnie rowerzysta. Zbliżając się zaczął krzyczeć na całe gardło: "AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!". Tętno to mi chyba do 200 ze strachu podskoczyło. :D Obracam głowę - Piotrek. :) I od razu pytanie: "Czy Ty jesteś mądry?". A Piotrek z rozbrajającą szczerością: "Nie". :))) Piotrek stwierdził, że jak z daleka zobaczył dziewczynę jadącą na czystym Specu, to od razu wiedział, że to ja kręcę. Więc mam już swój znak rozpoznawczy. :) Zamieniliśmy kilka zdań i Piotrek za hutą pojechał prosto na Złotoryję, a ja odbiłam w lewo na Dunino. W Duninie było kolejne spotkanie ze zwierzątkami.

Zwierzątka Bożeny:



Znowu zapomniałam wziąć z domu chleb. Ale dzisiaj owce patrzyły na mnie takim błagalnym wzrokiem, że następnym razem już na pewno nie zapomnę zabrać dla nich coś do żarcia. :)

I koniki.



Trzasnęłam sobie słit focię z jednym z nich...



i pojechałam dalej. Kolejnymi wiochami dojechałam do mojego ulubionego Stefanowa. :)



Wbiłam się na radiostację, zrobiłam kolejną pamiątkową fotkę z sobą i pomknęłam dalej do Pomocnego.



Jeśli teraz mamy taką temperaturę,



to co się będzie działo w lecie! :)

Mamy Cię!!! :D



Dzisiaj postanowiłam pierwszy raz w życiu zjechać szutrami z Górzca do Chełmca. Zawsze zjeżdżam do Męcinki, ale chciałam zobaczyć jaki jest zjazd w drugą stronę.

Przedwiośnie ma ten urok, że nie ma liści na drzewach i to co zazwyczaj jest niewidoczne, teraz widać bardzo dobrze i można podziwiać o wiele więcej widoków. Tutaj było doskonale widać przez drzewa Męcinkę, ale aparat trochę nie ogarnął tematu.



Co do samego szutrowego zjazdu do Chełmca. Wygląda tak.



No i mnie dupy nie urwał. Niestety przez sporą część zjazdu trzeba bardzo uważać i nie można rozpędzić się na maksa, bo miejscami zalega dziurawy, rozpadający się, stary asfalt, połączony z dużymi kamieniami i można bardzo łatwo zaliczyć groźnego dzwona. Jak dla mnie, to z Górzca najprzyjemniej zjeżdża się szutrami do Męcinki.

Po zjechaniu do Chełmca, chwilę wahałam się czy wrócić do Legnicy szutrami przez Męcinkę i dalej przez Słup, czy inną trasą. Była przepiękna pogoda, więc żal było nie wykorzystać jej na dodatkowe kilometry. Co prawda podczas całej drogi dokuczał mocny wiatr, wiejący praktycznie z każdego kierunku, ale dało się go jakoś znieść.

Ostatecznie postanowiłam zahaczyć jeszcze o Jawor i jego najsłynniejsze zabytki.

Więc padło na Ratusz



oraz na Kościół Pokoju.



Dowiedziałam się też ile mam km do innych ciekawych zabytkowo miejsc.



Może kiedyś uda mi się pojechać w któreś z nich na rowerze? :)

I po krótkim odpoczynku w parczku przy Kościele Pokoju, wzięłam się za szybki powrót do Legnicy. W Legnickim Polu zrobiłam jeszcze zdjęcie przepięknemu Kościołowi św. Jadwigi, jakby ktoś nie wiedział jak wygląda. :P



Chwilę potem koncertowo odcięło mi prąd. :P Nie miałam już nic do jedzenia, więc do domu wróciłam jako lekki trupek.



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Górzec - Chełmiec - Myślibórz - Jawor - Godziszowa - Ogonowice - Legnickie Pole - Gniewomierz - Bartoszów - Legnica

Kategoria 50-75 km


wiosna, ach to Ty :D

Niedziela, 23 lutego 2014 • dodano: 23.02.2014 | Komentarze 17

Ojjjjj zapachniało dzisiaj wiosną. I to porządnie!!! :) Jak tylko rano zobaczyłam wielki błękit na niebie i ilość stopni na termometrze, to od razu wiedziałam, gdzie dzisiaj pojadę - STANISŁAWÓW!!!:)))) Już za bardzo stęskniłam się na południem. Mimo że formę mam słabą, to postanowiłam szarpnąć się na mocniejszy (znaczy się z górkami) dystans. Rzadko kiedy kieruję się rozsądkiem. :P Spakowałam wałówkę i punktualnie o 11" wyruszyłam w drogę. Od samego początku nie szalałam z tempem, bo wtedy wyszłoby jedno wielkie G, a nie Stanisławów. Już na drodze do Słupa minęłam kilku rowerzystów, a im dalej na południe, tym więcej osób mijałam. Wszyscy poczuli wiosnę i chwycili za rowery. :)

No ale jak tu nie wsiąść na rower, kiedy w lutym panuje taka aura? :D



Mnie nie powstrzymał nawet brak formy, czy resztki kataru. :P A walka ze smarkami była dzisiaj wręcz heroiczna! W Sichowie odpaliłam sobie rowerowy zestaw ratunkowy.



A potem ruszyłam na Stanisławów. Przed podjazdem powiedziałam sobie: albo wjadę, albo zdechnę!!! :) Chyba wiadomo do kogo nawiązałam? :P O tej porze roku podjazd nie wygląda ładnie, szaro, buro i ponuro.



JUPIIIIII YAAAA YEEEEYYYYY!!!!! Stanisławów, pierwszy raz w tym roku, zdobyty. :)



Widoczność była dzisiaj rewelacyjna, a na górze nie wiało, więc można było nacieszyć oko widokami i chwilkę odpocząć.

No to obczajamy widoczki. :)

Grodziec.



Farma wiatrowa w Łukaszowie.



Legnica.



Pasmo Karkonoszy.



Mój aparat nie ogarnął zrobienia zdjęcia pod słońce, ale widok na Karkonosze z resztkami śniegu był dzisiaj przepiękny. Było bardzo dobrze widać Śnieżkę i Śnieżne Kotły. :) Po nacieszeniu oczu widoczkami, ubrałam się cieplej na zjazd i heja z górki na pazurki. :) Dzisiaj nie miałam parcia na bicie kolejnego rekordu prędkości, tylko delektowałam się zjazdem z radiostacji. W drodze powrotnej do domu nie wydarzyło się nic wartego uwagi. W Duninie odwiedziłam zwierzątka Bożeny, ale tylko owca była łaskawa zapozować do zdjęcia.



Do Legnicy wróciłam przez Lasek Złotoryjski. Było fantastycznie. Wróciłam naładowana mnóstwem endorfin! :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Dunino - Legnica

Kategoria 50-75 km


Myślibórz

Niedziela, 10 listopada 2013 • dodano: 10.11.2013 | Komentarze 49

Wczoraj miałam imprezę. Do domu wróciłam w stanie mocno wskazującym. Obudziłam się z kacem mordercą. Łeb rozsadzało mi nieziemsko. Tableteczki przeciwbólowe uratowały sytuację. :) Jak już zwlekłam się z łóżka i w miarę ogarnęłam, to stwierdziłam, że przyda mi się dotlenienie. :) Temperatura nie zachęcała do wyjścia z domu, ale nie wiało i nie padało, więc szkoda byłoby zmarnować taką okazję do pokręcenia. Było już pożegnanie się wycieczkami pow. 100 km, było pożegnanie się ze Stanisławowem, został tylko Myślibórz, więc stwierdziłam, że tam dzisiaj pojadę.

Ubrałam się jak na siarczysty mróz - rajtuzki, legginsy, 2 pary skarpet (bo najbardziej bałam się tego, że zmarzną mi stópki), koszulka, bluza, kurtka, czapka i rękawiczki. 2 pary, co by mi nie zmarzły mi rączki. :P W zanadrzu miałam jeszcze 3-cią parę w plecaku. :D I ruszyłam. Standardową trasą za miasto - Piekary, Kopernik, lotnisko. Na lotnisku, przy centrum handlowym było w ch** samochodów.



Nie mogę pojąć dlaczego ludzie przed każdym świętem państwowym zachowują się tak jakby sklepy miałyby być pozamykane przez co najmniej kilka dni. Debilizm ludzki nie ma granic.

Właściwie przez cały czas w pierwszą stronę co chwilę ściągałam rękawiczki i zakładałam je. Na podjazdach było mi za gorąco, na prostej drodze za zimno. Nie chciało mi się chować ich za każdym razem do plecaka, więc radziłam sobie w inny sposób. :D



Słupek wyglądał dzisiaj wyjątkowo ładnie.



Do Męcinki jest fajny skrót przez tamę. Jest tam jednak jeden odcinek, którego szczerze nienawidzę. :P



Zawsze tam jest błoto. Zawsze! Nigdy nie wysychająca część drogi. Na szczęście krótka. Z Męcinki pojechałam standardowo szutrami do Chełmca. Górzec również ładnie dzisiaj wyglądał.



Potem z Chełmca polnym skrótem do Myśliborza. Ten również był trochę błotnisty. W pewnym momencie zaczęło doganiać mnie dwóch kolesi na motocyklach enduro. Już pogodziłam się z tym, że poleci na mnie piękna porcja błotka spod ich kół, ale jak tylko mnie zobaczyli, to momentalnie przyhamowali i przejechali obok mnie z pełną kulturą. Jeden nawet mi pomachał. Miłe. :)

W końcu dojechałam na miejsce. :)



W Kaskadzie zapodałam sobie herbatkę z cytrynką



zjadłam kilka słodkości i zaczęłam wracać do domu, bo robiło się coraz chłodniej. Mors czy takie okazy również Cię kręcą? :P



W drodze powrotnej do Słupa nie wydarzyło się nic wartego uwagi. Przy tamie zrobiłam sobie jeszcze jedną pamiątkową fotkę.



Na szutrze do Warmątowic minęłam dosyć osobliwą starszą Panią. Rzeknę wprost - babcię. Szła sobie z rowerem i jak mnie zobaczyła, to zaczęła mówić coś do mnie. Zatrzymałam się i pytam ją:
- Proszę?
- Alkaida, cyganicha, mafia.
- :O Słucham? :O
- Cyganice mają spódnice
i mi pokazuje, że mają je do kolan. :OOOO <-- takiego karpia strzeliłam i pojechałam dalej, bez wdawania się w rozmowę. :P

"Więcej bzdetów nie pamiętam." :D Do Legnicy wróciłam bezproblemowo.

Trasa --> klik

Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Męcinka - szutrami do Chełmca - Myślibórz - Chełmiec - szutrami do Męcinki - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km