Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 30456.27 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.42 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

żółtooo mi :)

Wtorek, 6 maja 2014 • dodano: 07.05.2014 | Komentarze 4

Cele dzisiejszego szybkiego wypadu po pracy były następujące - dotlenić się zapachem rzepaków, nacieszyć oczy ich żółciutkim kolorem oraz naładować mnóstwem endorfin. Udało się! :) Ponadto od jutra zapowiadają deszcze, więc rad nie rad, musiałam dzisiaj pojechać w miejsce, które zawsze przyprawia mnie o dobry humor. Tak, wiem, że powtarzam się z tym Stanisławowem. :)

Zaraz za Legnicą zaczęły się żółte dywany z rzepaków. Teraz są najbardziej rozkwitnięte, a ich żółć jest wręcz oczojebna. :) A tak skubane pachną, że achhhh!





Do Stanisławowa dojechałam przez Dunino, Krajów i dalej Sichów. Podjazd pod radiostację jest już tak soczyście zielony, że najchętniej nie wyjeżdżałabym z tego lasu.



No i radiostacja po raz kolejny (i nie ostatni!) w tym roku zdobyta. :)



Widoczność była dzisiaj dosyć dobra. Grodziec:



Widok na Legnicę:



I na koniec Karkonosze (można dojrzeć Śnieżkę, w rzeczywistości wyraźniej było ją widać):



Po krótkim odpoczynku (bo gonił mnie czas) był zjazd (znów bez napinki na prędkość) i nastąpiło doładowanie się endorfinkami. Do Legnicy wróciłam przez Winnicę, w towarzystwie zachodzącego słońca:





Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Sichówek - Krajów - Winnica - Kozice - Babin - Legnica

Kategoria 50-75 km


lajtowo za miasto

Czwartek, 1 maja 2014 • dodano: 01.05.2014 | Komentarze 0

Ostatnio opuściłam się pod względem rowerowym. Jakoś tak się poskładało, że nie mam zbyt dużo wolnego czasu, a jak już mam, to pada. :/ Dzisiaj udało się wyskoczyć chociaż na chwilę w towarzystwie Izy. Miałyśmy śmignąć do Słupa, ale skończyło się na tym, że w Przybyłowicach zawróciłyśmy, bo obtoczone przez granatowe chmury uznałyśmy, że nie ma co ryzykować i pchać się w stronę ciemności. Rzepaki tak teraz pięknie rozkwitły, że ach! A jak pachną :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Przybyłowice - i powrót do Legnicy tą samą trasą

Kategoria 25-50 km


lany poniedziałek

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 • dodano: 21.04.2014 | Komentarze 4

Tradycji stało się zadość. Do domu wróciłam cała mokra, bynajmniej nie od wody z wiader. :/

Co się robi, jak widzi się, że ICM przewiduje nadejście deszczowych chmur i wie się, że ICM raczej nie myli się w swoich prognozach? Odpowiedź brzmi: wychodzi się na rower i liczy się na cud. :D No więc cud się nie wydarzył, ale o tym później.

Wczoraj i przedwczoraj było totalne świąteczne lenistwo, toteż nie wyjście dzisiaj na rower zakrawałoby na skandal. :) Od samego rana niebo było błękitne, więc dosyć szybko zebrałam się do wyjścia, bo wiedziałam, że jeśli nadejdą chmury przed moim ruszeniem się z domu, to odpuszczę sobie jazdę.

Szybko przebiłam się przez miasto, a potem tuż za hutą odbiłam na Szymanowice. Dzisiaj pierwszy raz jechałam w tamtym kierunku. Szutrówka prowadząca najpierw do Szymanowic, a potem do Wilczyc okazała się bardzo fajna:



Takie właśnie lajtowe szutrówki najbardziej lubię. No i do tego rzepakowy klimacik. :)

Z Wilczyc już asfaltem ruszyłam dalej do Krotoszyc. XVII-wieczny Pałac (bardzo ładnie odrestaurowany):



Kiedy w Krotoszycach niebo zasłoniło się chmurami, zaczęłam się wahać czy realizować dalszą część wycieczki. Było ciepło, więc postanowiłam jechać dalej. Potem były kolejne wiochy i w końcu dojechałam do Leszczyny, bo oczywiście na mapie dzisiejszej trasy nie mogło zabraknąć Stanisławowa, a podjazd pod radiostację postanowiłam zrealizować właśnie od strony Leszczyny.

W skansenie zrobiłam sobie pierwszy dłuższy odpoczynek. Pstryknęłam też kilka fotek. Piece wapiennicze z XIX w.:



Taaaakie koła:



Po odpoczynku pojechałam dalej. Dzisiaj śmigus dyngus. Jeszcze kilkanaście lat temu to o tej porze biegałam po dworze z wiadrem. Ubawu było po pachy. Od kilku lat tradycja w narodzie zanika i na dworze widać już tylko pojedyncze dzieci biegające z pistoletami na wodę. Myślałam, że może chociaż na wioskach będą jakieś grupki nastolatków lejących się wodą. Przez kilka wioch nikogo nie widziałam. Ale, ale... :) Pod sklepem w Leszczynie stał jegomość z wiadrem pełnym wody, tak dużym, że mogłabym się chyba w nim wykąpać. :) Zobaczył mnie i od razu banan na buzi od ucha do ucha. A ja pomyślałam tylko jedno: "No to zajebiście :(". Uciekać nie było gdzie, bo była to końcówka pierwszej części podjazdu pod radiostację, więc nie miałam też za dużo sił na ewentualną wycieczkę. W każdym razie jegomość po zobaczeniu mnie od razu do mnie: "ŚMIGUS DYGUS". A ja do niego oczy kota ze Shreka i zaczęłam prosić o litość nad mą osobą. A on dalej czy może mnie oblać. Więc ja znów z błagalnym wzrokiem, żeby sobie darował i innym razem mnie obleje. Jegomość okazał się bardzo kulturalny i sympatyczny. :) Stwierdził tylko, że następnym razem mi nie odpuści. :) Kamień spadł mi z serca. Gdyby było słonecznie, to znając swoje głupie pomysły, sama poprosiłabym go o oblanie mnie. Zważywszy jednak na to, że niebo było już całe zachmurzone, to nie byłoby nic fajnego we wracaniu do domu kilkadziesiąt kilometrów będąc przemoczoną do suchej nitki. Podziękowałam ładnie za łaskę, pomachałam na pożegnanie i pojechałam dalej.

Łowieczki w drodze pod radiostację:



A za mną w dole Leszczyna, a w głębi Grodziec:



Radiostacja coraz bliżej:



No i Rosocha po raz kolejny w tym roku zdobyta :)



Dzisiaj nawet nie próbowałam pobijać rekordu prędkości zjazdu, bo wiatr był południowo-wschodni, więc opór powietrza byłby za duży. Zjechałam sobie mega lajtowo, bez składania się, a tak wyszło prawie 50 km/h. :) Za Stanisławowem odbiłam na Pomocne. Chwilę potem zobaczyłam "piękne", jednolite sine niebo. To oznaczało jedno. :( Nie minęło kilka minut, a z nieba zaczęły lecieć dosyć duże krople. Deszcz zaczął się rozkręcać i jeszcze przed zjazdem do Pomocnego już lało. :( W Pomocnem zatrzymałam się na przystanku, z nadzieją, że deszcz przestanie padać. Po kilkunastu minutach osłabł. Dobre i to, więc ruszyłam na Górzec.

No i z górki na pazurki :)))



Na szczęście na zjeździe przestało całkowicie padać. Ostatni rzut okiem na Górzec:



I zaczęłam standardowo wracać do Legnicy - przez Męcinkę i Słup. Niestety na szutrówce z Bielowic do Warmątowic deszcz dokończył swoje dzieło. Zlało mnie okrutnie. :( Do Legnicy wróciłam przemoczona do suchej nitki. Rower nadaje się do totalnego pucowania.

Pomimo pogodowych przeciwności udało mi się zrealizować zaplanowaną trasę w całości. Wycieczkę, mimo deszczu, zaliczam do bardzo udanych. :)



Legnica - Smokowice - Wilczyce - Krotoszyce - Rzymówka - Wysocko - Kozów - Rokitnica - Prusice - Leszczyna - Stanisławów - Pomocne - Górzec - Męcinka - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


rundka po okolicznych wsiach

Czwartek, 17 kwietnia 2014 • dodano: 17.04.2014 | Komentarze 8

Szybkie, relaksacyjne kółeczko po pracy. Przez pierwszą część trasy, do Rogoźnika, towarzyszył mi wmordęwind. :/ Powrót z wiaterkiem w plecki zrekompensował początkowe niedogodności. :)

A teraz fotki. :P Aż dwie.

Odwiedzinki morsa:



I widoczek z rzepakami i wiatraczkami w tle. Czy te rzepaki nie mogłyby kwitnąć przez cały rok? :)





Legnica - Ziemnice - Grzybiany - Rogoźnik - Polanka - Taczalin - Księginice - Koskowice - Legnica

Kategoria 25-50 km


Kunice

Niedziela, 13 kwietnia 2014 • dodano: 13.04.2014 | Komentarze 2

Dzisiaj tylko krótka pętelka po okolicy, bo na więcej nie było czasu. Wiało. Mocno wiało z zachodu. Na odcinku z Ziemnic do Kunic, to raz tak mi z boku dmuchnęło, że wpadłam do rowu!

I żeby nie było za nudno, to mam dwie fotki. :)

Bajoro Koskowickie, a za nim farma wiatrowa:



Ciekawa jestem czy Wójt Gminy Kunice wydał odpowiednie zezwolenia na cięcia pielęgnacyjne drzew? Wszystkie drzewa wokół jeziora zostały opitolone do takiego stanu. :/ A u mnie w pracy jest mnóstwo spraw, kiedy np. babcia przycięła sobie drzewo, bo jej światło do domu nie wpadało, a życzliwy sąsiad doniósł do urzędu. :) Kary są takie, że głowa mała. :O





Kategoria 1-25 km


Stefanów

Sobota, 12 kwietnia 2014 • dodano: 12.04.2014 | Komentarze 0

Rano było pochmurnie i nie zbyt ciepło. Jednak kiedy około południa wypogodziło się, to decyzja mogła być tylko jedna - idę na rower. :) Dawno nie byłam w Stanisławowie. Musiałam naładować się porządną dawką endorfin. :)

Najpierw przebiłam się przez miasto, a potem były odwiedzinki u rodzinki. :)



Dzisiaj nie miałam dla nich nic do żarcia, więc pstryknęłam tylko fotkę i pojechałam dalej. Na polach rzepak coraz śmielej zaczyna kwitnąć. Komfort wizualny jazdy o wiele bardziej się poprawił. :)



Podjazd do Stanisławowa również jest lepszy wizualnie, niż 2 tygodnie temu, bo na drzewach pojawia się coraz więcej zieleniny. Pogoda dzisiaj dopisała, więc na wzgórzu było trochę wycieczkowiczów - 4 motocyklistów i dwie rodziny z dziećmi. Widoki były dziś dosyć dobre:



Po kilkunastominutowym nasłuchaniu się ćwierkaniu ptaszków i zrelaksowaniu się, nastąpiło to po co wyszłam dzisiaj na rower. :P Zjazd z Rosochy, a więc i porządna dawka endorfinek. :))) Niestety na tym najdłuższym odcinku zjazdu dosyć mocno mnie wypizgało i do Sichowa zjechałam lekko skostniała. :/ Ale wystarczyło kilka minut mocniejszego kręcenia i było już w porządku z ciepłotą mojego ciała. Przy tamie w Słupie zrobiłam sobie kolejną przerwę, a potem pojechałam już prosto do Legnicy.

Na koniec jeszcze jedna fotka - przepięknie kwitnących czereśni:



A jak pachną!!! Uwielbiam wiosnę! :)

A po powrocie do domu zapodałam sobie to, co tygryski lubią najbardziej. :D





Legnica - Dunino - Krajów - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Sichów - Chroślice - Słup - Przybyłowice - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


rundka wokół Legnicy

Niedziela, 6 kwietnia 2014 • dodano: 06.04.2014 | Komentarze 4

Świat schodzi na psy. ICM nie przewidział dzisiejszej pięknej pogody. :P Nastawiłam się na nie ruszanie dzisiaj dupska z domu, no ale jak rano wypogodziło się, to żal było nie wykorzystać słonecznej pogody. Na rower wyszłam dosyć późno, bo dopiero o 12:00, więc na szybkiego wpadłam na pomysł, żeby objechać dookoła Legnicę. Po wyjechaniu z Piekar najpierw zaczęłam jechać w kierunku południa, a następnie na zachód. Dzisiaj ICM trafił w "10" jedynie co do kierunku i prędkości wiatru. Na odcinku z Legnickiego Pola do Gierałtowca (ok. 20 km) zostałam zmasakrowana przez paszczowiatr. :( Dobrze, że było ciepło. Koniec pitolenia, teraz fotki. :P

Wiatraczki w Koskowicach:



Powoli zaczyna już kwitnąć rzepak, co mnie bardzo cieszy, bo lubię jeździć w żółtej scenerii. :)

Przepiękna magnolia przy jednej z posesji w Prostyni:



W Duninie odwiedziłam nowego członka rodziny. :)





Mega słodka!!! :) Póki co jeszcze bojaźliwa i nawet na krok nie odstępowała mamy. :) Nakarmiłam mamę, bo mała bała się podejść do płota i pojechałam dalej.



A dalej były futrzaki :)



I jak wszyscy polują na boćki, to ja również. :)))





I tyle ode mnie na dzisiaj. :P



Legnica - Koskowice - Legnickie Pole - Biskupice - Raczkowa - Nowa Wieś Legnicka - Złotniki - Prostynia - Dunino - Wilczyce - Krotoszyce - Ernestynów - Gierałtowiec - Lubiatów - Goślinów - Gniewomirowice - Jezierzany - Jakuszów - Pątnówek - Rzeszotary - Dobrzejów - Pątnów - Kunice - Ziemnice - Legnica

Kategoria 50-75 km


Stanisławów - Leszczyna

Niedziela, 30 marca 2014 • dodano: 30.03.2014 | Komentarze 2

Proszę Państwa - oto WIOSNA!!! :))) Od samego rana pogoda dopisywała, więc pomimo zmęczenia po wczorajszej jeździe, nie mogłam zmarnować tak pięknego dnia na siedzeniu w domu. Co więcej - postanowiłam, że uderzę dzisiaj na południe, a więc i zaliczę kilka ładnych podjazdów. A co tam - jutro będę odpoczywać. :P

Już od dłuższego czasu przymierzałam się do obczajenia szutrowego zjazdu z lotniska w Stanisławowie do Leszczyny, który Ania zachwalała na swoim blogu. Postanowiłam dzisiaj go zaliczyć. Najpierw przez Słup, Chroślice i Sichów uderzyłam na mój ulubiony Stefanów. Podjazd w końcu zaczął pokrywać się zieleniną, więc jechało się o wiele przyjemniej niż 3 tygodnie temu:



Podjazd i słońce tak mnie rozgrzały, że pierwszy raz w tym roku jechałam w krótkim rękawku. W marcu? Więc zastanawiam się w czym będę jeździć w lecie? :P Za Stanisławowem odbiłam na Pomocne, a następnie na lotnisko. Odkąd jeżdżę w tamtych rejonach, to dzisiaj pierwszy raz widziałam stojący tam samolot:



Więc jednak lotnisko istnieje, nie tylko z nazwy. Po przejechaniu kilkuset metrów gładkim asfaltem, dojechałam do rozwidlenia dróg - na lewo asfalt, na prawo polna droga. Niby wczoraj wszystko obczaiłam na mapie i wiedziałam, że powinnam skręcić w polną drogę, ale wolałam się upewnić czy aby na pewno w tę, bo dzisiaj nie miałam czasu na błądzenie po szlakach. Wykonałam "telefon do przyjaciela" i upewniłam się, że muszę wbić się na polną drogę. Najpierw było lekkie błotko, a potem wjechałam na przepiękny, leśny szutrowy zjazd prowadzący do Leszczyny:



Zjazd jest naprawdę rewelacyjny i szybki, więc miejscami trzeba bardzo uważać, bo łatwo o glebę. Frajda ze zjazdu porównywalna do zjazdu szutrami z Górzca do Męcinki, aczkolwiek mały minus należy się za niezbyt dobrze wyprofilowane progi tuż przy końcu zjazdu.

Tuż przed końcem zjazdu spotykam się z Łukaszem, który wyjechał mi na przeciw, po wcześniejszych telefonicznych ustaleniach gdzie, co i jak. Razem zjeżdżamy do Leszczyny, potem szybko mkniemy na Prusice i Sichów, bo z domu wyjechała już Iza, z którą spotykamy się niedaleko tamy w Słupie. Więc już we trojkę zjeżdżamy do Słupa i robimy krótką przerwę pod sklepem na lodziki i banany :)



Potem wjeżdżamy na tamę, gdzie robimy dłuższy odpoczynek. Oczywiście trzeba było zrobić grupową fotkę. Ładnie machamy, mówimy "cheeeeeeese" i oto efekt :)



Do Legnicy wracamy standardową drogą ze Słupa. Oby więcej takich pozytywnych wypadów. :)



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Słup - Chroślice - Sichów - Stanisławów - Leszczyna - Prusice - Sichów - Chroślice - Słup - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Kościelec - Legnica

Kategoria 50-75 km


Gross-Rosen

Sobota, 29 marca 2014 • dodano: 29.03.2014 | Komentarze 6

Nad dzisiejszą wycieczką od samego jej początku wisiało jakieś fatum. :/ Zaczęło się od tego, że widząc rano zachmurzone niebo niepotrzebnie ubrałam kurtkę, bo myślałam, że będzie mi chłodno podczas jazdy. Już po przejechaniu kilku km gotowałam się, a przecież czekało na mnie kolejnych kilkadziesiąt km, więc zatrzymałam się i zaczęłam zastanawiać się czy wrócić do domu i zostawić kurtkę w domu. Zamiast szybko podjąć decyzję, to stałam i myślałam: wrócić, nie wrócić, wrócić, nie wrócić. Pozostawię to bez komentarza. W końcu zapadła decyzja. Wracam. Po ponownym wyjściu na dwór, już bez kurtki, było mi o wiele lepiej.

Od kilku dni zapowiadali na dzisiaj przepiękną, słoneczną pogodę z bezchmurnym niebem. Jak przyszło co do czego, to od samego rana niebo było zachmurzone, a widoczność fatalna. I ten wiatr. Mocny. :/

Tak wyglądała dzisiaj słoneczna pogoda z bezchmurnym niebem, wg większości ogólnopolskich prognoz.



Tylko ICM jak zwykle nie mylił się i już od wczoraj podawał, że będzie dosyć spore zachmurzenie. Dobrze, że było w miarę ciepło. Na odcinku od Przybyłowic do Jawora zostałam, po raz pierwszy dzisiaj, zmasakrowana przez paszczowiatr. :( W Jaworze zrobiłam sobie krótki odpoczynek na doładowanie się kaloriami. Dalsza droga była masakrycznie nudna. Wiochy, wiochy i jeszcze raz wiochy. Nawet nie było co fotografować, więc kolejne fotki zrobiłam dopiero w miejscu, które było celem dzisiejszej wycieczki.



Gross-Rosen - były hitlerowski obóz koncentracyjny, istniejący w latach 1940-1945, w którym życie straciło około 40000 osób. Poniżej wrzucę fotki, z opisami co przedstawiają, bez zbędnych komentarzy, bo fakt istnienia kiedyś tak strasznego miejsca należy pozostawić bez komentarza.

Kantyna SS (w dużej części zrekonstruowana), w której mieściła się kuchnia dla SS, stołówka SS oraz kasyno dla załogi.



Brama wejściowa do obozu.







I słynna maksyma, używana przez nazistów w celach propagandowych w programach zwalczania bezrobocia.



Kamieniołom, przy którym więźniowie tracili życie przez katorżniczą pracę.



Brama obozowa widziana od strony obozu.



Plac apelowy.



Kuchnia więźniarska.







Cały kompleks obozowy. Po barakach zostały tylko fundamenty.





Mauzoleum, z widocznym w tle piecem krematoryjnym i wieżą strażniczą.





Obozowe miejsce straceń więźniów, gdzie egzekucje dokonywane były poprzez rozstrzelanie lub podanie zastrzyku z cyjankiem.



Miejsce upamiętniające więźniów.



Krematorium, po którym zostały tylko fundamenty i piec, gdyż sam budynek został zburzony przez załogę SS, wycofującą się z terenu obozu.





Jeden z baraków obozowych został zrekonstruowany.





Wnętrze budynku, które w przyszłości ma zostać zagospodarowane.



Tzw. oświęcimska część obozu. Została tak nazwana, gdyż pierwotnie baraki z tej części były przewidziane dla więźniów ewakuowanych z obozu w Oświęcimiu. Ostatecznie umieszczano w nich więźniów ewakuowanych z różnych obozów.



Widok na pozostałości po barakach obozowych.



Dzwonnica apelowa.



I ostatni rzut okiem na kompleks obozowy.



OGROMNA LEKCJA HISTORII!!!

Po zwiedzeniu obozu zaczęła się moja męka powrotna. W planach miałam powrót przez wiochy, żeby ominąć krajową "3". Początkowo szło mi całkiem dobrze i udawało mi się omijać główne drogi. Niestety w Mściwojowie pogubiłam się. Wpakowałam się na drogę, która kiedyś była szutrówką łączącą pojedyncze zabudowania. W powrocie na zaplanowaną trasę nie pomogła mi ani mapa, ani miejscowi mieszkańcy, bo Ci (jak zawsze) byli najmniej zorientowani na temat miejscowych dróg. Po kilkunastu minutach bezskutecznego poszukiwania drogi do Snowidzy, wkur***** się i postanowiłam zjechać do Jawora i wrócić do Legnicy "trójką". Miałam już dosyć wioskowych, przeważnie dziurawych dróg i zerkania co chwilę na mapę. A krajówką zaczęłam pruć ze średnią 30 km/h i co najważniejsze - wiedziałam jak mam jechać. Na szczęście nie było dzisiaj dużego natężenia ruchu i dało się wytrzymać jazdę na krajówce.

A żeby na koniec wycieczki było mi jeszcze "weselej", to postanowiłam wrócić przez znienawidzony, masakrycznie dziurawy Bartoszów.



I tyle w tym temacie.



Legnica - Kościelec - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Przybyłowice - Stary Jawor - Jawor - Zębowice - Gniewków - Dzierżków - Kostrza - Gross-Rosen - Rogoźnica - Niedaszów - Mściwojów - Rybno - Grzegorzów - Jawor - Małuszów - Koiszków - Nowa Wieś Legnicka - Legnica - Bartoszów - Legnica

Kategoria 75-100 km


rundka wokół stawów miłogostowickich

Sobota, 22 marca 2014 • dodano: 22.03.2014 | Komentarze 13

Dzisiaj mega lajtowo. I tyle ode mnie, bo nie mam mocy na większy opis wycieczki. :P Wrzucę tylko dwie fotki, żeby nie było za nudno.

Na jednej z posesji...



No comment. :O

I fotka jednego ze stawów hodowlanych. Cisza, spokój, można maksymalnie zrelaksować się.





Legnica - Pątnów - Bieniowice - Miłogostowice - Raszowa Mała - i powrót lasami do Legnicy

Kategoria 25-50 km