Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 29741.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.40 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w kategorii

50-75 km

Dystans całkowity:11327.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:608:38
Średnia prędkość:18.51 km/h
Maksymalna prędkość:64.49 km/h
Suma podjazdów:68463 m
Liczba aktywności:185
Średnio na aktywność:61.23 km i 3h 18m
Więcej statystyk
Uczestnicy

jesiennie po Chełmach

Sobota, 11 października 2014 • dodano: 11.10.2014 | Komentarze 14

Na początek wniosek formalny.

Czy mogę prosić (nie wiem kogo) o to, żeby przynajmniej do końca listopada była taka pogoda jak dzisiaj??? :D PLISSS!!! :)

A teraz do rzeczy. Póki co nie mam ochoty (bo i tak po pracy nie pojechałabym daleko, a na Kunice przyjdzie jeszcze czas), ani czasu (coś kosztem czegoś) na jeżdżenie w ciągu tygodnia, więc zostają mi weekendy. Niestety dzisiejszy poranek miałam zajęty, więc dopiero po 12" ruszyłam dupsko z domu. Postanowiłam pojechać na południe i obczaić stan kolorów drzew w lasach. Zaczął się najpiękniejszy okres roku, pod względem kolorystycznym, więc trzeba korzystać z niego, póki trwa.

Co do dzisiejszej pogody, to stwierdzę krótko - stabilne 24°C, bezchmurne niebo, nie zbyt upierdliwy wiatr. Czego chcieć więcej? Pogoda była dzisiaj zajebista! A śmiganie w październiku w krótkim rękawku raczej nie jest normalne. :)

Już na początku wycieczki stwierdziłam, że nie ma co wbijać się dzisiaj pod radiostację w Stanisławowie, bo była kiepska przejrzystość powietrza. Zaplanowałam pojechanie przez Stanisławów do Leszczyny, a potem powrót na Górzec.

Gdzieś po drodze, z cyklu: złotoprzystankowe myśli. :D



Zaraz po wyjeździe z Legnicy wpadłam do Dunina w odwiedzinki u rodzinki. ;) Dzisiaj głównymi bohaterami sesji były osiołki:



I pierwszoplanowa gwiazda. Pchał się przed obiektyw jak nie wiem kto. A te jego radary i kępka włosów na głowie są rozbrajające. :)))





Dalej standardowo pojechałam przez Krajów i Sichówek. W Sichowie zatrzymałam się na przystanku na jedzonko. W międzyczasie ze Stanisławowa zjechał jakiś szosowiec i dziewczyna na MTB. Oczywiście oboje zostali obczajeni - co, kto i na jakim rowerze. :P Dziewczyna odbiła na Sichów. Nie minęło kilka minut, patrzę, a ona zaczęła wracać w moją stronę i ewidentnie było widać, że chce zagadać. Pierwsza myśl - zgubiła drogę. Podjechała, zagadała i okazało się, że drogi nie zgubiła. Dziwne to uczucie, kiedy ktoś obcy podjeżdża i na starcie wie jak masz na imię. :) ...bo czyta Twojego rowerowego bloga. :) Zaczęłyśmy rozmawiać. Monika (moja imienniczka :) ) wracała już do Legnicy, ale nie musiałam długo namawiać jej na wspólną jazdę do Leszczyny. Zwłaszcza, że nigdy nie była tam na rowerze. I po kilku minutach zapoznawczej rozmowy zaczęłyśmy jechać wspólnie do Stanisławowa. Początkowo Monika bała się, że nie da rady drugi raz podjechać do wioski, ale jak przyszło co do czego, to zostałam w tyle na najostrzejszym odcinku. :)))

Za Stanisławowem odbiłyśmy na Pomocne i po jakimś czasie prułyśmy już w dół leśnymi szutrami do Leszczyny. Jesienne kolorki obecnie wyglądają tak:



Trzeba jeszcze z tydzień poczekać i będą idealnie jesienne. :)

Niestety kolejny fajny szuter został zalany asfaltem. :( Zaraz po wyjeździe z lasu wjeżdża się na asfalt, a nie jak jeszcze w marcu - na komfortowy szuterek. W Leszczynie zweryfikowałam swoje plany wycieczkowe na dzisiejszy dzień i postanowiłam odpuścić sobie jazdę na Górzec. Z Leszczyny zjechałyśmy do Prusic, potem odbiłyśmy na Łaźniki i powrót do Legnicy ponownie przez Dunino.

To była mega fajna wycieczka z miłą niespodzianką. Towarzystwo bardzo sympatyczne, pogoda idealna. Ach. Zimo nie nadchodź!!!



Legnica - Prostynia - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Leszczyna - Prusice - Łaźniki - Krajów - Dunino - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów - Leszczyna

Sobota, 27 września 2014 • dodano: 01.10.2014 | Komentarze 5

Przez cały tydzień pogoda była beznadziejna (wiało albo lało), toteż od zeszłej soboty ani razu nie wyściubiłam nosa z domu w celu pójścia na rower. W końcu dzisiaj pojawiła się iskierka nadziei co do polepszenia pogody. Rano znów było pochmurno, ale jak po południu przejaśniło się, to momentalnie ogarnęłam się i już pędziłam do Stanisławowa. No bo gdzieżby indziej. :)

Na podjeździe pod radiostację znowu pełzało pełno tych obleśnych ślimaków. Ślimak ślimak pokaż rogi...



a chwilę potem był już dead, bo jakieś auto rozmazało go na asfalcie. :P

Tak się dzisiaj kapnęłam, że zdjęcia radiostacji z tej perspektywy u siebie na blogu jeszcze nie wrzucałam. No to macie:



Przejrzystość była dzisiaj 10/10! Rzut okiem na lewo:



Na prawo:



I panoramka:



Po chwili odpoczynku przy radiostacji zjechałam do Leszczyny. Na zjeździe zdeczka wypizgało mnie. W Leszczynie nie było nic ciekawego do fotografowania, więc z braku laku trzasnęłam fotkę skansenowi górniczo-hutniczemu i heja z powrotem do domu. :P



Dobra rozgrzewka przed jutrem. :)



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Leszczyna - Prusice - Łaźniki - Krajów - Winnica - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów

Poniedziałek, 15 września 2014 • dodano: 15.09.2014 | Komentarze 6

Szybciutko po pracy. Przy radiostacji pstryknęłam obowiązkową fotkę i czym prędzej zaczęłam powrót do Legnicy.



Do Legnicy wróciłam w towarzystwie przepięknie zachodzącego słońca:



To był w tym roku mój ostatni wypad do Stanisławowa po pracy, bo niestety dni nie są coraz dłuższe. :(



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


3 w 1

Czwartek, 4 września 2014 • dodano: 08.09.2014 | Komentarze 11

Czyli wszystkie 3 najlepsiejsze miejsca w regionie zaliczone za jednym zamachem (znaczy się Górzec, Myślibórz i Stanisławów). Opinia oczywiście subiektywna. Dodałabym jeszcze do tej listy Leszczynę, ale brakło mi już na nią czasu.

Rano załatwiłam to co miałam załatwić i jak tylko po 12" wypogodziło się, to szybko ogarnęłam się, bo trzeba było wykorzystać resztę dnia wiadomo na co. Postanowiłam zrealizować do końca trasę, którą w sobotę brutalnie przerwał mi deszcz. Standardowo uderzyłam asfaltem na Górzec.

Tuż po wjechaniu na niego dostałam głupawki. Dobrze, że wokół były tylko drzewa, ptaki oraz inne niezidentyfikowane zwierzątka, bo moje wygibasy na pewno nie wyglądały normalnie. :D Tylko jedna fotka nadaje się do publikacji:



Po gimnastyce wbiłam się w las. Tym razem nie pojechałam na szutry prowadzące do Męcinki, tylko zaraz za szlabanem odbiłam w prawo, żeby obczaić zjazd do Jerzykowa, który na mapce wydawał się dosyć fajny. I takim się okazał - odkryłam kolejne przyjemne szutry, którymi tak lubię jeździć. :)



Zjazd do Jerzykowa w większości prowadzi przez wyżej widoczne lajtowe leśne szuterki, aczkolwiek miejscami trzeba bardzo uważać, bo progi są źle wyprofilowane i można wyskoczyć sobie w powietrze. W jednym miejscu jest też zbyt stromo, żeby zjechać, bo na odcinku leżą luźne kamienie i do tego kończy się on jeszcze ostrym zakrętem. Więc miałam też spacerek. :P

Tuż przed Chatą pod Lipą szlak wygląda tak, jakby kto pytał:



Po ostatnich deszczowych dniach cały zjazd był podmokły, ale ten odcinek widoczny wyżej - aż za bardzo. Już po ostatniej jeździe Specuś nadawał się do mycia, ale dzisiaj dopełniłam dzieła i sponiewierałam go okropnie na tym odcinku. :) Nie było nawet widać nazwy ramy. :O

A po wjechaniu do Jerzykowa, moim oczom ukazały się takie oto widoczki:







Ludzie to mają dobrze. Zdjęcia zostały zrobione z pozycji widokowej jednego z domostw. A ja co? Wyglądam przez jedno okno - śmietnik. Wyglądam przez drugie - Biedra i kościół. Ale u mnie przynajmniej odśnieżają drogi, a na tym zadupiu na pewno jest z tym kiepsko. :PPPPP

Z Jerzykowa asfaltem dojechałam do Chełmca. A tam, znajomy motyw. :P



A potem polnym skrótem dotarłam do Myśliborza, wsunęłam fryty wiadomo gdzie, podjechałam do Myślinowa, Pomocnego i ani się obejrzałam, a już zjeżdżałam do Stefanowa. :)



Dzisiaj było bez wjazdu pod radiostację. Zjazd do Sichowa, jak za każdym razem, był szybki, więc po "chwili" cisnęłam już pod górę "ukochaną" przez wszystkich rowerzystów z regionu kostką w Winnicy. :P



A potem to już długa prosta do domu.

I jeszcze na koniec Legnicówek:



Oraz matka huta :D



No i ja się pytam kto ukatrupił tygryska??!!!????? :(((



Bardzo udana wycieczka!

Aaaaa prawie bym zapomniała. Na szutrze do Słupa przez drogę przebiegł mi dzik. o_O Moje zdziwienie nie miało końca. Bez kitu. Nie wiem skąd on się tam wziął, bo wokół same pola. Jakby mało było mi wrażeń, to z kolei na drodze z Pomocnego do Stanisławowa, jakieś 5 metrów!!! przede mną z krzaków nagle wyskoczyły 3 jelenie. Sarny już nie raz przebiegały mi drogę, ale jelenie pierwszy raz. Potężne cielska z jeszcze większymi rogami. Jeden ze strachu przede mną, to mało co nie powiesił się na płocie, próbując przez niego przeskoczyć. Idiota. To ja się jego bałam jak nie wiem czego. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Jerzyków - Chełmiec - Myślibórz - Myślinów - Pomocne - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Winnica - Kozice - Babin - Legnica

Kategoria 50-75 km


rundka po PK Chełmy

Sobota, 23 sierpnia 2014 • dodano: 23.08.2014 | Komentarze 6

Trzeba korzystać z w miarę długich jeszcze dni, póki można. Pogoda była dzisiaj dosyć dobra od samego rana, więc nawet nie zastanawiałam się nad tym czy pójść na rower. :P Postanowiłam pojechać w nieznane mi po części rejony i poodkrywać nowe ścieżki.

Motyw przewodni dzisiejszej wycieczki:



Do Chełmów dostałam się standardowo przez Słup i Męcinkę. Następnie pojechałam w stronę Górzca, moim "ukochanym" dziurawym asfaltem:



Pierwszy i w sumie ostatni poważny podjazd na trasie minął mi dosyć szybko. Zjazd do Pomocnego, a właściwie widoki z niego, jak zwykle zrekompensował mi trudy podjazdu na Górzec:



Za Pomocnem odbiłam na Muchów. Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię odcinek z Pomocnego do Muchowa.

Jakby ktoś nie widział, że na poboczu rosną drzewa, to dodatkowo zostały one oznaczone farbą. Ciekawie to wygląda:



W Muchowie odbiłam na Nową Wieś Wielką, do której dojechałam cudownym leśnym odcinkiem. Co prawda asfalt miejscami pozostawia wiele do życzenia, ale te 4 km i tak były miodzio:



A po lewej sceneria z Blair Witch Project :D



Nowa Wieś Wielka jest taka se, ale jej okolice są przepiękne. Na takiej wiosce to mogłabym mieć weekendowy domek, co by czasem odpocząć od wszystkiego.

I ja - na dowód, że byłam tam. :)



Za Wsią Nową Wielką, czy jak jej tam, odbiłam na Siedmicę, do której dojechałam mega szybko, mega nowiuśkim i jeszcze bardziej mega gładkim asfaltem. :P Następnie zjechałam na leśno-polny kamienisty szuterek, prowadzący do Jakuszowej. Bardzo fajny odcinek. Sama Jakuszowa - mega dziura. Nie wyobrażam sobie mieszkać na takim zadupiu. Z Jakuszowej postanowiłam dostać się do Myśliborza, kolejnym już dzisiaj szutrem. Również okazał się kamienisty, ale bardzo przyjemny. No a jak w pewnym momencie ukazały mi się widoczki, to do szczęścia nie potrzebowałam już nic więcej. :) Zatrzymałam się, żeby cyknąć fotkę i wtedy zza zakrętu wyłonił mi się jakiś jegomość walczący z podjazdem. :)



Miło było spotkać na takim odludziu innego rowerzystę. :) Za zakrętem ukazało mi się wzgórze Rataj, w całej swojej okazałości, z widoczkami w tle. Stałam w tym miejscu dobrych kilka minut i napawałam się chwilą szczęścia. :)



A w dole żniwa na całego. Jesień zbliża się wielkimi krokami. :/



Po zjechaniu w stronę Rataja, znalazłam się na kolejnej zapomnianej wiosce - Kobylicy. Jedno gospodarstwo. Było tam mnóstwo zwierząt - kozy, owce, konie, ale nie zrobiłam zdjęcia, bo bardziej skupiłam się na odnajdywaniu szlaku prowadzącego do Myśliborza. GPS pokazywał jasno - tędy! :P



No jak mus, to mus. Dobrze, że ostatnio nie padało, bo zamiast szlaku, byłoby jedno wielkie błotniste coś nieprzejezdne. Kawałek musiałam prowadzić rower, bo nie szło jechać. Na szczęście po chwili szlak zamienił się w przyjemny leśny, ubity singielek, a na końcu prowadził przez chaszcze:



Na szczęście przejezdne, więc w końcu wyjechałam w Myśliborzu. Podsumowując - odcinek z Jakuszowej do Myśliborza jest bardzo fajny. Terenowy, chwilami dziki i zapomniany przez rowerzystów, ale zapewniający dużo rowerowej frajdy. :)

Z Myśliborza odbiłam w stronę Chełmca, a potem pojechałam standardowo szutrami wzdłuż Górzca, prowadzącymi do Męcinki.

Na koniec był Słupek:



I do domu wróciłam w fantastycznym humorze! :)

Kilka razy podczas wycieczki miałam napady pozytywnego nastroju - jechałam i cieszyłam michę sama do siebie, bo dzisiejsza jazda jakoś wyjątkowo wprawiała mnie w dobry humor. :))) Całkowicie zresetowałam się psychicznie i zrelaksowałam. Jak do tej pory, to moja najfajniejsza samotna wycieczka w tym roku. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Męcinka - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Nowa Wieś Wielka - Siedmica - Jakuszowa - Kobylica - Myślibórz - Chełmiec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów, czyli nadrabiam zaległości :)

Środa, 20 sierpnia 2014 • dodano: 21.08.2014 | Komentarze 2

Jak już wspomniałam w tym wpisie - przez dłuższy czas nie odwiedzałam Stanisławowa. Więc trzeba nadrobić zaległości. :)

Po powrocie z pracy szybko wszamałam obiad i postanowiłam wykorzystać przepiękną pogodę na śmignięcie na południe. Niestety dni są coraz krótsze, więc prawdopodobnie to jedna z moich ostatnich wycieczek w tamte rejony zaraz po pracy, bo nie lubię jeździć po zmroku.

Cel wycieczki mógł być tylko jeden. :P Tym razem postanowiłam dostać się tam przez Winnicę. Trochę znudziła mi się już jazda przez Słup, albo Dunino. Tuż za Kozicami, zupełnie przypadkowo spotkałam Łukasza, który uskuteczniał sobie lajtową jazdę po okolicy, w celu rozruszania swojego górala, którym przez jakiś czas nie jeździł. Łukasz błyskawicznie podjął decyzję o towarzyszeniu mi podczas wycieczki i bez ociągania się ruszyliśmy wspólnie w dalszą drogę. Fajne są takie niespodziewajki. :)

Szybko dojechaliśmy do Sichowa, gdzie zrobiliśmy sobie jeszcze szybszą przerwę na coś słodkiego. Potem standardowo był podjazd i ani się obejrzeliśmy, a byliśmy już przy radiostacji, gdzie Łukasz postanowił potrenować utrzymywanie równowagi. :)



Była dzisiaj rewelacyjna przejrzystość powietrza, stąd widoki na równinę były bardzo dobre:





Aż żal było stamtąd odjeżdżać, ale niestety gonił nas czas. :( Z dupy strony Rosochy, widoki były jeszcze lepsze, bo widać było całe pasmo Karkonoszy:



Zjazd był dzisiaj mega! Nie dlatego, że jak zawsze szybki, tylko dlatego, że dawno tak się nie uśmiałam. Przebiega on prawie w całości przez las, także zawsze jest na nim cień oraz niższa temperatura, niż na otwartej przestrzeni. Dzisiaj oscylowała wokół 16,5°C. 4 km w dół przy prędkości ok. 40 km/h, więc wypizgało nas niemiłosiernie. Jechaliśmy i szczękaliśmy zębami z zimna. :)))) Nawet pedałowanie nie pomagało. Pod koniec zjazdu byłam już tak skostniała, że z tego wszystkiego dostałam napadu śmiechu. Jechałam i śmiałam się na cały głos. :))))

Na szczęście w Sichowie czekało już na nas słoneczko, więc szybko nasze ciepłoty ciała powróciły do normalności. Do Legnicy postanowiliśmy wrócić przez Słup. To znaczy ja postanowiłam, bo Łukasz chciał wracać tą samą drogą, którą przyjechaliśmy. Droga powrotna minęła nam bardzo szybko.

A przez Legnicę przebijałam się w towarzystwie pięknie zachodzącego słońca:





Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


na ciasto do Myśliborza + drift w gratisie

Niedziela, 17 sierpnia 2014 • dodano: 19.08.2014 | Komentarze 2

I kolejny lajtowy, tym razem niedzielny wypad w podwójnym towarzystwie - ponownie z Izą i Łukaszem. Po drodze do Myśliborza, oprócz tego, że plotkowaliśmy, nie działo się nic ciekawego. :P

W Kaskadzie zrobiliśmy sobie dobrze. :D Ja miodownikiem i herbatką, Iza - mrożoną kawą, a Łukasz także miodownikiem, ale z kawką. Ciasto było przepyszne! Miałam ochotę wrąbać całą blachę, ale niestety nie serwują takich porcji. :(



Po odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną. Łukasz postanowił przetestować swoją nową maszynę. No cóż. Oponki nie zdały testów. :D




I po wygłupach testowych wróciliśmy do Legnicy. :P



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Przybyłowice - Stary Jawor - Piotrowice - Myślibórz - i powrót do Legnicy tą samą trasą

Kategoria 50-75 km


Stanisławów, bo dawno mnie tam nie było

Środa, 13 sierpnia 2014 • dodano: 19.08.2014 | Komentarze 3

Wróciłam. :)

Nie było mnie w Stanisławowie 1,5 miesiąca! :( Choroba na początku lipca, potem albo deszcze, albo upały, następnie dzwon i rekonwalescencja, urlop i tak zleciało nie wiadomo kiedy. W końcu okazja do wypadu w tamte rejony nadarzyła się dzisiaj, kiedy siostrzeniec poprosił mnie o to, żebym zabrała go na południe, bo zawsze chciał pojechać tam na rowerze. Mówisz i masz. :) Pożyczyłam mu swój stary rower (bo jego został jakieś 1300 km od Polski :P) i ruszyliśmy w drogę - Mateusz, ja i moja morska opalenizna. :) Spokojnie, nigdzie się nie śpiesząc jechaliśmy przed siebie. W Słupie Mateusz poprosił o podjechanie do miejscowego kościoła, bo interesuje go architektura. No to zahaczyliśmy o kościółek. Tyle razy przejeżdżałam przez Słup, ale dopiero dzisiaj pierwszy raz zatrzymałam się przy kościele, który jest zresztą bardzo urokliwy. Następnie odbiliśmy na Sichów, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę na małe co nieco.

Chociaż Mateusz nie jeździł na rowerze ponad 3 miesiące, to podjazd pod radiostację zniósł dzielnie. :) Na wzgórzu nie byliśmy zbyt długo, bo nie chcieliśmy stracić rozgrzania, gdyż było pochmurno, a zjazd potrafi dokuczyć, jeśli nie jest zbyt ciepło. Więc trzasnęliśmy pamiątkowe fotki i szybko zabraliśmy tyłki w drogę powrotną.



Achhhh jak przyjemnie się zjeżdżało. Po raz pierwszy od dawna nie prułam (po niedawnym dzwonie dalej trzyma mnie blokada do szybkich zjazdów) i na całym 4-km zjeździe nawet raz nie machnęłam pedałami. :P

Droga powrotna przez Winnicę, bo bardzo podoba mi się ta wiocha. Mateuszowi również się spodobała. Z kolei na odcinku Winnica - Legnica urządziliśmy sobie mały wyścig i przez cały odcinek 30 km/h z licznika nie schodziło. Fajnie tak się czasem podroczyć. :)

A po powrocie do domu czekał na nas pyszny rosołek i schaboszczaki. :P



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Winnica - Kozice - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów - Górzec

Poniedziałek, 23 czerwca 2014 • dodano: 23.06.2014 | Komentarze 0

Na kolejne dni zapowiadają załamanie pogody, więc trzeba korzystać ze słonka. :) Dzisiaj znowu mocno wiało, ale chęć wyjścia na rower była silniejsza od wiatrzyska.

Po pracy sms do Łukasza i po 17" byliśmy już w drodze na Stanisławów. W Duninie były standardowo odwiedzinki zwierzątek. Kozy miały nas gdzieś i nie chciały pozować do zdjęć. Koniki były o wiele łaskawsze. :)



W Sichowie standardowo była przerwa na colę i coś słodkiego, a potem był ogień. :)



Pod radiostację dzisiaj nie wjeżdżaliśmy, bo trochę czas nas gonił, tylko od razu odbiliśmy na Pomocne. Tuż przed zjazdem do Pomocnego rozpościerał się dzisiaj piękny widok na Karkonosze:



A potem był szybki zjazd do Pomocnego, podjazd pod Górzec i jak zwykle cudowny szutrowy zjazd z Górzca do Męcinki. Uwielbiam ten leśny odcinek! :) Za Słupem najadłam się czereśni...



i tuż przed 21" wróciliśmy do Legnicy.



Legnica - Dunino - Krajów - Sichów - Sichówek - Stanisławów - Pomocne - Górzec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


grupowy wypad z erką i policją w tle

Czwartek, 19 czerwca 2014 • dodano: 21.06.2014 | Komentarze 1

Dzisiejszy wypad utwierdził mnie w przekonaniu, że im więcej osób na wycieczce, tym większe prawdopodobieństwo, że będą jakieś "atrakcje". :P

Znajomi koleżanki z Głogowa postanowili poznać trochę innych terenów, bo chyba już znudzili się Obiszowem i tamtejszą trasą MTB. :) Punktualnie o 11" ja i moja potrawka z kurczaka byłyśmy gotowe do wycieczki. :) Od dzisiaj tego typu jedzonko będzie moim podstawowym żarłem na dalsze wypady. Banany bananami, ale nic nie zastąpi namiastki obiadu.



Tuż po 11" na umówione miejsce spotkania przyjechała ekipa z Głogowa - Darek, Piotrek, Jacek i Maciek.



Nagromadzone chmury na niebie nie wyglądały zachęcająco, ale trzeba było ugościć chłopaków na naszych terenach. :) Po szybkim zapoznaniu się wyruszyliśmy w drogę 7-osobową ekipą. Już w parku słońce zaczęło wyglądać zza chmur, wiatr (chociaż bardzo mocny) na szczęście był boczny, więc z góry było wiadomo, że wycieczka będzie udana. :)



Dosyć szybkim tempem dojechaliśmy przez Lasek Złotoryjski do Dunina. Tam chwila przerwy dla fotoreporterów i ruszyliśmy dalej.



W Sichowie, tuż przed podjazdem do Stanisławowa, zrobiliśmy sobie pierwszy dłuższy odpoczynek na jedzonko i piwka. Bezalkoholowe oczywiście.



A potem wystartowaliśmy na pierwszy, poważniejszy podjazd dnia dzisiejszego. Z racji na różne moce przerobowe uczestników, peleton rozerwał się na dwie grupy, ale humory i tak wszystkim dopisywały. :)



Przy skrzyżowaniu dróg na radiostację/Pomocne radośnie oczekiwaliśmy na niedobitki. :)))



Co niektórzy w tym czasie trzaskali sobie selfie...



Po zebraniu się wszystkich do kupy, kazałam naszym gościom jechać prosto pod górę. A co - żeby sprawdzili sobie siłę w nogach. Zaś ja, Justyna i Krzysiek wjechaliśmy pod radiostację łagodniejszą drogą. :P

Oczywiście pod radiostacją musiały być pamiątkowe, grupowe fotki. Tuż przed zdjęciem Justyna krzyknęła do mnie, żebym trzymała ręce przy sobie, żeby nie było powtórki z poprzedniej sesji. Dla przypomnienia...



Niestety aparat był szybszy, niż ostrzeżenie Justyny i oto efekt :)))))))))



Za jednym zamachem pozbawiłam twarzy dwie osoby. Dobrze, że nie podniosłam drugiej ręki. Powtórka wyszła już idealnie, bo nie było mnie na zdjęciu. :)





Po krótkim podziwianiu widoczków ostrzegłam świeżaków, żeby uważali na zjeździe, bo jest szybki, a ponadto na drogę lubi wyskakiwać drób z gospodarstw znajdujących się przy zjeździe.

Piotrek nagrał swój zjazd. Kamera niestety nie oddaje osiągniętych przez Piotrka 72 km/h, który przy okazji pobił swój życiowy rekord. Ja również po raz kolejny pobiłam własny rekord prędkości zjazdu. :)



I końcówka zjazdu:



Potem odbiliśmy na Pomocne. Po zjechaniu do Pomocnego zaczęły się problemy techniczne z rowerem Jacka. Gdzieś po drodze rozkręcił mu się wolnobieg, a niestety nikt nie miał przy sobie klucza, który raz, a porządnie załatwiłby problem.



Prowizoryczne próby skręcenia wolnobiegu zakończyły się połowicznym sukcesem, bo co prawda Jacek mógł kontynuować jazdę, ale nadal istniało ryzyko ponownego rozkręcenia się wolnobiegu.



W każdym razie, ruszyliśmy dalej. Niestety musiałam okroić zaplanowaną trasę, bo podczas jazdy okazało się, że powstały pewne nieścisłości przy planowaniu czasu, który niektórzy z nas mogli przeznaczyć na wycieczkę. Wąwóz Lipa nie zając i poczeka na odwiedzenie do następnego wypadu. :) Muchowa oraz części lasów siedmickich jednak nie odpuściłam, co było bardzo dobrą decyzją, bo wszystkim te leśne szutry podobały się.

Gdzieś w lesie znów rozkręcił się wolnobieg Jacka.



Grupowa narada na temat tego jak skręcić wolnobieg mając do dyspozycji nieodpowiednie klucze.



Kto się męczył ze sprzętem, ten się męczył, reszta pozowała do zdjęć. :)





Po wyjechaniu z lasów siedmickich, dalsza część trasy była zaplanowana na zjechanie do Myśliborza. Jednak gościom tak spodobały się te leśne szutry, że jak powiedziałam im o szybkim szutrowym zjeździe z Górzca, to strasznie napalili się na niego. Ja również bardzo go lubię, więc decyzja mogła być tylko jedna - jedziemy na Górzec. Wróciliśmy z powrotem do Pomocnego i tuż przed zjazdem do Bogaczowa, wbiliśmy się w lasy. Tuż przed właściwym szutrowym zjazdem ostrzegłam wszystkich, żeby uważali i nie rozpędzali się za bardzo, bo zjazd jest szybki, a po drodze są zakręty. Każdy przyjął to do wiadomości i na szczęście część zjazdu odbyła się bezproblemowo. Wszyscy byli zachwyceni zjazdem.

O ile większa część zjazdu, to szeroka, komfortowa szutrówka, o tyle jego końcówka, to już węższa, kamienista ścieżka z dwoma ostrymi zakrętami. Oczywiście przed końcówką ponownie ostrzegłam wszystkich, żeby uważali, bo po drodze są luźne kamienie i OSTRE ZAKRĘTY! Gadka szmatka. Chłopacy chcieli poszaleć na całego i skończyło się na tym, że Piotrek widząc, że nie wyrobi na pierwszym z zakrętów pojechał na nim prosto (na szczęście jest taka możliwość, ale również trzeba uważać, bo jest uskok), co uratowało go przed upadkiem. Darek, ani jego full nie ogarnęli zakrętu, co zakończyło się glebą Darka. Ja tego nie widziałam, bo poprułam jako pierwsza, ale Justyna, która widziała upadek, mówiła, że upadek nie wyglądał mega groźnie. Jednak kask "mówił" zupełnie co innego - był pęknięty w 4 miejscach, co świadczyło o sile upadku Darka na głowę.



Na szczęście Darek nie odniósł żadnych widocznych urazów, oprócz lekkiego obtarcia nosa. Mówił też, że czuje się dobrze, ale nie pamięta momentu upadku. Ruszyliśmy więc dalej, bo Darek powtarzał, że nic mu nie jest.

Dojechaliśmy do Słupa... i kolega Darek zaczął gadać od rzeczy. :/ Dopytywał jak upadł, jak znaleźliśmy się w Słupie, jak w ogóle znalazł się w Legnicy, po co przyjechał do tej Legnicy. Mimo udzielania mu odpowiedzi, po chwili znów pytał o te same rzeczy i nie potrafił logicznie powiązać faktów. Do pokonania mieliśmy jeszcze ok. 20 km, więc zapadła decyzja, że wzywamy pogotowie, bo baliśmy się, że Darek odniósł jakieś poważne obrażenia wewnętrzne głowy i mógłby podczas jazdy np. stracić przytomność. Justyna, Krzysiek, Piotrek i Maciek ruszyli w drogę powrotną do Legnicy (bo było już wiadomo, że Darek nie wróci na rowerze do Legnicy i musieli sprowadzić auto do Słupa), a ja i Jacek zostaliśmy przy Darku, w oczekiwaniu na pogotowie. Tu plus dla nich, bo przyjechali na sygnale i nie musieliśmy zbyt długo czekać na pomoc.



Na szczęście nic złego nie działo się z Darkiem, ale nadal nie pamiętał co, gdzie, jak i kiedy. Zabrali go do karetki i tam udzielili mu pierwszej profilaktycznej pomocy.

Jakby mało było mieszkańcom Słupa atrakcji, że przyjechała karetka na sygnale, to po chwili zjawiła się również policja.



Policjanci chcieli dowiedzieć się jak doszło do upadku Darka i czy na pewno nie było zdarzenia z udziałem samochodu. Wyjaśniliśmy im co i jak i funkcjonariusze zawinęli się z powrotem. Dla nich również plus, bo dopytywali się czy nie trzeba nam w czymś pomóc i czy będziemy mieli czym zabrać trzeci rower do Legnicy.

Po kilkunastu minutach postoju, karetka zabrała Darka do Legnicy na badania, a ja i Jacek zostaliśmy w oczekiwaniu na transport.



W końcu zjawiła się pomoc techniczna i moja oraz Jacka wycieczka zakończyła się w ten sposób. :(



Oboje czuliśmy niedosyt rowerowy, bo przejechaliśmy tylko 60 km, a reszta, która wróciła do Legnicy na rowerach, przejechała łącznie 80 km. Cóż było poradzić. Innym razem nadrobimy kilometry. :)

Po załadowaniu rowerów na dach, czym prędzej udaliśmy się do szpitala. Po przyjechaniu okazało się, że zrobili już Darkowi TK głowy i profilaktycznie podali wzmacniającą kroplówkę. Po dosyć długim oczekiwaniu na wynik TK, okazało się, że Darkowi nic nie jest i nie odniósł żadnych wewnętrznych obrażeń głowy. Uf! Prawdopodobnie był w szoku po upadku i dlatego mówił od rzeczy. Niemniej jednak decyzja o wezwaniu pogotowia była słuszna, bo lepiej dmuchać na zimne.

Po wyjściu Darka ze szpitala nasi goście wrócili już bez żadnych przygód do Głogowa. Mam nadzieję, że jak znów nas odwiedzą, to zabiorą ze sobą klucze do wolnobiegów i będą uważać na zjazdach, a nie zwalać winy na to, że ktoś źle wyprofilował zakręty. :)



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Muchów - lasy siedmickie - Pomocne - Górzec - Męcinka - Słup

Kategoria 50-75 km