Krótko o mnie:

avatar Ten blog rowerowy prowadzi monikaaa z miasteczka Legnica. Mam przejechane 28725.18 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.35 km/h i mam to gdzieś, jaka to średnia.
Więcej o mnie.

Moi realni lub wirtualni znajomi:

Dawno, dawno temu:

Uczestnicy

30 km piania z zachwytu!!!

Sobota, 23 maja 2015 • dodano: 27.05.2015 | Komentarze 12

O tej wycieczce marzyłam już od dłuższego czasu, jak tylko dowiedziałam się, że tuż za Świeradowem-Zdrój, po czeskiej stronie, znajduje się rowerowa kraina szczęścia. Na YT jest mnóstwo filmików ze zjazdów magicznymi singlami, w internecie w komentarzach same ochy i achy na ich temat. Nie było innego wyjścia - trzeba było w końcu odwiedzić to miejsce i sprawdzić czym tak ci rowerzyści jarają się. Miałam zrobić to już w zeszłym roku, ale lipcowy dzwon skutecznie pokrzyżował mi plany wyjazdowe.

O towarzystwo na dzisiejszą wycieczkę zadbała Monika i spisała się pod tym względem rewelacyjnie! :) Uzbierała się dosyć spora ekipa i normalnie byłam w szoku, że znalazło się aż 9 osób chętnych na wypad. Tuż po 9" zapakowaliśmy rowery w auta i wyruszyliśmy do Nowego Miasta pod Smrekiem. Nasze całotygodniowe modlitwy o dobrą pogodę zostały wysłuchane, bo od samego rana było ciepło (ale nie gorąco) i słonecznie. Przed 11" byliśmy już na miejscu.



Wypakowaliśmy rowery (nie wszystkie były kompletne... ;) )...



porozkminialiśmy trasę...



i wyruszyliśmy całą bandą w nieznane. :) 3 osoby spośród nas musiały wypożyczyć rowery na miejscu. Dziewczyny otrzymały fulle. Karnęłam się jednym z nich. Kto jeździł albo jeździ na fullu, ten wie, że to wyższy level rowerowania. Połyka kamienie i korzonki aż miło. Zupełnie inne doznania. :P Z żalem wróciłam na swojego Specka... :(

Zaraz po wjechaniu na zielony singiel, zaczęłam zachwycać się tym leśnym szutrem i dziwić trochę, że taki lajtowy. Głupia byłam, bo nie wiedziałam, że to przedsmak tego co nas czeka. :)



Po zjechaniu z zielonego, wbiliśmy się na szlak czerwony i zrobiło się o wiele ciekawiej.



Po chwili jazdy czerwonym, w grupie wytworzyły się dwa obozy: jeden optujący za kontynuacją jazdy czerwonym szlakiem, drugi za wbiciem się na czarny... Na szczęście (przynajmniej moje :) ) została przegłosowana opcja wjechania na czarny szlak. No i się zaczęło! Z początku było dosyć lajtowo - zielono, szutrowo, niezbyt stromo.



Nawet i ja załapałam się na fotkę. :)



Jednakże z każdym metrem, szlak zaczął ujawniać swoje bardziej terenowe oblicze. Singiel zrobił się wąski, kręty, chwilami prowadził nad ostrą przepaścią. REWELACJA DO KWADRATU!!!







Po niespełna godzince zrobiliśmy sobie pierwszy przystanek na jednym z wielu mostków na trasie.



Mieliśmy wrażenie, że przejechaliśmy już nie wiadomo ile, a okazało się, że pykło dopiero 7 km! :O Normalnie ten dystans pokonałabym w kilkanaście minut, a nie w kilkadziesiąt. No ale teren rządzi się swoimi prawami - tam nie pruje się 30 km/h.

Przyłapana na dokumentowaniu wycieczki. :)



Niech tylko ktoś mi powie, że te single nie są cudowne...



Naczelny fotograf wycieczki schował aparat do kieszeni, można jechać dalej. :)



Wszystkie szlaki składają się z odcinków, więc po przejechaniu kolejnego, była kolejna przerwa na rozkminę co do dalszej trasy. Kto rozkminiał, ten rozkminiał, ja w tym czasie poprosiłam Monikę o pamiątkową fotkę. :D



Chwilę potem wjechaliśmy na kolejny odcinek czarnego szlaku. I dopiero wtedy rozpoczęła się zabawa na całego. Zaczęły się dosyć strome zjazdy, hopki na których można było wyskoczyć w powietrze (i zaliczyć dzwona, bo tak rzucało do przodu :P), ciasne zakręty, w które chwilami ciężko było się zmieścić między drzewami. Cud, miód i orzeszki!!! Prułam w dół i piałam z zachwytu. Ilość wytworzonych endorfin po zjeździe spod radiostacji w Stanisławowie, to nic w porównaniu z tym co czułam po przejechaniu tego odcinka. :))))

I następna dedukcja gdzie się pakujemy. :)



Zapadła decyzja, że będziemy kontynuować jazdę czarnym szlakiem. Jednak żeby dostać się do jego dalszej części, trzeba było pokonać nieco ponad kilometr sztywnego asfaltowego podjazdu. Słońce wysmażyło nas okrutnie na tym odcinku. Do tego doszło już lekkie zmęczenie jazdą, więc trzeba było wrzucić coś na ruszt. :)



No i w końcu udało się złapać całą ekipę w kadr. :)



Dalsza jazda znowu odbywała się mniej lub bardziej wymagającymi odcinkami. Teraz jest tam tak pięknie, że najchętniej nie wyjeżdżałabym z tych lasów. :) Na tym zdjęciu poprzestałam fotografowanie singli, bo w sumie to mogłabym zatrzymywać się co chwilę i robić jakąś fotkę.



Niżej filmik zapożyczony z YT z przejazdu jednym z najlepszych odcinków czarnego szlaku. Rowerowy orgazm! :P


Niestety po przejechaniu powyższej części czarnego szlaku, musieliśmy podjąć decyzję o skróceniu zaplanowanej trasy i jak najszybszym powrocie do aut. Wyjazdy w grupie rządzą się swoimi prawami i trzeba dostosowywać się do osoby najsłabszej kondycyjnie. Jednak humory dalej nam dopisywały i znalazła się nawet chwila na siłkę. :)



Żeby nie było za nudno, to trafiła się też atrakcja w postaci kapcia. :P



Po wymianie dętki, najpierw czerwonym, a następnie znowu zielonym szlakiem wróciliśmy na parking. Tam była chwila na wszamanie karkówek / kiełbasek / tudzież innych mięsnych potraw. Pogadaliśmy o wrażeniach z jazdy, padły propozycje na kolejne wspólne wypady, a potem trzeba było zabrać się za drogę powrotną do Legnicy.

Podsumowując. Wypad był rewelacyjny! Nic dodać, nic ująć. I chyba tyle wystarczy na opisanie moich wrażeń z wycieczki. Zakochałam się w tych singlach i już zaczynam planować kolejny wypad w to miejsce. Co zaskakujące - na trasie nie było jakoś dużo ciężkich podjazdów, a na tak krótkim dystansie metry wysokości wskoczyły nie wiadomo kiedy.

Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za tak fantastyczne towarzystwo! Mam nadzieję, że w miarę szybko uda się zorganizować kolejny grupowy wypad. :)

Dystans obejmuje też jazdę na miejsce zbiórki w Legnicy i powrót do domu z tego miejsca.



p.s. Zasponsoruje mi ktoś fulla? :D

Kategoria 25-50 km



Komentarze
monikaaa
| 22:19 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Nie ma się czego wstydzić. Ostatnio rozmawiałam z kolegą, który dosyć sporo jeździ po okolicach na MTB i również pierwszy raz usłyszał o tych singlach. Zabawa była przednia. :) Oby więcej takich jeszcze w tym roku!
monikaaa
| 20:58 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Wyglądałoby to zacnie :)
nahtah
| 20:43 piątek, 29 maja 2015 | linkuj To muszę mu doprawić skrzydła i będzie latanie.;)
monikaaa
| 20:44 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj hmm myślę, że razem z Nimantem byście wyskoczyli na pierwszym lepszym zakręcie w przepaść :)
nahtah
| 20:24 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Ciekawa wycieczka, czysta natura. Ciekawe jak by się tam mój Nimant sprawował?;)
monikaaa
| 19:37 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj A ja zupełnie nie widzę siebie na nizinach. Pomimo tego, że strasznie męczę się na podjazdach, to zjazdy dają mi niesamowitą frajdę. Na płaskim umieram z nudów. :P
andale
| 18:25 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Może kiedyś. Tak tylko rzuciłem myślą :P Na razie nie widzę siebie w górach. Ale pojeździłbym :)
monikaaa
| 18:16 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Co racja, to racja. :) Więc kupuj MTB. :D
andale
| 18:13 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Ja jestem niski, dlatego 26-calowe koła dodałyby mi więcej pewności siebie. W dodatku na szerokich oponach mniej czuć wibracje :P
monikaaa
| 17:17 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Ale po tych singlach normalnie można pociskać crossem jak jest sucho. Zwróć uwagę, że kolega z przedostatniego zdjęcia (pierwszy od lewej) miał crossa, z cienkimi oponami. Grzał po ścieżkach równo :D
andale
| 13:10 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Wjazd na singla z filmu pamiętam. Kusił mnie kiedyś :D

Dla takiej frajdy aż chce się wydać pieniądze na MTB :P
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!