Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Wpisy archiwalne w kategorii

25-50 km

Dystans całkowity:7065.32 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:360:51
Średnia prędkość:18.22 km/h
Maksymalna prędkość:51.90 km/h
Suma podjazdów:33122 m
Liczba aktywności:192
Średnio na aktywność:36.80 km i 2h 02m
Więcej statystyk

leniwa rundka

Czwartek, 16 lipca 2015 • dodano: 16.07.2015 | Komentarze 4

Koty nadal spieprzają przy próbie zrobienia im zdjęcia, więc dzisiaj w ramach cyklu "Zwierzyniec" - osiołki. :)



I taka tam natura.



Nie chciało mi się dzisiaj jeździć. Nic, a nic. Ruszyłam się z domu tylko dlatego, że była piękna pogoda i potem żałowałabym, że wygrał leń.



Legnica - Dunino - Krajów - Winnica - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 25-50 km


Uczestnicy

jak nie upał, to wmordęwind

Środa, 8 lipca 2015 • dodano: 09.07.2015 | Komentarze 4

Miało dzisiaj padać. Nie padało. :) Więc trzeba było ponownie wykorzystać piękną pogodę. Postanowiłyśmy pojechać z Moniką na krótką rundkę w stronę Chełmów. Jednak rowerzysta nigdy nie ma lekko, więc o ile nie było dzisiaj upału, to wiatr taki naparzał, że chwilami zmieniał nam tor jazdy. Nasze rozmowy przez ten halny wyglądały tak:
Monika: coś tam, coś tam :)
ja: Co??
Monika: COŚ TAM, COŚ TAM!!!
ja: COOOO??!!?? :))))

Pokrzyczałyśmy do siebie, dotleniłyśmy i do domu wróciłyśmy w mega humorach. :))



Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Bogaczów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 25-50 km


płaskie nudy

Wtorek, 7 lipca 2015 • dodano: 07.07.2015 | Komentarze 0

Od jutra zapowiadają ochłodzenie (w końcu!) z przelotnymi deszczami, więc trzeba było wyskoczyć dzisiaj na jakąś rundkę po pracy. Jeździe w upale od soboty mówię zdecydowanie "NIE", więc poczekałam do 19" i dopiero wtedy wynurzyłam się z domu. I tak było jeszcze duszno, ale nie tak jak jeszcze dwie godziny wcześniej. Nie chciało mi się gotować na podjazdach w Chełmach, więc zapuściłam się w egzotyczne, jak dla mnie, płaskie rejony. :)

Na polach susza na całego, jakby zbliżały się już żniwa.



Znowu nawcinałam się robactwa (te małe, upierdliwo-wredne muszki są nie do zniesienia - wszędzie wchodzą :P), ale jazda i tak była przyjemna. Zwłaszcza tuż przed zachodem słońca, kiedy zrobiła się idealna temperatura do jazdy.



Legnica - Koskowice - Taczalin - Polanka - Rogoźnik - Piotrówek - Rosochata - Jaśkowice - Kunice - Ziemnice - Legnica

Kategoria 25-50 km


Uczestnicy

30 km piania z zachwytu!!!

Sobota, 23 maja 2015 • dodano: 27.05.2015 | Komentarze 12

O tej wycieczce marzyłam już od dłuższego czasu, jak tylko dowiedziałam się, że tuż za Świeradowem-Zdrój, po czeskiej stronie, znajduje się rowerowa kraina szczęścia. Na YT jest mnóstwo filmików ze zjazdów magicznymi singlami, w internecie w komentarzach same ochy i achy na ich temat. Nie było innego wyjścia - trzeba było w końcu odwiedzić to miejsce i sprawdzić czym tak ci rowerzyści jarają się. Miałam zrobić to już w zeszłym roku, ale lipcowy dzwon skutecznie pokrzyżował mi plany wyjazdowe.

O towarzystwo na dzisiejszą wycieczkę zadbała Monika i spisała się pod tym względem rewelacyjnie! :) Uzbierała się dosyć spora ekipa i normalnie byłam w szoku, że znalazło się aż 9 osób chętnych na wypad. Tuż po 9" zapakowaliśmy rowery w auta i wyruszyliśmy do Nowego Miasta pod Smrekiem. Nasze całotygodniowe modlitwy o dobrą pogodę zostały wysłuchane, bo od samego rana było ciepło (ale nie gorąco) i słonecznie. Przed 11" byliśmy już na miejscu.



Wypakowaliśmy rowery (nie wszystkie były kompletne... ;) )...



porozkminialiśmy trasę...



i wyruszyliśmy całą bandą w nieznane. :) 3 osoby spośród nas musiały wypożyczyć rowery na miejscu. Dziewczyny otrzymały fulle. Karnęłam się jednym z nich. Kto jeździł albo jeździ na fullu, ten wie, że to wyższy level rowerowania. Połyka kamienie i korzonki aż miło. Zupełnie inne doznania. :P Z żalem wróciłam na swojego Specka... :(

Zaraz po wjechaniu na zielony singiel, zaczęłam zachwycać się tym leśnym szutrem i dziwić trochę, że taki lajtowy. Głupia byłam, bo nie wiedziałam, że to przedsmak tego co nas czeka. :)



Po zjechaniu z zielonego, wbiliśmy się na szlak czerwony i zrobiło się o wiele ciekawiej.



Po chwili jazdy czerwonym, w grupie wytworzyły się dwa obozy: jeden optujący za kontynuacją jazdy czerwonym szlakiem, drugi za wbiciem się na czarny... Na szczęście (przynajmniej moje :) ) została przegłosowana opcja wjechania na czarny szlak. No i się zaczęło! Z początku było dosyć lajtowo - zielono, szutrowo, niezbyt stromo.



Nawet i ja załapałam się na fotkę. :)



Jednakże z każdym metrem, szlak zaczął ujawniać swoje bardziej terenowe oblicze. Singiel zrobił się wąski, kręty, chwilami prowadził nad ostrą przepaścią. REWELACJA DO KWADRATU!!!







Po niespełna godzince zrobiliśmy sobie pierwszy przystanek na jednym z wielu mostków na trasie.



Mieliśmy wrażenie, że przejechaliśmy już nie wiadomo ile, a okazało się, że pykło dopiero 7 km! :O Normalnie ten dystans pokonałabym w kilkanaście minut, a nie w kilkadziesiąt. No ale teren rządzi się swoimi prawami - tam nie pruje się 30 km/h.

Przyłapana na dokumentowaniu wycieczki. :)



Niech tylko ktoś mi powie, że te single nie są cudowne...



Naczelny fotograf wycieczki schował aparat do kieszeni, można jechać dalej. :)



Wszystkie szlaki składają się z odcinków, więc po przejechaniu kolejnego, była kolejna przerwa na rozkminę co do dalszej trasy. Kto rozkminiał, ten rozkminiał, ja w tym czasie poprosiłam Monikę o pamiątkową fotkę. :D



Chwilę potem wjechaliśmy na kolejny odcinek czarnego szlaku. I dopiero wtedy rozpoczęła się zabawa na całego. Zaczęły się dosyć strome zjazdy, hopki na których można było wyskoczyć w powietrze (i zaliczyć dzwona, bo tak rzucało do przodu :P), ciasne zakręty, w które chwilami ciężko było się zmieścić między drzewami. Cud, miód i orzeszki!!! Prułam w dół i piałam z zachwytu. Ilość wytworzonych endorfin po zjeździe spod radiostacji w Stanisławowie, to nic w porównaniu z tym co czułam po przejechaniu tego odcinka. :))))

I następna dedukcja gdzie się pakujemy. :)



Zapadła decyzja, że będziemy kontynuować jazdę czarnym szlakiem. Jednak żeby dostać się do jego dalszej części, trzeba było pokonać nieco ponad kilometr sztywnego asfaltowego podjazdu. Słońce wysmażyło nas okrutnie na tym odcinku. Do tego doszło już lekkie zmęczenie jazdą, więc trzeba było wrzucić coś na ruszt. :)



No i w końcu udało się złapać całą ekipę w kadr. :)



Dalsza jazda znowu odbywała się mniej lub bardziej wymagającymi odcinkami. Teraz jest tam tak pięknie, że najchętniej nie wyjeżdżałabym z tych lasów. :) Na tym zdjęciu poprzestałam fotografowanie singli, bo w sumie to mogłabym zatrzymywać się co chwilę i robić jakąś fotkę.



Niżej filmik zapożyczony z YT z przejazdu jednym z najlepszych odcinków czarnego szlaku. Rowerowy orgazm! :P


Niestety po przejechaniu powyższej części czarnego szlaku, musieliśmy podjąć decyzję o skróceniu zaplanowanej trasy i jak najszybszym powrocie do aut. Wyjazdy w grupie rządzą się swoimi prawami i trzeba dostosowywać się do osoby najsłabszej kondycyjnie. Jednak humory dalej nam dopisywały i znalazła się nawet chwila na siłkę. :)



Żeby nie było za nudno, to trafiła się też atrakcja w postaci kapcia. :P



Po wymianie dętki, najpierw czerwonym, a następnie znowu zielonym szlakiem wróciliśmy na parking. Tam była chwila na wszamanie karkówek / kiełbasek / tudzież innych mięsnych potraw. Pogadaliśmy o wrażeniach z jazdy, padły propozycje na kolejne wspólne wypady, a potem trzeba było zabrać się za drogę powrotną do Legnicy.

Podsumowując. Wypad był rewelacyjny! Nic dodać, nic ująć. I chyba tyle wystarczy na opisanie moich wrażeń z wycieczki. Zakochałam się w tych singlach i już zaczynam planować kolejny wypad w to miejsce. Co zaskakujące - na trasie nie było jakoś dużo ciężkich podjazdów, a na tak krótkim dystansie metry wysokości wskoczyły nie wiadomo kiedy.

Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za tak fantastyczne towarzystwo! Mam nadzieję, że w miarę szybko uda się zorganizować kolejny grupowy wypad. :)

Dystans obejmuje też jazdę na miejsce zbiórki w Legnicy i powrót do domu z tego miejsca.



p.s. Zasponsoruje mi ktoś fulla? :D

Kategoria 25-50 km


rozgrzewka przed jutrem :)

Piątek, 22 maja 2015 • dodano: 22.05.2015 | Komentarze 4

Lajcik z Izą po okolicznych wioskach. Rzepaki już niestety przekwitły, ale zaczął się sezon na polne kwiaty - maki, chabry i wszelkie inne niedookreślone. :)





Legnica - Ziemnice - Grzybiany - Rosochata - Jaśkowice - Spalona - Bieniowice - Pątnów - Legnica

Kategoria 25-50 km


szutrowa rundka

Wtorek, 5 maja 2015 • dodano: 05.05.2015 | Komentarze 0

Telewizja kłamie! Od samego rana gadali, że po 17" będą burze. Ba! Dla rejonów Legnicy wydano nawet ostrzeżenie meteorologiczne przed gwałtownymi nawałnicami. I co? I pstro. Śmiech na sali. Przez całą wycieczkę nie spadła na mnie ani jedna kropla deszczu. Nie to, żebym narzekała, ale ci meteorolodzy mogliby bardziej przykładać się do swojej pracy...

W każdym razie tuż po 17", z duszą na ramieniu, wyruszyłam w stronę Chełmów. Trochę bałam się czy po drodze nie stłucze mnie grad albo nie walnie piorun, ale było tak ciepło, że nie mogłam odmówić sobie chociaż krótkiej rundki. Pojechałam szutrami w stronę Słupa, a tuż przed nim przynajmniej popatrzyłam sobie na Rosochę i znowu nacieszyłam wzrok i węch rzepakami. :)



W Bielowicach obiłam na urokliwy polno-leśny skrót prowadzący do Winnicy.



Po wyjechaniu w Winnicy zaliczyłam lekkie zdziwko, bo wyskoczyłam w innym miejscu, niż powinnam była. Po zerknięciu na mapę okazało się, że w lesie przegapiłam jeden ze skrętów. Jednak dzięki mojemu gapiostwu odkryłam kolejną fajową ścieżkę. :) Dalej, już dobrze znanymi mi szutrami, dojechałam przez Janowice Duże do Dunina, a następnie już asfaltami wróciłam do Legnicy.

I na koniec jeszcze raz rzepakowa kraina. :)





Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienk. - Bielowice - Winnica - Krajów - Janowice Duże - Dunino - Prostynia - Legnica

Kategoria 25-50 km


rzepakowy lajcik

Niedziela, 3 maja 2015 • dodano: 04.05.2015 | Komentarze 5

Po wczorajszym wypadzie, dziś rano czułam się jak paralityk - czułam każdy mięsień w udach. :( No ale bez sensu byłoby zmarnować dzisiejszą lampę na siedzenie w domu. Jakoś pozbierałam się do kupy i w samo południe wyruszyłam z Izą na lajtową rundkę w stronę Chełmów. Cel wypadu był jeden - nacieszyć zmysł wzroku i węchu rzepakami, które mają teraz apogeum swojego kwitnienia.



Dlaczego jeszcze nikt nie wynalazł odmiany całorocznej? :) W Duninie odwiedziłyśmy zwierzątka, dla których jak zwykle zapomniałam zabrać coś do jedzenia. Osioł musiał zadowolić się listkami leszczyny, owce miały nas gdzieś.



Przed Krajowem zrobiłyśmy sobie krótką sesję z rzepaczkami.





Dalej przez Winnicę dojechałyśmy do Słupa, gdzie była chwila na odpoczynek i wyobrażenie sobie, że jesteśmy nad morzem. :)



Do Legnicy wróciłyśmy przez Przybyłowice i Kościelec, jadąc przez kilka kilometrów w towarzystwie żółtych dywanów.





Nie ma lepszej aktywności fizycznej od jazdy na rowerze! :)



Legnica - Prostynia - Dunino - Krajów - Winnica - Słup - Przybyłowice - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 25-50 km


Uczestnicy

lajcik po lasach + kapeć w gratisie

Wtorek, 21 kwietnia 2015 • dodano: 22.04.2015 | Komentarze 3

Dzisiejsza pogoda to znowu zmyłka.



Chyba jeszcze nigdy nie wyszłam na rower przy takim wietrze i nie załadowałam się na trasę pod wiatr. Kilka razy jakieś boczne podmuchy prawie zdmuchnęły nas do rowu. Tylko skąd ta bryza na nizinach? :) Na szczęście zaraz po wjechaniu do lasów skończyły się nasze wiatrowe męki.

Dzisiaj postawiłyśmy z Moniką na totalny relaks. Jedyna rzecz dla której warto jeździć na północ, to leśne szutry, których jest tam naprawdę sporo.



I mimo że to niziny, to nawet gdzieś po drodze trafił się widoczek z Karkonoszami w roli głównej. Telefon nie ogarnął jednak tematu.



W każdym razie było dzisiaj mega lajtowo, aczkolwiek od samego początku zaczęłyśmy wywoływać z Moniką wilka z lasu. Najpierw ja, kiedy stwierdziłam, że w tych lasach bardzo łatwo się zgubić i zaraz potem zaczęłam błądzić na szlaku, którym kiedyś już jechałam. Następnie Monika, kiedy palnęła, że nie chciałaby złapać w tych lasach kapcia i że ma jakiegoś sąsiada, który też jeździ na rowerze, ale tylko do momentu, kiedy złapie flaka, bo ostatnio zdarzyło mu się to dwa razy. Tylko nie rozumiem dlaczego to mnie w pewnym momencie zrobiło się mięciutko na przodzie? To nie ja gadałam o tych kapciach! :(

W każdym razie trzeba było zakasać rękawy, bo powietrze zeszło w przeciągu kilku sekund, a do domu było jeszcze kilka kilometrów. Po raz pierwszy przyszło mi zmieniać dętkę samodzielnie, bo przy poprzednich dwóch kapciach (które złapałam w poprzednich sezonach) zawsze miałam jakiegoś faceta do pomocy. Na szczęście wiem jak to się robi, sprzęt miałam, więc do dzieła. :)



Było ciepło, wiosna pełną gębą, więc mimo wszystko humor mnie nie opuścił. :)





Poszło mi dosyć sprawnie, Monia stwierdziła, że jestem jej mistrzynią, bo ona już dawno uskuteczniałaby spacerek. :) Po przymusowej przerwie dotarłyśmy do Legnicy z mega bananami na gębach, bo tak było fajowo na wycieczce. :))



Legnica - Pątnów - Bieniowice - Miłogostowice - Raszowa Mała - Dobrzejów - Legnica

Kategoria 25-50 km


poweselny lajcik

Niedziela, 19 kwietnia 2015 • dodano: 19.04.2015 | Komentarze 2

Dobrze, że wczoraj była beznadziejna wietrzno-deszczowa pogoda, to przynajmniej nie było mi żal, że nie wyskoczę na rower. :) Czas spędziłam również aktywnie, bo na weselnym szaleństwie. Do domu zwlekłam się tuż po 5", spać poszłam o 6", a o 11" trzeba było już wstać, bo błękit nieba wdzierał się do mieszkania. Ogarnęłam się i tuż po 13" wyruszyłam w stronę Chełmów. Na podjazdy w stylu Stanisławów nie miałam dzisiaj najmniejszej ochoty, więc postanowiłam zrobić kółeczko po ulubionych szutrach. Tuż za Legnicą minęłam się z Moniką, która akurat wracała z objazdówki po Chełmach. Zamieniłyśmy kilka zdań i Monika wróciła do domu, a ja powlekłam się pokacowym tempem w stronę Dunina.

Sezon na magnolie w pełni!



Za Duninem wbiłam się na jeden z moich ulubionych szutrów, prowadzący do Janowic Wielkich, a następnie do Krajowa. Parafrazując Cremastera - dzisiejsza lampa to zmyłka. Nadal pizga. :/ Na szczęście przez większość trasy jechałam z bocznym halnym albo w plecy.



Końcówka tego szutru z Dunina do Krajowa to zjazd w a'la wąwozie. Tylko dlaczego ten zjazd jest taki krótki? :(



Dalej standardowo przez Sichówek dojechałam do Sichowa, gdzie zaraz na początku podjazdu do Stanisławowa odbiłam w las i wjechałam na szuter prowadzący do Bogaczowa (odkryty w środę).



Miejscami przez drzewa przebijają się widoki na Legnicę. Niestety zdjęcie tego nie oddaje.



Po wyjechaniu z lasu w Bogaczowie skierowałam się w stronę Chroślic, gdzie na zjeździe wiatr dzielnie stawiał mi opór. Dalej do Legnicy wróciłam standardowo przez Słup. A na koniec wycieczki dziabnęła mnie osa w palec. :( Coś zaczęło mi brzęczeć przy kasku, no to machnęłam ręką. I po chwili miałam już żądło w palcu. Bez komentarza.

Aha. I najważniejsze! Gdzieniegdzie na polach pojawiają się już żółte punkciki. Jeszcze trochę i będzie rzepakowy odlot. :)



Legnica - Prostynia - Dunino - Janowice Wielkie - Krajów - Sichówek - Sichów - szutrami do Bogaczowa - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienk. - Kościelec - Legnica

Kategoria 25-50 km


lajcik po lasach

Piątek, 10 kwietnia 2015 • dodano: 10.04.2015 | Komentarze 0

Uwielbiam jeździć w taką pogodę jaka była dzisiaj! Full lampa na niebie, lekki wiaterek, temperatura taka, że człowiek nie poci się jak świnia, pić się chce tyle o ile. Miodzio. :) Wybrałam się z Justyną w egzotyczne, jak dla mnie, rejony. Jeśli jadę już na północ, to tylko w te okolice co dzisiaj, gdzie można pojeździć po rewelacyjnych leśnych szutrach.

Oooo takich jak te:





Lajtowa, mega relaksacyjna jazda - na poprawę humoru i wyluzowanie się po ciężkim tygodniu. :)



Legnica - Pątnów - Bieniowice - Miłogostowice - Raszówka - Dobrzejów - Legnica

Kategoria 25-50 km