Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 30456.27 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.42 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w kategorii

50-75 km

Dystans całkowity:11581.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:622:51
Średnia prędkość:18.50 km/h
Maksymalna prędkość:64.49 km/h
Suma podjazdów:70650 m
Liczba aktywności:189
Średnio na aktywność:61.28 km i 3h 18m
Więcej statystyk
Uczestnicy

Stanisławów - po raz pierwszy i nie ostatni :)))

Sobota, 14 lutego 2015 • dodano: 14.02.2015 | Komentarze 7

No to szarpnęłam się dzisiaj na trasę. :) Z moją formą, a właściwie jej brakiem, powinnam była pojechać na lajcikowe kółko po okolicy, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pojechać w moje ulubione miejsce.

Na początek jeszcze fotka sprzed tygodnia. Pierwszy raz w życiu pojechałam na biegówki do Jakuszyc. Pogoda była wymarzona do tego rodzaju aktywności! Ani jednej chmurki na niebie, lekki mrozik, przepięknie zaśnieżone tereny, bajka. Sama jazda na biegówkach bardzo mi się spodobała i zapewne jeszcze kiedyś na nich pojeżdżę, mimo potężnych poniedziałkowych zakwasów w rękach i nogach. :P



A teraz do rzeczy. Od samego rana na niebie była full lampa i gdyby nie upierdliwy paszczowiatr w drodze do Chroślic oraz przemarznięte stopy po powrocie do domu, śmiało stwierdziłabym, że to już wiosna. Ale jeszcze chwilę, już za moment i beznadziejna zima pójdzie w zapomnienie. :)

W każdym razie postanowiłyśmy z Moniką rozpocząć dzisiaj sezon wspólnych jazd. Zaproponowałam wypad do Słupa i powrót do Legnicy przez Winnicę oraz Dunino. Miała być powtórka trasy sprzed 2 tygodni. Do Słupa dojechałyśmy zmasakrowane przez południowy wiatr. Mordęga była nieziemska, ale i tak warto było ruszyć się z domu. W Słupie pomyślałam, że skoro jesteśmy już zmęczone, to może by tak się rowerowo dobić? :) Nieśmiało zaproponowałam pojechanie pod radiostację. Monika okazała się niezwykle konkretną osobą i niemalże bez wahania stwierdziła, że jedziemy. :) Pomysł szalony, bo obie nie błyszczymy formą, ale co tam. W Sichowie zrobiłyśmy sobie krótką przerwę pod sklepem, gdzie przypadkowo spotkałyśmy Łukasza, który wracał już do Legnicy. Zamieniliśmy kilka zdań i rozstaliśmy się. Jak to zwykle w Sichowie bywa, nie obeszło się bez spotkania miejscowych pijaczków. Po sklepem jeden do drugiego krzyknął: "Walniemy sobie ćwiarteczkę?". Godzina 14", a panowie już wstawieni i gotowi na dalsze alkoholowe boje. :)))

Na podjeździe do Stanisławowa wlekłam się ostro, ale najważniejsze, że udało nam się dzisiaj zdobyć wzgórze. Dumne byłyśmy z siebie jak pawie. :) Mnie zaś udało się pojechać pierwszy raz w tym sezonie do Stanisławowa o weekend wcześniej, niż w tamtym roku, więc byłam z siebie podwójnie dumna. :)

Przy radiostacji ostały się jeszcze resztki śniegu.



Przejrzystość powietrza była dzisiaj taka se, więc nie nacieszyłyśmy za bardzo oczu widokami.



I po krótkim odpoczynku, zabrałyśmy się za drogę powrotną. Zjazd dosyć mocno nas wymroził, więc w Sichowie byłyśmy zdeczka skostniałe. Ale rogale z twarzy i tak nam nie schodziły. Do Legnicy wróciłyśmy przez Krajów i Winnicę. Powrót był z wiatrem w plecy, więc 30 km/h z licznika nie schodziło. :P Do Legnicy wróciłyśmy tuż przed zachodem słońca - trochę zmarznięte, ale co najważniejsze - w mega dobrym nastroju, naładowane porządną dawką endorfin. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Winnica - Kozice - Babin - Legnica

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

lato kontratakuje :)))))

Niedziela, 2 listopada 2014 • dodano: 02.11.2014 | Komentarze 4

Nie wiem od czego zacząć wpis. No cóż - lato rulez. :D Pogoda do jazdy była dzisiaj wymarzona!!! Ciepło, wiatr nie był zbyt upierdliwy, jesienna kolorystyka w pełni. Tuż po 12" spotkałam się z Moniką przy wyjeździe z Legnicy i bez ociągania się ruszyłyśmy na południe. Już od kilku weekendów powtarzamy sobie, że nadarza się ostatnia okazja w tym roku do pojeżdżenia po Chełmach, więc trzeba ją wykorzystać. :) Never ending story.

Dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj :O, więc już po kilku kilometrach jazdy wyskakiwałam z nadmiaru ubrań. TAKA była dzisiaj pogoda:





Pogodowy orgazm. ;) W Sichowie pod sklepem zrobiłyśmy sobie standardową przerwę na colę / banana / cukierki (co kto lubi). Pojazd do Stanisławowa był dzisiaj cudownie kolorystyczny - resztki zieleni gryzły się z rdzą i żółcią. Miodzio! Podjazd pod radiostację odpuściłyśmy sobie, bo Monia miała ograniczony czas na jazdę, a ja z kolei byłam tam tydzień temu, a przez 7 dni widok ze wzgórza raczej się nie zmienił. :)

Widoki sprzed zjazdu do Pomocnego były dzisiaj rewelacyjne - bez większego wysiłku można było dostrzec stację meteorologiczną na Śnieżce, Śnieżne Kotły i Szrenicę.



Zdjęcie było robione pod słońce, także aparat średnio to ogarnął. Po zjeździe do Pomocnego odbiłyśmy na Górzec, żeby zrobić sobie powtórkę z rozrywki sprzed 2 tygodni i ponownie zaliczyć fantastyczny szutrowy zjazd do Męcinki. Prawie wszystkie liściaste drzewa w lesie były obłędnie rdzawo-złote.





A tuż przed wyjazdem z lasu pojawiły się widoczki na Męcinkę i Jawor.





Dwa tygodnie temu obczaiłam huśtawkę. Od razu przeszło mi przez myśl, żeby znowu poczuć się jak dziecko, ale jak szybko o tym pomyślałam, tak jeszcze szybciej minęłam ją. Dzisiaj nie mogłam odpuścić. :D



Oczywiście najpierw było obczajenie czy lina i konar drzewa utrzymają taki "ciężar". :D



Uznałam, że dadzą radę, a ponadto rów pod huśtawką nie był duży, także nie dałabym rady połamać się w razie upadku. :P No to jeszcze jeden "cheese" do aparatu...



biorę rozbieg...



I pokraka w akcji. :D



Bujnęłam się jeszcze kilka razy, zaczęły boleć mnie ręce i tyle dobrego z tego wyszło. :D Jakby pode mną było jezioro, to dopiero byłaby beka. A tak to nuda. :P Do powrotu do Legnicy nie działo się już nic ciekawego. Parę razy po drodze obejrzałam się za siebie, co by ostatni (???) raz w tym roku zerknąć na Chełmy. Aczkolwiek kto wie co będzie działo się w następny weekend. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Górzec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


no to się zaczęło... smarki, zimne uda i skostniałe palce

Sobota, 25 października 2014 • dodano: 25.10.2014 | Komentarze 10

Na początek taka tam promocja czytania książek. :)



A teraz do rzeczy. Dzisiaj nie było już tak bombowo, jak przed tygodniem. :(



I tak przez całą wycieczkę: +, - kilka dziesiątych stopni. Dobrze chociaż, że nie wiało i świeciło słońce, więc mróz był znośny. Tak - MRÓZ, bo dla mnie taka temperatura zakrawa już na mróz. :P

Postanowiłam po raz ostatni w tym roku pojechać do mojego ukochanego Stefanowa. Jutro ch** wie po co cofają zegarki, temperatura leci już na łeb na szyję w dół, więc chciałam jeszcze raz w tym roku poczuć przypływ endorfinek na zjeździe spod radiostacji. Na podjeździe do Stanisławowa miejscami zielenina w pełni:



A miejscami było już bardzo jesiennie:



Widoczność ze wzgórza była dzisiaj prawie zerowa, toteż nie nacieszyłam oczu widoczkami. :(







Tydzień temu poziom ubrania: light, dzisiaj: mega hard!



Czapka, koszulka z długim rękawem, bluza, kurtka, wiadomo bielizna, 2 pary grubych skarpet, rajty, legginsy, rękawiczki. Chwilę po zrobieniu zdjęcia nałożyłam jeszcze wełniany komin. :D A i tak na zjazdach ostro mnie przypizgało. :/

Po zjechaniu ze wzgórza odbiłam na Pomocne, a potem na Chełmiec. Widoki sprzed zjazdu do Chełmca również były dzisiaj "rewelacyjne":



Dzisiaj taki znak w ogóle mnie nie cieszył, bo po każdym zjeździe byłam zdeczka skostniała. :(



I przez Chełmiec i dalsze płaskie już wiochy wróciłam do Legnicy. Na koniec trafiły mi się jeszcze jesienne impresje. :)



A teraz odtajam przy gorącej herbatce z cytrynką i miodem. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Chełmiec - Piotrowice - Stary Jawor - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

P.S. Ta wycieczka, to mój taki mały, osobisty rekord... ilości przejechanych km w temperaturze poniżej 10°C.

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

bombowa jesień vol. 2 - Jaroszówka

Niedziela, 19 października 2014 • dodano: 21.10.2014 | Komentarze 9

19 października AD 2014 r. Stan ubioru - krótki rękawek. Stan zachmurzenia - mniej niż zero. Mega lampa.

Ale o so chozi? o_O



Jednym słowem - trafił się kolejny dzień z zajebistą pogodą do jazdy. :D Jak dla mnie, to taka pogoda może być do końca grudnia. Potem 2 miesiące względnego zimna, co by każdy był zadowolony i od marca wiosna w pełni. :)))

Widoczność była dzisiaj 100/10. Doskonale było widać całe pasmo Karkonoszy. Mój sokoli wzrok wypatrzył nawet Śnieżne Kotły i Szrenicę.



Wycieczka ponownie w towarzystwie Moniki. Dzisiaj jednak bez górek i w egzotyczne rejony, bo po wczorajszych wojażach nie miałyśmy za dużo sił na kolejne podjazdy, poza tym byłyśmy ograniczone czasowo. Padło więc na leśne szuterki prowadzące do Jaroszówki.



Szutry gładsze niż legnickie drogi. I ta mega lampa. :D



Gdzieś po drodze zajechałyśmy nad urokliwe jeziorko położone w środku lasu. Zawsze ktoś tam jest - grillowicze / wędkarze / rowerzyści / piesi - do wyboru do koloru.





Zatrzymałyśmy się na chwilę na jedzonko. Kąpieli wodnych w tym czasie zażywał przeuroczy owczarek niemiecki. Sikał z radości jak chlapał się w tej wodzie. :)



Po odpoczynku dalszymi szutrami dojechałyśmy do Jaroszówki. Tam po chwili przyczepił się do nas sznaucer - brzydki jak noc! :P Najpierw ślinił się na moją czekoladę, robiąc przy tym oczy kota ze Shreka:



Ode mnie nic nie wskurał, więc poszedł w łaski do Moniki. Prosił, prosił...



i wyprosił kilka kęsów kanapki. :D



A potem rozliczał Monikę z każdego kolejnego kęsa. :))))



Pożegnałyśmy (czyt. pogoniłyśmy - bo za bardzo się przykleił i jak chciałam już odjeżdżać, to zaczął grać mi na uczuciach) sznaucera i polnymi drogami ruszyłyśmy w stronę Miłkowic. Na polnym łączniku z Niedźwiedzic do Miłkowic zmasakrował nas paszczowiatr i kopny piach, po którym trzeba było jechać.

A Miłkowicach fotka dedykacyjna (co i jak tylko dla wtajemniczonych :P):



Z mostu kolejowego rozciągały się dzisiaj bardzo dobre widoki na Karkonosze, Grodziec oraz farmę wiatrową w Łukaszowie:



Za Miłkowicami wbiłyśmy się na polne ścieżki prowadzące przez Ulesie już bezpośrednio do Legnicy. Do Legnicy wróciłyśmy oblepione babiolatowym gównem. :/ To jedyny minus czadowej złotej jesieni.



Legnica - Raszówka - Karczowiska - Lisiec - Jaroszówka - Goliszów - Niedźwiedzice - Miłkowice - Ulesie - Legnica

Kategoria 50-75 km


Uczestnicy

jesiennie po Chełmach

Sobota, 11 października 2014 • dodano: 11.10.2014 | Komentarze 14

Na początek wniosek formalny.

Czy mogę prosić (nie wiem kogo) o to, żeby przynajmniej do końca listopada była taka pogoda jak dzisiaj??? :D PLISSS!!! :)

A teraz do rzeczy. Póki co nie mam ochoty (bo i tak po pracy nie pojechałabym daleko, a na Kunice przyjdzie jeszcze czas), ani czasu (coś kosztem czegoś) na jeżdżenie w ciągu tygodnia, więc zostają mi weekendy. Niestety dzisiejszy poranek miałam zajęty, więc dopiero po 12" ruszyłam dupsko z domu. Postanowiłam pojechać na południe i obczaić stan kolorów drzew w lasach. Zaczął się najpiękniejszy okres roku, pod względem kolorystycznym, więc trzeba korzystać z niego, póki trwa.

Co do dzisiejszej pogody, to stwierdzę krótko - stabilne 24°C, bezchmurne niebo, nie zbyt upierdliwy wiatr. Czego chcieć więcej? Pogoda była dzisiaj zajebista! A śmiganie w październiku w krótkim rękawku raczej nie jest normalne. :)

Już na początku wycieczki stwierdziłam, że nie ma co wbijać się dzisiaj pod radiostację w Stanisławowie, bo była kiepska przejrzystość powietrza. Zaplanowałam pojechanie przez Stanisławów do Leszczyny, a potem powrót na Górzec.

Gdzieś po drodze, z cyklu: złotoprzystankowe myśli. :D



Zaraz po wyjeździe z Legnicy wpadłam do Dunina w odwiedzinki u rodzinki. ;) Dzisiaj głównymi bohaterami sesji były osiołki:



I pierwszoplanowa gwiazda. Pchał się przed obiektyw jak nie wiem kto. A te jego radary i kępka włosów na głowie są rozbrajające. :)))





Dalej standardowo pojechałam przez Krajów i Sichówek. W Sichowie zatrzymałam się na przystanku na jedzonko. W międzyczasie ze Stanisławowa zjechał jakiś szosowiec i dziewczyna na MTB. Oczywiście oboje zostali obczajeni - co, kto i na jakim rowerze. :P Dziewczyna odbiła na Sichów. Nie minęło kilka minut, patrzę, a ona zaczęła wracać w moją stronę i ewidentnie było widać, że chce zagadać. Pierwsza myśl - zgubiła drogę. Podjechała, zagadała i okazało się, że drogi nie zgubiła. Dziwne to uczucie, kiedy ktoś obcy podjeżdża i na starcie wie jak masz na imię. :) ...bo czyta Twojego rowerowego bloga. :) Zaczęłyśmy rozmawiać. Monika (moja imienniczka :) ) wracała już do Legnicy, ale nie musiałam długo namawiać jej na wspólną jazdę do Leszczyny. Zwłaszcza, że nigdy nie była tam na rowerze. I po kilku minutach zapoznawczej rozmowy zaczęłyśmy jechać wspólnie do Stanisławowa. Początkowo Monika bała się, że nie da rady drugi raz podjechać do wioski, ale jak przyszło co do czego, to zostałam w tyle na najostrzejszym odcinku. :)))

Za Stanisławowem odbiłyśmy na Pomocne i po jakimś czasie prułyśmy już w dół leśnymi szutrami do Leszczyny. Jesienne kolorki obecnie wyglądają tak:



Trzeba jeszcze z tydzień poczekać i będą idealnie jesienne. :)

Niestety kolejny fajny szuter został zalany asfaltem. :( Zaraz po wyjeździe z lasu wjeżdża się na asfalt, a nie jak jeszcze w marcu - na komfortowy szuterek. W Leszczynie zweryfikowałam swoje plany wycieczkowe na dzisiejszy dzień i postanowiłam odpuścić sobie jazdę na Górzec. Z Leszczyny zjechałyśmy do Prusic, potem odbiłyśmy na Łaźniki i powrót do Legnicy ponownie przez Dunino.

To była mega fajna wycieczka z miłą niespodzianką. Towarzystwo bardzo sympatyczne, pogoda idealna. Ach. Zimo nie nadchodź!!!



Legnica - Prostynia - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Leszczyna - Prusice - Łaźniki - Krajów - Dunino - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów - Leszczyna

Sobota, 27 września 2014 • dodano: 01.10.2014 | Komentarze 5

Przez cały tydzień pogoda była beznadziejna (wiało albo lało), toteż od zeszłej soboty ani razu nie wyściubiłam nosa z domu w celu pójścia na rower. W końcu dzisiaj pojawiła się iskierka nadziei co do polepszenia pogody. Rano znów było pochmurno, ale jak po południu przejaśniło się, to momentalnie ogarnęłam się i już pędziłam do Stanisławowa. No bo gdzieżby indziej. :)

Na podjeździe pod radiostację znowu pełzało pełno tych obleśnych ślimaków. Ślimak ślimak pokaż rogi...



a chwilę potem był już dead, bo jakieś auto rozmazało go na asfalcie. :P

Tak się dzisiaj kapnęłam, że zdjęcia radiostacji z tej perspektywy u siebie na blogu jeszcze nie wrzucałam. No to macie:



Przejrzystość była dzisiaj 10/10! Rzut okiem na lewo:



Na prawo:



I panoramka:



Po chwili odpoczynku przy radiostacji zjechałam do Leszczyny. Na zjeździe zdeczka wypizgało mnie. W Leszczynie nie było nic ciekawego do fotografowania, więc z braku laku trzasnęłam fotkę skansenowi górniczo-hutniczemu i heja z powrotem do domu. :P



Dobra rozgrzewka przed jutrem. :)



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Leszczyna - Prusice - Łaźniki - Krajów - Winnica - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów

Poniedziałek, 15 września 2014 • dodano: 15.09.2014 | Komentarze 6

Szybciutko po pracy. Przy radiostacji pstryknęłam obowiązkową fotkę i czym prędzej zaczęłam powrót do Legnicy.



Do Legnicy wróciłam w towarzystwie przepięknie zachodzącego słońca:



To był w tym roku mój ostatni wypad do Stanisławowa po pracy, bo niestety dni nie są coraz dłuższe. :(



Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


3 w 1

Czwartek, 4 września 2014 • dodano: 08.09.2014 | Komentarze 11

Czyli wszystkie 3 najlepsiejsze miejsca w regionie zaliczone za jednym zamachem (znaczy się Górzec, Myślibórz i Stanisławów). Opinia oczywiście subiektywna. Dodałabym jeszcze do tej listy Leszczynę, ale brakło mi już na nią czasu.

Rano załatwiłam to co miałam załatwić i jak tylko po 12" wypogodziło się, to szybko ogarnęłam się, bo trzeba było wykorzystać resztę dnia wiadomo na co. Postanowiłam zrealizować do końca trasę, którą w sobotę brutalnie przerwał mi deszcz. Standardowo uderzyłam asfaltem na Górzec.

Tuż po wjechaniu na niego dostałam głupawki. Dobrze, że wokół były tylko drzewa, ptaki oraz inne niezidentyfikowane zwierzątka, bo moje wygibasy na pewno nie wyglądały normalnie. :D Tylko jedna fotka nadaje się do publikacji:



Po gimnastyce wbiłam się w las. Tym razem nie pojechałam na szutry prowadzące do Męcinki, tylko zaraz za szlabanem odbiłam w prawo, żeby obczaić zjazd do Jerzykowa, który na mapce wydawał się dosyć fajny. I takim się okazał - odkryłam kolejne przyjemne szutry, którymi tak lubię jeździć. :)



Zjazd do Jerzykowa w większości prowadzi przez wyżej widoczne lajtowe leśne szuterki, aczkolwiek miejscami trzeba bardzo uważać, bo progi są źle wyprofilowane i można wyskoczyć sobie w powietrze. W jednym miejscu jest też zbyt stromo, żeby zjechać, bo na odcinku leżą luźne kamienie i do tego kończy się on jeszcze ostrym zakrętem. Więc miałam też spacerek. :P

Tuż przed Chatą pod Lipą szlak wygląda tak, jakby kto pytał:



Po ostatnich deszczowych dniach cały zjazd był podmokły, ale ten odcinek widoczny wyżej - aż za bardzo. Już po ostatniej jeździe Specuś nadawał się do mycia, ale dzisiaj dopełniłam dzieła i sponiewierałam go okropnie na tym odcinku. :) Nie było nawet widać nazwy ramy. :O

A po wjechaniu do Jerzykowa, moim oczom ukazały się takie oto widoczki:







Ludzie to mają dobrze. Zdjęcia zostały zrobione z pozycji widokowej jednego z domostw. A ja co? Wyglądam przez jedno okno - śmietnik. Wyglądam przez drugie - Biedra i kościół. Ale u mnie przynajmniej odśnieżają drogi, a na tym zadupiu na pewno jest z tym kiepsko. :PPPPP

Z Jerzykowa asfaltem dojechałam do Chełmca. A tam, znajomy motyw. :P



A potem polnym skrótem dotarłam do Myśliborza, wsunęłam fryty wiadomo gdzie, podjechałam do Myślinowa, Pomocnego i ani się obejrzałam, a już zjeżdżałam do Stefanowa. :)



Dzisiaj było bez wjazdu pod radiostację. Zjazd do Sichowa, jak za każdym razem, był szybki, więc po "chwili" cisnęłam już pod górę "ukochaną" przez wszystkich rowerzystów z regionu kostką w Winnicy. :P



A potem to już długa prosta do domu.

I jeszcze na koniec Legnicówek:



Oraz matka huta :D



No i ja się pytam kto ukatrupił tygryska??!!!????? :(((



Bardzo udana wycieczka!

Aaaaa prawie bym zapomniała. Na szutrze do Słupa przez drogę przebiegł mi dzik. o_O Moje zdziwienie nie miało końca. Bez kitu. Nie wiem skąd on się tam wziął, bo wokół same pola. Jakby mało było mi wrażeń, to z kolei na drodze z Pomocnego do Stanisławowa, jakieś 5 metrów!!! przede mną z krzaków nagle wyskoczyły 3 jelenie. Sarny już nie raz przebiegały mi drogę, ale jelenie pierwszy raz. Potężne cielska z jeszcze większymi rogami. Jeden ze strachu przede mną, to mało co nie powiesił się na płocie, próbując przez niego przeskoczyć. Idiota. To ja się jego bałam jak nie wiem czego. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Chroślice - Bogaczów - Górzec - Jerzyków - Chełmiec - Myślibórz - Myślinów - Pomocne - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Winnica - Kozice - Babin - Legnica

Kategoria 50-75 km


rundka po PK Chełmy

Sobota, 23 sierpnia 2014 • dodano: 23.08.2014 | Komentarze 6

Trzeba korzystać z w miarę długich jeszcze dni, póki można. Pogoda była dzisiaj dosyć dobra od samego rana, więc nawet nie zastanawiałam się nad tym czy pójść na rower. :P Postanowiłam pojechać w nieznane mi po części rejony i poodkrywać nowe ścieżki.

Motyw przewodni dzisiejszej wycieczki:



Do Chełmów dostałam się standardowo przez Słup i Męcinkę. Następnie pojechałam w stronę Górzca, moim "ukochanym" dziurawym asfaltem:



Pierwszy i w sumie ostatni poważny podjazd na trasie minął mi dosyć szybko. Zjazd do Pomocnego, a właściwie widoki z niego, jak zwykle zrekompensował mi trudy podjazdu na Górzec:



Za Pomocnem odbiłam na Muchów. Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię odcinek z Pomocnego do Muchowa.

Jakby ktoś nie widział, że na poboczu rosną drzewa, to dodatkowo zostały one oznaczone farbą. Ciekawie to wygląda:



W Muchowie odbiłam na Nową Wieś Wielką, do której dojechałam cudownym leśnym odcinkiem. Co prawda asfalt miejscami pozostawia wiele do życzenia, ale te 4 km i tak były miodzio:



A po lewej sceneria z Blair Witch Project :D



Nowa Wieś Wielka jest taka se, ale jej okolice są przepiękne. Na takiej wiosce to mogłabym mieć weekendowy domek, co by czasem odpocząć od wszystkiego.

I ja - na dowód, że byłam tam. :)



Za Wsią Nową Wielką, czy jak jej tam, odbiłam na Siedmicę, do której dojechałam mega szybko, mega nowiuśkim i jeszcze bardziej mega gładkim asfaltem. :P Następnie zjechałam na leśno-polny kamienisty szuterek, prowadzący do Jakuszowej. Bardzo fajny odcinek. Sama Jakuszowa - mega dziura. Nie wyobrażam sobie mieszkać na takim zadupiu. Z Jakuszowej postanowiłam dostać się do Myśliborza, kolejnym już dzisiaj szutrem. Również okazał się kamienisty, ale bardzo przyjemny. No a jak w pewnym momencie ukazały mi się widoczki, to do szczęścia nie potrzebowałam już nic więcej. :) Zatrzymałam się, żeby cyknąć fotkę i wtedy zza zakrętu wyłonił mi się jakiś jegomość walczący z podjazdem. :)



Miło było spotkać na takim odludziu innego rowerzystę. :) Za zakrętem ukazało mi się wzgórze Rataj, w całej swojej okazałości, z widoczkami w tle. Stałam w tym miejscu dobrych kilka minut i napawałam się chwilą szczęścia. :)



A w dole żniwa na całego. Jesień zbliża się wielkimi krokami. :/



Po zjechaniu w stronę Rataja, znalazłam się na kolejnej zapomnianej wiosce - Kobylicy. Jedno gospodarstwo. Było tam mnóstwo zwierząt - kozy, owce, konie, ale nie zrobiłam zdjęcia, bo bardziej skupiłam się na odnajdywaniu szlaku prowadzącego do Myśliborza. GPS pokazywał jasno - tędy! :P



No jak mus, to mus. Dobrze, że ostatnio nie padało, bo zamiast szlaku, byłoby jedno wielkie błotniste coś nieprzejezdne. Kawałek musiałam prowadzić rower, bo nie szło jechać. Na szczęście po chwili szlak zamienił się w przyjemny leśny, ubity singielek, a na końcu prowadził przez chaszcze:



Na szczęście przejezdne, więc w końcu wyjechałam w Myśliborzu. Podsumowując - odcinek z Jakuszowej do Myśliborza jest bardzo fajny. Terenowy, chwilami dziki i zapomniany przez rowerzystów, ale zapewniający dużo rowerowej frajdy. :)

Z Myśliborza odbiłam w stronę Chełmca, a potem pojechałam standardowo szutrami wzdłuż Górzca, prowadzącymi do Męcinki.

Na koniec był Słupek:



I do domu wróciłam w fantastycznym humorze! :)

Kilka razy podczas wycieczki miałam napady pozytywnego nastroju - jechałam i cieszyłam michę sama do siebie, bo dzisiejsza jazda jakoś wyjątkowo wprawiała mnie w dobry humor. :))) Całkowicie zresetowałam się psychicznie i zrelaksowałam. Jak do tej pory, to moja najfajniejsza samotna wycieczka w tym roku. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Słup - Męcinka - Bogaczów - Górzec - Pomocne - Muchów - Nowa Wieś Wielka - Siedmica - Jakuszowa - Kobylica - Myślibórz - Chełmiec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów, czyli nadrabiam zaległości :)

Środa, 20 sierpnia 2014 • dodano: 21.08.2014 | Komentarze 2

Jak już wspomniałam w tym wpisie - przez dłuższy czas nie odwiedzałam Stanisławowa. Więc trzeba nadrobić zaległości. :)

Po powrocie z pracy szybko wszamałam obiad i postanowiłam wykorzystać przepiękną pogodę na śmignięcie na południe. Niestety dni są coraz krótsze, więc prawdopodobnie to jedna z moich ostatnich wycieczek w tamte rejony zaraz po pracy, bo nie lubię jeździć po zmroku.

Cel wycieczki mógł być tylko jeden. :P Tym razem postanowiłam dostać się tam przez Winnicę. Trochę znudziła mi się już jazda przez Słup, albo Dunino. Tuż za Kozicami, zupełnie przypadkowo spotkałam Łukasza, który uskuteczniał sobie lajtową jazdę po okolicy, w celu rozruszania swojego górala, którym przez jakiś czas nie jeździł. Łukasz błyskawicznie podjął decyzję o towarzyszeniu mi podczas wycieczki i bez ociągania się ruszyliśmy wspólnie w dalszą drogę. Fajne są takie niespodziewajki. :)

Szybko dojechaliśmy do Sichowa, gdzie zrobiliśmy sobie jeszcze szybszą przerwę na coś słodkiego. Potem standardowo był podjazd i ani się obejrzeliśmy, a byliśmy już przy radiostacji, gdzie Łukasz postanowił potrenować utrzymywanie równowagi. :)



Była dzisiaj rewelacyjna przejrzystość powietrza, stąd widoki na równinę były bardzo dobre:





Aż żal było stamtąd odjeżdżać, ale niestety gonił nas czas. :( Z dupy strony Rosochy, widoki były jeszcze lepsze, bo widać było całe pasmo Karkonoszy:



Zjazd był dzisiaj mega! Nie dlatego, że jak zawsze szybki, tylko dlatego, że dawno tak się nie uśmiałam. Przebiega on prawie w całości przez las, także zawsze jest na nim cień oraz niższa temperatura, niż na otwartej przestrzeni. Dzisiaj oscylowała wokół 16,5°C. 4 km w dół przy prędkości ok. 40 km/h, więc wypizgało nas niemiłosiernie. Jechaliśmy i szczękaliśmy zębami z zimna. :)))) Nawet pedałowanie nie pomagało. Pod koniec zjazdu byłam już tak skostniała, że z tego wszystkiego dostałam napadu śmiechu. Jechałam i śmiałam się na cały głos. :))))

Na szczęście w Sichowie czekało już na nas słoneczko, więc szybko nasze ciepłoty ciała powróciły do normalności. Do Legnicy postanowiliśmy wrócić przez Słup. To znaczy ja postanowiłam, bo Łukasz chciał wracać tą samą drogą, którą przyjechaliśmy. Droga powrotna minęła nam bardzo szybko.

A przez Legnicę przebijałam się w towarzystwie pięknie zachodzącego słońca:





Legnica - Babin - Kozice - Winnica - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km